Autor: Katarzyna Kozłowska

Publicystka, wydawca książek ekonomicznych, koordynator projektów medialnych.

Grecka wyprzedaż

Premier Grecji zapewnia, że dzięki powołaniu niezależnej agencji prywatyzacyjnej do końca 2011 roku spełniony zostanie sprzedażowy cel na ten rok: 5 mld euro przychodów z prywatyzacji. Grecja zrobi wszystko, żeby dostać kolejną transzę pakietu pomocowego.
Grecka wyprzedaż

Jeorjon Papandreu, premier Grecji (z lewej; CC By-NC-ND president of european council)

Chociaż to mało prawdopodobne, by udało się uzyskać takie wpływy z prywatyzacji, to w tym przypadku liczą się dobre chęci. Być może dobre chęci wystarczą, by Unia przymknęła oko na słabe wyniki prywatyzacyjne. Dlatego że oprócz prywatyzowania przyjęty w niedzielę przez rząd budżet Grecji na 2012 rok zakłada duże cięcia zatrudnienia w sektorze publicznym.

Grecki rząd przyjął restrykcyjny budżet na rok 2012. Przede wszystkim obliczono, że deficyt budżetowy kraju w 2011 roku wyniesie 8,5 proc. PKB, zamiast wcześniej zakładanych 7,8 proc. To suma rzędu 18,69 mld euro. Podano też, że gospodarka zahamuje o 5,5 proc., a nie o wcześniej zakładanych 3,8 proc. W związku z tym założono znaczące, obejmujące 30 000 pracowników cięcia w sektorze publicznym.

Już wcześniej, w trakcie aplikowania o pomoc unijną, Grecy obiecali obciąć budżetówkę o 1/5 etatów do 2015 roku. Na mocy ustawy budżetowej na rok 2012, w ramach planu zwolnień pracownicy przenoszeni będą do „rezerwy pracowniczej”, w ramach czego pobierać będą część wynagrodzenia. Po roku zostaną zwolnieni.

Pomimo prowadzonych od 2010 roku działań „naprawczych” państwo nie było dotąd w stanie opanować narastającego długu, który w marcu sięgnął ponad 350 miliardów euro. Być może ograniczenie przerośniętej, zbiurokratyzowanej i skorumpowanej budżetówki będzie krokiem ku odbiciu greckiej gospodarki od dna. Z pewnością jednak nie zwiększy wpływów do budżetu. Te mogłyby zapewnić odpowiednie przychody spółek skarbu państwa (co w krótkim czasie nie jest możliwe do zrealizowania z uwagi na przerost zatrudnienia, uzwiązkowienie tych firm oraz wysokość płac management) lub sprzedaż narodowego majątku.

Rząd grecki postawił na prywatyzację. W ciągu pięciu lat ma uzyskać 50 mld dolarów ze sprzedaży majątku narodowego. W planie prywatyzacyjnym, który powstał w ramach średniookresowej strategii finansowej na lata 2011-2015 (Medial-Term Fiscal Strategy 2011-2015), zapisane jest, że do końca 2011 roku rząd powinien mieć z tego tytułu 5 miliardów dolarów wpływów. To plan straceńczy, biorąc pod uwagę, że do roku 2000 udało się Grekom zarobić na prywatyzacji zaledwie 10 mld euro.

Niektórzy komentatorzy wskazują, że aby osiągnąć cel w tak określonym czasie, społeczeństwo greckie co 10 dni musi wyprzedawać jakąś istotną część swojego majątku. Tygodnik The Economist stwierdził kilka tygodni temu, że jeśli Grecy sprostają wytyczonym przez siebie celom, będzie to „najszybsza prywatyzacja świata”. Pośpiech oczywiście nie podoba się ani analitykom, ani zwykłym Grekom. Twierdzą oni, że istotne podmioty greckiej gospodarki mogą być wyprzedawane po mocno zaniżonej cenie. Zamiast o „sprzedaży” mówi się o „wyprzedaży”. I przytacza się przykład transakcji z 30 czerwca, kiedy to rząd sprzedał limity CO2 z 20-procentową zniżką.

JAK:

Wyprzedaż najważniejszych aktywów musiał zaakceptować grecki parlament. Żeby jednak w ogóle prowadzić prywatyzację, przyjęto w czerwcu ustawę, która powołała niezależną agencję prywatyzacyjną. W lipcu mianowano jej członków. Na dyrektora generalnego wybrano doktora Kostasa Mitripoulosa, finansistę, zarządzającego m.in. Eurobank Equities, który ma za sobą ogromne doświadczenie w project management oraz studia w London Business School. Szefem rady nadzorczej agencji został Yannis Koukiadis, profesor prawa, były minister i eurodeputowany. Pozostałych członków organów nadzorczych i doradczych mianował minister finansów Evangelos Venizelos, a ich kandydatury zatwierdzał parlament. Oprócz ministra finansów procesy prywatyzacyjne nadzoruje również Specjalny Sekretarz ds. Prywatyzacji: George Christodoulakis.

CO:

Plany prywatyzacyjne Grecji obejmują między innymi:

– sprzedaż oraz sprzedaż praw do poboru opłat z przeszło 800 portów oraz portów lotniczych (ok. 10 regionalnych lotnisk, w tym do sprzedaży zamknięty lotniczy port stołeczny Hellinikon),

– przedłużenie praw do poboru opłat z Międzynarodowego Lotniska w Atenach (Athens International Airport),

– sprzedaż zakładów gazowniczych,

– sprzedaż 49 proc. udziałów w kasynie niedaleko Aten (Casino Mont Parnes),

– prywatyzację państwowych zakładów liczbowych,

– wpuszczenie strategicznego inwestora do Poczty Greckiej (Hellenic Post),

– sprzedaż udziałów w firmie telekomunikacyjnej OTE,

– w greckim przemyśle zbrojeniowym,

–  w przedsiębiorstwie wydobywczo-produkcyjnym Larko (m.in. producent niklu),

– odnowienie licencji na zakłady i gry w ramach przedsiębiorstwa gier liczbowych OPAP,

– sprzedaż licencji na zakłady online,

– koncesję na pobór opłat za użytkowanie autostrady Egnatia Odos,

– sprzedaż TRAINOSE (spółki należącej do publicznego koncernu kolejowego OSE),

– sprzedaż udziałów w bankach (Hellenic Postbank, ATEbank, Consignment and Loans Fund),

– prywatyzację dostawców wody (EYDAP, EYATH).

Do tego skarb państwa ma sprzedawać liczne nieruchomości oraz części wysp i mniejsze wyspy greckie.

W piątek, 30 września premier Jeorjon Papandreu zapewnił w Paryżu, że rząd i obywatele Grecji są „zdeterminowani aby wprowadzić konieczne zmiany” w celu naprawy finansów kraju.

– Porażka Grecji byłaby porażką całej Europy – odparł Sarkozy.

Tylko, że dziś na początku października widać już wyraźnie, że władze nie mają szans, by sprostać prywatyzacyjnym celom. Zajrzyjmy do strategii prywatyzacyjnej. Na trzeci kwartał 2011 roku zapisano w niej następujące transakcje: sprzedaż 10 procent udziałów skarbu państwa u giganta telekomunikacyjnego OTE (Hellenic Telecom), sprzedaż ok. 40 procent udziałów w spółce EYATH (Thessaloniki Water), sprzedaż Międzynarodowego Lotniska w Atenach (Athens International Airport), sprzedaż nowych licencji w ramach OPAP (zakłady gier liczbowych), sprzedaż 23,3 procent udziałów w spółce celowej Thessaloniki Port (port w Salonikach) oraz sprzedaż koncesji State Lottery Tickets.

Jedyne, co udało się zrealizować przed końcem trzeciego kwartału, to sprzedaż pakietu 10 procent akcji firmy OTE. Hellenic Telecommunications Organization, znana jako OTE, to najważniejszy operator telekomunikacyjny w Grecji. Spółka jest notowana na ateńskiej giełdzie oraz na NYSE. W 2010 roku osiągnęła 39,6 mln euro zysków. Zatrudnia dziś 31 tysięcy osób. Prezesem jest Michael Tsamaz. Firma powstała w roku 1949 i należała do państwa. Była monopolistą na rynku usług telekomunikacyjnych aż do roku 1998, kiedy to została częściowo sprywatyzowana.

W 2007 roku 20 procent akcji telekomu kupiła spółka Marfin Investment Group, która w marcu 2008 roku sprzedała udziały niemieckiemu Deutsche Telekom (DT). Później DT zwiększyło swoje udziały do 25 procent + 1 głos, a w 2009 roku kupiło kolejne 5 procent akcji. Od lipca 2009 roku DT jest więc największym udziałowcem OTE. Do 2011 roku 20-procentowy pakiet akcji dzierżył skarb państwa. Pozostałych 50 procent właścicieli stanowią inne greckie i międzynarodowe podmioty. W czerwcu 2011 roku Grecja zgodziła się sprzedać 10 procent swoich udziałów DT. Wartość tej puli akcji wyceniono na 400 milionów euro. W wyniku umowy DT ma dziś 40 procent akcji + 1 głos. Transakcja nie osłabiła skarbu państwa w układzie właścicielskim – rząd zachował swoje poszerzone prawo veta wobec decyzji władz spółki, bo – zgodnie z umową z 2008 roku – przysługuje mu ono, dopóki udziały państwa nie spadną w firmie poniżej 10 procent. Do końca roku Grecja chce sprzedać jeszcze 6 procent udziałów w telekomie. DT nie jest na razie nimi zainteresowany. OTE ma wysokie koszty pracy i spadają mu zyski. Rzecznik DT twierdzi, że jego firma będzie musiała zrobić odpowiednie kalkulacje, żeby sprawdzić, czy zakup kolejnej porcji akcji będzie dla niej ekonomicznie uzasadniony.

Jeśli chodzi o sprzedaż udziałów w wodociągach EYATH (drugie przedsiębiorstwo wodociągowe, EYDAP, przeznaczone jest do sprzedaży w drugim kwartale 2012 roku), utknęła ona w martwym punkcie. Obie spółki celowe przynoszą zyski tylko dlatego, że są suto dofinansowywane ze skarbu państwa. W ich papierach panuje jednak bałagan, jest przerost zatrudnienia i nie są przygotowane do sprzedaży. Żeby państwo mogło sprzedać je korzystnie, musiałyby zwiększyć wpływy z działalności, a to nie jest obecnie możliwe. Ostatnim rokiem, kiedy firma przynosiła zysk był rok 2009 (14 milionów euro po opodatkowaniu). Podniesienie taryf opłat za wodę, które w Atenach są od 3 do 5 razy niższe niż np. w Berlinie – wiązałoby się z ogromnymi protestami społecznymi. Większość udziałów w EYTAH posiada państwo. Tylko 10 procent jest w rękach prywatnych – w tym 5 procent udziału ma francuska firma SUEZ. Państwo chce obniżyć swój kapitał w spółce do 51 procent. Nie wiadomo, kiedy będzie to możliwe.

Podobnie rzecz ma się z Międzynarodowym Lotniskiem w Atenach, które obsługuje rocznie 15 milionów pasażerów, z portem w Salonikach oraz licencjami na nowe loterie (ustawy tkwią na ścieżce legislacyjnej).

W ostatnim kwartale 2011 roku rząd powinien sprzedać między innymi 23,1 procent portu Pireus, 34 procent udziałów w Hellenic Postbank (bank pocztowy), 55 procent udziałów w spółce gazowej DEPA Public Gas Corporation, 31 procent udziałów w DESFA, 100 procent udziałów w TRAINOSE, 55,2 procent udziałów w przedsiębiorstwie wydobywczo-produkcyjnym Larko (m.in. producent niklu), 0,6 procent udziałów w Alpha Bank, 1,2 procent udziałów w National Bank, 100 procent udziałów w ODIE- Hellenic Horse Racing Corporation (wyścigi konne) oraz sprzedać koncesje na telefonie komórkowe. Dodatkowo powinien pozbyć się 49 procent udziałów w Casino of Parnitha, 72,6 procent udziałów w ELVO – Hellenic Vehicle Industry (firma produkująca samochody ciężarowe), 34 procent udziałów w OPAP (przedsiębiorstwo gier liczbowych), a także czterech airbusów, należących do państwowych służb powietrznych.

Z tej listy możliwe jest sprzedanie udziałów w przedsiębiorstwie gier liczbowych OPAP, sprzedaż wyścigów konnych oraz portu Pireus. Banki mają wyjątkowo słabe wyniki i duże problemy z płynnością, a ponadto nikt nie potrafi stwierdzić, czy Grecja za chwilę nie upadnie i nie wywoła „efektu Lehman Brothers” – sprzedaż tych instytucji stoi więc pod wielkim znakiem zapytania.

Port w Pireusie to drugi największy po Neapolu port nad Morzem Śródziemnym. Jest dość dobrze prosperującą spółką, zwłaszcza odkąd w 2009 roku 5 milionów dolarów zainwestowała weń chińska spółka Cosco. Chińczycy dzierżawią tam przeładownię kontenerowców – na 35 lat. Chętnie kupiliby 23 procent udziałów państwa w porcie, gdyż jest to dla nich doskonała baza eksportowa. Z tym, że sprzedaż Pireusa będzie okupiona dużymi kosztami społecznymi. Już teraz 1400 pracowników portu wyraża swój sprzeciw wobec planom rządu. Podkreślają oni, że Pireus to nie tylko ważny port, ale miejsce strategiczne i baza marynarki wojennej.

W podobnym tonie greckie społeczeństwo wyraża się o sprzedaży spółki TRAINOSE, należącej do publicznego koncernu kolejowego OSE. Nie zostanie ona prawie na pewno sprzedana do końca 2011 roku. Po pierwsze jest w bardzo słabej kondycji. Przynosi roczne straty ok. 1 mln euro i jest zadłużona na ok. 10 mld euro. Po drugie na jej sprzedaż nie zgadzają się związki zawodowe. Panhelleńska Federacja Kolejarzy (POS) od kilku miesięcy organizuje protesty i strajki, administracja rządowa, zamiast zajmować się przygotowywaniem przetargu, zajęta jest gaszeniem społecznych protestów. Po trzecie, do dziś nie zostały opracowane w ministerstwie warunki sprzedaży. Ta techniczna przyczyna praktycznie uniemożliwia przeprowadzenie transakcji zgodnie z planem.

Najlepszym rządowym aktywem jest Grecka Organizacja Prognoz Piłkarskich (OPAP), w której państwo ma ok. 34 procent udziałów. Firma zajmuje się zakładami sportowymi i loteriami liczbowymi i jest największym tego typu przedsiębiorstwem w Europie. Jej zysk w 2010 roku wyniósł 575 milionów. Prezesem jest Ioannis Spanoudakis. Spółkę założono w 1958 roku, a w roku 2011 trafiła na ateńską giełdę. OPAP obsługuje następujące gry liczbowe: Lotto, Proto, Joker, Extra5, Super3, Kino oraz zakłady sportowe: Propo, PropoGoal, Pame Stoixima. Jest głównym sponsorem greckiej federacji futbolowej (Hellenic Football Federation). Ostatnie problemy z piłką nożną i ujawnienie w lipcu wielkiego skandalu mogą zniechęcić wprawdzie trochę zniechęcić do niej inwestorów. Atutem jest jednak brak silnych związków zawodowych. Za zagwarantowanie monopolu dla OPAP państwo może dostać od 750 mln do 1,1 mld euro. OPAPem są zainteresowane między innymi: private equity Apax Partners, włoski operator loterii Lottomatica, bukmacher brytyjski William Hill, provate equity KKR. Pytanie jednak, czy na czas zostaną przygotowane procedury przetargowe. OPAP już dziś mógłby radzić sobie jeszcze lepiej, gdyby nie nieudolność urzędnicza i biurokracja. Ustawy dotyczące hazardu online od miesięcy tkwią w szufladach urzędników.

Gdyby udała się w 2011 roku sprzedaż OPAP, aby zbliżyć się do celu prywatyzacyjnego (ale nie osiągnąć go!), Grecja musiałaby też sprzedać swoje udziały w Hellenic Petroleum. Minister Finansó Evangelos Veniceloz traktuje firmę jak czarnego konia prywatyzacji. Gdy stało pod koniec września stało się jasne, że Grecja nie spełniła pierwszego celu prywatyzacyjnego (1,7 mld euro do 30 września), zapowiedział, że sprzedaż Helpe zaplanowana na II kwartał 2012 roku może zostać przyspieszona. Potwierdził to grecki Minister Środowiska, który potwierdził na początku września, że firma może zostać sprzedana wcześniej. Hellenic Petroleum posiada rafinerie oraz sieć 1200 stacji benzynowych. Jej zysk netto wyniósł w 2010 roku 150 milionów euro, a w pierwszym kwartale 2011 –  43 miliony euro. Państwo ma w niej 35,5 procent udziałów.  Szef rady nadzorczej Anastasios Giannitsis twierdzi, że firma nie boi się prywatyzacji, choć zatrudnia 2500 ludzi, których zarobki i bonusy wywołują często wzburzenie obywateli. Helpe ma także rafinerie w Grecji i Macedonii. Jej kapitalizacja rynkowa to 1,8 mld euro. Sprzedaż mogłaby przynieść rządowi ok. 600 mln euro.

Ale nawet jeśli tak się stanie, nic nie wskazuje na to, by do końca 2011 roku wpływy z prywatyzacji przekroczyły 2 mld euro. Rząd zapewnia więc, że będzie jak najszybciej sprzedawał nieruchomości ze swojego portfolio. Są one w sumie wyceniane na ok. 272 mld euro. Sęk w tym, iż nie do końca wiadomo, które skwery, zabudowania wojskowe, domy, parki itd. należą do państwa. Stan niewiedzy obnażył raport ISTAME (Andreas Papandreou Institute of Strategic and Development Studies). „Z 71 tysięcy nieruchomości, które uwzględniają 538 wysp, tylko 100 może być realnych”  – piszą analitycy Instytutu.

Choć niewypłacalność wielu prywatnych podmiotów na rynku, słaba ściągalność opłat za usługi, itd. sprawiają, że greckie firmy narodowe przeznaczone do sprzedaży, notują słabe wyniki, ich sprzedaż mogłaby być możliwa z uwagi na duże zainteresowanie inwestorów z Chin, Rosji i Europy Zachodniej. Problemem w tym procesie okazuje się grecka biurokracja. Najlepszym przykładem tego, że służby cywilne kraju nie radzą sobie z przetargami i prowadzeniem tego typu transakcji jest to, co dzieje się dziś z nieruchomościami miasteczka olimpijskiego, położonego na terenach dawnego aeroportu. Ziemia wyceniana na 6 mld euro w większości leży odłogiem. Wybudowane tam na olimpiadę 2004 areny sportowe niszczeją. Funkcjonuje, albo nie funkcjonuje tam kilka biznesów, takich jak dealer samochodowy z Aten, który zamiast płacić 10 mln euro dzierżawy rocznie, nie płaci, bo odnotowuje same straty.

Transze pomocy dla Grecji – z puli pomocowej 110 miliardów:

20 mld euro, maj 2010

9 miliardów euro, wrzesień 2010

9 miliardów euro, styczeń 2011

15 miliardów euro, marzec 2011

12 miliardów euro, lipiec 2011

Jeorjon Papandreu, premier Grecji (z lewej; CC By-NC-ND president of european council)

Otwarta licencja


Tagi