Autor: Piotr Rosik

Dziennikarz analizujący rynki finansowe, zwłaszcza rynek kapitałowy.

Inwestorzy muszą się przyzwyczaić do dużej zmienności na rynkach

Indeks Dow Jones ma cechy bańki spekulacyjnej. W najbliższej przyszłości na giełdach będziemy widzieli duże korekty, a po nich duże odbicia – twierdzi prof. Didier Sornette z ETH Zurich, dyrektor Obserwatorium Kryzysów Finansowych (Financial Crisis Observatory).
Inwestorzy muszą się przyzwyczaić do dużej zmienności na rynkach

Didier Sornette (Archiwum autora)

Obserwator Finansowy: Od około 10 lat giełda w USA rośnie. Jednak w tym roku na przełomie stycznia i lutego oraz w październiku mieliśmy do czynienia z gwałtownymi korektami w indeksach amerykańskich. W ślad za amerykańskimi poszły w dół inne. Czy to są sygnały nadciągającego globalnego krachu?

Prof. Didier Sornette (ETH Zurich): Nie byłoby właściwe stwierdzenie, że amerykański rynek giełdowy znalazł się w tendencji spadkowej. Jest prawdą, że doszło do pewnej zmiany na rynku, w stosunku do tego co widzieliśmy przed lutym 2018 roku. Wtedy różnego rodzaju ryzyko było nisko wyceniane. Obecnie jest wysoko wyceniane, to znaczy inwestorom włączył się tryb risk-on.

Wydaje się, że w najbliższej przyszłości będziemy mieli reżim wysokiej zmienności na rynkach. To oznacza, że na giełdach będziemy widzieli duże korekty, a po nich duże odbicia. Czyli rynki będą sprzyjały inwestorom z dużym apetytem na ryzyko. Spekulanci będą mogli sobie poszaleć.

Nie wyjaśnił Pan jednak, co oznacza nieco paniczne zachowanie rynków w październiku.

Wydaje mi się, że może ono być interpretowane jako zwrot ku jakości. Inwestorzy chcieli przemodelować swoje portfele. Wyjmowali z nich małe spółki, a wkładali do nich duże spółki o bardzo wysokiej wartości fundamentalnej. Wszystkie indeksy małych i średnich spółek wzrostowych zachowaywały się o wiele gorzej od indeksów dużych spółek, a także słabiej od indeksu szerokiego rynku. Tym samym inwestorzy przygotowali się na nadejście wysokiej zmienności.

Ale czy dostrzega Pan jakieś sygnały nadciągającego krachu? Bo chyba nie ma wątpliwości, że dobra koniunktura giełdowa nie będzie trwała wiecznie.

Wskaźniki funkcjonujące w ramach prowadzonego przeze mnie Financial Crisis Observatory (FCO) wysyłały już jakiś czas temu sygnały, że „czysty” rynek byka na amerykańskich akcjach zakończy się w roku 2017 i wygląda na to, że tak się stało. To oznacza, że przyjęta przez nas metodologia Log-Periodic Power Law Singularity (LPPLS) sprawdza się w ramach działań prognostycznych.

Obecnie, zgodnie z prognozami FCO, przez dłuższy czas będziemy się znajdować w reżimie wysokiej zmienności. To oznacza, że ostrożni, konserwatywni inwestorzy powinni jak najszybciej zacząć niedoważać akcje w portfelu. W pierwszej kolejności powinni zacząć pozbywać się papierów małych spółek oraz tych spółek, które gremialnie występują w portfelach wielkich funduszy inwestycyjnych. Tego rodzaju papiery są bowiem najbardziej narażone na znaczące wahania ceny.

W swojej klasycznej już książce „Why Stock Markets Crash (Critical Events in Complex Financial Systems)”, wydanej przez Princeton University Press w 2003 roku, przekonuje Pan, że kryzysy i krachy można przewidzieć. Temu ma służyć zbudowane przez Pana obserwatorium. Ale czy można kryzysów i krachów uniknąć?

Na poziomie indywidualnego uczestnika rynku nie da się uniknąć zmienności i cykliczności, a więc okresów lepszej i gorszej koniunktury. Nie sądzę również, aby banki centralne czy regulatorzy byli w stanie tak poprowadzić swoją politykę, aby kryzysy i krachy nie występowały. Oczywiście, te instytucje mogą w jakimś stopniu złagodzić skutki takich zdarzeń, przygotować uczestników rynku na takie zdarzenia.

Moim zdaniem banki centralne i regulatorzy ze świata Zachodu robią niewiele, aby zapobiec kolejnemu kryzysowi czy krachowi giełdowemu. Są spóźnieni w swoich interwencjach. Zmiana polityki przychodzi zazwyczaj zbyt późno. Jest to wyraźnie widoczne szczególnie w działaniach banków centralnych. One gaszą pożary, a nie działają jak policyjny oddział prewencji.

Co Pana zdaniem mogłoby zminimalizować szanse wystąpienia kolejnego kryzysu? Jakie narzędzia powinny zostać zastosowane przez banki centralne czy regulatorów?

Podejście prewencyjne powinno przede wszystkim czynić spekulację mniej opłacalną i trudniejszą do prowadzenia. W przeszłości pojawił się na przykład pomysł zwany podatkiem Tobina [podatek od transakcji spekulacyjnych, z którego dochód miał być przeznaczony na zasypywanie nierówności społecznych – przyp. aut.]. Gdyby ta idea została właściwie wprowadzona w życie, mogłaby przynieść pozytywne efekty.

Poza tym można by pomyśleć nad dalszą, daleko idącą separacją biznesu inwestycyjnego od biznesu finansowego, polegającego na świadczeniu podstawowych usług finansowych. Dobrym przykładem z przeszłości jest ustawa Glass-Steagal Act, uchwalona przez Kongres USA w 1933 roku, która zakazała bankom łączenia działalności udostępniania depozytów i kredytów z działalnością inwestycyjną.

Wróćmy jeszcze na chwilę do szczegółów funkcjonowania obserwatorium. Bazuje ono na modelu Log-Periodic Power Law Singularity (LPPLS). Czy może Pan wyjaśnić w jaki sposób ono funkcjonuje? 

Metodologia LPPLS zakłada poszukiwanie wzrostu ekspotencjalnego. Jeśli dane aktywa jednego roku urosły o 5 proc., następnego o 10 proc., a potem o kolejne 30 proc., to ten wzrost jest geometryczny i wskazuje, że może się tworzyć bańka spekulacyjna. Kolokwialnie mówiąc, radary naszego obserwatorium są nastawione na wyszukiwanie takich zjawisk. Monitorujemy 450 różnych aktywów i 850 akcji spółek giełdowych. Nasze radary mogą wskazywać zarówno „pozytywne” bańki spekulacyjne, czyli te stworzone przez nadmierny popyt, jak i „negatywne” bańki, czyli te stworzone przez nadmierną podaż.

W obserwatorium chcemy dzięki tej metodologii wyłapywać zdarzenia, które nazywamy Dragon-Kings, czyli Wielkimi Smokami. Są to zdarzenia, które są nietypowe, o doniosłej ważności i wielkości dla rynków finansowych, a które narastają miesiącami, a nawet latami. Jesteśmy przekonani, że nadejście tych wyjątkowych zdarzeń daje się przewidzieć z dużym wyprzedzeniem. Wierzymy, że na nadejście kryzysu czy krachu można się przygotować.

Co pokazują radary obserwatorium w tej chwili?

Według raportu za październik 2018 roku zaledwie 12 proc. obserwowanych indeksów giełdowych i akcji oraz ledwie 2 proc. obserwowanych walut miało cechy baniek spekulacyjnych. Wśród nich są indeks Dow Jones i indeks giełdy ukraińskiej. Jeśli chodzi o branże, to widać bańkę na akcjach firm z sektora ochrony zdrowia. Nie widać baniek na papierach dłużnych ani na kryptowalutach.

Niemniej, tak jak mówiłem na początku, metodologia LPPLS sugeruje, że w lutym 2018 roku doszło do zmiany reżimu na rynkach giełdowych. Teraz należy oczekiwać podwyższonej zmienności. Nie zdziwiłbym się, gdyby rok 2019 był bardzo słabym rokiem dla inwestorów giełdowych.

Rozmawiał Piotr Rosik

Didier Sornette – profesor zarządzania ryzykiem i finansów na ETH Zurich, gdzie zajmuje się również fizyką i geofizyką. Jest współzałożycielem i pełni funkcję dyrektora Obserwatorium Kryzysów Finansowych (Financial Crisis Observatory). Jest również związany z Institute of Innovative Research działajacym przy Tokyo Institute of Technology. W roku 2014 dziennik Frankfurter Allgemeine Zeitung nadał mu tytuł jednego z trzech najważniejszych żyjących ekonomistów niemieckojęzycznych. W tym roku ukazała się jego najnowsza książka „New Ways and Needs for Exploiting Nuclear Energy” (Springer International Publishing, 2018). Ukończył fizykę na Uniwersytecie w Nicei (1985), doktorat obronił na College de France.

Didier Sornette (Archiwum autora)

Otwarta licencja


Tagi