„Obecność bogów sprawia, iż można tu bezpiecznie prowadzić interesy” – skonstatował słynny grecki podróżnik Pauzaniasz w czasie swojej wizyty na greckiej wyspie Delos, znajdującej się na Morzu Egejskim, która w okresie imperium rzymskiego była lokalnym centrum handlowym. Pauzaniasz zwrócił uwagę, że w miejscach targowych pełno było różnych boskich ołtarzy i figur. Sprzedający przysięgali na nie, zapewniając o wysokiej jakości swoich produktów.
Podobnie było w starożytnej Mezopotamii. Dowody na to można znaleźć w kontrakcie z II tysiąclecia przed naszą erą – dwie kupieckie rodziny z Ur (współczesny Irak) przysięgają w nim na niejakiego Szamasza. Jak opisuje autor w publikacji (jej polski tytuł to „Jak zachód stał się psychologicznie dziwny i szczególnie zamożny”), bóg słońca Szamasz był patronem prawdy. W miejscach, gdzie handlowano, wznoszono statuy Szamasza, by można było na nie składać przysięgi. W Kodeksie Hammurabiego znajdziemy także przepis, by zawierający umowy i dokonujący transakcji przysięgali na bogów.
Co ciekawe, starożytni bogowie nie przejmowali się samym aktem kłamstwa czy złodziejstwa. Chodziło o to, że po złożeniu przysięgi na bóstwo złamanie jej było obrazą honoru bogów. I dlatego kłamiący czy kradnący po przyrzeczeniu, że nie będą tego robili, zmuszali bogów, by ci w jego obronie musieli ich ukarać. Takie traktowanie obrony honoru wśród ówczesnych ludzi było powszechne, rozumiane i akceptowane. W efekcie religie sprawiały, że łatwiej było zawierać transakcje i handel mógł się szybciej rozwijać.
Jeżeli komuś się wydaje, że powyższe informacje to tylko ciekawostka historyczna, to autor powołuje się na współczesne badania. Otóż z analizy danych z lat 1965–1995, dotyczących współczesnych państw, wynika, że im większy odsetek obywateli wierzy w piekło i niebo, tym wyższe tempo wzrostu gospodarczego w kolejnej dekadzie. Jeżeli odsetek wierzących w ukaranie w zaświatach za nieodpowiednie zachowanie zwiększy się o 20 pkt proc., czyli np. z 40 do 60 proc. społeczeństwa, gospodarka wzrośnie o dodatkowe 10 proc. w ciągu kolejnej dekady. Co najciekawsze, ten efekt występuje tylko w przypadku jednoczesnej wiary w piekło i niebo, bo sama wiara w niebo albo boga nie powoduje szybszego wzrostu gospodarczego.
Z analizy danych z lat 1965–1995, wynika, że im większy odsetek obywateli wierzy w piekło i niebo, tym wyższe tempo wzrostu gospodarczego w kolejnej dekadzie.
Zobaczmy na jeszcze jednym przykładzie, jak działa ten mechanizm. Oto we współczesnym laboratorium psychologicznym w Vancouver w Kanadzie przeprowadzono eksperyment. Najpierw uczestników poproszono o ułożenie zdania, a potem o podzielenie 10 dolarów między siebie a obcą osobę. Zdanie trzeba było ułożyć ze słów „boski”, „deser” i „był” (odpowiedź: „deser był boski”). Chodziło o subtelne przypomnienie o „boskiej” obecności. Kiedy pytano uczestników, jak w takiej sytuacji powinno się postąpić, większość odpowiadała, że uczciwym rozwiązaniem jest podział po 5 dolarów między siebie a obcego. Kiedy jednak badani dostali pieniądze do ręki i mieli faktycznie dokonać podziału, zatrzymali dla siebie średnio 7,60 dolarów, dając drugiej osobie zaledwie 2,40 dolarów.
Chyba że wcześniej przypomniano im o obecności nadprzyrodzonej mocy. Wówczas obcy dostał średnio 4,60 dolarów zamiast 2,40 dolarów, więc niewiele mniej niż 5 dolarów, czyli bardzo blisko kwoty deklarowanej jako najbardziej sprawiedliwy podział. Co więcej, nawet tak subtelne użycie słowa „boski” w eksperymencie sprawiło, że odsetek tych, którzy nic nie dali obcemu, spadł z 40 do 12 proc.
Z wielu innych doświadczeń wynika także, że ludzie mniej oszukują i chętniej współpracują z obcymi, jeżeli nawet tylko delikatnie przypomni się im o nadprzyrodzonej mocy, która może ukarać nieprzestrzegających zasad. Tu warto zauważyć, że nie wszystkie najpopularniejsze religie świata mają bogów. W buddyzmie na przykład (czwarta największa religia świata – 520 mln wyznawców) nie ma, tak jak w religiach księgi (judaizm, chrześcijaństwo, islam), wiecznego stwórcy, karzącego za postępowanie niezgodne z ustalonymi regułami. Taka kara jednak w buddyzmie istnieje – stąd wiara w istnienie karmy, czyli naturalnej konsekwencji naszych postępowań.
Religie na całym świecie, wprowadzając zatem groźbę nieuniknionej kary za postępki, znacznie obniżyły ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej, co najmniej przyspieszając, a być może nawet umożliwiając rozwój kapitalistycznej gospodarki. Ale to ich niejedyna zasługa.
Henrich zwraca uwagę na kluczową w rozwoju współczesnych gospodarek rolę nauki pisania i czytania większości obywateli. Ale choć systemy zapisywania słów istnieją od 5000 lat, to do niedawna nawet w najbardziej rozwiniętych społeczeństwach potrafiło pisać i czytać zaledwie kilka procent osób, nigdy więcej niż 10 proc. Sytuacja zmieniła się nagle w XVI w. w związku z reformacją. Do końca XVIII w. połowa albo więcej ludzi w krajach takich jak Holandia, Wielka Brytania czy Szwecja potrafiło czytać i pisać (dla porównania, w 1750 r. litery znało 85 proc. Holendrów i 5 proc. Polaków).
Tytuł omawianej książki – „The WEIRDest People in the World”– jest grą słowną. Otóż weird oznacza po angielsku „dziwny”, ale w tytule jest także skrótem od słów western, educated, rich, democratic, czyli „zachodni”, „wykształcony”, „bogaty”, „demokratyczny”. Tymi słowami autor charakteryzuje mieszkańców współczesnych krajów przede wszystkim zachodniej Europy i Ameryki Północnej. Autor podkreśla, że obywatele tych państw znacznie różnią się od obywateli innych krajów świata i te odrębności zadecydowały, jego zdaniem, o ich sukcesie gospodarczym.
Książka jest próbą odpowiedzi na pytanie, co sprawiło, że mieszkaniec Niemiec, Francji czy Anglii jest tak bardzo odmienny pod względem wyznawanych wartości i podzielanych przekonań. Henrich uważa, że kluczowe dla ukształtowania ludzi naszego kręgu kulturowego i rozwoju kapitalizmu było chrześcijaństwo, nie tylko dlatego że zmotywowało nas do bycia uczciwym i nauki pisania oraz czytania, ale przede wszystkim dlatego że rozbiło klany.
Kluczowe dla ukształtowania ludzi naszego kręgu kulturowego i rozwoju kapitalizmu było chrześcijaństwo, nie tylko dlatego że zmotywowało do bycia uczciwym i nauki czytania, ale przede wszystkim dlatego że rozbiło klany.
Chodzi o historyczną popularność zawierania małżeństw z członkami dalszej rodziny, czyli z kuzynami różnego stopnia (nawet Albert Einstein ożenił się ze swoją siostrą cioteczną). To było o tyle wygodne, że pozwalało zachować majątek w szeroko pojętej „rodzinie”. Chrześcijaństwo rozpoczęło krucjatę przeciwko tego typu praktykom, która zmusiła ludzi do wyjścia poza najbliższą okolicę, by znaleźć sobie partnera na życie.
Polecam „The WEIRDest People in the World”, ponieważ dawno już nie czytałem książki, z której dowiedziałbym się tyle nowych rzeczy. Zapewne duża w tym zasługa autora, który jest profesorem biologii ewolucyjnej na Uniwersytecie Harvarda, a wcześniej był profesorem psychologii i ekonomii na Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej. Patrzy więc na sprawy ekonomiczne z zupełnie nowego punktu widzenia, takiego, który łączy wiedzę z antropologii, historii i psychologii. To powiew świeżości na rynku wydawniczym książek biznesowych.