Autor: Piotr Rosik

Dziennikarz analizujący rynki finansowe, zwłaszcza rynek kapitałowy.

Jak rozwijają się nowe technologie w Afryce

Specyfika cywilizacyjno-kulturowa Afryki powoduje, że ciężko tam rozwijać biznes w sektorze nowych technologii – to główny wniosek płynący z książki-reportażu „Digital Entrepreneurship in Africa”.
Jak rozwijają się nowe technologie w Afryce

Nadchodzi czas Afryki i dynamiczne przyspieszenie jej rozwoju gospodarczego, bo w ciągu kilku ostatnich lat zainwestowano miliardy dolarów w jej infrastrukturę technologiczną – mówią niektórzy eksperci. To nie jest takie proste, to nie wystarcza – odpowiadają im Nicolas Friederici, Michel Wahome oraz Mark Graham w książce „Digital Entrepreneurship in Africa. How a Continent Is Escaping Silicon Valley’s Long Shadow” (MIT Press, 2020). Friederici zajmuje się innowacjami i społeczeństwem informacyjnym na Uniwersytecie Humboldtów w Berlinie, Wahome bada rozwój technologiczny na uniwersytecie w Strathclyde (Szkocja), a Graham jest profesorem geografii internetu na Uniwersytecie Oxfordzkim.

Daleko za peletonem

To prawda, że afrykańskie społeczeństwo powoli wchodzi w XXI wiek, a tamtejsza gospodarka stała się w ciągu ostatnich lat o wiele bardziej nowoczesna. Jednak jej zaległości do reszty peletonu są tak duże, a po drodze czai się tyle przeszkód i problemów, że ten kontynent jeszcze długo będzie gonił czołówkę i nie wiadomo, czy kiedykolwiek mu się to uda – taki jest główny wniosek omawianej książki. Autorzy doszli do niego po 5-letnim badaniu, podczas którego zbierali nie tylko dane, lecz także ruszyli w teren, odwiedzając 11 afrykańskich miast i przeprowadzając setki rozmów z przedsiębiorcami, przedstawicielami władz lokalnych czy z klientami firm technologicznych.

„Oczekiwania co do tego, że nowe technologie pozwolą się rozwinąć Afryce są wielkie, ale według nas grubo przesadzone. Nie biorą pod uwagę brutalnej rzeczywistości – kontynent ten nie rozwija się równomiernie pod względem technologicznym, rozwój jest powolny, produkty i usługi są kierowane głównie do mieszkańców wielkich miast i mają regionalny zasięg – co wyklucza zbudowanie biznesu o zasięgu globalnym – a ewolucja ekosystemu jest powolna i niedostosowana do potrzeb rozwoju gospodarki opartej na nowoczesnych technologiach” – stwierdzają już we wstępie autorzy książki „Digital Entrepreneurship in Africa”.

Technologie, które świat rozwijają i dzielą

To prawda, że w ostatnich latach liczba inkubatorów technologicznych działających na terenie Afryki wzrosła w tempie geometrycznym, podobnie jak liczba firm technologicznych, a kilka lat temu sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon wymieniał iHub jako organizację, która może zmienić historię Afryki i świata. To prawda, że założyciel Facebooka Mark Zuckerberg podczas wizyty w kenijskim Nairobi powiedział: „To jest miejsce, w którym zostanie zbudowana przyszłość”… I faktycznie, powstaje tu za około 14,5 mld dol. park technologiczny Konza Technopolis, który ma wytwarzać i sprzedawać zaawansowane technologie, a podobne projekty chcą zrealizować Nigeria czy Ghana.

W czym więc problem? W tym, że społeczeństwo Afryki jest nieprzygotowane – zarówno w wymiarze ekonomicznym, jak i kulturowym – na używanie takich technologii, jakie są znane w Europie, Azji czy Ameryce Północnej. Jest ono generalnie nieobyte (poza mieszkańcami dużych miast) z nowymi technologiami, ale też zbyt ubogie, aby móc masowo korzystać np. ze smartfonów. W związku z tym afrykańscy przedsiębiorcy z branży technologicznej muszą dwoić się i troić, by dopasowywać znane z innych kontynentów rozwiązania do lokalnym uwarunkowań. W ten sposób powstały np. tzw. last-mile platforms, czyli platformy handlowe, które teoretycznie są internetowe, ale duży nacisk kładą na kontakt telefoniczny lub SMS-owy z klientami. Bywa bowiem tak, że bez takiego kontaktu Afrykanin zakupów w sieci nie zrobi.

Społeczeństwo Afryki jest nieprzygotowane – zarówno w wymiarze ekonomicznym, jak i kulturowym – na używanie takich technologii, jakie są znane w Europie, Azji czy Ameryce Północnej.

Utrudnieniem jest także to, że zdecydowana większość mieszkańców Afryki nie ma karty kredytowej ani smartfona. Dość powszechne są jednak w użyciu modele telefonów komórkowych sprzed kilku-, kilkunastu lat. To powoduje, że dynamicznie rozwijają się systemy płatności elektronicznych wykorzystujących SMS-y, takie jak kenijska M-Pesa. To niesamowite rozdrobnienie rynku płatności – Afrykanie używają i gotówki, i kart płatniczych, i PayPala, i kryptowalut, i przelewów Western Union i wielu innych form płatności – dodatkowo utrudnia rozwój firm na nim działających (technologiczna integracja systemów jest trudna).

Najlepsza sytuacja pod względem infrastruktury oraz umiejętności użytkowania nowych technologii jest w wielkich miastach i to właśnie tam rozwijają się głównie firmy technologiczne. Zawsze jednak muszą dostosowywać swoje rozwiązania, produkty i usługi do uwarunkowań lokalnych, co ogranicza możliwości ich rozwoju poza granicami miasta, kraju czy kontynentu. Z drugiej strony ta sytuacja utrudnia wchodzenie na afrykańskie rynki międzynarodowym korporacjom. W większości wielkich afrykańskich miast działają lokalne firmy naśladujące Ubera – a nie sam Uber – gdyż wykorzystują technologię SMS-ową, a nie aplikacje na smartfony. Aplikacje afrykańskich „uberów” ważą o wiele mniej, więc Afrykanie chętniej je instalują na swoich telefonach komórkowych.

Dodatkowym utrudnieniem dla rozwoju biznesu technologicznego na tym kontynencie są wciąż wysokie wskaźniki przestępczości. To duży problem dla przedsiębiorców dobrze opłacających swoich pracowników, którzy są wyposażani w drogi sprzęt komputerowy. Ze zdumieniem można przeczytać historię dużej firmy produkującej gry komputerowe – jej siedziba znajduje się w niewyremontowanym od zewnątrz budynku, do którego można się dostać tylko przez wielkie żelazne drzwi, pokonując też inne wyszukane zabezpieczenia. Firma ta mieści się więc dosłownie w ukrytym bunkrze, tak by chronić się przed nieprzyjaznym światem zewnętrznym.

Technologiczna półpustynia

Cennym wkładem omawianej książki jest rzetelne, poparte licznymi przykładami, opisanie specyfiki gospodarki afrykańskiej, szczególnie w kontekście prób rozwijania na tamtejszym rynku nowoczesnych technologii oraz „konsumowania” jego produktów przez społeczeństwo. Autorzy „Digital Entrepreneurship in Africa” dokładnie przeanalizowali temat i zbadali zaawansowanie technologiczne Czarnego Lądu w różnych wymiarach, pokazując przy okazji, ile jeszcze ma on do nadrobienia w porównaniu z innymi kontynentami.

Wiadomo nie od dziś, że Afryka to najbiedniejszy kontynent, a jego subsaharyjska część to najbardziej naznaczony biedą region świata, gdzie PKB per capita stanowi 5 proc. północnoamerykańskiego i 6 proc. europejskiego. Aż 400 mln spośród 1,3 mld ludzi zamieszkujących Afrykę to ubodzy, żyjący za mniej niż 2 dol. dziennie. W 12 krajach Czarnego Lądu analfabetyzm przekracza 50 proc. (tylko połowa dzieci zamieszkujących Afrykę subsaharyjską uczęszcza do szkół), a dostęp do elektryczności ma tu jedynie 25 proc. rolników.

Wsi japońska, wsi nowoczesna

A jak wygląda dostęp do internetu? W Afryce subsaharyjskiej ma go ledwie 22 proc. gospodarstw domowych, i nawet w krajach, które przodują na kontynencie pod tym względem (RPA, Nigeria, Kenia), wskaźnik ten wynosi tylko 50 proc. Afryka subsaharyjska ma 13 proc. udziału w światowej populacji, ale tylko 8 proc. udziału w populacji używającej internetu, oraz tylko 0,5 proc. udziału wśród użytkowników GitHub – globalnego serwisu przeznaczonego dla projektów programistycznych. „Problemem jest wysoki koszt dostępu do internetu. W Nigrze i w Irlandii wynosi on średnio 50 dolarów miesięcznie. Tyle tylko że przeciętny Irlandczyk osiąga roczny dochód rzędu 53 000 dolarów, a mieszkaniec Nigru… 390 dolarów” – wskazują Friederici, Wahome oraz Graham. „Ta statystyka pokazuje, że biznesy oparte na nowych technologiach po prostu nie mogą się w Afryce ekspotencjalnie rozwijać, bo nie ma tam odpowiedniego podglebia” – argumentują.

W Nigrze i w Irlandii dostęp do internetu to koszt 50 dolarów miesięcznie. Tyle tylko że przeciętny Irlandczyk osiąga roczny dochód rzędu 53 000 dolarów, a mieszkaniec Nigru… 390 dolarów.

Oczywiście, międzynarodowe instytucje podejmują starania, by poprawić radykalnie stan infrastruktury technologicznej w Afryce. Bank Światowy przeznaczył na ten cel w ostatnich latach 1 mld dolarów, a African Development Bank aż 55 mld dolarów – głównie na inicjatywę Connect Africa upowszechniającą dostęp do sieci. Problem w tym – jak wskazują autorzy książki – że władze państw oraz samorządów afrykańskich pozostają w oddaleniu od biznesu oraz nie rozumieją jego potrzeb, więc nie tworzą udogodnień prawnych i infrastruktury odpowiednich do rozwoju firm technologicznych. To się musi zmienić, jeśli Czarny Ląd ma naprawdę zacząć dźwigać się z zapóźnienia gospodarczego względem reszty świata – podsumowują. „Afryka nie przejdzie żadnej rewolucji technologicznej. Jednak ma szansę na ewolucję, której tempo można przyspieszyć, pod pewnymi warunkami i przy stworzeniu dogodnego ekosystemu prawno-infrastrukturalnego” – uważają Friederici, Wahome oraz Graham.

Książka „Digital Entrepreneurship in Africa” jest swego rodzaju reportażem ekonomicznym, który uzmysławia czytelnikowi, jak wielkie wyzwania stoją przed Afryką. I jakimi herosami są tamtejsi przedsiębiorcy z sektora nowych technologii, mierzący się nie tylko ze standardowymi wyzwaniami, które są nieobce wszystkim właścicielom firm, ale też z problemami unikatowymi w skali światowej. Jest to pozycja godna polecenia wszystkim, którzy interesują się nowymi technologiami oraz gospodarką Afryki.


Tagi