Autor: Aleksander Piński

Dziennikarz ekonomiczny, autor recenzji książek i przeglądów najnowszych badań ekonomicznych

Kluczowe znaczenie własności ziemi

Kiedy w 1496 r. Jan I Olbracht przyznał liczne przywileje właścicielom ziemi, nie zdawał sobie sprawy, że pieczętuje zapóźnienie gospodarcze Rzeczypospolitej, z którego państwo nie wydobędzie się przez kolejne ponad pół tysiąclecia. Opisuje to Andro Linklater.
Kluczowe znaczenie własności ziemi

Według autora książki Owning the Earth: The Transforming History of Land Ownership (Posiadając ziemię: przekształcająca historia własności gruntów) większość mieszkańców zachodniego świata żyje w kulturze prywatnej, wyłącznej indywidualnej własności gruntów. I zapewne ma wrażenie, że taki stan jest naturalny i oczywisty. Nic bardziej mylnego. Niewiele ponad 200 lat temu większość produktywnej ziemi na świecie była własnością wspólnot, monarchów bądź Kościoła.

To ma znaczenie, ponieważ od obowiązujących w społeczeństwie reguł posiadania ziemi zależą zarówno jego losy gospodarcze, jak i polityczne. W 1656 r. niejaki James Harrington (1611–1677), angielski polityk i eseista, opublikował książkę zatytułowaną The Commonwealth of Oceana (Wspólnota Oceanii). Analizując historię Wielkiej Brytanii, doszedł do wniosku, że to, kto rządzi w kraju w długim okresie, zależy od tego, do kogo należy ziemia.

Od obowiązujących w społeczeństwie reguł posiadania ziemi zależą zarówno jego losy gospodarcze, jak i polityczne.

Ten długi okres jest istotny – gdy właściciele ziemi nie rządzą, dotąd będzie dochodziło do napięć politycznych, aż skład władzy zacznie odzwierciedlać właścicieli gruntów. Gdy cała ziemia w kraju należała do króla, mieliśmy do czynienia z monarchią absolutną. Gdy król zaczynał rozdawać ziemię, w niedługim czasie następowało osłabienie władzy królewskiej, transformacja w monarchię konstytucyjną oraz coraz większy udział arystokracji we władzy.

Ziemia ma ogromne znaczenie dla tego, kto rządzi. Grunty to majątek i dochód. Ten, kto ma ich więcej, ostatecznie powinien zwyciężyć w starciu o władzę. Autor ilustruje ten mechanizm m.in. na przykładzie dziejów Polski, a w szczególności tzw. statutu piotrkowskiego. Oto w 1496 r. król Rzeczypospolitej Jan I Olbracht uległ właścicielom ziemskim (potrzebował żołnierzy na wyprawę przeciwko imperium ottomańskiemu) i przywiązał chłopów do ziemi, zbliżając ich status do niewolników (odtąd nie więcej niż jeden chłop ze wsi w roku mógł ją opuścić). Jednocześnie zabronił osobom bez tytułu szlacheckiego posiadania gruntów.

Te niepozorne regulacje zadecydowały o drodze rozwoju gospodarczego I Rzeczypospolitej i pośrednio doprowadziły do jej upadku. Skoro kupcy nie mogli być właścicielami ziemi, nie mogła ona zostać użyta jako zabezpieczenie kredytów. A bez pieniędzy nie było inwestycji i rozwoju.

Zaskakujący sekret chińskiego cudu gospodarczego

Historia, którą autor otwiera rozdział siódmy publikacji zatytułowany Chłopi (ang. Peasants), świadczy o tym, jak bardzo ówczesnym polskim folwarkom brakowało gotówki. Oto latem 1583 r. astrologa i alchemika królowej Elżbiety I, niejakiego Johna Dee, odwiedził książę Olbracht Łaski (1536–1604). Łaski był wielkim właścicielem ziemskim, miał tereny w okolicach Łodzi, a w Anglii każdy z taką ilością ziemi opływałby w gotówkę. Gdy Dee dostał od Łaskiego propozycję przeniesienia się na jego dwór (otrzymał ją jednocześnie inny angielski alchemik Edward Kelley), uznał, że jego przyszłość finansowa rysuje się w bardzo jasnych barwach.

Jak jednak zanotował Dee w swoim dzienniku, mimo że w folwarku Olbrachta pod Łodzią pracowało ponad stu chłopów pańszczyźnianych, złota i srebra wystarczało ledwo na zapłacenie pensji dwóm nowym brytyjskim doradcom (zresztą zapewne dlatego ich zatrudniono: rozgłaszali, że potrafią przemienić piasek w złoto).

Autor zauważa, że na Zachodzie także próbowano przywiązać chłopów do ziemi tak jak w Polsce i innych krajach regionu, ale tamtejsi farmerzy po prostu się nie dali. Bronili się, zarówno wszczynając bunty, jak i dochodząc, często skutecznie (szczególnie we Francji), swoich praw w sądach. Linklater upatruje przyczynę większej „bitności” niemieckich i francuskich chłopów w protestantyzmie, który nauczył wielu z nich czytać, pozwolił samodzielnie interpretować Biblię i przede wszystkim podważył autorytety. Dla porównania, w 1750 r. litery znało nie więcej niż 5 proc. Polaków, ale ok. 30 proc. Francuzów i prawie 40 proc. Niemców.

Czy prywatna własność ziemi szkodzi gospodarce?

Co ciekawe, wnioski z upadku Polski wyciągnęli Amerykanie. W 1786 r. James Madison, tworząc podstawy ustroju rodzących się Stanów Zjednoczonych, zdecydował się dać prezydentowi mocną, niezależną pozycję właśnie z powodu skutków osłabienia jej przez właścicieli ziemi w Rzeczypospolitej. Autor twierdzi także, że pańszczyznę wyeksportowaliśmy do Rosji, bo pomysł na jej wprowadzenie wzięto właśnie z naszego kraju.

W książce jest znacznie więcej ciekawostek, i to zarówno współczesnych, jak i historycznych. Dowiemy się na przykład, że kwestią własności ziemi bardzo interesował się Karol Marks zaraz po tym, jak w 1867 r. opublikował pierwszy tom Kapitału. Poprosił swojego słynnego przyjaciela Friedricha Engelsa, by zlecił przejrzenie irlandzkich archiwów znajdujących się w publicznych bibliotekach w Manchesterze. W listopadzie 1869 r. Engels (nazywany przez Marksa w listach „drogim Fredem”) odpisał podekscytowany, iż z dokumentów wynika, że w 1600 r. w Irlandii posiadanie ziemi przez wspólnoty było popularne. Zwykle właścicielem większego gruntu był klan, taki jak O’Neilowie z Ulsteru czy O’Connerowie z Dublinu. Głowa klanu przydzielała ziemię poszczególnym rodzinom do użytkowania. Sytuacja zmieniła się dopiero, gdy na wyspie pojawili się Anglicy.

W stosunku do książki Linklatera mam mieszane uczucia. Autor wykonał olbrzymią pracę, a w publikacji jest mnóstwo interesujących informacji. Sam pomysł na książkę jest również oryginalny, ja przynajmniej nie spotkałem się z podobnym wydawnictwem. Brakuje mi tu jednak wyrazistej tezy. Mam wrażenie, że autor boi się zająć stanowisko i powiedzieć bardziej jednoznacznie, która ze struktur własności ziemi jest lepsza i dlaczego. Wręcz zaznacza, cytując Rudyarda Kiplinga, że „każde z nich jest słuszne”. Tak więc nie oczekujmy po Owning the Earth jasnych sądów. Jeżeli komuś to nie przeszkadza, publikacja Linklatera jest zdecydowanie warta uwagi, także dlatego że sporo miejsca poświęca naszemu krajowi.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Metawersum – droga do zysków czy donikąd

Kategoria: Analizy
Na rozwój metawersum wpływa nieracjonalna pogoń za nowością, podążanie za tłumem i uzależniające działanie tego „internetu do potęgi”.
Metawersum – droga do zysków czy donikąd