Kogo straszy hazard w Internecie?

W 2009 roku mieliśmy w Polsce aferę hazardową. W gorączce politycznych przetasowań, decyzje dotyczące tej branży zapadły bez rozważenia argumentów merytorycznych. Taki właśnie spór toczy się dziś w USA. - Hazard jest taką samą działalnością gospodarczą jak każda inna - pokazuje prof. Reuven Brenner z McGill University. - Czas wyciągnąć go z szarej strefy.
Kogo straszy hazard w Internecie?

fot. Wikimedia Commons

Temat hazardu powrócił do mediów kiedy przywódca demokratycznej większości w Senacie Harry Reid chciał zalegalizować pokera w Internecie przy okazji kompromisu z republikanami w sprawie obniżki podatków.

Po raz kolejny, oklepane, pozbawione podstaw empirycznych argumenty przeciw legalizacji hazardu są powtarzane w Waszyngtonie. Milan Kundera, wielki czeski pisarz, podał najlepszą definicję „głupoty”. „Głupota nie oznacza ignorancji, ale brak krytycyzmu wobec przyjmowanych idei”. Oczywiście ludzie mają prawo do własnej opinii. Nie mają prawa do własnych faktów. A te są następujące:

W 1388 roku Ryszard II wprowadził statut nakazujący ludziom zakup przedmiotów potrzebnych do sztuki wojennej, a zakazujący wydawania pieniędzy na „rzuty kośćmi i inne próżniacze gry”. Półtora wieku później, Henryk VIII wprowadził zakaz hazardu argumentując, że zmniejszał on zdolności obronne kraju, bo ludzie spędzali wolny czas na grach zamiast ćwiczyć się w łucznictwie. Albo dlatego, że producenci łuków, strzał, grotów i cięciw tego się domagali. Jeśli nie możesz konkurować, musisz przekonać rząd, aby zdelegalizował działalność konkurentów i ukryj swoje motywy pod pozorem patriotycznego lub moralnego oburzenia.

Purytanie potępiali hazard, ponieważ byli przeciwko „nieróbstwu”. Massachusetts Bay Colony w pierwszym roku swego istnienia zabronili posiadania kart, kości i stołów do gry, ale także tańca, śpiewu i wszystkich „niepotrzebnych” spacerów w niedziele. Statut Connecticut w 1650 roku zakazywał hazardu, ponieważ sprzyja „marnowaniu” czasu.

Dopiero w 1737 r. prawodawcy Massachusetts zmienili ustawy antyhazardowe, uznając, że legalne gry i ćwiczenia są akceptowalnymi sposobami spędzania wolnego czasu.

Nie można się dziwić, że instytucje religijne często zwalczały hazard. To była konkurencja o wolny czas ludzi, ich drobne pieniądze, a także światopogląd. Zakup biletów na loterię za 10 dolarów oznaczał szansę na lepsze życie na ziemi w przeciwieństwie do 10 dolarów na jałmużnę, która mogła poprawić los w zaświatach. Instytucje religijne chciały by cały hazard był zakazany z wyjątkiem loterii i bingo w piwnicach kościołów.

W XX wieku pojawiły się nowe grupy interesów, które atakowały branżę hazardową. W 1920 roku Izba Handlowa New Jersey sprzeciwiała się hazardowi z dwóch powodów. Po pierwsze, argumentowała, że detaliści i istniejący dostawcy usług rozrywkowych, tacy jak operatorzy kin, tracą przychody w czasie sezonu wyścigów konnych. Po drugie, „bardzo wzrasta” ilość drobnych wykroczeń.

Bliższe zbadanie sprawy pokazuje, że przestępczość jest związana bardziej z turystyką niż z hazardem. Duże, przemieszczające się masy ludzi stają się łatwym łupem, a złodzieje mogą łatwiej roztopić się w tłumie. Ludzie co do zasady mogą opowiadać się za konkurencją, ale przedsiębiorstwa nie lubią jej w praktyce i będą walczyły słowami aby ją zniszczyć.

Na Florydzie do przeciwników legalizacji hazardu należał Disney World. To nie jest zaskakujące gdy kasyna starają się przyciągnąć rodziny rozrywkami w stylu Cirque du Soleil.

Niektórzy przeciwnicy hazardu twierdzą, że ta branża obniża kulturalne aspiracje ludzi. Te opinie także nie są uzasadnione. Opera i balet rozkwitały kiedy finansowały je kasyna, włączając St. Carlo i La Scalę. Zyski z kasyna pokrywały koszty nowych przedstawień i oper. Pozostałości tego modelu biznesowego przetrwały w Monte Carlo.

W Las Vegas odtworzono tą typową niegdyś kombinację branży hazardowej i rozrywkowej. Kasyna sponsorowały wszelkie możliwe formy rozrywki od kabaretów, przez Cirque de Soleil, Celine Dion, po kolekcję malarstwa impresjonistycznego Steve’a Wynn’a.

Niedawne studium wykazało, że mediana wydatków mieszkańców Quebecu na hazad online wynosi 856 dolarów na rok. W większości są to kawalerowie poniżej 44 roku życia. Średnia jest znacznie wyższa, na poziomie 9903 dolary, ze względu na nieliczną grupę tych, którzy grają o duże stawki. Te liczby są jednak zwodnicze, bo gracze najczęściej dostają 50 proc. z powrotem w postaci wygranych.

Uwzględniając te okoliczności, hazardziści wydają 35 i 412 dolarów na miesiąc odpowiednio, niewiele więcej niż na bilety do kina, kilka puszek piwa, obiad w dobrej restauracji czy miejsce przy orkiestrze w Metropolitan Opera.

Tak samo jak są alkoholicy, anorektycy, uzależnieni od seksu, czy pracoholicy, bez wątpienia istnieje także mały odsetek tych, którzy są uzależnieni od hazardu. Ale, choć branża alkoholowa czy producenci żywności mogą normalnie działać, hazard jest napiętnowany jako szczególnie godny potępienia.

Wszyscy znają klasyczną powieść Dostojewskiego „Gracz”. Opisuje ona słabego człowieka, który każdego dnia obiecuje sobie, że rzuci hazard, ale mu się to nie udaje. Ale niewielu wie, że Dostojewski sam był namiętnym graczem i gorączkowo pracował aby spłacić długi i dalej grać.

Napisał swoje najlepsze powieści „Zbrodnię i karę”, „Idiotę”, „Biesy” i „Gracza” napisał w czasie kiedy uprawiał hazard. Ożenił się i w 1871 roku przestał grać. Jego okres twórczy skończył się.

Choć było wiele adaptacji powieści Dostojewskiego, nie znajdziemy takiej, która by pokazywała jak przezwycięża swój problem z hazardem i osiada w cieple domowego ogniska. Ale „ciepło domowego ogniska” nie sprzedaje się dobrze w telewizji ani filmach. Dobrze sprzedaje się hazardzista, który wpada w długi, popełnia przestępstwo i spada z wysokiego konia. Zawsze będą odosobnione tragedie. Wyolbrzymianie strachów i ubarwianie przeszłości może zrujnować przyszłość.

Obawy o młodzież i potencjalnych uzależnionych mogą być uzasadnione, ale mamy też rozwiązania. Dostępne jest oprogramowanie pozwalające na identyfikację, weryfikację i automatyczny monitoring aby ostrzec albo zdyscyplinować gracza. Kontrolowanie zachowań nałogowych w virtualu może być łatwiejsze niż w realu. W prawdziwym kasynie nie ma nikogo, kto mógłby hazardziście powiedzieć, że ma dziś złą passę i pora iść do domu.

Dlaczego hazard w Internecie znowu interesuje polityków? Pieniądze. Spadające przychody są matką wynalazków – i w biznesie, i dla rządów.

Legalizacja hazardu w Internecie i wprowadzenie odpowiednich regulacji pomogłaby ugruntować już kwitnącą globalną branżę, przyciągnąć inwestycje i ludzi którzy specjalizują się w tego typu działalności dając miejsca pracy i przynosząc wpływy budżetowe, tak jak to się dzieje w Londynie.

Reuven Brenner jest profesorem zarządzania na McGill University. Gabrielle Brenner jest profesorem ekonomii na HEC Montreal.

Powyższy artykuł po raz pierwszy ukazał się w amerykańskim wydaniu Forbesa i nawiązuje do książki „A World of Chance„.

fot. Wikimedia Commons

Tagi