Autor: Tomasz Świderek

Dziennikarz specjalizujący się w tematach szeroko rozumianej branży telekomunikacyjnej i nowych technologii.

Koniunktura w budownictwie wróciła, ale na jak długo?

Po dwóch latach ostrego kryzysu branża budowlana w Polsce odetchnęła. Dobra koniunktura na rynku może potrwać nawet do 2018 roku, ale i tak raczej nie uda się w tym czasie osiągnąć sprzedaży z rekordowego 2011 roku.
Koniunktura w budownictwie wróciła, ale na jak długo?

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Dane statystyczne, raporty finansowe firm, opinie menedżerów firm budowlanych oraz analityków są dość zgodne – branża budowlana znalazła twarde dno i się od niego odbiła. Po dziewięciu miesiącach w 2014 roku produkcja budowlano-montażowa była o 5,5 proc. wyższa niż rok wcześniej. W tym samym okresie 2013 roku odnotowała spadek o 15,6 proc. Rośnie też wykorzystanie mocy produkcyjnych w firmach budowlanych. W październiku 2014 r. wynosiło 79 proc., rok wcześniej 76 proc.

Na przełomie lat 2013/2014 analitycy prognozowali, że rok 2014 branża zakończy niewielkim spadkiem, a odbicie przyjdzie w 2015 roku. Dziś przewidują, że w skali całego roku wartość produkcji budowlano-montażowej wzrośnie o 4–8 proc., a ostateczny wynik będzie zależeć m.in. od tego, kiedy zacznie się prawdziwa zima. Wzrost w 2015 roku ma być nieco wyższy niż tegoroczny, ale nadal jednocyfrowy.

Branża liże rany

Branża budowlana wychodzi z kryzysu mocno poobijana. Upadło kilka dużych firm (m.in. PBG, Radko, Poldim) oraz setki mniejszych przedsiębiorstw, głównie podwykonawców. Wielka firma, jaką był niegdyś Polimex Mostostal, jest utrzymywana przy życiu dzięki życzliwości wierzycieli i wsparciu finansowemu państwa (za pośrednictwem Agencji Rozwoju Przemysłu i kontrolowanego przez Skarb Państwa banku PKO BP). Dzięki finansowej kroplówce ze strony głównego akcjonariusza, hiszpańskiej firmy Acciona, na powierzchni utrzymuje się Mostostal Warszawa.

Fala upadłości firm budowlanych wydaje się wygasać. Według danych Coface w pierwszych trzech kwartałach 2014 r. zbankrutowało 126 firm budowlanych wobec 171 w tym samym okresie 2013 roku (w całym 2012 roku upadło 218 firm budowlanych, a w 2013 213). Nadal trwa restrukturyzacja Polimeksu i Mostostalu Warszawa. Przedsiębiorstwa wyprzedają aktywa i wygaszają działalność w tych działach, które uznały za niestrategiczne.

Największe firmy budowlane zajmujące się generalnym wykonawstwem powiększają portfele zamówień. Te dziś dotyczą przede wszystkim współfinansowanej z unijnych pieniędzy budowy dróg, a także budownictwa mieszkaniowego oraz szpitali i spalarni śmieci. Realizowane są zawarte w poprzednich latach kontrakty związane z budownictwem kolejowym. Ruszyła też część zapowiadanych od kilku lat inwestycji w energetyce. W ocenie analityków DM PKO BP wraz z poprawą koniunktury spodziewać się można delikatnego odbicia na rynku budownictwa komercyjnego.

Trwałość budzi obawy

Nie ma gwarancji, że obserwowane ożywienie jest trwałe, a nawet gdyby było, to dostępne dziś dane nie dają pewności, czy utrzyma się po 2018 roku. Wówczas powinny się bowiem skończyć rozpoczęte lub zapowiadane inwestycje drogowe, a także główne projekty energetyczne związane z budową nowych bloków w Kozienicach, Jaworznie, Opolu i Turowie. Wcześniej, już w 2015 roku, skończą się finansowane z poprzedniej unijnej perspektywy inwestycje kolejowe, a nowe zaczną się najwcześniej w 2016 roku. Także na lata 2016–2018 oczekiwany jest szczyt inwestycji drogowych.

– Na lata 2018–2020 zakładamy wyhamowanie, a następnie spadek rynku budowlanego w związku z wygasaniem budżetu UE na lata 2014–2020 – twierdzą analitycy DM BDM SA.

Jak zauważają analitycy CDM Pekao SA, dotychczasowa historia uczy, że wyraźny wzrost produkcji budowlano-montażowej następuje w drugiej fazie ożywienia gospodarczego, gdy wzrost PKB jest wyższy niż 3 proc. Oczekiwany przez ekonomistów wzrost gospodarczy w Polsce w 2014 i 2015 roku ma przekraczać tę granicę, choć należy zauważyć, że w ostatnim czasie Międzynarodowy Fundusz Walutowy nieznacznie skorygował w dół prognozę tegorocznego polskiego PKB.

Ryzyka zostały

Mimo zmian w ustawie o zamówieniach publicznych, w wyniku których zrezygnowano z wyboru wykonawcy na podstawie kryterium najniższej ceny, w walce o kontrakty drogowe nadal panuje ostra konkurencja, a zwycięzca z reguły oferuje cenę sporo niższą od przewidzianego przez zamawiającego budżetu.

Według DM BOŚ w statystycznym przetargu ogłaszanym przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) startuje 17 firm. Na podstawie danych z ponad 30 pierwszych przetargów ogłoszonych przez GDDKiA i finansowanych z nowej unijnej perspektywy analitycy Erste Group Research wyliczyli, że najtańsza oferta plasowała się średnio o 23 proc. poniżej przewidzianego budżetu. Druga w kolejności oferta była o ponad 18 proc. tańsza niż przewidywał budżet.

Walka na ceny może sprawić, że – tak jak to było w przypadku kontraktów drogowych finalizowanych w 2012 roku – na koniec wykonawcy poniosą straty, choć po zmianach w prawie wartość kontraktu realizowane przez więcej niż 12 miesięcy nie jest sztywna i może być aktualizowana, gdy pojawią się uzasadnione powody, takie jak wzrost stawek VAT czy minimalnego wynagrodzenia za pracę.

Generalnych wykonawców dróg pogrążyć może też ich zdolność finansowa. O ile w przeszłości mogli opóźniać wypłaty wynagrodzeń dla podwykonawców, co było jedną z przyczyn masowych upadłości przedsiębiorstw budowlanych, to teraz najpierw muszą zapłacić im, a dopiero potem mogą wystąpić do GDDKiA o pieniądze. To wymaga od spółek posiadania własnych zasobów – firmy budowlane muszą się bowiem liczyć z trudnościami w uzyskaniu finansowania od banków, które mają awersję do tego sektora.

– Aktualnie podpisujemy kontrakty, które zawierają zapisy o 10-proc. zaliczce, co może lekko pozytywnie wpłynąć na naszą pozycję gotówkową, ale w krótkim terminie – mówił w wywiadzie dla PAP Dariusz Blocher, wiceprezes Budimeksu, czołowej polskiej firmy budowlanej. – Z drugiej strony niebawem zaczniemy realizację kontraktów, gdzie GDDKiA wymaga do rozliczenia faktury uregulowania płatności dla podwykonawców. Per saldo spodziewam się, że wpływ tych dwóch czynników na pozycję gotówkową w pierwszym półroczu przyszłego roku będzie neutralny. Trudno nam przewidzieć, jak to się będzie kształtowało w dłuższym terminie – dodał.

Firmy zajmujące się generalnym wykonawstwem obawiają się, że w chwili oczekiwanego spiętrzenia inwestycji, czyli w latach 2016–2017, ceny materiałów budowlanych ruszą w górę, podobnie jak to było w czasie budowy dróg na Euro 2012.

– Nie wykluczam, że firmy z małym doświadczeniem, które agresywnie ofertowały, mogą mieć problemy z utrzymaniem się na rynku – mówił Dariusz Blocher.

Przedstawiciele firm budowlanych liczą się także z tym, że w chwili spiętrzenia robót mogą mieć kłopoty ze znalezieniem podwykonawców lub odpowiednio wykwalifikowanych pracowników. Analitycy obawiają się z kolei, że na wyniki firm będą miały wpływ koszty wynagrodzeń, które stanowią do 20 proc. kosztów przedsiębiorstw budowlanych. Jak pokazuje historia, płace w branży rosną wraz ze wzrostem produkcji budowlano-montażowej, co zbiega się ze wzrostem zatrudnienia.

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Tagi


Artykuły powiązane

Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19

Kategoria: Trendy gospodarcze
Pandemia przyspieszyła transformację cyfrową, która stała się integralną częścią społeczeństwa oraz przetrwania europejskich i amerykańskich firm. Unia Europejska pozostaje jednak w tyle za Stanami Zjednoczonymi pod względem cyfryzacji przedsiębiorstw.
Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19

Tydzień w gospodarce

Kategoria: Raporty
Przegląd wydarzeń gospodarczych ubiegłego tygodnia (19–22.04.2022) – źródło: dignitynews.eu
Tydzień w gospodarce