Konkurencja na płacowym pasku

Informatycy to najbardziej popłatny zawód w 12 z 27 krajów Unii Europejskiej. Pod względem wysokości zarobków przebijają ich jednak w Europie szwajcarscy bankowcy i norwescy górnicy. Najmniej zarabiają bułgarscy hotelarze i kelnerzy. Dysproporcje płacowe znacznie osłabiają różnice w kosztach utrzymania.

Unia Europejska co cztery lata przygląda się różnicom płac kilkunastu podstawowych grup zawodowych. Z opublikowanego na początku marca 2021 r. raportu z ostatniego badania z 2018 r. wynika, że informatycy i pracownicy telekomunikacji najwyżej opłacani są w Bułgarii, Cyprze, Czechach, Grecji, Irlandii, Litwie, Łotwie, Rumunii, Słowacji, Słowenii, na Węgrzech oraz w Polsce. Aż w 23 krajach unijnych – a było to jeszcze przed pandemią koronawirusa, która zdemolowała tę dziedzinę – najgorzej płatną profesją, dotyczy to także Polski, była obsługa hotelowa i gastronomiczna.

Dostępna w bazach Eurostatu dokumentacja wyników tego badania pozwala bardziej szczegółowo przyjrzeć się proporcjom płacowym w poszczególnych krajach europejskich (nie tylko unijnych), a także europejskiej geografii płacowej wewnątrz poszczególnych profesji. Ta ostatnia zawsze była jednym z istotnych czynników motywujących – zwłaszcza ludzi w młodym wieku – do migracji do miejsc, gdzie za podobną pracę można znacznie więcej zarobić.

Eurostat podaje wysokość wynagrodzeń w euro (lub w przeliczeniu na euro). Najwyższe były one w sektorze finansowym w Szwajcarii (przeciętnie 9402 euro miesięcznie w 2018 r.). Z kilkoma jeszcze innymi profesjami w Szwajcarii są w stanie w Europie konkurować jedynie pracownicy sektora wydobywczego w Norwegii (przeciętnie 8060 euro miesięcznie w 2018 r.).

O sytuacji w poszczególnych krajach więcej mówią względne różnice zarobków w poszczególnych profesjach. Te ani w Norwegii (zarobki w górnictwie są tam 2 i pół raz wyższe niż w hotelarstwie i gastronomii), ani w Szwajcarii (zarobki w najwyżej płatnej grupie zawodowej są tylko 2,2 razy wyższe niż w usługach hotelarsko-gastronomicznych). Mniejsze różnice w płacach są jedynie w Słowenii (2,1 razy). Największe pod tym względem dysproporcje są w Bułgarii, gdzie zarobki są generalnie najniższe, ale skala rozpiętości sięga od 363 euro (hotelarstwo i gastronomia) aż do 1331 euro miesięcznie (informatycy). To jak 3,7 do 1.

Polska pod względem wewnętrznych rozpiętości wynagrodzeń – porównania te dotyczą przeciętnych zarobków całych grup zawodowych, a nie poszczególnych najwyżej i najniżej opłacanych stanowisk pracy – sytuuje się na poziomie zbliżonym do najbliższych naszych sąsiadów. Różnice te mają się jak 2,6 do 1. Są one nieznacznie większe niż w Niemczech i nieznacznie mniejsze niż w Czechach.

Najwyżej opłacani u nas informatycy i pracownicy telekomunikacji zarabiali w 2018 r. – według danych Eurostatu – przeciętnie 2005 euro miesięcznie. Zarobki w naszym sektorze finansowym wynosiły w tym samym czasie 1778 euro miesięcznie, w górnictwie – 1569 euro, w energetyce i gazownictwie – 1560 euro. Zdecydowanie najgorzej płatna była u nas praca w administracji i usługach pomocniczych (779 euro miesięcznie) oraz w hotelarstwie i gastronomii (przeciętnie tylko 767 euro).

Względnie swobodna (dotychczas) możliwość migrowania „za pracą” wewnątrz Europy skłania do porównań wynagrodzeń osób o zbliżonym przygotowaniu zawodowym. Abstrahując od kwestii wykształcenia profesjonalnego, umiejętności językowych, jak również sytuacji na miejscowym rynku pracy, różnice są pod tym względem pokaźne. Zarobki najwyżej w Polsce cenionych informatyków wynoszą przeciętnie ok. 2 tys. euro miesięcznie. To więcej niż we wszystkich krajach Europy Środkowej (poza Estonią), ale w Niemczech wynoszą one ponad 4,4 tys. euro, w Irlandii – 5,5 tys. euro, w Norwegii – ponad 6,2 tys. euro, a w Szwajcarii – aż 8,3 tys. euro miesięcznie.

W porównaniu z zarobkami w innych krajach relatywnie (w sensie najmniejszego dystansu od najwyżej wynagradzanych) najlepiej wypadają polscy górnicy, ale ich wynagrodzenia są znacznie niższe niż np. w Niemczech (są tam dwu- i półkrotnie wyższe niż w Polsce), Wielkiej Brytanii (ponad trzykrotnie wyższe niż w Polsce), nie mówiąc już o Norwegii (ponad pięciokrotnie wyższe niż w polskim sektorze wydobywczym).

Dość podobnie sytuacja wygląda w przypadku wynagrodzeń profesjonalistów, naukowców i techników. W tej kategorii zatrudnienia Polska wypada najlepiej wśród krajów środkowoeuropejskich, chociaż dystans w zarobkach np. w stosunku do Niemiec jest bardzo duży. Tam płace w tej kategorii są 2,5-krotnie wyższe niż przeciętnie w Polsce. W Irlandii relacja ta wypada jak 2,8 do 1.

W europejskich porównaniach najgorzej wypadają w Polsce wynagrodzenia w administracji i usługach pomocniczych (niższe są one tylko w Bułgarii), w służbie zdrowia (niżej wynagradzana ona była w 2018 r. jedynie na Węgrzech i w Bułgarii) i w przemyśle, w przypadku którego niższe płace uzyskują – oprócz węgierskich i bułgarskich – także litewscy pracownicy.

Nie należy zapominać, że są to porównania nominalne, a więc nie uwzględniające siły nabywczej pieniądza, czyli kosztów utrzymania. Te z reguły są znacznie wyższe tam, gdzie wyższe są zarobki. Z innych prowadzonych przez Eurostat analiz statystycznych wynika, że pomimo zachodzących zmian, uwzględniając parytet siły złotego (PPP), koszty utrzymania są w Polsce wciąż o ok. 40 proc. niższe niż przeciętne koszty w krajach Unii Europejskiej.

Dystans w kosztach utrzymania pomiędzy Polską a Niemcami jest jeszcze większy. W takich pozaunijnych krajach jak Norwegia czy Szwajcaria przeciętny poziom cen konsumpcyjnych jest o ponad 40 i ponad 60 proc. wyższy niż wynosi średnia w Unii. Z prostych przeliczeń średnich wynagrodzeń i cen wynika, że realnie te pierwsze zbliżają się już w Polsce w wielu grupach zawodowych (nie wszystkich) do przeciętnego poziomu unijnego.

>>> Eurostat o różnicach w płacach w Unii Europejskiej

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Tydzień w gospodarce

Kategoria: Raporty
Przegląd wydarzeń gospodarczych ubiegłego tygodnia (09–13.05.2022) – źródło: dignitynews.eu
Tydzień w gospodarce

Niech dopłynie wreszcie euro do Bugu

Kategoria: Analizy
Na mapie Europy widać podział na Zachód z euro w obiegu i środkowo-wschodnie peryferia z własnymi walutami. O ile nie zdarzy się w świecie coś nie do wyobrażenia, euro sięgnie jednak w końcu Bugu, choć niewykluczone, że wcześniej dopłynie do Dniepru.
Niech dopłynie wreszcie euro do Bugu