Kontrakty poróżniły pielęgniarki i położne

Na umowach cywilnoprawnych tylko w szpitalach pracuje 4,9 tys. pielęgniarek i położnych. Prawie 30 tys. - w przychodniach i placówkach opiekuńczych. Spór o to, żeby wprowadzić zakaz tej formy zatrudniania to walka o lepsze warunki pracy, ale to również walka związków zawodowych o utrzymanie dotychczasowej liczby członków.
Kontrakty poróżniły pielęgniarki i położne

(CC BY-NC-ND Lower Columbia College)

Wprowadzenie zakazu pracy pielęgniarek i położnych w szpitalach (i w innych placówkach, które zapewniają świadczenia przez 24 godziny na dobę) poróżniła środowisko medyczne. Zakaz ten miała wprowadzić poprawka do ustawy o działalności leczniczej. Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP), które wywołały całe zamieszanie tłumaczy, że nie chodzi o ograniczenie komukolwiek możliwości pracy i zarobkowania. Dorota Gardias, przewodnicząca OZZPiP mówi, że chodzi o ograniczenie sytuacji, w których ta forma zatrudnienia jest nadużywana przez dyrektorów – szczególnie szpitali.

Zmiany wymuszone przez Unię

Dyrektorzy szpitali właśnie w kontraktach często upatrują możliwości reorganizacji zatrudnienia, ograniczania kosztów osobowych, a w konsekwencji ścięcia wydatków. Są takie szpitale w kraju, w których nawet 50 proc. załogi – lekarzy, pielęgniarek i położnych – pracuje właśnie na kontraktach.

– Ta zmiana w formie zatrudnienia stała się nieodzowna, gdy w 2008 roku w życie weszły wymogi wymuszone regulacjami unijnymi – mówi Jerzy Sokołowski, dyrektor Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej w Otwocku.

Chodzi konkretnie o dyrektywę o czasie pracy. Zgodnie z nią czas pracy lekarza, czy pielęgniarki nie może przekraczać 40 godzin tygodniowo. Praca powyżej tego limitu wymaga od dyrektora szpitala podpisania z lekarzami, pielęgniarkami i położnymi specjalnej klauzuli tzw. opt-out. Dopiero wtedy czas pracy tych osób może być podwyższony do maksymalnie 65 (niektóre źródła mówią o 72 godzinach tygodniowo).

Sprawę dodatkowo dyrektorom szpitali skomplikowało wliczenie do czasu pracy również dyżurów medycznych (wcześniej tak nie było, co było podstawą do wielu pozwów sądowych składanych przez lekarzy skupionych w Ogólnopolskim Związku Zawodowym Lekarzy). Skarżący domagali się albo zapłaty za dyżury jak za nadgodziny albo udzielania dodatkowych dni wolnych.

Albo etat albo wyższe zarobki

Z powodu istniejących ograniczeń dyrektorzy szpitali, których obowiązkiem jest zapewnienie opieki pacjentom przez całą dobę stanęli wobec wyboru – albo zatrudnić dodatkowy personel medyczny albo skłonić dotychczasowy personel do przejścia z umów o pracę na umowy cywilnoprawne. Pierwsza opcja okazała się bardzo często nie realna – na rynku jest zbyt mało określonych grup specjalistów. W przypadku m.in. ortopedów, chirurgów większość lekarzy zbliża się na dodatek do granicy wieku emerytalnego. Istniejąca luka pokoleniowa uniemożliwia, szczególnie mniejszym ośrodkom np. szpitalom powiatowym, znalezienie brakującego personelu.

Jedynym w tej sytuacji logicznym rozwiązaniem okazało się przekonanie personelu do przejścia na umowy cywilnoprawne. I tak się też stało – część lekarzy, pielęgniarek i położnych zrezygnowało z etatu i rozpoczęło pracę na podstawie kontraktów. Zyskali oni dzięki temu dodatkowe pieniądze, a dyrektorzy szpitali pracowników, których nie ograniczają unijne przepisy o dozwolonej liczbie 40 godzin pracy.

Dyrektorzy szpitali przekonują, że takie rozwiązanie jest korzystne dla obu stron. Szpital nie martwi się o zapewnienie pacjentom opieki, a pracownicy więcej zarabiają. Dla przykładu – pielęgniarka na etacie zarabia 3 tys. zł, a na kontrakcie dwa razy więcej, ale też znacznie więcej pracuje.

Wymuszone kontrakty

Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP) uważa, że przechodzenie na kontakty nie jest wyłącznie indywidualną decyzją pracowników. Często podejmują ją oni pod naciskiem władz szpitali. Następuje to często przy zmianie formy prawnej samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej (SPZOZ). Publiczne szpitale przekształcane w spółki muszą tak działać, aby utrzymywać płynność finansową. Próbują więc różnych metod – zmieniają profil działalności, zamykają niedochodowe oddziały, tną koszty administracyjne.

Jednym ze sposobów ograniczania kosztów przez szpitale jest także restrukturyzacja zatrudnienia, właśnie przejście z etatów na kontrakty. Związek argumentuje – pielęgniarka i położna na kontrakcie zarabiają wprawdzie więcej, ale same muszą zapłacić składki na ubezpieczenie społeczne, czy zdrowotne.  Najczęściej płacą najniższą stawkę, a to oznacza, że ich przyszłe emerytury będą bardzo niskie. Poza tym przejście na kontrakt pozbawia pracowników ochrony wynikającej z kodeksu pracy. Nie mają oni m.in. prawa do płatnego urlopu wypoczynkowego, nadgodzin czy wyższego wynagrodzenia za pracę w święta, czy w nocy.

Dorota Gardias tłumaczy, że od 2008 r., czyli od czasu wejścia w życie unijnych regulacji rośnie liczba nieprawidłowości związanych w wykorzystywaniem kontraktów. Zarzutu tego nie jest jednak w stanie zweryfikować ani resort zdrowia, ani Państwowa Inspekcja Pracy (PIP). Ten pierwszy nie zbiera takich danych, inspekcja natomiast ma jedynie zbiorcze dane dotyczące skarg w sprawie stosowania umów cywilnoprawnych. Nie wiadomo, ile z nich dotyczy pracowników medycznych.

Środowisko podzielone

Opinia OZZPiP w sprawie kontraktów to jedna strona medalu. Po drugiej stronie barykady stoją te pielęgniarki i położne, które już teraz pracują na kontraktach. Nie chcą ograniczeń i tłumaczą, że argument związku dotyczący zbyt dużej liczby godzin wykonywanej pracy jest nietrafiony.

– Przytaczanie danych, że tylko my pracujemy po 250-300 godzin miesięcznie jest nieuczciwe. Znam wiele pielęgniarek i położnych na umowie o prace, które pracują równie długo – mówi Elżbieta Wrona, przewodnicząca Stowarzyszenia Pielęgniarek i Położnych.

Stowarzyszenie przypomina, że już wcześniej były próby pozbawienia pielęgniarek i położnych możliwości pracy na kontraktach. W 2005 r. taki ograniczający swobodę umów przepis został wprowadzony do ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty (art. 1 pkt 20). Interweniował wtedy rzecznik praw obywatelskich i skierował sprawę do Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał uznał, że przepis zabraniający wykonywania zawodu na podstawie umowy cywilnoprawnej w siedzibie zakładu opieki zdrowotnej jest niezgody z konstytucją (art.2, art. 22 w związku z art. 31 ust.1), a ściślej wskazali, że w sytuacjach wyjątkowych może być dopuszczalne jej stosowanie.

O tym jak zakończy się spór pielęgniarek i położnych przekonamy się zapewne jeszcze w tym miesiącu, kiedy Sejm ostatecznie przyjmie ustawę o działalności leczniczej. Wydaje się jednak, że jak na razie argumenty OZZPiP za zakazaniem kontraktów mają zbyt małą siłę. Za ich stosowaniem przemawiają względy ekonomiczne oraz interesy większej już dziś grupy personelu pracującego na kontraktach.

(CC BY-NC-ND Lower Columbia College)

Tagi