Autor: Martyna Kośka

Ekspert rynków Europy Środkowej i Wschodniej; doktoryzuje się z ochrony konsumentów na rynku usług finansowych.

Kraje bałtyckie radzą sobie nadspodziewanie dobrze

Litwa, Łotwa i Estonia ucierpiały na światowym kryzysie. Umiały sobie jednak z tym poradzić, a i sankcje wobec Rosji nie wpłynęły zbyt mocno na ich gospodarki - widać to także w Doing Business 2016. Dobre wyniki nie powinny jednak przesłonić olbrzymiego problemu: gwałtownie kurczącej się populacji.
Kraje bałtyckie radzą sobie nadspodziewanie dobrze

(CC By SA 401K 2012)

Na początku września 2015 roku Litwa opuściła grupę krajów rozwijających się i została uznana za dojrzałą gospodarkę – tak w każdym razie postrzega ją Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który dokonuje rozróżnienia na podstawie m.in. PKB per capita, stopnia dywersyfikacji eksportu i poziomu zintegrowania z globalnym systemem finansowym.

Wygląda na to, że Litwa, która mocno ucierpiała w wyniku ostatniego kryzysu gospodarczego (np. w II kwartale 2009 r. gospodarka skurczyła się o 22,4 proc. w ujęciu rocznym, a rejestrowane bezrobocie znajdowało się przez wiele miesięcy w przedziale 11–12 proc. i dopiero w połowie 2014 r. zaczęło spadać), wyszła na prostą i to w całkiem dobrym stylu, bo z 2-proc. wzrostem i realnymi szansami na 3 proc. w kolejnym roku.

Wynik mógłby być jeszcze lepszy, gdyby nie gwałtowny spadek wartości eksportu do Rosji, choć i tak litewskim producentom udało się w dużej mierze zrekompensować ograniczenia na wschodnim rynku poprzez zastąpienie ich nowymi kierunkami. W porównaniu do 2014 r. eksport do USA wzrósł o 37 proc, do Hiszpanii o 58 proc., a do Szwecji o 8 proc. Zgodnie z przewidywaniami spadła liczba turystów z Rosji i Białorusi (silne powiązania z Federacją Rosyjską sprawiają, że problemy w Rosji nie pozostają bez wpływu na sytuację jej obywateli). W I półroczu 2015 r. liczba turystów z Rosji spadła o 37 proc. r./r. Białorusinów było o 14 proc. mniej niż rok temu. Jednocześnie wzrosła jednak liczba przyjeżdżających z państw Unii Europejskiej.

Poważna gra

O ile przed 2008 r. to Łotwa i Estonia wyrobiły sobie markę „tygrysów”, które błyskawicznie nadrabiają wieloletnie zapóźnienia, o tyle dzisiaj to Litwa staje się przedmiotem zazdrości sąsiadów. To właśnie ona absorbuje najwięcej inwestycji zagranicznych w regionie Europy Środkowej i Wschodniej. Dane robią wrażenie: w 2014 r. na każdy milion mieszkańców przypadało 6,7 zagranicznych inwestycji (3,8 w Estonii, 1 na Łotwie; średnia dla całego regionu wynosiła 3,2). Poza sektorami, które stabilnie rozwijają się w całym regionie (IT, logistyka, usługi finansowe) Litwa powoli wyrasta na jedno z centrów produkcji gier komputerowych.

W 2014 r. japońska agencja analityczna Media Create (zajmująca się m.in. rynkiem technologii) wskazała w swoim corocznym raporcie na Litwę jako na jedno z najlepszych w Europie Centralnej i Wschodniej miejsc dla rozwoju przemysłu związanego z grami komputerowymi. Agencja podkreśla, że światowi producenci wykazują coraz większe zainteresowanie regionem i będą tu otwierać swoje studia, w których zatrudnienie znajdą przede wszystkim lokalni pracownicy. Poziom wyszkolenia absolwentów uczelni wyższych i duża liczba politechnik, a także fakt, że państwa bałtyckie wyrażają duże zainteresowanie nowymi technologiami, sprawiły, że właśnie Litwa staje się ważnym punktem na mapach kierunków rozwoju firm z branży. Arvydas Arnašius, szef Invest Lithuania, agencji odpowiadającej za pozyskiwanie zagranicznych inwestorów, przypomniał, że globalny rynek gier jest wart 100 mld dol., a producenci gier oferują pracę nie tylko wykwalifikowanym programistom, lecz także projektantom, scenarzystom, kompozytorom.

– To duży i kreatywny sektor, a połączenie dobrze rozwiniętej infrastruktury, która jest na Litwie, z wiedzą specjalistów umożliwi sprostanie stawianym celom – powiedział Arnašius „The Lithuania Tribune”.

Światowe koncerny, które inwestują w produkcję gier, narzekają, że w krajach Europy Środkowej ich propozycje współpracy nie są traktowane poważnie przez instytucje państwowe i samorządowe, tak jakby istniało przekonanie, że to nie jest poważny biznes, a co najwyżej hobby dla młodych entuzjastów. Tymczasem litewskie agencje wspierające przedsiębiorczość traktują producentów gier z taką samą uwagą jak przedstawicieli przemysłu i tworzą dla nich specjale zachęty. Promowane są studia na kierunkach związanych z IT (w 2011 r. informatykę i kierunki pokrewne studiowało 6,2 tys. osób, a w 2014 już 7,6 tys.). Litwa przoduje także w zestawieniu krajów, które oferują najlepszą infrastrukturę teleinformatyczną.

Efekt tych starań jest taki, że obecnie w samym Wilnie działa co najmniej sześć firm produkujących gry komputerowe. To ciekawe, bo krajem, który przoduje w upowszechnianiu nowych technologii w codziennym życiu, jest Estonia. Wszystko rozpoczęło się w 1996 r., kiedy zainaugurowano tam tzw. Projekt Tygrysiego Skoku, który miał na celu informatyzację różnych sfer życia (szkolnictwa, obiegu dokumentów, kontaktów z instytucjami państwowymi) oraz znoszenie barier dla przedsiębiorców. Mieszkańcy korzystają z elektronicznych dowodów osobistych, przez internet oddaje się nawet głos w wyborach.

Nowe rynki znalezione

Litwa, Łotwa i Estonia należały do grona tych państw, które najbardziej ucierpiały po wprowadzeniu przez Rosję sankcji na wwożone z Unii Europejskiej produkty. Przed sierpniem 2014 r., kiedy ograniczenia zaczęły obowiązywać, do Rosji kierowane było 19,8 proc. litewskiego, 16,2 proc. łotewskiego i 11,4 proc. estońskiego eksportu. Podobnie jak wspomniani już producenci litewscy, także łotewscy i estońscy znaleźli nowe rynki zbytu dla swoich produktów, a przekonanie, że sankcje są dobrym narzędziem dyscyplinującym jest tam na tyle silne, że estoński premier Taavi Rõivas zaapelował, by Unia Europejska rozważyła rozszerzenie sankcji, w razie gdyby Rosja uchylała się od realizacji postanowień z Mińska.

To odważna deklaracja, jeśli wziąć pod uwagę regularne wezwania grupy państw, których eksport był w podobnym stopniu skierowany do Rosji (Cypr, Węgry, Słowacja), do rezygnacji z sankcji albo wręcz ich porozumienie się z Moskwą ponad głowami z Brukseli.

2016 rok nie zapowiada się dla Estonii jako czas jakiegoś szczególnie szybkiego rozwoju. Wzrost prognozowany jest na 2,7 proc. (a na 3,4 proc. w 2017 r.). Lepiej będzie na Łotwie – PKB powinno wzrosnąć o 3 proc. w roku 2016 i 3,6 proc. w 2017. To w dużej mierze zasługa wzrastającej wartości inwestycji zagranicznych – co ciekawe, Łotwą, a przede wszystkim współpracą w sektorze rolnictwa, zainteresowane są Chiny. Sprowadzana z Europy żywność cieszy się tam niesłabnącą popularnością, więc tradycyjnie agrarna Łotwa ma dobrą ofertę dla azjatyckich partnerów.

Znikające narody

Jeśli sankcje gospodarcze nie okazały się zagrożeniem dla gospodarek bałtyckich, to może nim być coś zupełnie innego: nieustannie spadająca liczba mieszkańców. Tendencja ta trwa od lat i nie widać sygnałów, by miała się odwrócić. Od 1992 r. nie było roku, w którym liczba ludności by nie spadła. Efekt jest taki, że w 1992 r. Łotwę, Litwę i Estonię zamieszkiwało w sumie 8 mln ludzi, a w 2013 r. ledwie 6,5 mln.

(infografika Dariusz Gąszczyk)

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Punktem odniesienia niech będzie Litwa: w latach 1990–2014 r. kraj opuściło 825 tys. ludzi, czyli 1/3 (!). W 2014 r. wyjechało 36,6 tys. osób, a przybyło 24,3 tys., z których 80 proc. to powracający Litwini. Rząd zakłada, że wraz z ożywieniem gospodarczym ich liczba będzie rosnąć – dla kraju, w którym dzietność jest jeszcze niższa niż w Polsce, może to być jedyny ratunek.

Państwa bałtyckie to jeden z najszybciej starzejących się regionów w Europie. Jeśli tempo zostanie utrzymane, rządy tych państw będą musiały znaleźć źródła finansowania emerytur dla stale powiększającego się grona uprawnionych przy jednoczesnym zmniejszaniu się liczby osób pracujących. Wprawdzie we wszystkich krajach przystąpiono pod koniec lat 90. XX w. do wprowadzania reform emerytalnych, ale ich efekty nie były satysfakcjonujące.

Na przykład w 2001 roku Estonia rozpoczęła radykalną reformę, tworząc system emerytalny oparty na trzech filarach (pierwszy jest obowiązkowy dla wszystkich, do drugiego muszą należeć osoby urodzone po 1983 r., trzeci opiera się na dobrowolnych oszczędnościach). System wydawał się nowoczesny, ale wobec postępującej depopulacji wprowadzone rozwiązania okazały się niewystarczające. W 2014 r. Krajowe Biuro Audytu ogłosiło, że stabilność systemu emerytalnego Estonii jest zagrożona i potrzebny jest nowy długoletni plan, który będzie zapewniał wydolność w sytuacji, gdy w 2060 r. na jednego emeryta będzie pracować 1,3 osoby (w 2008 r. było to 1,7). Dziś mężczyźni przechodzą na emeryturę w wieku 63 lat, kobiety – 61, jednak 1 stycznia 2016 r. wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn zostanie ujednolicony (63 lata), zaś od 2017 r. będzie podnoszony, tak by w 2026 r. wynosić dla wszystkich mieszkańców kraju 65 lat.

Na Litwie reformy rozpoczęto w 1995 r. (wprowadzono jednakowe świadczenie emerytalne dla wszystkich, powiększane o dodatkową stawkę zależną od wysokości zarobków w trakcie wykonywania pracy, podniesiono wiek emerytalny do 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn), jednak właściwa reforma rozpoczęła się w roku 2000 i zakończyła de facto dopiero w 2013 r., kiedy zaczęła obowiązywać regulacja, zgodnie z którą przyszli emeryci muszą wybierać, w którym z trzech systemów emerytalnych chcą oszczędzać.

Prace nad projektem były burzliwe, parlamentarzyści nie mogli się porozumieć co do wielu kluczowych zagadnień, m.in. losów prywatnych funduszy emerytalnych. Ostatecznie światło dzienne ujrzał dokument skomplikowany i niejasny dla większości obywateli. To jednak nie koniec prac – wyzwaniem, które stoi przed Litwą (i pozostałymi państwami regionu), jest dalsze podwyższanie wieku emerytalnego, bo ustanowienie go na poziomie 65 lat z całą pewnością nie wystarczy.

(CC By SA 401K 2012)
(infografika Dariusz Gąszczyk)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane