Autor: Adam Kaliński

Dziennikarz specjalizujący się w tematach dotyczących Chin.

Kwiecień miesiącem promowania konsumpcji

Chińscy ekonomiści uważają dość zgodnie, że najbliższe tygodnie będą najważniejsze dla lokalnej gospodarki. Ci, o poglądach bardziej krytycznych wprost mówią, że gospodarka chińska zwalnia zbyt szybko. Inni twierdzą, że generalnie wszystko jest pod kontrolą, zaś na tle wciąż niepewnej sytuacji ekonomicznej świata Chiny i tak radzą sobie dobrze.
Kwiecień miesiącem promowania konsumpcji

Chiny - CC BY - Dan Zen

Wtórują oni tym samym przedstawicielom chińskich władz, którzy choć, potwierdzają spadek niektórych wskaźników na początku roku, to podkreślają, że – jako całość – gospodarka nadal rośnie. Inaczej niż zachodni ekonomiści interpretują więc wyniki za I kwartał.

Wzrost chińskiego PKB w I kwartale wyniósł 8,1 proc., czyli mniej aniżeli przewidywano – miało być 8,3 proc. To także znacznie mniej niż jeszcze w czwartym kwartale zeszłego roku – 8,9 proc.

Rzecznik Narodowego Biura Statystyki Sheng Laiyun powiedział, że gospodarka utrzymała „umiarkowanie szybkie tempo wzrostu” na tle słabej globalnej sytuacji gospodarczej. Czerwone światło należy włączyć dopiero, gdyby się okazało, że hamowanie jest rzeczywiście ostre – uważa większość tutejszych ekspertów.

Zhang Yuyan, szef Instytutu Światowej Gospodarki i politolog Chińskiej Akademii Nauk Społecznych, twierdzi, że dopiero spadek wzrostu PKB Chin do 7 proc. w czasie dwóch kolejnych kwartałów, zwiastować może „twarde lądowanie” chińskiej gospodarki, które już wieszczą, zwłaszcza, zachodni eksperci. Bank Światowy przewiduje w swoim ostatnim raporcie, że w tym roku PKB Chin wzrośnie o 8,2 proc. a w przyszłym o 8,6 proc.

Zaskakujące dane dotyczą wymiany Chin z zagranicą. Po raz pierwszy w tym roku, odnotowano w marcu nadwyżkę handlową, która wyniosła 5 mld 350 mln dolarów. To raczej gorszy znak dla partnerów Państwa Środka, mających w większości ujemny bilans handlowy z Chinami, aniżeli dla samych Chin. Tutejsi politycy zapewniali ostatnio, że ich kraj będzie coraz więcej importował, dlatego słabnący import, niektórzy cytowani przez media ekonomiści traktują, jako zjawisko, w sumie, niekorzystne.

– Spowolnienie importu – zdaniem Zhou Shijiana eksperta w dziedzinie handlu na Uniwersytecie Tsinghua – odzwierciedla spowolnienie w chińskiej gospodarce. Tę opinię podziela Chang Jian ekonomista z Barclay Capital w Hong Kongu, który uważa, że powolny wzrost importu, to wynik osłabienia popyty w Chinach. Eksport chiński do Unii Europejskiej, największego partnera handlowego Państwa Środka, spadł w pierwszym kwartale o 1,8 proc. , ale, za to do Stanów Zjednoczonych, wzrósł aż o 12,8 proc. Rośnie też wyraźnie handel Chin z Rosją i Brazylią – odpowiednio o 33 proc. i 11,5 proc. Jednak chińscy eksporterzy nie są w dobrych nastrojach i twierdzą, że państwo zbyt słabo ich wspiera.

W Chinach zadekretowano jednak, że to popyt wewnętrzny ma w coraz większym stopniu, może nie tyle zastąpić, ile wspomóc eksport i inwestycje, jako jeden z motorów wzrostu gospodarczego, nawet, gdyby miało się to odbyć kosztem powrotu problemów z inflacją. Niedawne podwyżki cen paliw w Chinach już odbiły się na wzroście cen, zwłaszcza żywności, która i tak, drożeje tu najszybciej. Najpopularniejszy w Chinach gatunek mięsa, wieprzowina, zdrożał aż o 16 proc.

Wielu też nie do końca daje wiarę oficjalnym informacjom na temat inflacji. Ostatnie dane dotyczące cen konsumpcyjnych (CPI) pokazują, że główny wskaźnik inflacji wzrósł o 3,6 proc. rok do roku, i był wyższy o 0,6 proc. w porównaniu z lutym.Jednak ten lutowy wynoszący 3,2 proc. był najniższy w Chinach od 20 miesięcy. Dowodzi to, że w tym roku, jak dotąd, władzom udaje się skutecznie trzymać inflację w ryzach.

Spadają wyraźnie ceny nowych mieszkań. W Pekinie, aż o 20,7 proc. Obecnie, cena metra kwadratowego mieszkania w stolicy kraju wynosi niespełna 2 tys. dolarów. Spadek cen, skutkuje ponownym ożywieniem na rynku. Podczas ostatnich wiosennych targów nieruchomości w Pekinie, zawarto sporo transakcji, a targi odwiedziło 146 tys. osób – w porównaniu z tylko 13 tys. jesienią poprzedniego roku. Wzrosły, od 2 do 8 proc., rabaty udzielane klientom przez deweloperów, jednak administracyjne obostrzenia dotyczące rynku nieruchomości będą obowiązywały nadal i, na mieszkaniowe żniwa, takie, jak w poprzednich latach, tutejsi deweloperzy nie mają co liczyć.

Chińskim władzom o to właśnie jednak chodziło – o powstrzymanie niekontrolowanego wzrostu cen, ale nie kosztem całkowitego zduszenia koniunktury. Pokazuje to, że pęknięcie bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości, ma, jak dotąd, łagodny i kontrolowany przebieg.

Aby ludzie więcej kupowali, muszą więcej zarabiać, i o tym w Chinach sporo ostatnio się dyskutuje. Zapowiedziano powrót do polityki stymulowania konsumpcji. Chodzi o różnego rodzaju dopłaty, bonusy i rabaty, które 2 lata temu dobrze się sprawdziły, a które w większości już wygasły. Tutejsze ministerstwo handlu opracowuje ich nowy katalog, a kwiecień ogłoszono „Miesiącem promowania konsumpcji”.

Choć chińska gospodarka generalnie zwalnia, to wydatki na konsumpcję nie, i ten drugi trend, władze chcą za wszelką cenę utrzymać. Rośnie od początku roku wartość sprzedaży detalicznej towarów konsumpcyjnych. W pierwszych dwóch miesiącach o 10,8 proc. W ostatnich latach konsumpcja w Chinach rosła systematycznie. Minister handlu Chen Deming zwraca uwagę, że sprzedaż detaliczna wzrastała tu od 15 do 18 proc. , czyli znacznie szybciej aniżeli tempo wzrostu PKB kraju. Chiny stały się właśnie największym na świecie rynkiem żywności i artykułów spożywczych, który osiągnął wartość 970 mld dolarów i wyprzedził amerykański – 913,5 mld . Za trzy lata, wg raportu brytyjskich analityków z agencji IGD, osiągnie on w Chinach 1 bln 460 mld dolarów.

Chińskich konsumentów stać jest na coraz więcej, jednak, trzeba też uwzględnić – jak w przypadku podobnych danych odnośnie sprzedaży aut i innych towarów konsumpcyjnych – liczbę ludności Państwa Środka. Przeciętny Chińczyk zarabia nadal ponad połowę mniej, aniżeli przeciętny obywatel świata (pomijając kraje najbiedniejsze). Wg danych MOP, średnia pensja w świecie, (badano 72 państwa) to obecnie 1,480 dolarów. Na tej liście Chiny są pod koniec stawki. Roczne przeciętne zarobki, wynoszą tutaj 7,872 dolary, choć zapewniam, że miliony ludzi marzą tu, by zarabiać rocznie bodaj połowę tej kwoty (w obliczeniach uwzględniono siłę nabywczą 1 dolara w różnych krajach).

Mimo to, perspektywy biznesowe przed międzynarodowymi sieciami handlowymi rysują się w Chinach bajecznie, o ile rzecz jasna sami Chińczycy nie będą chcieli na tym zarobić. Już teraz mnożą się w tutejszych miastach hipermarkety do złudzenia przypominające organizacją handlu, a nawet samym szyldem, bardzo popularne i obecne w Chinach od lat, sieci sklepów amerykańskiego Wal-Marta, czy francuskiego Carrefoura.

Ekonomiści ostrzegają jednak, że wolniejszy wzrost gospodarczy, to również większe problemy na rynku pracy, słowem większe bezrobocie. Przekonywanie ludzi w takiej sytuacji, aby więcej kupowali, jest więc zadaniem karkołomnym.

Jednak pomocne mogą okazać się wielkie pieniądze, które Pekin ma odłożone – także, na „czarną godzinę”. Już raz, 5 lat temu, pomogły one Chinom przejść, prawie bezboleśnie, przez światowy kryzys. Teraz znów mogą się przydać. Cao Yuanzheng Główny Ekonomista Bank of China przewiduje, że w tym kwartale będzie rosnąć podaż kredytów i pieniądza m.in. na różnego typu subsydia i dopłaty, które mają kreować popyt wewnętrzny. W tym celu, już w lutym, bank centralny obniżył o 50 punktów bazowych bankowy wskaźnik rezerwy obowiązkowej.

Obecnie dla dużych banków wynosi on 20,5 proc., a dla średnich i mniejszych 17 proc. Ma to także ułatwić dostęp do pieniędzy, zwłaszcza, prywatnemu sektorowi MŚP, który najboleśniej odczuł spowolnienie chińskiego eksportu, na co nałożyło się dodatkowo zaostrzenie w 2011 roku polityki pieniężnej. Nie wydaje się, jednak aby polityka ta została w tym roku znacznie zliberalizowana.

Będzie, jak to mówią chińscy eksperci, „bardziej elastyczna”, lecz wiele mniejszych firm prywatnych nastawionych tylko na eksport, nie mogących przestawić szybko swej produkcji i nie posiadających rezerw finansowych, upadnie. Ratunkiem może być to, że Chińczycy zaczną nabywać coraz więcej rzeczy, które sami produkują. Właśnie podano, że kupili najwięcej na świecie butów (2,2 mld par), w których produkcji i eksporcie są potęgą. I oto właśnie chodzi.

Chiny - CC BY - Dan Zen

Otwarta licencja


Tagi