Lasy państwowe, ale czy aby na pewno?

W czasie kampanii prezydenckiej rozbudzony został społeczny strach przed wyprzedaniem ogromnego skarbu naszego państwa, jakim są zasoby Lasów Państwowych. Kampania prezydencka minęła, ale irracjonalny strach pozostał.
Lasy państwowe, ale czy aby na pewno?

(CC By NC Jason Brown)

Zastanawiając się nad tym, co składa się na wspomniane zasoby, znajdziemy bardzo spektakularne dane. Około 7,6 mln hektarów gruntów, na których rośnie nieprzebrane bogactwo różnego rodzaju drzew, często gotowych do pozyskania i sprzedaży. Gigantyczna infrastruktura, budynki, drogi sprzęt oraz tysiące dobrze wykfalifikowanych, doświadczonych i świetnie opłacanych pracowników sprawia, że instytucja, jaką stanowią Lasy Państwowe, jest w Polsce przedsiębiorstwem jedynym w swoim rodzaju ze względu na skalę, strukturę i możliwości.

Majątek publicznych lasów, które stanowią powierzchnie około 25 procent kraju, szacuje się na blisko 400 miliardów złotych. Głównym źródłem przychodów jest oczywiście pozyskiwanie i sprzedaż drewna różnych gatunków w celach użytkowych i opałowych klientom instytucjonalnym, jak również indywidualnym w kraju i za granicą. W Polsce podaż drewna jest regulowana głównie przez nadleśnictwa, które będąc największym dostawcą surowca nierzadko wprowadzają limity, szczególnie w zachodniej części kraju. Zabiegi te podnoszą cenę surowca, a brak konkurenta skutkuje tym, że drewno i tak zostaje sprzedane.

Jedyną krajową konkurencja dla Lasów Państwowych są prywatni właściciele. Skala pozyskania surowca w lasach prywatnych zależy jednak od polityki drzewnej nadleśnictw, więc o konkurencji mowy być nie może. Poprawiająca się w ostatnim czasie koniunktura branży drzewnej, tj. zwiększająca się produkcja polskich okien, mebli, jak również przeniesienie produkcji zachodnich firm do Polski, czego najlepszym przykładem jest szwedzka Ikea, zwiększa zapotrzebowanie na rodzime drewno. Mimo tego leśnictwa nie przekraczają corocznie wyrębu na poziome powyżej 50 procent przyrostu masy drzewnej, co gwarantuje stały wzrost wartości zasobów.

Firma to, czy instytucja

Bez wątpienia jest to więc firma, która nie musi się obawiać o swoje funkcjonowanie i przyszłość. Skąd więc pomysł na sprzedaż zagranicznym inwestorom przysłowiowej kury, znoszącej złote jaja? Otóż, po co komu kura, która sama zjada swoje jaja, nie zostawiając nic właścicielowi. Może tylko dla ozdoby w królewskim ogrodzie? Polacy króla nie mają i nie potrzebują też ozdobnej kury ani jej złotych jaj. Znacznie bardziej zależy im jednak na setkach milionów złotych generowanych corocznie przez Lasy Państwowe. Pieniądze te chętnie rozdysponowaliby – rząd na spełnienie obietnic wyborczych, ministrowie czy też jednostki samorządu terytorialnego na bieżące funkcjonowanie.

Żeby przeanalizować głębiej strukturę i zasadę funkcjonowania Lasów Państwowych trzeba się nieźle nagimnastykować intelektualnie. Przychodzi mi tutaj na myśl wizyta, jaką złożyłem w charakterze opiekuna grupy gimnazjalistów w ramach programu Otwarta Firma, w rodzimym Nadleśnictwie Narol. Przyjmujący nas główny księgowy miał niemały problem, by dobrać odpowiedni rzeczownik dla określenia swojego miejsca pracy. Bo to ani firma, ani spółka, ani przedsiębiorstwo, ani urząd.

Wikipedia definiuje je w następujący sposób: „Lasy Państwowe” – państwowa jednostka organizacyjna nieposiadająca osobowości prawnej, niebędąca przedsiębiorstwem w rozumieniu prawa, działająca na terenie Polski.” Na Lasy Państwowe składa się 17 Regionalnych Dyrekcji, około 400 Nadleśnictw, pod które podlega kilka tysięcy Leśnictw. Nie są one właścicielami gruntów i nieruchomości, ale do nich należy administrowanie całym powierzonym im przez państwo polskie inwentarzem.

Nie trzeba się o nic starać

Co lasy dają w zamian? Niewiele, zważywszy na swoje możliwości. Nie można nie wspomnieć o tym, że dobrze zarządzają lasami i znają się na tym jak nikt inny. Organizują akcje ekologiczne, edukacyjne, chętnie współpracują z instytucjami oświatowymi, wydają publikacje. Rządzącym trudno jest jednak zaspokoić tym potrzeby strajkujących, górników, pielęgniarek czy nauczycieli, którzy wyciągają ręce po niezbędne ich zdaniem środki.

Podstawą funkcjonowania Lasów Państwowych jest zasada samofinansowania. Przeznaczają one wygospodarowane środki na własne potrzeby, nie płacąc państwu żadnej formy odprowadzenia części zysków. Gdyby LP działały na tych samych zasadach co inne przedsiębiorstwa, jak np. spółki Skarbu Państwa, ich funkcjonowanie przynosiłoby znacznie więcej korzyści ich właścicielom czyli podatnikom.

Model funkcjonowania lasów ma jeszcze inną wadę w stosunku do spółek komercyjnych. Nie wzbudza motywacji do generowania jak największych zysków nawet przy zachowaniu racjonalnej gospodarki drzewnej. Potrzeby generalnej dyrekcji i poszczególnych leśnictw są przecież ograniczone. Patrząc na nowoczesne budynki leśnictw, wyremontowane leśniczówki czy nowe asfaltowe drogi leśne, można stwierdzić, że potrzeby leśników są zaspokajane na bieżąco. Dodając do tego zarobki, które według Newsweeka wynoszą kilkanaście tysięcy złotych dla nadleśniczego (to tyle co burmistrza i skarbnika średniej gminy razem wziętych), a średnia płaca w lasach wynosi około 8 tysięcy złotych, nie sposób leśnikom nie zazdrościć, samemu będąc pracownikiem innych sektorów administracji publicznej lub sfery prywatnej.

Ograniczanie wyrębu wbrew popytowi byłoby niegospodarnością, znaczne podwyżki płac też nie wchodzą w grę, więc w konsekwencji rosnących cen drewna w Europie, sytuacja finansowa lasów bardzo się poprawiła. Na początku 2014 r. na kontach Lasów Państwowych było około 3 miliardów złotych. Brakuje więc wyraźnych bodźców, by motywować zarządy LP do osiągania coraz lepszych wyników finansowych, co jest naturalną zasadą w spółkach komercyjnych, również tych należących do Skarbu Państwa. Trudno szukać inicjatywy po stronie leśników, by zmieniać tę komfortową dla nich sytuację.

Dziwi jednak ta niechęć przejmowania mechanizmów rynkowych, gdyż nadleśnictwa wybrane przez siebie narzędzia redukcji lub przenoszenia kosztów dawno już wdrożyły. Wystarczy wspomnieć, że przed laty były to ogromne instytucje zatrudniające całe rzesze ludzi w różnych dziedzinach związanych z pozyskiwaniem drewna i rozbudową infrastruktury. Posiadając swoje grupy remontowo-budowlane, warsztaty itp. były często jednymi z największych pracodawców w małych rolniczych gminach. Dziś zalesieniami, pozyskiwaniem i transportem drewna zajmują się zewnętrzne firmy, pracujące na zasadach wolnego rynku i konkurencji.

Duże zasoby nie tylko drewna

Trudno dziwić się ekipie rządzącej, że w końcu upominała się od lasów części wypracowanego zysku. W 2014 roku Ministerstwo Środowiska przygotowało ustawę zmuszającą Lasy Państwowe do odprowadzenia do Skarbu Państwa kwoty 1,6 miliarda złotych w ciągu lat 2014 i 2015. Od roku 2016 lasy mają zasilać budżet kwotą równą 2 procentom przychodów, co daje około 160 milionów złotych rocznie. Tempo prac i przegłosowania ustawy było jak na nasz parlament imponujące. Mylić się jednak może ten, kto sądzi, że wszyscy uznali to rozwiązanie za sukces. Szybko odezwały się głosy opozycyjnych krytyków, którzy roztaczali przeróżne wizje upadku lub wyprzedaży LP. Oliwy do ognia dolały informacje zamieszczone na portalu WikiLeaks, według których ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski miał w tajnym dokumencie zapewniać wywiad USA o fakcie, że Polska jest gotowa za środki ze sprzedaży lasów pokryć powojenne roszczenia amerykańskich Żydów.

Można jednak sadzić, że działania Ministerstwa Środowiska, mimo tego, że może wykonywane naprędce, są krokiem we właściwym kierunku, a głosy krytyki wpisują się po prostu w konflikt pomiędzy obozem rządzącym a opozycją. Nie do przecenienia jest przecież kwota ponad półtora miliarda złotych, która do budżetu trafiła i została, czy też zostanie wykorzystana na cele budżetowe. Wspomniane 160 milionów złotych, które mogłyby pozostawać na kontach LP, a trafi do wspólnego budżetu, będzie też miało swój mały wkład w funkcjonowanie kraju.

Gdyby zależało to ode mnie, to…

Gdyby ode mnie zależało to, jak będzie w przyszłości wyglądało współdziałanie państwowych struktur z podległym im Lasami Państwowymi, obrałbym kierunek motywowania Generalnej Dyrekcji do działań skutkujących odprowadzaniem kwot „dywidendy” na poziomie znacznie wyższym niż wspomniane 2 procenty przychodów.

Nie podejmę się oczywiście wskazania tej kwoty, gdyż nie jestem pewien, czy można ją ustalić na sztywnym poziomie. Można szacować, że kwota bliska tej odprowadzonej w latach 2014 i 2015 jest realnym wynikiem możliwym do uzyskania przez lasy. Trzeba przyznać, że prawie miliard złotych rocznie to potężny zastrzyk gotówki, który dla przeciętnego obywatela jest znacznie cenniejszy niż możliwość zrobienia spaceru w lesie.

Niezbędna jest oczywiście szczegółowa analiza możliwości finansowych LP, znalezienie rozwiązań umożliwiających podniesienie produktywności i podniesienia przychodów. Jestem przekonany, że całkiem realna jest redukcja kosztów funkcjonowania LP. Bez wątpienia potrzebna jest tu wola samych leśników. Są wśród nich wybitni specjaliści w dziedzinie gospodarki leśnej. Porównując jednak prace w LP z pracą leśników w krajach Europy zachodniej i opierając się o dane zamieszczone we wspomnianym Newsweeku polski leśniczy wypracowuje rocznie 1,4 metrów sześciennych drewna, co daje mu dużo gorszy wynik niż jego kolegom np. z Niemiec. Mimo tego, że ceny drewna są porównywalne, wynik finansowy w przeliczeniu na zysk stawia nasz kraj w jeszcze bardziej niekorzystnej sytuacji. Należy w takim razie poszukiwać rozwiązań, które poprawią wyniki Lasów Państwowych. A rząd ma pełne prawo takich działań od leśników oczekiwać. Powinni oni mieć świadomość, że tylko wtedy forma funkcjonowania lasów może pozostać niezmieniona. W przeciwnym przypadku kwestią czasu są kolejne zabiegi, mające na celu wydobycie z zasobów Generalnej Dyrekcji następnych środków dla reperowania państwowego budżetu.

Wsłuchując się w krytyczne głosy opozycji, która twierdzi, że opisane działania są drogą prowadzącą do finansowej zapaści mniej rentownych leśnictw, a której konsekwencją będzie ich likwidacja i sprzedaż, uważam, że niekoniecznie muszą mieć rację. Należałoby jedynie opracować narzędzia, za pomocą których suma dywidendy byłaby zgodna z ustanowionym pułapem, a proporcjonalny wkład poszczególnych jednostek byłby adekwatny do ich możliwości. Naturalną sprawa jest też możliwość regulowania stawki odprowadzonych środków przy uwzględnieniu znacznych klęsk żywiołowych, zmiany koniunktury itp.

Lasy jak kopaliny

Nie byłby to jednak pierwszy pomysł na przekierowanie wpływów z zależnej od państwa instytucji bezpośrednio do budżetu. Nie brakuje sceptyków takiego rozwiązania, podobnie jak nie brakowało krytyków wprowadzenia podatku od kopalin, nazywanych potocznie kagehaemowe od nazwy największej polskiej spółki skarbu państwa i czołowego producenta miedzi i srebra na świecie. Bezpośrednio po ogłoszeniu expose Donalda Tuska, po drugich z rzędu wygranych wyborach kurs tej czołowej w indeksie WIG 20 spółki spadł w dół. Nie milkły głosy krytyki. Twierdzono, że rząd doprowadzi do upadku tej rentownej firmy. Kurs jednak szybko wrócił do dawnych maksimów, by później ustabilizować się na nieco niższym poziomie. Wyniki KGHM może dziś nie zachwycają, ale ma na to wpływ również stagnacja na rynku budowlanym. Fakt, że do budżetu wpływa corocznie około 1,5 miliarda złotych jest niezaprzeczalny. A trzeba dodać, że KGHM jest spółką o wartości piętnastokrotnie mniejszej niż LP.

Jestem więc przekonany, że podobna sytuacja powinna mieć miejsce i w przypadku Lasów Państwowych. Wydaje się, że zamiast Generalnej Dyrekcji właściwym byłoby powołanie czegoś na kształt rady nadzorczej złożonej ze specjalistów w dziedzinie leśnictwa, menadżerów i finansistów, którzy kierowaliby tak wielkim przedsiębiorstwem. Funkcjonujące dziś rozwiązania zarządcze są typowe raczej dla minionej epoki lub dla administracji publicznej niż dla wolnorynkowego przedsiębiorstwa.

Podsumowując, cieszy mnie fakt, że w publicznym posiadaniu pozostały zasoby Lasów Państwowych. Bardzo dobrze, że w czasach transformacji systemowej nie padły ofiarą nieudanej prywatyzacji, jakich nasz kraj ma wiele na koncie. Dziś Polska bogatsza w doświadczenia jest krajem o większej przejrzystości, gdzie możliwe jest wdrożenie rozwiązań pozwalających na finansowe korzystanie z dorobku LP przez obywateli i sądzę, że im szybciej to nastąpi, tym lepiej dla wszystkich. Takie właśnie rozwiązanie typuję jako warte wdrożenia.

Na koniec chciałbym dodać, że znając rodzime realia życia gospodarczo-politycznego, obawiam się, że przepychanki pomiędzy partiami rządzącą i opozycyjną długo jeszcze nie pozwolą na reformę KRUS-u, restrukturyzację kopalń ani na zmianę Karty Nauczyciela, a tym bardziej na reformę Lasów Państwowych.

Autor jest nauczycielem w Gimnazjum im. Bohaterów Września 1939r. w Narolu, opiekunem Szkolnego Klubu Przedsiębiorczości SKP148, członkiem Klubu IMPULS. Opublikowany artykuł brał udział w IV edycji konkursu „Gdyby to zależało ode mnie, to…”.

(CC By NC Jason Brown)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Silna pozycja polskich mebli na europejskim rynku

Kategoria: Analizy
Meble to jedna z głównych polskich specjalności eksportowych. Eksport mebli rósł dynamicznie w ostatnich latach. Niestety, sektor meblowy może być obecnie jednym z najbardziej narażonych na negatywne konsekwencje rosyjskiej agresji w Ukrainie.
Silna pozycja polskich mebli na europejskim rynku