Autor: Mateusz Machaj

Dr hab. nauk ekonomicznych, pracownik Uniwersytetu Wrocławskiego

Leki są bardziej opłacalne niż szczepionki

Po ogłoszeniu wstępnych wyników badań nad dwoma lekami przeciwwirusowymi na COVID-19 firmy produkujące szczepionki - Moderna oraz BioNtech (szczepionka Pfizera) - zanotowały natychmiastowe spadki w giełdowej wycenie akcji o 30 proc.
Leki są bardziej opłacalne niż szczepionki

(©Envato)

Jeden z leków – Paxlovid – jest szczególnie obiecujący, gdyż po jego podaniu w ciągu 3 do 5 dni od wystąpienia symptomów zakażenia uzyskuje się redukcję potrzeby hospitalizacji o 89 proc. (a ryzyko zgonu redukuje jeszcze bardziej). Co warto odnotować, akcje samego Pfizera produkującego Paxlovid wzrosły o dziesięć procent. A zatem potencjalny spadek wynikający z kurczącego się w dłuższej perspektywie rynku szczepień jest w oczach uczestników rynku kompensowany potencjalnymi zyskami wynikającymi z potencjalnej produkcji i sprzedaży pierwszego bardzo skutecznego leku na COVID-19.

Ta prawdopodobna zmiana rynkowa jest w gruncie rzeczy odzwierciedleniem powszechnie znanej prawdy o rynku produktów farmaceutycznych: leki są po prostu produktem bardziej opłacalnym od szczepionek. I to przy uwzględnieniu wszystkich rynkowych parametrów.

Przyjrzyjmy się liczbom. Antykapitalistyczni sceptycy szacują na podstawie publicznych danych Moderny, że marża na ich szczepionki wynosi 69 proc. (z obrotu ponad 6 miliardów – 4.3 miliarda dolarów to zyski). Sam Pfizer sugeruje, że ich szczepionki – sprzedawane ok. 20 proc. taniej od Moderny – mają marżę ok. 30 proc. Te dane trudno zweryfikować, ale równie dobrze możemy założyć, że marże są bardziej zbliżone do wyższych poziomów Moderny. Ten poziom 69 proc. oznaczałby, że z każdych 20 dolarów przychodu Pfizera na jednej dawce szczepionki ok. 14 dolarów pozostaje jako zysk dla korporacji farmaceutycznej. Koszt produkcji wynosiłby więc około 6 dolarów na dawce, czyli niewiele mniej niż cena, po której Pfizer oferuje szczepionki krajom najbiedniejszym w ramach pomocy.

Wprawdzie Oxfam sugeruje, że koszt produkcji szczepionki to 1.30 dolara, ale opiera się na wypłaconej pomocy publicznej i ewentualnym koszcie krańcowym (tymczasem, żeby wyprodukować generyki nie wystarczy sam koszt krańcowy). Szczepionki wektorowe (np. sprzedawane bez zysku przez AstraZenekę) kosztowały ponad 2 dolary za dawkę, a są dużo mniej technologicznie zaawansowane aniżeli szczepionki mRNA. Dowodem na to może być fakt, że produkuje się je w wielu miejscach na całym świecie, tymczasem technologii mRNA nikt jeszcze skutecznie nie sklonował, nawet w krajach biotechnologicznie zaawansowanych i nieszanujących zbytnio prawa patentowego.

Wyścig po szczepionkę

Przejdźmy teraz do kalkulacji ceny leków. Wiemy już, że malnupiravir produkowany przez firmę Merck & Co (MSD), mający niższą skuteczność niż Paxlovid, będzie kosztował ok. 700 dolarów za terapię. Wiele wskazuje na to, że ta sama cena będzie dotyczyć Paxlovidu, mimo że jest skuteczniejszy. Według szacunków Harvardzkich naukowców malnupiravir można wytworzyć generycznie za ok. 20 dolarów. Przy cenie sprzedaży 700 dolarów oznacza to marżę rzędu 97 proc. – 680 dolarów zostaje jako zysk dla korporacji farmaceutycznej.

Teraz już łatwo możemy policzyć, ile zysku jest generowane per capita. Jeden zaszczepiony pacjent to dla Pfizera prawdopodobnie 28 dolarów zysku (dwie dawki). Tymczasem jeden pacjent potraktowany terapią lekową to 680 dolarów zysku, czyli 28 razy więcej. Oczywiście ludzi do zaszczepienia jest zdecydowanie więcej niż ludzi do leczenia. Ile dokładnie? Według danych CDC, z czysto populacyjnego punktu widzenia na COVID-19 potencjalnie (przez cały okres epidemii) mogłoby być hospitalizowanych 12,5 miliona ludzi. To oznacza około jedną dwudziestą szóstą populacji USA.

Potencjalne zyski z leczenia COVID-19 wydają się podobne do potencjalnych zysków z profilaktyki szczepiennej. Jednocześnie przygniatająca większość ludzi niechętnych szczepieniu w momencie zachorowania łyknie radośnie Paxlovid.

Widzimy zatem, że potencjalne zyski z leczenia COVID-19 wydają się podobne do potencjalnych zysków z profilaktyki szczepiennej. Ale tylko wydają się. Z prostej przyczyny – do kalkulacji powinny bowiem jeszcze wejść dwie zmienne: chęć szczepienia się oraz profilaktyka stosowania leku. Całej populacji na COVID-19 z pewnością nie da się zaszczepić, ponieważ część ludzi tego odmówi.

Jednocześnie przygniatająca większość ludzi niechętnych szczepieniu w momencie zachorowania łyknie radośnie Paxlovid, mimo że jest produkowany przez producenta szczepionek Pfizera i mimo że będzie to prawdopodobnie najszybciej wprowadzony na rynek lek w historii nowoczesnej medycyny. Zresztą już w momencie choroby ludzie są gotowi łykać wszystko, włącznie z lekami dla konia i wybielaczami, więc tym bardziej przymkną oko na swój sceptycyzm wobec firmy farmaceutycznej.

Dochodzi do tego kolejny niezwykle istotny czynnik – lek przeciwwirusowy będzie przecież podawany nie tylko ludziom hospitalizowanym. Będzie również podawany ludziom, którzy być może trafiliby do szpitala. To oznacza, że liczba przyjmujących lek jest kilkukrotnie większa od tych, których rzeczywiście dotyczyłaby hospitalizacja. Mało tego – lek jest właśnie testowany jako profilaktyka przedinfekcyjna po kontakcie z osobą zakażoną. I jest niemalże pewne, że i w tych testach odniesie skutek – skoro bowiem działa 3-5 dni po pojawieniu się symptomów, to pewnie nie inaczej będzie przy podawaniu tego leku jeszcze przed rozkręceniem się infekcji. Lek jest zresztą analogiczny do przeciwwirusowych leków na HIV, które tak właśnie się stosuje. W ten oto sposób liczba pacjentów przyjmujących farmaceutyk jeszcze kilkukrotnie wzrośnie, gdyż będzie podawany ludziom z kontaktu (całkiem możliwe, że niejednokrotnie!). I to bardziej niż ewentualnie podawana trzecia dawka szczepionki.

Najważniejsze – pomagać

Oczywiście powyższe wyliczenia są bardzo ogólne. Nie sposób przecież pomijać faktu, że opłacalności określonego farmaceutyku nie można przecież mierzyć tylko jego bieżącymi kosztami, bowiem korporacja z marży wygenerowanej na skutecznym leku musi pokryć ogromne wydatki poniesione na inne eksperymentalne leki, które się nie sprawdziły. Wystarczy pamiętać, że niewielki ułamek rozwijanych w laboratoriach leków faktycznie trafia finalnie na rynek.

Niezależnie od tego widzimy, że generalnie rzecz biorąc, leki są zazwyczaj bardziej opłacalne od szczepionek. Potwierdza to wykaz najbardziej opłacalnych produktów farmaceutycznych w roku 2020, gdzie pośród pięćdziesięciu z nich zaledwie dwie to szczepionki. Opłacalność szczepionek, zwłaszcza konkurencyjnych, jest na tyle niska, że przykładowo w Stanach Zjednoczonych wiele firm farmaceutycznych z nich rezygnuje i przerzuca się na tworzenie leków. I nic dziwnego.

Dlatego od samego początku epidemii prawdziwym złotym runem dla korporacji farmaceutycznej było stworzenie oraz sprzedaż skutecznego leku. W tym bowiem drzemią prawdziwe zyski. Co zresztą zdaje się potwierdzać rynkowa wycena tych korporacji. Pfizer, wprowadzając swój lek, zacznie kanibalizować swój inny produkt. A jednak jego rynkowa wycena rośnie.

 

Autor dziękuje za uwagi do tekstu Łukaszowi Jasińskiemu.

(©Envato)

Otwarta licencja


Tagi