Moja najlepsza prognoza wzrostu

Wzrost PKB w Stanach Zjednoczonych w I kwartale 2019 r. wyniósł 3,2 proc. i jest to tempo imponujące, podobnie jak średni, trzyprocentowy wzrost w roku 2018 (IV kwartał 2017 do IV kwartału 2018 r.).
Moja najlepsza prognoza wzrostu

prof. Robert Barro (PS)

Pomiędzy zakończeniem kryzysu w roku 2011 a rokiem 2017 gospodarka amerykańska rozwijała się w tempie wynoszącym średnio zaledwie 2.1 proc. rocznie. Skąd więc takie przyspieszenie?

Reforma podatkowa z 2017 r., wprowadzona w życie rok później, była postrzegana – zarówno ante- jak i post factum, jako czynnik prowzrostowy. Od początku jednak ogromne kontrowersje budziła skala makroekonomicznych skutków tych zmian.

W styczniu 2018 r. Brookings Institute, w nadziei na rozstrzygnięcie przynajmniej niektórych z tych kontrowersji, zaangażował Jasona Furmana (przewodniczącego Rady Doradców Gospodarczych za prezydenta Baraka Obamy) oraz mnie do napisania wspólnej pracy na temat wpływu zmian podatkowych na wzrost gospodarczy. Brookings uważał, że połączenie poglądów liberalnych (Furmana) z moimi (które uważam za prorynkowe) pozwoli uniknąć stronniczości politycznej i wygenerować szacunki bliższe „prawdzie” niż zazwyczaj. Ocenę tego, na ile ta śmiała próba osiągnięcia konsensusu się powiodła pozostawiam czytelnikom.

Dużą część naszej analizy poświęciliśmy zmianom w podatkach dla przedsiębiorców, w tym obniżce federalnego podatku od zysków przedsiębiorstw z 35 proc. do 21 proc. [dla korporacji typu C (czyli firm płacących podatek CIT – przyp. tłum.), w skład których wchodzą największe przedsiębiorstwa] i mniejszej redukcji podatku dla innych firm [spółek osobowych, korporacji typu S (czyli firm niepłacących podatku CIT – przyp. tłum.) oraz jednoosobowej działalności gospodarczej]. Na możliwości całkowitego wpisania w koszty wyposażenia skorzystały wszystkie firmy, chociaż zmiana ta nie objęła obiektów trwałych. Nasze badanie przewidywało znaczny wzrost akumulacji kapitału w dłuższym okresie, co prowadziłoby do istotnego zwiększenia wydajności pracy i płac realnych. Przewidywaliśmy, że w ciągu 10 lat realny wzrost PKB zwiększy się średnio 0,2 pkt. proc. rocznie. A więc spodziewany wpływ na wzrost gospodarczy miał być umiarkowany, lecz długotrwały.

Ważną zmianą w pakiecie reform podatkowych z roku 2017 była niemal powszechna redukcja stawek podatku od dochodów osobistych.

Inną, ważną zmianą w pakiecie reform podatkowych z roku 2017 była niemal powszechna redukcja stawek podatku od dochodów osobistych. Średnia obniżka stawek podatkowych wyniosła ok. 2,3 pkt. proc. (jest to wartość skorygowana w stosunku do początkowego poziomu 3,2 pkt. proc.; korekta ma uwzględnić ograniczenie możliwości odliczania stanowych podatków dochodowych). Dla porównania – przeciętna obniżka stawek podatkowych zapisana w ustawie prezydenta Ronalda Reagana z 1986 r. wyniosła 4,5 pkt proc; 3,6 pkt w przypadku redukcji podatków przez prezydentów Johna F. Kennedy’ego i Lyndona B. Johnsona w 1964 r. oraz 2,1 pkt w reformie prezydenta Georga W. Busha z 2003 roku. Na podstawie wcześniejszych badań oszacowaliśmy, że cięcia podatków przez prezydenta Donalda Trumpa w istotny sposób pobudzą wzrost PKB, powodując przyspieszenie jego tempa o 0,9 pkt. proc. rocznie w latach 2018-19, później jednak przestaną generować dodatkowy wzrost.

Wyliczając całkowity, dodatkowy wzrost PKB w krótkim terminie uzyskaliśmy 1,1 pkt. proc. rocznie w latach 2018-2019. Gdy dodaliśmy do tego prognozę wzrostu podstawowego w tempie 2 proc. (które odzwierciedlało współczesny konsensus i niedawne tendencje), nasze szacunki dodatkowego, skokowego wzrostu w wyniku reformy z roku 2017 przewidywały wzrost PKB w tempie 3,1 proc. rocznie w okresie 2018-2019. Muszę powiedzieć, że choć na pewno zawdzięczam to w pewnej mierze szczęściu, to – o ile pamiętam – nigdy przedtem nie udało mi się przedstawić równie trafnej prognozy wzrostu. Co więcej, nasze szacunki wzrostu z początku 2018 r., podwyższonego na skutek reform podatkowych sprzed roku, przeczyły prognozom wielu ekonomistów, spodziewających się recesji.

Nawiasem mówiąc założyłem się z pewnym znanym kolegą z Harvardu, który stwierdził, że wyrośnie mu przysłowiowy kaktus na dłoni, jeżeli wzrost w tempie 3 proc. rocznie utrzyma się dłużej. Pamiętam, że „dłużej” miało obejmować dwa pełne lata – 2018 i 2019 – ale obecnie kolega twierdzi, że chodziło o trzy lata, od 2018 do 2020. Wydaje mi się, że lepiej to pamiętam, nigdy bowiem nie przewidywałem wysokiego wzrostu gospodarczego na rok 2020.

Oczywiście zawsze można znaleźć usprawiedliwienie dla nietrafnej prognozy. Jednym z nich jest szeroko dziś przytaczany argument, że Rezerwa Federalna przyjęła znacznie bardziej ekspansywny kurs polityki pieniężnej niż można było się spodziewać. Podobnie oczekiwane spowolnienie wzrostu na skutek wojen handlowych z Chinami i innymi krajami, którego szczególnie obawiałem się zeszłej jesieni, przestało wyglądać tak groźnie (choć tych obaw nie pozbyłem się do końca).

Z zasady taka prognoza jak 3,1 proc. wzrostu PKB, szacowane przez nas na początku roku 2018 r., powinna być traktowana jako scenariusz bazowy, który zawsze może się zmienić pod wpływem wielu nieprzewidzianych okoliczności (mogących zawsze posłużyć za alibi w przypadku niepowodzenia). A ogólniej mówiąc – roczne stopy wzrostu PKB są zawsze obarczone dużą niepewnością. Dlatego trafność naszej prognozy należy w sporej mierze przypisać szczęśliwemu trafowi.

Stwierdzenie, że wyższy wzrost jest lepszy od niższego uważam za oczywiste. Przemawia za tym obserwacja, że miliony ludzi odnoszą korzyść z wyższego wzrostu gospodarczego, z reguły związanego z wyższymi płacami i niższym bezrobociem, co szczególnie sprzyja najbiedniejszym grupom społecznym. Dziś jednak niechęć wobec rządów Trumpa jest tak ogromna, że wiele osób, w tym część moich kolegów po fachu, życzy sobie niższego wzrostu tylko po to, by Trump nie skorzystał politycznie.

Wprawdzie rozumiem takie myślenie, jednak uważam, że bezpośrednia korzyść z lepszego stanu gospodarki znaczy więcej niż względy polityczne. Co istotniejsze, beneficjenci – czyli większość obywateli i wyborców – muszą przedkładać wyższy wzrost gospodarczy nad niższy.

Robert J. Barro jest profesorem ekonomii na Uniwersytecie Harvarda. Współpracuje też z America Enterprise Institute. Jest współautorem (obok Rachela M. McCleary’ego) książki „The Wealth of Religions”, którą wydało wydawnictwo Princeton University Press.

Project Syndicate, 2019

www.project-syndicate.org

prof. Robert Barro (PS)

Tagi