Autor: Aleksander Piński

Dziennikarz ekonomiczny, autor recenzji książek i przeglądów najnowszych badań ekonomicznych

Najciekawsze liczby II RP

Przed II wojną światową prawie 90 proc. Polaków nie miało żadnego zabezpieczenia finansowego na starość – piszą Kamil Janicki, Rafał Kuzak, Dariusz Kaliński i Aleksandra Zaprutko-Janicka w książce „Przedwojenna Polska w liczbach”.

Najciekawsze liczby II RP

Autorzy powołują się na profesora Pawła Gratę, który szacował liczbę osób zabezpieczonych finansowo na starość lub na wypadek inwalidztwa w II RP na 3 mln (w 1939 r. ludność Polski wynosiła 34,9 mln osób). Biorąc pod uwagę, że do świadczeń byli uprawnieni członkowie rodzin osób ubezpieczonych, można przypuszczać, że ochrona z tego tytułu obejmowała kilkanaście procent społeczeństwa.

Tu warto dodać, że nawet osoby z prawem do emerytury nie miały się czym pochwalić. Przykładowo w połowie lat 30. w byłym zaborze pruskim, gdzie tego rodzaju świadczenia dla robotników wprowadzono najwcześniej, 80 proc. mężczyzn otrzymywało ok. 16 zł miesięcznie, a 87 proc. kobiet ok. 14,50 zł. Autorzy podają, że przedwojenna złotówka miała dzisiejszą wartość nabywczą 10 zł (np. w 1935 r. kilogram masła kosztował 3,6 zł, kilogram kiełbasy 2,5 zł, litr mleka 25 groszy, a kilogram żytniego chleba 30 groszy). Tak więc podane emerytury były szacunkowym odpowiednikiem dzisiejszych 160 i 145 zł. Do 1937 r. wzrosły do ok. 24,30 zł, czyli ok. 240 zł obecnie.

O wieku emerytalnym nie należy myśleć jak sto lat temu

Co ciekawe, państwo zaczęło naprawianie systemu emerytalnego od przyznania w 1921 r. świadczeń funkcjonariuszom państwowym, a w 1922 r. żołnierzom. Grupy te otrzymały prawo do skorzystania z odłożonych pieniędzy już po dziesięciu latach pracy. Co istotne, do „funkcjonariuszy państwowych” zaliczano nie tylko ministrów, lecz także zatrudnionych w placówkach państwowej poczty czy na kolei.

Emerytury były niskie, bo pensje były niskie. GUS przed wojną nie wyliczał średniego wynagrodzenia dla gospodarki. Ale w połowie lat 30. średnie zarobki robotnika pracującego w dużym albo średnim przemyśle wynosiły 143 zł (warte mniej więcej współczesne 1430 zł). Skalę poprawy standardu życia w Polsce pokazuje fakt, że średnie wynagrodzenie w przemyśle w naszym kraju wynosi obecnie (dane za kwiecień 2021 r.) 5834 zł.

To porównanie zaniża jednak różnice w poziomie życia między III RP a II RP, dlatego że przed wojną ponad 60 proc. osób w Polsce mieszkało na wsi i utrzymywało się z pracy na roli (w 1931 r. tylko dla 19,2 proc. ludności źródłem dochodów była praca w przemyśle i górnictwie). Robotnik rolny dostawał przeciętną dzienną stawkę 1,7 zł (17 zł współcześnie). Zarabiając tyle, trudno było „wyciągnąć” miesięcznie 50 zł (wartych 500 zł obecnie).

Jest jednak jedna rzecz, która w II RP może wydawać się korzystniejsza. Mianowicie podatki. Większość osób płaciłaby je niższe niż obecnie. Autorzy podają, że przed wojną żonaty urzędnik zarabiający 265 zł miesięcznie (warte tyle co 2650 zł obecnie) dostawał do ręki 210 zł. Obecnie pracownik, który otrzymuje 2650 zł miesięcznie brutto, dostanie do ręki 1956 zł, czyli 74 proc. początkowej kwoty, a uwzględniając koszty pracodawcy – 61 proc.

Przed wojną żonaty urzędnik zarabiający 265 zł miesięcznie (warte tyle co 2650 zł obecnie) dostawał do ręki 210 zł.

Trzeba pamiętać, że w II RP nie było m.in. bezpłatnego średniego i wyższego szkolnictwa oraz powszechnej opieki zdrowotnej. Porównanie płaconych podatków między II RP a III RP jest bardzo utrudnione, dlatego że przed wojną było 80 progów podatków od dochodów z pensji, rent i emerytur oraz 82 progi dla dochodów m.in. z kapitałów, działalności gospodarczej czy budynków.

Do 1500 zł rocznego dochodu z pensji (czyli ok. 15 tys. współczesnych złotych) podatku nie płaciło się w ogóle. Najwyższy próg wynosił 50 proc., ale obowiązywał od rocznych dochodów zaczynających się od 192 tys. zł (czyli 1,92 mln zł rocznie), zatem można podejrzewać, że dotykał niewiele osób. Co ciekawe, najwyższy, 50-proc. podatek od dochodów z innych źródeł obowiązywał dopiero przy rocznych dochodach od 2 mln (czyli 20 mln zł obecnie).

Państwowa idea dla gospodarki w kryzysie

Tak więc system podatkowy II RP bardziej opodatkowywał dochody z pracy niż dochody z kapitału czy nieruchomości. Ciekawą innowacją przedwojennego fiskusa było tzw. bykowe, czy dodatkowy podatek płacony przez kawalerów powyżej pewnego roku życia. Wynosił on 14 proc. W teorii było więc możliwe, by bardzo dobrze zarabiający mężczyzna, niebędący w związku małżeńskim zapłacił 64 proc. daniny dla fiskusa (50 proc. podatku w najwyższym progu i 14 proc. bykowego).

System podatkowy II RP bardziej opodatkowywał dochody z pracy niż dochody z kapitału czy nieruchomości.

Uwagę zwraca rozdział książki, w którym autorzy wykazują, że Główny Urząd Statystyczny przed wojną fałszował statystyki m.in. bezrobocia. Przykładowo w roczniku statystycznym z lat 30. można przeczytać, że w zależności od miesiąca bez pracy było od 3–4 proc. do 8 proc. pracowników. Z tym że nie wzięto pod uwagę pracujących w rolnictwie (ponad 60 proc. obywateli), ale jako pracujących policzono praktykantów, nawet jeżeli nie dostawali wynagrodzenia. W statystyce uwzględniono zatem ok. 3 mln osób na 15 mln pracujących w kraju.

Chyba najsmutniejszym fragmentem publikacji jest opis, jak ludzie głodowali przed wojną. W 1933 r. Instytut Gospodarstwa Społecznego wydał zbiór relacji (było ich 57 i obejmowały 640 stron) bezrobotnych Polaków. Autorzy podają przykład rodziny z Częstochowy. Rodzice czworga dzieci stracili pracę. Któregoś dnia matka przyniosła kawałek śledzia i chleba. Dzieci zaczęły sobie wyrywać jedzenie i w ferworze kłótni jedno wbiło nóż w serce drugiemu.

Niektórych może zdumiewać, że w 1931 r. tylko 27,6 proc. budynków w miastach miało prąd (nie mówiąc już o wsiach, gdzie nie miało go 97 proc. domów). Nawet w Krakowie prawie połowa mieszkańców (59,2 proc. budynków zostało podłączonych do sieci wysokiego napięcia) spędzała wieczory przy świecach i lampach naftowych.

Z zaciekawieniem przeczytałem „Przedwojenną Polskę w liczbach”. Widać, że autorzy wykonali olbrzymią pracę, wyszukali wartościowe dane i je wyjaśnili. W książce brakuje mi cen mieszkań. Interesujące byłoby porównanie, jak zmieniła się wartość nabywcza mieszkańców od czasu sprzed II wojny światowej do dzisiaj, jeśli chodzi o nieruchomości. Podejrzewam jednak, że brak tego tematu w publikacji może wynikać z trudności ze znalezieniem danych, bo według mojej wiedzy GUS takich danych nie ma. Przydałby się także rozdział o możliwościach pomnożenia kapitału w II RP (akcje, obligacje, lokaty).

W sumie „Przedwojenną Polskę w liczbach” czyta się bardzo dobrze. Warto sięgnąć po tę publikację, by mieć bardziej realistyczny obraz czasów sprzed PRL. Gorąco polecam!

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Ukraina walczy o eksport zbóż

Kategoria: Trendy gospodarcze
Jeżeli kraj eksportował co roku 50 mln ton pszenicy i kukurydzy, czy 15 mln ton wyrobów stalowych, a nagle może wywozić ułamek tego wolumenu, to ma wielki problem gospodarczy. Przeżywa go Ukraina, walcząca z agresorem.
Ukraina walczy o eksport zbóż

Krótkoterminowe trudności, długoterminowe szanse

Kategoria: Trendy gospodarcze
Napływ imigrantów z Ukrainy w czasie obecnej wojny krótkoterminowo powoduje trudności, natomiast w długim terminie jest szansą na uzupełnienie polskiego rynku pracy - mówi Obserwatorowi Finansowemu Beata Javorcik, Główna Ekonomistka EBOR.
Krótkoterminowe trudności, długoterminowe szanse

Inflacja cen żywności zagraża najbiedniejszym

Kategoria: Trendy gospodarcze
Badanie pokazało, że silne przyspieszenie wzrostu cen żywności ma istotnie negatywny wpływ na poziom dobrobytu gospodarstw domowych w krajach rozwijających się. Utrzymanie tego zjawiska pogłębi istniejące nierówności społeczne.
Inflacja cen żywności zagraża najbiedniejszym