Niepewna przyszłość ekonomii dzielenia

Zmiana modeli biznesowych wydaje się koniecznością i dotyka niemal wszystkich obszarów gospodarki. Dzięki nowej rzeczywistości, w której dotarcie do konsumenta stało się prostsze, zmian na globalną skalę dokonują zupełnie nowi gracze, w zupełnie nowy sposób.
Niepewna przyszłość ekonomii dzielenia

Na naszych oczach gospodarka zmienia się dzięki nowym, przełomowym technologiom. Internet i digitalizacja sprawiły, że koszt bezpośredniego dotarcia producenta do konsumenta staje się niższy niż kiedykolwiek. Po co pośrednictwo, skoro każdy, kto posiada nadmiar zasobów albo zdolności produkcyjnych w stosunku do swoich potrzeb, może łatwo i tanio dotrzeć z tą informacją bezpośrednio do tego, kto ich w danym momencie potrzebuje?

Po co nam standardowe taksówki, kiedy w mieście możemy znaleźć kierowców z chwilą wolnego czasu, którzy zawiozą nas w wymarzone miejsce? Po co hotele? W największych miastach jest mnóstwo ludzi posiadających wolne pokoje i domy – z ich perspektywy wynajem krótkoterminowy może okazać się korzystniejszy, bo oznacza większy zysk. Firmy sprzątające? Zawsze znajdzie się ktoś z niedoborem gotówki, kto chętnie wpadnie posprzątać nasze mieszkanie. Pożyczka? Mnóstwo ludzi ma wolne środki, których ilość chętnie powiększy, pożyczając.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że w ekonomię dzielenia można wprowadzić mnóstwo dziedzin funkcjonujących do tej pory na zupełnie innych zasadach. Wystarczy opłata za zorganizowanie całego tego systemu, zapewnienie sprawnych kanałów komunikacji i niezbędnego poziomu bezpieczeństwa transakcji.

W ten sposób wracamy do sytuacji sprzed stuleci, kiedy wymiana następowała głównie w wyniku bezpośredniego kontaktu. Dziś nie podlega ona jednak takim jak dawniej ograniczeniom, bo dzięki nowym narzędziom komunikacji i analizy danych jesteśmy w stanie w mgnieniu oka skojarzyć ze sobą obie strony transakcji, które nigdy nie miały fizycznego kontaktu i mogą znajdować po zupełnie różnych stronach świata.

Wydaje się to nieprawdopodobne? Zgodnie z przewidywaniami PwC przedstawionymi w raporcie „Five steps to success in the sharing economy” całościowy przychód generowany w ramach ekonomii współdzielenia tylko w pięciu kluczowych sektorach (wynajem mieszkań, wynajem samochodów, finanse, telewizja, streaming video i rekrutacja on-line) do 2025 roku sięgnie 335 mld dolarów.

Kryzys zaufania do tradycyjnego biznesu

Tradycyjny model biznesu opiera się w dużej mierze na zaufaniu, często budowanym przez lata. Konsument wie wtedy, czego może się spodziewać po produktach lub usługach tej firmy. Problemem jest jednak nie tylko rosnąca w konsumentach (szczególnie tych z nowego pokolenia) chęć doświadczania ciągle nowych rzeczy i nowych metod tego doświadczania, ale również spadek zaufania do biznesu.

Zgodnie z raportem „Kapitał Społeczny i zaufanie w polskim biznesie 2015” zaufanie do biznesu w Polsce wciąż jest na niskim poziomie. Ponad połowa (52,5 proc.) przedsiębiorców wątpi w uczciwość swoich kontrahentów. Raport ten mówi wprost: „Według naszych wyliczeń wartość transakcji, które nie zostały zawarte z obawy przed nieuczciwością kontrahentów, można oszacować na 145 do 215 mld zł”. Według Edelman Trust Barometer rok 2016 przyniósł co prawda wzrost zaufania, ale głównie w krajach spoza Europy, takich jak Meksyk i Chiny.

Przyczyny popularności

Najważniejszą z nich jest łatwiejsze wejście na rynek. Tradycyjne rynki są zwykle „obstawione” przez duże korporacje, z którymi nowi gracze nie są w stanie konkurować na przykład niższą ceną lub kosztami produkcji. Obecnie wchodzące na rynek firmy mogą stworzyć własną platformę obrotu, alternatywną wobec istniejącej. Przenoszenie modelu na kolejne rynki stało się o wiele prostsze.

Nie bez znaczenia są też czynniki społeczne. Pokolenie Y cechuje duża potrzeba niezależności, chęć przeżywania przygód, a jednocześnie brak finansowanej stabilności i słabe przywiązanie do zewnętrznych oznak statusu. To woda na młyn dla firm takich jak Uber. Dla tego pokolenia bardzo ważna jest opinia znajomych i to, co mówią media społecznościowe. Jeśli przyjmiemy, że wiele osób podejmuje decyzję na podstawie jednego lub obu tych czynników, widzimy, jak łatwo obejść powszechne jeszcze do niedawna przywiązanie do danej marki, historii firmy i jej dorobku.

Kolejnymi przyczynami sukcesu shering economy sa też cena (jak w przypadku Ubera, który zazwyczaj jest tańszy od taksówki) oraz indywidualizacja oferty. Ta ostatnia przyczyniła się do popularności Airbnb, czyli platformy wynajmującej mieszkania. Wynajmując mieszkanie w pobliżu zabytkowego centrum interesującego nas miasta od człowieka, który chce nam opowiedzieć jego historię, dostajemy znacznie ciekawszą ofertę niż ta oferowana przez standardową hotelową sieć.

Druga strona medalu

Uber z powodzeniem działa w kilkudziesięciu krajach i kilkuset miastach na świecie. Są jednak miejsca, gdzie jego działalność jest zakazana, np. działalności aplikacji na terenie całego kraju zakazał sąd we Frankfurcie. We Francji zakazano UberPop, czyli najpopularniejszej usługi dotyczącej zwykłych przewozów osób. Opór taksówkarzy doprowadził do wycofania się firmy m.in. z Hiszpanii i Indii.

Podobnie ma się sprawa z Airbnb. W Nowym Jorku wszyscy hotelarze muszą płacić 15-procentowy podatek, którego nie odprowadzają osoby, które wynajmują lokum za pomocą AirBnB. Wojnę aplikacji wypowiedziała także Barcelona, a w kolejce stoją inne turystyczne miasta.

Problemem jest więc przede wszystkim to, że prawo nie nadąża za rzeczywistością ekonomiczną. Od września 2015 roku Komisja Europejska rozpoczęła publiczne konsultacje na temat otoczenia regulacyjnego platform i pośredników internetowych, przetwarzania danych, chmur obliczeniowych i gospodarki współpracy; obecnie trwają prace nad wytycznymi dla państw członkowskich na temat stosowania unijnych przepisów.

Jak jednak prawo ma poradzić sobie z sytuacją, w której w ramach ekonomii współdzielenia istnieją obok siebie różne modele? Jeden – zakładający zarobek (np. opłata za przewiezienie osoby z punktu A do punktu B – jak w Uberze) i drugi – w którym kierowca jako osoba prywatna, bez celu zarobkowego, dzieli się kosztami swojego wcześniej zaplanowanego przejazdu z zabranymi w podróż pasażerami (tak działa Blablacar).

Warto też zwrócić uwagę na to, że każdy rozwój wymaga profesjonalizacji, dlatego kiedy firma wywodząca się z modelu dzielenia staje się gigantem, przestaje być firmą w rozumieniu sharing economy.

To, jaka będzie przyszłość sharing economy, zależy głównie od prawodawstwa i tego, jak zaklasyfikuje ono poszczególne firmy. Od tego będzie zależało, w jaką stronę skręci cały rynek.

Marcin Pawlik jest członkiem zarządu Fundacji Rozwoju Polski.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Mieszkania do wynajęcia drożeją i znikają

Kategoria: Analizy
Od początku wojny w Ukrainie z polskiego rynku wyparowało aż dwie trzecie ofert. Czynsze podskoczyły od 20 do nawet 40 proc. Napływ uchodźców gwałtownie przyspieszył procesy, które i tak już następowały.
Mieszkania do wynajęcia drożeją i znikają