Niepewna przyszłość OFE

Rząd, przyjmując przed rokiem ustawę obniżającą poziom składki odprowadzanej do OFE, obiecywał kolejną nowelizację. Miała ona wymusić zwiększenie konkurencji między funduszami, podnieść ich efektywność i obniżyć koszty zarządzania. Rząd z obietnicy się nie wywiązał. Może to świadczyć o tym, że OFE jest już traktowane jako rozwiązanie tymczasowe.
Niepewna przyszłość OFE

(opr.graf. DG/CC By desbyrnephotos)

Od 1 stycznia 2013 r. wysokość składki, odprowadzanej przez ZUS do OFE wzrośnie z obecnych 2,3 proc. do 2,8 proc. podstawy wymiaru składki na ubezpieczenie emerytalne. Stopniowe zwiększanie składek do OFE – do 3,5 proc. od 1 stycznia 2017 r. – było kompromisem uzgodnionym wewnątrz głównej partii rządzącej, Platformy Obywatelskiej. Miało osłabić negatywną reakcję na uderzające w OFE inne zapisy ustawy, z 25 marca 2011 r., o zmianie niektórych ustaw związanych z funkcjonowaniem systemu ubezpieczeń społecznych.

Żonglerka kontami

Przy okazji prac nad budżetem na rok 2013 pojawiło się pytanie, czy rząd nie ma zamiaru zmienić zasad finansowania OFE. Według wypowiedzi ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz przewodniczącego Rady Gospodarczej Jana Krzysztofa Bieleckiego, sprawa ta nie była rozważana przez rząd (ani przez Radę Gospodarczą, która w 2011 r. odegrała ważną rolę, przygotowując uzasadnienie dla obniżenia składek do OFE). Innymi słowy, rząd zamierza podnieść, zgodnie z ustawą, składkę do OFE, co będzie oznaczało ubytek z budżetu ZUS i konieczność refinansowania tego przez państwo.

W projekcie budżetu na 2013 r. przewiduje się zwiększenie refinansowania składki z 8,4 do 11,3 mld zł, czyli o 2,9 mld zł. 2 mld zł to skutek wzrostu poziomu składki, 0,9 mld wynika ze wzrostu funduszu wynagrodzeń, obciążonego składką.

Rząd uznaje, że problem funkcjonowania II filara emerytalnego jest na tyle delikatny politycznie i społecznie, że nie należy go obecnie poruszać. To nie znaczy, że nie podejmie próby likwidacji lub ograniczenia funkcjonowania OFE w przypadku pojawienia się dużych problemów z utrzymaniem długu publicznego poniżej poziomu 55 proc. PKB (według krajowej metodologii).

Jedną z możliwości domknięcia kasy, którą rozważają komentatorzy (rząd nie potwierdza, ale też nie zaprzecza, że rozważa ten scenariusz) jest przekazanie do ZUS oszczędności zgromadzonych w OFE przez osoby w wieku przedemerytalnym. Dzięki tej operacji (wspominał o niej przed paru miesiącami minister Rostowski), rząd zamiast tworzyć bezpieczne fundusze dla osób, które wkrótce przejdą na emeryturę, przekazałby odpowiedzialność za zarządzanie nimi ZUS-owi.

Zlikwidowane zostałyby w OFE konta emerytalne osób w określonym wieku, a w zamian ZUS utworzyłby dla nich subkonta, na których zapisywane byłyby zobowiązania emerytalne (analogicznie jak na subkontach, na które odprowadzana jest obecnie składka 5 proc. od podstawy). Jednocześnie przekazane składki zostałyby zaksięgowane po stronie należności i przeznaczone na bieżące wypłaty.

Oznaczałoby to jednorazowy przypływ płynności ZUS oraz zmniejszenie deficytu Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, a tym samym uwolnienie od konieczności jego refundowania przez budżet. Jeśli zobowiązania emerytalne zapisane na subkontach ZUS nie byłyby zaliczane do długu publicznego (tak jak nie są zaliczane obecnie), przejęcie przez ZUS kont osób w wieku przedemerytalnym i emerytalnym oznaczałoby jednorazową obniżkę długu publicznego oraz odpowiednie do tego zwiększenie niepokrytego długu emerytalnego. Ponieważ ta druga kategoria nie wpływa na bieżącą ocenę kondycji finansowej państwa, przejęcie przez ZUS części klientów OFE wydaje się łatwym sposobem „oddłużenia państwa”.

Urodzeni w latach 1949-1968 mieli wybór, czy chcą zostać członkami OFE, czy też pozostać w ZUS. Wiele osób, zwłaszcza z młodszych roczników, zdecydowało się na OFE. Jeśli ZUS obligatoryjnie przejmowałby rachunki mężczyzn mających 60 lat i kobiet kończących 55 lat, już w przyszłym roku z OFE ubyłoby ok. 660 tys. członków (500 tys. kobiet i 160 tys. mężczyzn), czyli ok. 5 proc. wszystkich. Wartość zgromadzonych przez nich oszczędności na rachunkach OFE wynosi ponad 20 mld zł, czyli ok. 1,3-1,5 proc. PKB.

W miarę jak kolejne roczniki dochodziłyby do wieku emerytalnego minus 5 lat, ich oszczędności z OFE przekazywane byłyby na subkonta ZUS. Ponieważ kolejne roczniki w OFE (aż do urodzonych w roku 1968) są coraz bardziej liczne, tym samym większe są środki zgromadzone w funduszach (mężczyźni z rocznika 1954 i kobiety z rocznika 1959 mają obecnie zebrane ok. 5 mld zł).

Jednocześnie wypłaty emerytur z ZUS rosłyby szybciej, gdyż ZUS płaciłby całość emerytury, a nie tylko I filar. Dług emerytalny (dziś nie ujawniany w statystykach rachunków narodowych i w statystyce ESA 95) stawałby się długiem jawnym.

(oprac.graf. DG)

(oprac.graf. DG)

Odpowiedzialność bez gwarancji

Wciąż nie zdecydowano, w jaki sposób mają być wypłacane emerytury z OFE. Nie wiemy kto je będzie wypłacał, czy będą indeksowane i jakim wskaźnikiem. Według pierwotnych założeń reformy, emerytury miały być wypłacane przez prywatne fundusze, choć inne niż OFE. Wysokość świadczeń miała zależeć od zgromadzonych oszczędności oraz od oczekiwanej długości życia. Byłyby indeksowane jedynie wówczas, gdyby rosła wartość portfela inwestycyjnego.

Przejęcie środków OFE przez ZUS byłoby jednoznaczne z wzięciem przez państwo odpowiedzialności za utrzymanie realnego poziomu świadczeń. Przy słabnącym tempie wzrostu gospodarki oznaczałoby to zatem konieczność dotowania przez budżet systemu emerytalnego.

Podczas dyskusji nad propozycjami rządu, minister finansów używał argumentu, że rządowe gwarancje dla przyszłych emerytów są bardziej wiarygodne niż gwarancje rynkowe (wynikające z efektów portfela inwestycyjnego). Problem jednak w tym, że rząd może nie być w stanie dotrzymać tych zobowiązań. A próba uczynienia tego może skończyć się katastrofą finansów publicznych.

Przejęcie rachunków emerytalnych osób starszych oznaczałoby przesunięcie w czasie problemu zadłużenia. Czy operacja taka byłaby per saldo opłacalna, czy nie zależałoby to od tempa wzrostu gospodarczego w kolejnych latach, wysokości stóp procentowych i inflacji? Gdyby w ciągu kilku lat kolejne rządy zaniechały reform, pozwalających na obniżenie niektórych wydatków sztywnych, a jednocześnie utrzymałyby się niekorzystne tendencje demograficzne i gospodarcze (przede wszystkim zmniejszenie liczby pracujących na skutek starzenia się społeczeństwa i emigracji), problemy deficytu i rosnącego długu wkrótce by wróciły.

Niebezpieczeństwo polega także na tym, że jednorazowy przypływ środków do ZUS (a tym samym do budżetu) zniechęca władze do szukania innych sposobów konsolidacji finansów publicznych.

Możliwe byłyby także bezpieczniejsze warianty przejęcia oszczędności OFE. ZUS nie przeznaczyłby ich na bieżące wypłaty, ale prowadził własny fundusz, z którego wypłacana byłaby część świadczeń emerytalnych. Spadek zadłużenie publicznego zależałby od sposobu przeprowadzenia tej operacji.

Dwie główne partie opozycyjne mają inne propozycje, dotyczące OFE.

PiS za wolnym wyborem

Prawo i Sprawiedliwość jeszcze w marcu przedstawiło projekt zmiany ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych oraz ustawy o organizacji i funkcjonowaniu funduszy emerytalnych. PiS proponuje, by członkowie OFE mogli decydować, czy ich składki mają być przesyłane do OFE, czy do ZUS i w jakiej wysokości. Ubezpieczony sam mógłby określić, czy ma to być 1,5, 2,5 czy 3,5 proc. Według PiS znaczna większość ubezpieczonych wybierze ZUS.

Projekt Prawa i Sprawiedliwości jest jednak niekonsekwentny. Z jednej strony mówi się w nim o likwidacji przymusu członkostwa w OFE, z drugiej zaś fakultatywność dotyczyć ma jedynie przyszłości. Osoby rozpoczynające pracę, które nie zadeklarują przynależności do któregoś z funduszy nie byłyby do tego zmuszane, drogą losowania. Pozostałyby po prostu w ZUS. Również osoby ubezpieczone w OFE, mogłyby zrezygnować z dalszego przekazywania składek do funduszy.

Ale projekt ustawy nie przewiduje przeniesienia z OFE do ZUS oszczędności już zgromadzonych. PiS nie wyjaśnia też opinii publicznej, że jego propozycja nie oznaczałaby powrotu do sytuacji sprzed reformy emerytalnej. Podstawowa zasada reformy – zdefiniowanie składki, a nie świadczeń, byłaby utrzymana.

Trudno oszacować konsekwencje przyjęcia projektu PiS. Eksperci tej partii uważają, że większość osób ubezpieczonych wybierze ZUS, lecz wcale tak być nie musi, o ile skutki zmian zostaną właściwie wytłumaczone i zrozumiane.

Podobnie jak w przypadku przejęcia przez ZUS oszczędności osób w wieku przedemerytalnym, konsekwencją projektu PiS i „powrotu członków OFE do ZUS” byłoby wzięcie przez państwo odpowiedzialności za wysokość przyszłych świadczeń. W konsekwencji mogłoby to prowadzić w przyszłości do niekontrolowanego wzrostu długu, o ile kolejny rząd nie wycofałby się z tego zobowiązania.

SLD za państwowym OFE

Lewica proponuje utworzenie państwowego Otwartego Funduszu Emerytalnego, konkurencyjnego dla już istniejących. Zaletą tego rozwiązania byłoby, zdaniem SLD, wymuszenie na prywatnych funduszach obniżki kosztów funkcjonowania.

Państwowy fundusz mógłby inwestować w stały koszyk instrumentów finansowych (obligacje skarbowe, indeksy giełdy warszawskiej i kilku innych rynków, złoto, ropa naftowa). Taki zrównoważony portfel nie wymagałby dużej aktywności ze strony menedżerów funduszu, a tym samym niskie byłyby prowizje za jego prowadzenie. Doświadczenie pokazuje, że tego rodzaju portfele w długim okresie dają zwroty nie gorsze niż portfele zarządzane aktywnie.

Ryzyko tego rozwiązania polega jednak na możliwości jego upolitycznia. SLD zresztą tego nie ukrywa. W swym programie zapowiada wykorzystywanie środków państwowego funduszu emerytalnego do finansowania różnych projektów – na przykład budowy infrastruktury, nowych technologii, czy nawet energetyki odnawialnej.

Chodziłoby zatem o projekty wysoce ryzykowne lub z założenia nisko rentowne (infrastruktura). Inwestowanie w te obszary wymagałoby stworzenia nowych instrumentów, które państwo musiałoby gwarantować. Efektem mogłyby być straty, które powiększałyby dług państwa. Dodatkowym minusem tego rodzaju strategii byłoby uzależnienie wyników państwowego otwartego funduszu emerytalnego od sytuacji finansów publicznych. Jeśli państwo miałoby coraz większe trudności z obsługą długu, to gwarancje, udzielane instrumentom, w które inwestowałby fundusz, traciłyby wartość.

Oczywiście podobna sytuacja może wystąpić w przypadku obligacji skarbowych. Jeśli państwo będzie miało problemy ze spłatą długu, OFE których portfel w ponad 50 proc. stanowią takie papiery, poniosą straty.

Zbilansowanie emeryta

W takim przypadku straty poniosą także emeryci, otrzymujący świadczenia z ZUS, których dochody zależą od dopływu bieżącego strumienia podatków (składek). Dlatego istotne jest, by państwo zmieniając system emerytalny, miało na uwadze jego zbilansowanie.

Jest oczywiste, że im bardziej hojne są obietnice, składane przyszłym emerytom, tym większe jest ryzyko „niedopięcia” systemu w przyszłości. Z tego punktu widzenia, zarówno obniżenie składki emerytalnej przesyłanej do OFE, jak i propozycje przejęcia przez państwo części oszczędności emerytalnych lub dalszego zmniejszenia strumienia składek do OFE zwiększają ryzyko niewypłacalności systemu.

Warto pamiętać, że system emerytalny, który wszedł w życie w 1999 r. od początku zawierał luki, które tylko częściowo zostały zamknięte. W przyszłości najbardziej kosztowne będzie zagwarantowanie przez państwo minimalnej emerytury.

W miarę wydłużania oczekiwanego trwania życia (jeśli nie będzie temu towarzyszyło równoległe wydłużenie okresu płacenia składek) coraz większa część emerytur, wynikająca z zebranych składek, znajdzie się poniżej poziomu gwarantowanego. Dotacje do nich będą obciążały bieżące budżety państwa, co w pewnym momencie może doprowadzić do załamania systemu emerytalnego.

Prywatyzacja rachunków

Najbezpieczniej dla finansów państwa i naszych przyszłych emerytur, byłoby sprywatyzować rachunki OFE – przekazać zgromadzone na nich pieniądze uczestnikom funduszy, którzy mogliby je wpłacić na wybrane przez siebie konto oszczędnościowe lub inwestycyjne w dowolnym banku lub funduszu. Wysokość składek odprowadzanych od tego momentu na konta emerytalne zależałaby od indywidualnych decyzji.

Przy czym państwo powinno do oszczędności zachęcać zwiększając limit środków nieopodatkowanych PIT-em i podatkiem od zysków kapitałowych. Obecnie od podstawy opodatkowania podatkiem dochodowym można odpisać jedynie do 4 proc. wynagrodzenia, nie więcej niż 4030 zł rocznie przekazane na Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego. Ten limit należałoby podnieść, co najmniej do 10 proc. wysokości wynagrodzenia. Jednocześnie konieczna jest zmiana sposobu gwarantowania emerytur wypłacanych przez państwo, w tym minimalnych. Emerytury muszą zależeć od wysokości wpływów do państwowego systemu emerytalnego. W przeciwnym razie system stanie się piramidą finansową, ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Witold Gadomski

(opr.graf. DG/CC By desbyrnephotos)
(oprac.graf. DG)
Członkowie-OFE-według-płci-i-rocznika-lata-1949-1968

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Technologia w sukurs ludzkiej pracy

Kategoria: Trendy gospodarcze
Napływ uchodźców z Ukrainy do Polski na skutek inwazji rosyjskiej nie zmieni trendu przechodzenia gospodarki analogowej na cyfrową – mówi dr hab. Jakub Górka z Wydziału Zarządzania UW, doradca prezesa ZUS ds. FinTech i e-płatności, ekspert PSMEG w Komisji Europejskiej.
Technologia w sukurs ludzkiej pracy

Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Właśnie dokonuje się duży zwrot w polityce najważniejszych banków centralnych na świecie. Ściśle wiąże się z tym obserwowany wzrost rentowności obligacji rządowych, który rozpoczął się w 2021 r. i nabrał gwałtownego przyspieszenia w tym roku.
Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?