Nierówności rosną w miarę rozwoju

Rozpiętości dochodów w Polsce są większe niż średnie w Europie i większe niż w innych państwach postkomunistycznych. Prof. Robert J. Barro z Harvard University twierdzi, że w krajach biedniejszych zdolność do oszczędzania i inwestowania mają grupy bogatsze, a zatem spłaszczenie, np. poprzez wysoką progresję podatkową, dochodów prowadzi do obniżenia oszczędności, a tym samym utrudnia rozwój. W Polsce oszczędności posiada „górne” 20 proc. społeczeństwa.
Nierówności rosną w miarę rozwoju

Kraje najbardziej zagrożone ubóstwem w UE

Ekonomiści zajmują się zwykle zjawiskami masowymi lub uśrednionymi, np. wielkością PKB lub PKB na głowę mieszkańca, eksportu lub eksportu przypadającego na jednostkę PKB, zasobów kapitałowych lub średnich zasobów będących w posiadaniu przeciętnej firmy. Mniej interesuje ich wewnętrzna struktura danego zjawiska: dochodów, oszczędności, majątku, zadłużenia itd., co nie znaczy, że problem ten lekceważą. Szczególnie badacze zajmujący się problematyką krajów rozwijających poświęcają wiele miejsca zróżnicowaniu dochodów. Od początku lat 90. agenda ONZ United Nations Development Programme (UNDP) sporządza coroczne raporty Human Development Reports (HDR), które pokazują rozmaite aspekty rozwoju krajów, w tym poziom rozpiętości dochodów.

Część ekonomistów, zwłaszcza wyznających poglądy lewicowe, wyższe rozpiętości traktuje jako zjawisko negatywne, a większą równość jako pożądany cel polityki gospodarczej i społecznej. Tezę, że większa równość sprzyja wzrostowi krajów bardzo biednych, głosi hinduski ekonomista Amartya Sen (laureat nagrody Nobla i twórca Human Development Index). Leszek Balcerowicz w książce „Państwo w przebudowie” zauważa, że w przypadku azjatyckich tygrysów rozpiętości dochodowe są rzeczywiście wyraźnie mniejsze niż w większości innych krajów zaliczanych do Trzeciego Świata.

Ale Robert J. Barro, amerykański profesor (od lat kandydat do nagrody Nobla) w pracy „Inequality and Growth in a Panel of Countries”, zamieszczonej w„Journal of Economic Growth”,  twierdzi, że wzrostowi krajów biednych sprzyjają większe rozpiętości dochodów. W miarę, jak kraj bogaci się, rozpiętości te maleją. Barro podkreśla, że w krajach biedniejszych zdolność do oszczędzania i inwestowania nadwyżek mają grupy bogatsze, więc spłaszczenie dochodów, np. przez wysoką progresję podatkową, prowadzi do obniżenia oszczędności społeczeństwa, a tym samym utrudnia rozwój. W Polsce oszczędności posiada „górne” 20 proc. społeczeństwa.

Ale jeśli rozpiętości dochodów są na tyle duże, że część społeczeństwa jest wypchnięta poza gospodarkę rynkową, to stanowią już czynnik, który hamuje gospodarkę i oddala moment startu do przyspieszonego rozwoju. Ekonomiści nie są jednak w stanie precyzyjnie określić, co oznacza rozpiętość „zbyt duża” i jaka jest optymalna dla utrzymania szybkiego wzrostu. Dość powszechnie uznaje się, że rozpiętości dochodowe (i majątkowe) wynikają raczej ze zjawisk długofalowych, a nie z doraźnej polityki gospodarczej i społecznej. Polityka państwa ma na nie wpływ (np. system podatkowy), lecz próba szybkiej zmiany struktury dochodów, zwłaszcza ich spłaszczenia, może prowadzić do zahamowania wzrostu.

Jak mierzyć rozpiętości?

Do badania rozpiętości dochodów statystycy używają kilku miar. Najprostszą jest stosunek średnich dochodów grupy najbogatszych (np. górnych 10 lub 20 proc. społeczeństwa) do średnich dochodów najbiedniejszych (analogicznej liczby warstwy „dolnej”). Miara ta pokazuje bardzo ogólnie strukturę dochodów społeczeństwa, nie uwzględnia zjawisk bardziej złożonych. Różna może być na przykład struktura dochodów w skrajnych decylach (20 proc. najbogatszych i 20 proc. najbiedniejszych). Bieda i bogactwo mogą być równomiernie rozłożone (dochody w skrajnych decylach mało zróżnicowane) lub skoncentrowane w małych grupach (np. 1 proc. bardzo bogatych + 19 proc. mających dochody dość wysokie, ale znacznie odbiegające od najwyższych).

Stosunek średnich dochodów „górnych” 20 proc. do „dolnych” 20 proc.

Kraj 2007 2008
UE 5,0 5,0
Belgia 3,9 4,1
Bułgaria 6,9 6,5
Czechy 3,5 3,4
Dania 3,7 3,6
Niemcy 5,0 4,8
Estonia 5,5 5,0
Irlandia 4,8 4,5
Grecja 6,0 5,9
Hiszpania 5,3 5,4
Francja 3,8 4,2
Włochy 5,5 5,1
Cypr 4,5 4,1
Łotwa 6,3 7,3
Litwa 5,9 5,9
Luksemburg 4, 0 4,1
Węgry 3,7 3,6
Malta 3,8 4,0
Holandia 4,0 4,0
Austria 3,8 3,7
Polska 5,3 5,1
Portugalia 6,5 6,1
Rumunia 7,8 7,0
Słowenia 3,3 3,4
Słowacja 3,5 3,4
Finlandia 3,7 3,8
Szwecja 3,4 3,5
W. Brytania 5,5 5,6
Chorwacja 4,5 :
Islandia 3,9 3,8
Norwegia 3,7 3,7

Źródło: Eurostat

Skomplikowaną, lecz bardziej precyzyjną miarą rozpiętości dochodów jest współczynnik Giniego (skonstruowany przez włoskiego statystyka i demografa Corrado Giniego  – 1884-1965). Współczynnik Giniego przybiera wartość od 0 – jeśli cała populacja ma jednakowe dochody, do 1 – jeśli dochody są całkowicie skoncentrowane w dwóch punktach: biedy i bogactwa. Im wyższy współczynnik Giniego, tym większe nierówności dochodów.

Wskaźnik ten obliczany jest zwykle dla dochodów netto (disposable income), choć w niektórych krajach dostępne są też dane, dotyczące dochodów brutto (przed opodatkowaniem i doliczeniem transferów socjalnych). Nierówności przy dochodach brutto są niemal zawsze większe niż przy dochodach netto, co wynika ze stosowanych powszechnie progresywnych podatków dochodowych oraz transferów socjalnych dla grup najbiedniejszych.

Mierzenie nierówności dochodowych (i majątkowych) jest skomplikowane z uwagi na brak dokładnych danych. Informacje o nierównościach podawane są zwykle z opóźnieniem kilkuletnim. W krajach o niskiej kulturze prawnej, gdzie część dochodów jest wypracowywana w szarej strefie, zarówno grupy „najniższe”, jak i „najwyższe” ukrywają część dochodów. Grupa najbiedniejsza dodatkowo korzysta nie tylko z rejestrowanego wsparcia państwa, lecz także ze źródeł nierejestrowanych (np. wykonywanie usług na własne potrzeby lub potrzeby sąsiedzkie, drobny handel itd.). A zatem rzeczywiste nierówności są inne niż pokazywane w statystykach, przy czym trudno jednoznacznie stwierdzić, czy są większe czy mniejsze.

Poniżej granicy biedy

Badania nad nierównościami koncentrują się często na problemie ubóstwa. Wysokie dochody najbogatszych są społecznie akceptowalne, o ile nie towarzyszy im rozległa sfera biedy. Ubóstwo jest pojęciem względnym, zależnym od poziomu rozwoju cywilizacyjnego. Eurostat stosuje pojęcie „zagrożenia ubóstwem”, które definiuje jako pozostawanie w grupie o dochodach poniżej 60 proc. średnich. Rzecz jasna poziom, od którego liczy się ubóstwo, jest różny, w zależności od średniego poziomu dochodów. Miara ta pozwala jednak uwzględniać rozpiętości dochodowe. Polska według Eurostatu ma obszar zagrożenia ubóstwem zbliżony do średniej w Unii Europejskiej, choć większy niż w bogatych krajach Europy Zachodniej.

Zagrożenie ubóstwem w Unii Europejskiej

Udział osób o dochodach mniejszych niż 60 proc. średniej, w proc.
Kraj 2007 2008
Unia Europejska 17 17
Belgia 15 15
Bułgaria 22 21
Czechy 10 9
Dania 12 12
Niemcy 15 15
Estonia 19 19
Irlandia 18 16
Grecja 20 20
Hiszpania 20 20
Francja 13 13
Włochy 20 19
Cypr 16 16
Łotwa 21 26
Litwa 19 20
Luksemburg 14 13
Węgry 12 12
Malta 14 15
Holandia 10 11
Austria 12 12
Polska 17 17
Portugalia 18 18
Rumunia 25 23
Słowenia 12 12
Słowacja 11 11
Finlandia 13 14
Szwecja 11 12
W. Brytania 19 19
Chorwacja 18 :
Islandia 10 10
Norwegia 12 11

Źródło: Eurostat

Od socjalizmu

W Polsce, podobnie jak w innych krajach postkomunistycznych, zmiana ustroju doprowadziła do szybkiego wzrostu nierówności. Było to zjawisko o tyle zrozumiałe, że w systemie gospodarki państwowej, gdzie wynagrodzenia były centralnie wyznaczane i kontrolowane, poziom nierówności dochodów był bardzo niewielki. Według danych United Nations University-World Institute for Development Economics Research, Polska, podobnie jak inne kraje naszego regionu, była krajem o egalitarnym rozkładzie dochodów i współczynniku Giniego oscylującym wokół poziomu 0,2.

Należy jednak zauważyć, że rejestrowane dochody były wówczas tylko jednym (nie najważniejszym) czynnikiem determinującym poziom życia. Znaczna część dóbr, a zwłaszcza usług, była nieodpłatna lub odpłatna częściowo, a dostęp do nich był limitowany. Dotyczyło to dóbr i usług tak ważnych i kosztownych, jak mieszkania (i cały kompleks usług związanych z mieszkaniami), samochody, telefony, wypoczynek. Tak więc o poziomie konsumpcji decydowała dostępność do reglamentowanych dóbr i usług, którą nie sposób było mierzyć statystycznie. Osoby, mające jednakowy poziom dochodów (zwykle niski) mogły żyć na zupełnie różnym poziomie konsumpcji.

Różny poziom dostępności do reglamentowanych towarów wytwarzał wtórny rynek, którego dochody były nierejestrowane. Osoby nie postrzegane w strukturze społecznej jako szczególnie uprzywilejowane (np. magazynierzy w gminnych spółdzielniach materiałów budowlanych), w rzeczywistości mogły uzyskiwać dochody znacznie większe od rejestrowanych. Absurdalny kurs wymiany walut obcych do złotego (kilkakrotnie zawyżony) stwarzał możliwość łatwych i nierejestrowanych dochodów osobom korzystającym z dobra rzadkiego, jakim były paszporty.

W sumie realna rozpiętość poziomu życia w systemie gospodarki upaństwowionej była znacznie większa niż pokazywały polskie i międzynarodowe wskaźniki.

Dochody rejestrowane spłaszczały się w ostatnich latach istnienia gospodarki państwowej na skutek procesów inflacyjnych. W punkcie startu do transformacji Polska, podobnie jak inne kraje postkomunistyczne, charakteryzowała się bardzo wysokim poziomem egalitaryzmu, przynajmniej pod względem dochodów oficjalnie rejestrowanych.

Współczynniki Giniego w okresie transformacji ustrojowej

  1989 2005 2006 2007
Czechy 0,204 0,270    
Węgry 0,268      
Polska 0,207   0,340  
Słowenia 0,219 0,299 0,307  
         
Estonia 0,253 0,383    
Łotwa 0,244 0,391    
Litwa 0,260 0,309    
         
Bułgaria 0, 212     0,367
Rumunia 0,155 0,395 0,402 0,393
         
Serbia   0,313 0,347 0,320
Macedonia   0,309 0,320 0,308
         
Białoruś 0,234 0,326 0,321 0,309
Mołdawia 0,250 0,377 0,327  
Rosja 0,271 0,445 0,451 0,439
Ukraina 0,244   0,410 0,414
         
Armenia 0,258
Azerbejdżan 0,275
Gruzja 0,301
         
Kazachstan 0,276 0,420 0,414
Kirguzja 0,260 0,475 0,460 0,469
Tadżykistan 0,276
Turkmenia 0,255
Uzbekistan 0,257 0,397

Źródło: Bank Światowy

Współczynniki Giniego dla Polski

1956 0,270
1960 0,272
1962 0,268
1964 0,263
1965 0,260
1970 0,231
1972 0,232
1973 0,240
1976 0,244
1978 0,242
1980 0,231
1981 0,213
1982 0,201
1983 0,215
1984 0,226
1985 0,233
1986 0,242
1987 0,250
1988 0,214
1989 0,207
1990 0,191
1991 0,225
1992 0,239
1993 0,257
1994 0,281
1995 0,290
1996 0,302
1997 0,300
1998 0,326
1999 0,330
2000 0,342
2001 0,340
2002 0,349
2003 0,352
2004 0,351
2005 0,366
2006 0,340

Źródło: United Nations University-World Institute for Development Economics Research

Urynkowienie gospodarki spowodowało, że w latach 90. większość towarów i usług stała się w Polsce dostępna po cenach rynkowych. Dawne przywileje, związane z dostępem do towarów reglamentowanych zostały zamienione na „przywileje dochodów” – choć w różnej proporcji. To znaczy – w okresie transformacji część osób, korzystających przed rokiem 1989 z rozmaitych przywilejów, niekoniecznie związanych z pozycją polityczną, uzyskała odpowiednie rekompensaty w postaci wyższych dochodów, a część nie. Transformacja wiązała się więc nie tylko z większym rozwarstwieniem, ale przede wszystkim z „rewolucją dochodów” – duże grupy społeczne doznawały awansu dochodowego, a inne degradacji.

Rynek wycenia

W sprywatyzowanej gospodarce zniknęły centralnie ustalane stawki płac, co doprowadziło do szybkiego wzrostu rozpiętości płacowych. W mniejszych firmach zwykle nie działają związki zawodowe i nie obowiązują układy zbiorowe grup pracowniczych. Wynagrodzenia zaczęły się kształtować na rynku, odzwierciedlając wycenę wydajności pracy.

Według badań Banku Światowego przed rokiem 1989 wykształcenie miało w Polsce niewielki wpływ na poziom zarobków. Osoba z wykształceniem wyższym dopiero po kilku latach pracy doganiała (pod względem płacy) swego rówieśnika z wykształceniem zasadniczym zawodowym, który miał przewagę długości stażu pracy. Suma dochodów uzyskiwanych w ciągu całego okresu aktywności zawodowej przez osoby z wykształceniem wyższym i wykształceniem zasadniczym zawodowym była zbliżona.

Już w połowie lat 90. sytuacja uległa radykalnej zmianie. Każdy rok nauki przekłada się na wyższe zarobki pracownika. Bardzo duże rozpiętości dochodów ukształtowały się w segmencie gospodarki najbardziej zintegrowanym z gospodarką światową, np. w prywatnych bankach. Grupa wyższych menedżerów uzyskuje tam dochody zbliżone do poziomu zachodnioeuropejskiego (lub wyższe, gdyż uwzględniają premię za pracę w kraju oddalonym od centrów zachodnioeuropejskich), zaś przeciętny pracownik jest wyceniany według polskich realiów (czyli z uwzględnieniem przeszło dwukrotnie niższej wydajności pracy w Polsce w porównaniu z Europą Zachodnią).

Urynkowienie sprawiło, że wzrosły dochody specjalistów o wysokich i rzadkich kwalifikacjach, finansistów, informatyków, lekarzy. Teoria ekonomii posługuje się pojęciem „tradable goods” i „non-tradable goods” (dóbr podlegających wymianie międzynarodowej i dóbr, które tej wymianie nie podlegają). Analogicznie można określić grupy pracowników konfrontujących się z pracownikami zagranicznymi i pracowników nie podlegających tej konfrontacji (np. pracownicy budżetowi i samorządowi). W grupie pierwszej rozpiętości wynagrodzeń (i dochodów) są znacznie większe niż w drugiej, gdyż silniej odzwierciedlają relacje rynkowe. Swego czasu Marek Belka w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” powiedział, że jeśli ktoś szuka naprawdę wysokich dochodów, powinien unikać pracy w sferze budżetowej. Warto jednak zauważyć, że średnie wynagrodzenia „budżetówki” nie są niższe niż w sektorze przedsiębiorstw (w większości przedsiębiorstw prywatnych).

Relacje przeciętnych miesięcznych wynagrodzeń brutto w sferze budżetowej do sektora przedsiębiorstw. Dane za I-III kwartał 2009

Wyszczególnienie Wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw = 100
Ogółem 100,9
Administracja publiczna i obrona narodowa; obowiązkowe zabezpieczenia społeczne i zdrowotne 122,8
Edukacja 91,5
Opieka zdrowotna i pomoc społeczna 79,8

Źródło: Główny Urząd Statystyczny

Urynkowienie wynagrodzeń zepchnęło osoby o niskich kwalifikacjach (robotników i robotnice niewykwalifikowane) na najniższy poziom w stratyfikacji dochodów lub też wypchnęło je z rejestrowanego rynku pracy. Część przeszła do szarej strefy, gdzie ich dochody nie są obciążone podatkami i składkami, a jednocześnie korzystają z transferów socjalnych (nie płacą składek zdrowotnych, lecz są ubezpieczeni, jako „bezrobotni”).

Kto skorzystał na prywatyzacji

W miarę postępującego procesu transformacji systemowej coraz większe znaczenie w gospodarce odgrywa rozwijający się rynek kapitałowy. Powoduje to spadek udziału płac w całkowitych dochodach ludności oraz wzrost udziału dochodów od kapitału, czyli zysków ze zbywania posiadanych papierów wartościowych, dywidend, odsetek, realizacji udziałów, czynszów.

Transformacji ustrojowej towarzyszyła dystrybucja własności. W Polsce w proces ten zaangażowanych było miliony osób, choć rzecz jasna nie wszyscy odnieśli jednakowe korzyści. Najczęstszymi formami masowej partycypacji w prywatyzowanym majątku były:

– dystrybucja darmowych (lub kupowanych po cenach niższych niż rynkowe) akcji spółek;

– prywatyzacja poprzez spółki pracownicze lub/i wykup akcji przez menedżerów (management buy-out);

– wykup mieszkań po cenach nierynkowych;

– wykup (lub leasing) składników majątku likwidowanych przedsiębiorstw przez pracowników (np. sklepów, magazynów itd.).

– reprywatyzacja

Duże grupy skorzystały także na znacznym wzroście wartości majątku, nabytego (w rozmaity sposób) przed rokiem 1989 lub na początku lat 90. W ostatnich 20 latach wielokrotnie wzrosła (w ujęciu realnym) wartość ziemi, domów, placów oraz wyceny niektórych firm prywatnych. Procesy te doprowadziły do powstania klasy średniej, a w efekcie do dywersyfikacji bogactwa, w znaczącym stopniu wpływając na wzrost nierówności.

Ich poziom jest w Polsce wyższy niż w większości krajów wysoko rozwiniętych (członków OECD), choć nie osiąga rozmiarów znanych w krajach Trzeciego Świata lub niektórych państwach powstałych na gruzach ZSSR. Opinia publiczna w Polsce niechętnie patrzy na rosnące nierówności, lecz nie ma sygnałów, by wywoływały one napięcia społeczne, groźne dla stabilności kraju i gospodarki.

Istotnym zjawiskiem jest także utrzymujący się wzrost nierówności dochodowych w ujęciu terytorialnym. Średnie dochody w Warszawie (oraz kilku innych dużych miastach) są zbliżone do średniej europejskiej, natomiast we wschodnich województwach są wyraźnie niższe. Podobne różnice terytorialne utrzymują się też w innych krajach europejskich (np. we Włoszech) i świadczą o tym, że polityka spójności (wspierana także z funduszy unijnych) jest nieskuteczna. W tym kontekście ciekawy pomysł przedstawił prof. Leszek Balcerowicz, który stwierdził, że być może skuteczniejszą formą wyrównywania poziomów (w przekroju terytorialnym) byłaby migracja z terenów „zacofanych” do „rozwiniętych”.

Postawić można dwie tezy niekoniecznie się wykluczające, których weryfikacja wymagałaby bardziej szczegółowych badań:

Szybszy niż w innych krajach Europy Środkowej wzrost nierówności w Polsce wynika z innych cech polskiego społeczeństwa – indywidualizmu, niechęci do kooperacji i samopomocy, zamykania się w kręgu rodziny.

W miarę rozwoju i wzrostu przeciętnych dochodów nierówności będą się zmniejszały do średniego poziomu europejskiego. Ale na dotychczasowym etapie transformacji wzrost nierówności był korzystny dla szybszego wzrostu gospodarczego.

Kraje najbardziej zagrożone ubóstwem w UE

Otwarta licencja


Tagi