Kevin Bales, wykładowca i badacz współczesnego niewolnictwa na Uniwersytecie w Nottingham, doradca m.in. władz USA, Wielkiej Brytanii, Norwegii czy Wspólnoty Gospodarczej Państw Afryki Zachodniej w sprawach związanych z walką z handlem ludźmi i niewolnictwem, konsultant United Nations Global Program on Trafficking of Human Beings, współtwórca Global Slavery Index, prezes Free the Slaves, napisał monografię Jednorazowi ludzie. Nowe niewolnictwo w gospodarce światowej (Disposable People. New Slavery in the Global Economy). W książce bada ekonomiczne aspekty tego procederu.
Niewolnictwo istnieje, choć ludzie nie zdają sobie z tego sprawy. Uważa się, że skończyło się z chwilą zakazania go we wszystkich państwach. Przestępcy działają w ukryciu, dlatego też nie ma danych o liczbie osób w niewoli. Szacuje się, że najwięcej niewolników jest w Indiach, Bangladeszu, Nepalu i Pakistanie. Wiąże się to z jednym z rodzajów niewolnictwa – za długi. Według Balesa procentowo największy udział niewolników w populacji jest w Mauretanii. Badacz szacuje ich liczbę na świecie na mniej więcej 40,4 mln.
Przyczyny
Autor podkreśla, że do zrozumienia niewolnictwa w danym kraju konieczne jest spojrzenie na jego gospodarkę. Dla nas 2 tys. dolarów za kobietę nie mieści się w głowie (i proceder, i kwota), jednak dla rodziny, która jest zaangażowana w sprzedaż własnego członka np. w Tajlandii, jest to równowartość rocznego dochodu. Wielu potencjalnych niewolników żyje w skrajnej biedzie. Handlarze wykorzystują to, by sprowadzać np. niewolnice z Laosu i Mjanmy, gdzie sytuacja ekonomiczna jest jeszcze gorsza niż w Tajlandii.
Aby niewolnictwo zaistniało, konieczne są uwarunkowania nie tylko społeczne, lecz także gospodarcze. Najlepiej rozwija się ono w sytuacji ubóstwa. Wydaje się wówczas jedynym wyjściem. Musi istnieć również popyt na pracę niewolniczą. Co więcej, koszt niewolnika nie może być wyższy niż wolna siła robocza, by było to opłacalne.
W handlu ludźmi istnieje cała struktura: od pośredników, którzy na każdej osobie zarabiają dwukrotność wkładu, sutenerów, po najwięcej zarabiających właścicieli. Inwestowanie w ten nielegalny proceder przynosi wysoką stopę zwrotu. Bales określa, że inwestycje w proceder niewolnictwa są bardziej stabilne niż giełda. Są inwestorzy, którzy nie interesują się szczegółami przedsięwzięć, nic ich nie łączy z niewolnikami, ważny jest jedynie zysk.
Często niewolnikami stają się migranci i uchodźcy, którzy przez biedę oraz brak alternatyw są rozchwytywani przez pośredników i sprzedawani. Koszt takich osób zwiększa się przez transport, paszporty itd. Na świecie istnieje wiele form organizacji tego procederu. Potencjalni niewolnicy kuszeni są również emigracją, co jest pułapką m.in. dla Polaków.
Czynnikiem, który w wielu krajach pośrednio wpływa na wzrost liczby niewolników, jest modernizacja rolnictwa, prowadząca do utraty pracy przez rzesze drobnych rolników. W wyniku przemian gospodarczych ujawniają się liczne patologie i zostają osłabione struktury społeczne, które nie chronią swoich członków przed zagrożeniem.
Wspólnym doświadczeniem ludzi w niewoli w różnych częściach świata jest dług. Autor przytacza, że z tego powodu w fabrykach w Pakistanie niewolnikami są całe rodziny, w tym dzieci, które czasami bierze się jako zakładników. Dług jest dziedziczny, w przypadku śmierci przechodzi na najbliższych. Wielu właścicieli niewolników, wykorzystując analfabetyzm dłużników, manipuluje przy rachunkach, by zadłużenie nie malało. Wypłacane są środki tylko na najprostszą dietę, bez perspektyw spłacenia zobowiązania. Właściciel niewolników może sprzedać dług, czyli ich, komuś innemu, dla kogo będą pracować, bez możliwości wyboru.
Wspólnym doświadczeniem ludzi w niewoli w różnych częściach świata jest dług.
Warto zwrócić uwagę, że we współczesnym niewolnictwie kolor skóry nie odgrywa, jak w przeszłości, w większości przypadków żadnej roli. Ważne jest jedynie, czy osobę obejmują nierówności ekonomiczne.
Proceder niewolnictwa jest powiązany z ekologią. W książce został opisany przykład Brazylii. Podczas wycinki puszczy przesiedla się ludy rdzenne. Wpływa to na większe bezrobocie i wzrost liczby osób ubogich, a te łatwiej jest zniewolić. Co więcej, porywa się je do pracy i jednocześnie zmusza do niszczenia ekosystemów.
Na utrzymanie się niewolnictwa wpłynęła globalizacja gospodarki. Międzynarodowe korporacje, aby zredukować koszty, wybierają producentów, partnerów oraz miejsca, które są najtańsze na świecie, bez interesowania się sytuacją na lokalnym rynku.
Walka z niewolnictwem jest możliwa przez eliminację przyczyn, takich jak skrajna bieda, oraz zapewnienie edukacji i ochrony socjalnej.
W zależności od potrzeb światowej gospodarki formy pracy niewolniczej ewoluują, jednak dzięki korporacjom i konsumentom są również wywierane realne naciski na powstrzymanie tego procederu. Do sukcesów można zaliczyć walkę z niewolnictwem, w tym dzieci, przy produkcji kakao w Afryce Zachodniej. Po nagłośnieniu sprawy międzynarodowe korporacje i organizacje pozarządowe wymusiły zmiany. Walka z niewolnictwem jest możliwa przez eliminację przyczyn, takich jak skrajna bieda, oraz zapewnienie edukacji i ochrony socjalnej. Rozwiązaniem jest również tworzenie nowych, alternatywnych miejsc pracy.
Elementy zniewolenia
Autor podaje trzy elementy zniewolenia: przemoc, przetrzymywanie bez woli oraz wyzysk. Uważa, że jądrem niewolnictwa jest przemoc. Jej użycie lub sama groźba utrzymują ludzi w posłuszeństwie. Nie mają oni kontroli nad własnym życiem, za to ciągłe powinności wobec swoich właścicieli.
W przeszłości istniały jej prawne formy, obecnie jest to zakazane. Pełna kontrola jednostki, jej wolności, jest więc oparta na przemocy, nie na formalnych aktach. Bales dodaje, że jest to bardziej korzystne dla posiadaczy niewolników, ponieważ przez brak prawomocności nie są oficjalnymi właścicielami, więc nie ciąży na nich żadna odpowiedzialność za niewolnika.
Współczesne niewolnictwo ma formy tymczasowe, potrzebne do realizacji danych zadań, np. deforestacji w Brazylii, by następnie przybrać inny kształt. Bales opisuje zmuszanie ludzi do produkcji węgla drzewnego i warunki ich życia. Analizuje konkretne regiony, w tym brazylijski stan Mato Grosso do Sul. Kiedy w regionach bliżej fabryk nie było już pracy dla węglarzy, gromadzili się oni w pobliskich miastach, cierpiąc nędzę. Wykorzystali to rekruterzy, którzy obiecywali doskonałe warunki i płace. Pracowników wywożono nawet 1600 km od domu w opuszczone regiony, skąd nie ma ucieczki. Wykorzystywano również narzędzie długu, doliczając koszt transportu, wyżywienia podczas drogi i ofiary dla rodzin przed wyjazdem.
Współczesne niewolnictwo ma formy tymczasowe, potrzebne do realizacji danych zadań, np. deforestacji w Brazylii, by następnie przybrać inny kształt.
Duża odległość jest dla handlarzy opłacalna z kilku powodów. Osoby pracujące daleko od domu nie znają okolicy i nie mają jak uciec, są też odcięte od bliskich, którzy mogliby im pomóc. Niewolnikom zabiera się dowody tożsamości. Powrót uniemożliwia również brak środków.
Tutaj też niewolnictwo jest krótkotrwałe. Przestępcom zależy na eksploatacji jednostek przy minimalnych nakładach. Często trwa to od kilku miesięcy do dwóch lat, następnie niewolników się wyrzuca. Schemat ten powtarza się na całym świecie. Pracownicy nic nie zarabiają, dług cały czas rośnie, są obciążani wszelkimi kosztami, a jedynym dostarczycielem towarów jest pan. On też ustala ceny. Często istnieje silna potrzeba spłacenia długu. Nadzieja otrzymania wypłaty i wyrównania długu utrzymuje ich w danym miejscu.
Bales podaje kilka rodzajów najpowszechniejszych form niewolnictwa: domowe, za długi i kontraktowe. Autor opisuje „[…] współczesne relacje pracownicze wykorzystywane są do maskowania nowego niewolnictwa. Ludziom proponuje się umowy, które gwarantują zatrudnienie, na przykład w warsztacie czy fabryce; kiedy jednak robotnicy zostają dowiezieni na miejsce pracy, odkrywają, że popadli w niewolę. Umowa służy jako wabik, żeby oszukać potencjalną niewolnicę czy niewolnika, a jednocześnie pomaga zachować pozory legalności. Jeśli ktoś pyta o podstawy prawne, można okazać umowę, w rzeczywistości jednak «pracownik kontraktowy» jest niewolnikiem, zastrasza się go i stosuje wobec niego przemoc, utracił swobodę przemieszczania się i pracuje bez zapłaty”.
Umowa jest wykorzystywana na dwa sposoby. Z zapisanymi warunkami i wysokością wynagrodzenia działa jak pułapka na przyszłych niewolników, uspokaja, że oferowana praca jest oficjalna, a nie na czarno, bez ryzyka oszukania przez pracodawcę. Dokument pełni także rolę zabezpieczenia na wypadek kontroli, dając pozory legalności. Nie trzeba wyjaśniać, że żadne umowy nie są przestrzegane, wykorzystywane są tylko w nagłych przypadkach.
Jest wiele form niewolnictwa. W stolicach na Zachodzie obecna jest na przykład niewolnicza służba domowa dzieci. Sprowadza się je najczęściej z biedniejszych części świata, a następnie zmusza do pracy. Inną formą jest umieszczanie przez państwo w więzieniach lub obozach (autor podaje jako przykład Mjanmę i Chiny) bez sprawiedliwych procesów sądowych i zmuszanie do darmowej pracy, często przy produkcji towarów eksportowanych za granicę.
Niewolnictwo maskuje się przez zmianę określeń, np. w Indiach zjawisko to nazywa się pracą zależną, a niewolników w Brazylii pracownikami kontraktowymi.
Opłacalność procederu
Bales podkreśla, że podczas swoich badań terenowych i spotkań wszyscy „posiadacze niewolników interesowali się nimi wyłącznie ze względu na dochód, który mogli osiągnąć dzięki ich pracy. Wszystkich też przetrzymywano pod groźbą przemocy”. Dochód z pracy niewolników w skali światowej przynosi około 40 mld dolarów zysku rocznie. Z perspektywy udziału w światowej gospodarce to niedużo. Praca niewolników jest wykorzystywana do zadań niewymagających kwalifikacji, jak praca na roli, górnictwo, szycie odzieży, prostytucja. W USA przed zniesieniem niewolnictwa zysk z niewolników nie był duży – około 5 proc., natomiast w dzisiejszych Indiach, również w rolnictwie, zysk oscyluje wokół 50 proc. Domy publiczne w Tajlandii przynoszą zysk na poziomie 800 proc. W tym kraju roczny zysk z niewolniczej pracy w prostytucji wynosi 10,5 mld dolarów.
Proceder pracy niewolniczej negatywnie wpływa na rynek pracy, ponieważ „żaden płatny pracownik, niezależnie od tego, jak będzie wydajny, nie może pod względem ekonomicznym konkurować z robotnikiem nieopłacanym”. Powiązania niewolnictwa z gospodarką pokazuje sytuacja w Indiach, gdzie przy szybkim wzroście populacji na wsi koszt pracy przez jej olbrzymią podaż się zmniejsza, ludzie przez to wpadają w długi i stają się niewolnikami (często wysokość długu wynosi 12–23 dolary).
Autor przeanalizował ceny niewolników w przeszłości. Kiedyś cena niewolnika była bardzo wysoka (kilkukrotność rocznej płacy wolnego robotnika), był on inwestycją. Obecnie ceny nie są tak wygórowane. Z tego powodu posiadaczom niewolników nie opłaca się dbać o nich, bo można ich „wymienić”. Dawniej właściciel ponosił koszty utrzymania chorego niewolnika, starego czy niemowląt. Współcześnie tego nie ma, co zwiększa zysk.
Kiedyś cena niewolnika była bardzo wysoka, był on inwestycją. Obecnie ceny nie są tak wygórowane, dlatego posiadaczom niewolników nie opłaca się dbać o nich, bo można ich „wymienić”.
Abstrahując od kwestii etycznych, można stwierdzić, że proceder ten wpływa na obniżenie kosztów całej produkcji w danym sektorze, gdy niewolnicy są odpowiedzialni nawet za jeden z jej minimalnych elementów, np. wytwarzanie węgla drzewnego wykorzystywanego w Brazylii do produkcji stali.
Jest to podwójnie zyskowny proceder: ludzi się sprzedaje, żeby zarobić, i kupuje, żeby zarabiać. Koszty są mniejsze, ponieważ nie trzeba ich przywozić z Afryki. Co więcej, łatwiej jest przewieźć niewolnika niż narkotyki. Autor opisuje, jak wyglądają takie biznesy, jak niski jest kapitał początkowy (albo zupełnie zbędny), a jak duży jest zysk. Wszystko prezentuje na przykładach Tajlandii, Mauretanii, Brazylii, Pakistanu.
Badanemu zjawisku sprzyjają słabe władze i korupcja, szczególnie policji. W publikacji są opisane historie wyswobodzonych niewolników, np. w Indiach tylko w stanie Uttar Pradeś dzięki programom rehabilitacji między rokiem 1979 a 1989 wyswobodzono 26 tys. przymusowych robotników, co pokazuje, jak powszechne jest to zjawisko. Nie wystarczy jedynie wyswobodzić niewolników, ponieważ pojawią się nowi, którzy dopasują się do potrzeb gospodarki światowej. Pozostaje pytanie, kto ponosi odpowiedzialność za niewolnictwo. Może się okazać, że my. Choć udział niewolnictwa jest znikomy, to praca niewolnicza pośrednio nas dotyczy, np. przez wyprodukowaną żywność czy inne produkty.
Odpowiedzialność za walkę z tym procederem ponosi państwo, szczególnie przez regulacje gospodarcze.
Minusy monografii Jednorazowi ludzie. Nowe niewolnictwo w gospodarce światowej to zbyt szerokie przedstawienie tła politycznego, np. w Pakistanie, niewystarczająca liczba źródeł, a jednocześnie za dużo oskarżeń.
Niewolnictwo ma duży wpływ na gospodarkę, jest jej częścią. Autor książki pokazał kilka aspektów. Warto byłoby również poruszyć kwestie związane z sektorem finansowym i praniem brudnych pieniędzy z niewolnictwa. Oprócz samej pracy niewolniczej, którą analizuje Kevin Bales, istnieje także handel ludźmi. W Polsce jedną z głównych organizacji zajmującą się walką z tym procederem oraz publikującą dane i informacje na ten temat jest La Strada.
Możliwe, że przypadki niewolnictwa analizowane przez autora należą do przeszłości, jednakże ten proceder wciąż funkcjonuje m.in. przy wydobywaniu surowców w Demokratycznej Republice Konga, na wielkich budowach na Bliskim Wschodzie oraz wszędzie tam, gdzie handlarze niewolników będą chcieli wykorzystać trudną sytuację osób uciekających przed biedą lub konfliktami zbrojnymi.