(©Envato)
„Ukraina zielona, pokojowa i otwarta. Ten największy w Europie kraj stanie się prawdziwym przełomem. Cały świat może osiągać sukcesy z Ukrainą. Już teraz” – zachęca do inwestowania nad Dnieprem ukraiński prezydent Wołodymyr Zelenski w wideo opublikowanym z okazji kolejnej rocznicy uzyskania niepodległości. Twarde liczby i badania nastrojów biznesu pokazują jednak, że na znaczący napływ inwestycji nie ma raczej co liczyć.
Inwestycji coraz mniej
Pod koniec sierpnia Państwowa Służba Statystyki Ukrainy Ukrstat opublikowała dane dotyczące inwestycji kapitałowych za pierwsze półrocze. W sumie biznes zainwestował 163 mld hrywien, czyli 5,9 mld dolarów. W porównaniu z analogicznym okresem zeszłego roku było to o 70 mld hrywien, czyli aż 34,9 proc., mniej.
Jak podaje Ukrstat największymi poszkodowanymi były transport (o 54,4 proc. mniej niż przed rokiem), rolnictwo (spadek o 45,5 proc.), handel (32,5 proc. mniej), przemysł (-31,9 proc.) i budownictwo (-22,9 proc.). Za to wzrosły o 39 proc. inwestycje w sektorze pocztowym i kurierskim. To efekt „przełączenia się” Ukraińców na handel internetowy w związku z kwarantanną i wynikającym z niej ograniczeniem tradycyjnych form handlu. Spadek inwestycji to w pewnej mierze skutek pandemii, ale nie tylko. Potwierdzają to wyniki pierwszego kwartału jeszcze przed zamknięciem gospodarki, w którym inwestycji było o 29 proc. mniej niż w pierwszym kwartale zeszłego roku.
Taki mamy klimat
Dane Ukrstatu nie mogą dziwić, jeśli przyjrzeć się ocenie klimatu inwestycyjnego wynikającej z cyklicznego badania Europejskiego Stowarzyszenia Biznesu (EBA) reprezentującego głównie zagranicznych inwestorów i wielkie firmy. Zadowolenie inwestorów z sytuacji na Ukrainie spadło do poziomu z przełomu 2014 i 2015 r. W skali od 1 do 5 ocena wynosi tylko 2,51, przy czym trzeba dodać, że nigdy nie była zbyt wysoka – najwięcej odnotowano w pierwszej połowie 2017 roku i wtedy wynosiła 3,15.
Jak komentuje EBA do tradycyjnych problemów, które negatywnie wpływają na klimat biznesowy: słaby system sądownictwa, brak postępów w walce z korupcją i znaczny wpływ szarej strefy gospodarki, doszły nowe czynniki. W szczególności wprowadzenie ograniczeń związanych z pandemią COVID-19, stałe rotacje w składzie rządu i w konsekwencji polityczna oraz ekonomiczna niestabilność, wzrost obciążenia podatkowego, zmiany przepisów podatkowych oraz zastopowanie reform.
62 proc. uczestniczących w badaniu firm uważa, że klimat inwestycyjny jest niekorzystny, 34 proc. ocenia go jako neutralny, a jedynie 4 proc. jest zdania, że jest sprzyjający. To drastyczny spadek w porównaniu z i tak fatalnym wynikiem pierwszego półrocza 2019 r., kiedy klimat inwestycyjny oceniało jako dobry 17 proc. firm uczestniczących w badaniu. Główne negatywne czynniki wpływające na tak złą ocenę to słaby system sądownictwa (87 proc. wskazań), wysoki poziom korupcji (77 proc.), szara strefa gospodarki (71 proc.).
Jako przeszkody w inwestowaniu ukraińskie firmy wskazują na słaby system sądownictwa (87 proc. wskazań), wysoki poziom korupcji (77 proc.) i szarą strefę (71 proc.).
44 proc. uczestników badania uważa, że w drugim półroczu klimat inwestycyjny się nie zmieni, 41 proc. oczekuje dalszego pogorszenia sytuacji, a 15 proc. sądzi, że ulegnie choćby nieznacznej, ale jednak poprawie. 55 proc. szefów firm zaobserwowało pogorszenie klimatu inwestycyjnego, jedynie 15 proc. ocenia Ukrainę jako opłacalny rynek dla nowych inwestorów. Mimo tak negatywnych opinii tylko 18 proc. respondentów zapowiedziało wstrzymanie inwestycji. Zdecydowana większość, bo aż 71 proc., zamierza skoncentrować się na optymalizacji wydatków.
Wyniki badania Europejskiego Stowarzyszenia Biznesu (EBA) pokazują przyczyny niechęci do inwestowania w realny sektor gospodarki, który – w odróżnieniu od sektora finansowego – nie jest objęty gwarancjami ze strony państwa i nadzorem z zagranicy. „Do negatywnego wpływu ograniczeń związanych z kwarantanną, które trwały ponad dwa miesiące, dołączyły kadrowe zawirowania w rządzie i spowolnienie tempa reform. Bez dalszych zmian strukturalnych w walce z korupcją, reformowaniu sądów i organów ochrony porządku, zwiększeniu wolności ekonomicznej i bez stabilnego ustawodawstwa nastroje nawet największych optymistów, jakimi są przedsiębiorcy na Ukrainie, będą się pogarszać” – komentowała wyniki badania Anna Derewianko z EBA.
„Dzisiaj „rejderskie” najazdy stają się powszechną praktyką na Ukrainie [rejderstwo to specyficzne dla Ukrainy zjawisko siłowego przejmowania biznesów przy wykorzystaniu skorumpowanego aparatu państwowego – przyp. autor]. Zaangażowanie organów ochrony porządku jako brutalnej siły w konkurencyjnych wojnach to nowa rzeczywistość ukraińskiej gospodarki. Po Rewolucji Godności pierwszymi ofiarami były firmy IT” – opisuje sytuację biznesu popularny serwis informacyjny Gordon, który opublikował cały poradnik dla przedsiębiorców pokazujący, jak mają przyciągać uwagę opinii publicznej do wspieranych przez służby siłowych prób zagarnięcia biznesu i jak bronić się przed utratą firmy.
Lęk przed wyższą „minimałką”
Biznesowi nie podoba się wprowadzenie podwyżki płacy minimalnej i zapowiedzi kolejnych podwyżek, z którymi wiąże się zwiększenie odprowadzanych od zarobków kwot na fundusze socjalne. Na początku sierpnia „w celu poprawy jakości życia obywateli w drodze podniesienia poziomu dochodów pracowników” Zelenski skierował do parlamentu projekt korekty budżetu przewidujący zwiększenie płacy minimalnej.
„Biznes z rozgoryczeniem przyjmuje decyzję Rady Najwyższej o zwiększeniu obciążenia podatkowego, udającego podniesienie płacy minimalnej i wzywa prezydenta Wołodymyra Zelenskiego, by nie podpisywał ustawy. Zwiększenie obciążeń podatkowych obejmujących koszty pracy, w dodatku w czasie kryzysu gospodarczego, będzie stymulować wzrost sektora „szarych” płac. A w gorszym przypadku doprowadzi do wzmocnienia nacisku na uczciwych płatników ze strony organów państwa. Dlatego wątpliwe, czy te skutki można nazwać korzystnymi dla biznesu, obywateli i kraju” – apelowało EBA, ale bez skutku. Parlament ustawę błyskawicznie przegłosował i podwyżka z dotychczasowych 4700 do 5000 hrywien weszła w życie 1 września.
Mimo protestów biznesu podwyżka płacy minimalnej z 4700 do 5000 hrywien została błyskawicznie przegłosowana i weszła w życie 1 września.
Podwyżki minimalnej płacy obawiają się nie tylko wielcy, zagraniczni gracze, ale i mniejszy, ukraiński biznes. „Obciążenie spowodowane zwiększeniem minimalnej płacy wzrośnie. Opłata na fundusz socjalny, podatek dochodowy od osób fizycznych, podatek wojskowy – to wszystko wzrośnie. Jeśli mówimy o pięciu tysiącach hrywien [zarobków – przyp. autora] to pracodawca będzie musiał zapłacić za jednego pracownika ponad dwa tysiące hrywien podatków na te zarobki” – oceniał Wiaczesław Bykowiec ze Związku Małych, Średnich i Prywatyzowanych Przedsiębiorstw.
Bykowiec przyznaje, że zarobki należy podnosić, ale jego zdaniem trzeba uwzględniać fatalną sytuację, w której w związku z pandemią znalazł się drobny biznes. „Dziesiątki tysięcy podmiotów gospodarczych znajdują się w krytycznym stanie i ledwie wiążą koniec z końcem. Dziś przedsiębiorcy jeden za drugim kończą działalność” – komentował, przestrzegając, że wraz z kolejną, przewidzianą na 1 stycznia, podwyżką ten proces może się jeszcze nasilić.
W ocenie ukraińskiego banku centralnego NBU podwyższenie płacy minimalnej nie będzie miało negatywnych skutków dla ukraińskiej gospodarki, bo praktycznie nie wpłynie na ogólny poziom inflacji. „Z uwagi na niski poziom popytu w warunkach pandemii wpływ podwyżki na ceny będzie zdecydowanie niższy niż spowodowany skokowym wzrostem z 1600 do 3200 hrywien w 2017 r.” – komentował szef NBU Cyryl Szewczenko w wywiadzie dla agencji RBK Ukraina. Pandemia sprawiła, że poziom oszczędności ludności spadł, bo w jego ocenie Ukraińcy „dojadają swoje oszczędności”. Dlatego firmy pesymistycznie patrzą na przyszłość handlu detalicznego. W tej sytuacji podniesienie płacy minimalnej podtrzyma popyt wewnętrzny i pozytywnie wpłynie na proces wychodzenia gospodarki z kryzysu.