Obamacare nie uzdrowi służby zdrowia w USA

Reforma zdrowia Baracka Obamy jest zgodna z konstytucją - orzekł amerykański Sąd Najwyższy. Taki werdykt daje zielone światło do najbardziej rewolucyjnych zmian w systemie opieki zdrowotnej w USA od lat 60. XX wieku. Waszyngton musi jednak pilnie brać się za ograniczanie rosnących w niebezpiecznym tempie kosztów opieki.
Obamacare nie uzdrowi służby zdrowia w USA

(CC By-NC-SA reegone)

Wydany w czwartek przez dziewięciu sędziów wyrok był najbardziej oczekiwanym orzeczeniem Sądu Najwyższego w najnowszej historii Stanów Zjednoczonych.

Będzie miał bowiem ogromny wpływ nie tylko na wyniki listopadowych wyborów, ale również na amerykańską gospodarkę.

Pyrrusowe zwycięstwo?

Przyjęta w 2010 roku ustawa (The Affordable Care Act) jest największym osiągnięciem demokratycznego prezydenta. Reforma – zwana powszechnie Obamacare – była realizacją przedwyborczych obietnic Baracka Obamy, który zapowiadał, że sprawi, iż „na opiekę medyczną będzie stać każdego Amerykanina”.

Zgodnie z zapisami ustawy kilka milionów osób poniżej 26. roku życia już zostało objętych ubezpieczeniem zdrowotnym ich rodziców. Ten element reformy bardzo się Amerykanom podoba. Ogromne kontrowersje od początku wzbudza jednak obowiązek wykupienia przez każdego obywatela USA ubezpieczenia medycznego do 2014 roku, a także obowiązek zapewnienia opieki medycznej pracownikom przez pracodawców zatrudniających powyżej 50 osób.

Tym, którzy nie dostosują się do nowego prawa, grożą kary. W przypadku osób fizycznych początkowo będą one wynosić 1 proc., a później 2,5 proc. rocznych dochodów. Kara dla przedsiębiorców może zaś wynieść trzy tysiące dolarów za każdego pracownika (czyli sporo mniej niż kosztuje składka na ubezpieczenie zdrowotne).

Republikanie zarzucili prezydentowi, że jego reforma narusza konstytucję, ponieważ państwo zmusza Amerykanów do zakupu konkretnego produktu lub usługi. Do sądu ustawę zaskarżyło w sumie 28 stanów.

– Czy rząd federalny może zmusić ludzi do kupowania brokułów? – pytał podczas marcowego przesłuchania sędzia Sądu Najwyższego Antonin Scalia.

W czwartek przekonał się, że może. Sędziowie stosunkiem głosów 5:4 uznali bowiem karę za brak ubezpieczenia za nowy podatek, a nakładanie tychże jest oczywiście zgodne z konstytucją.

Wprawdzie z punktu widzenia Baracka Obamy nie jest to najlepsze uzasadnienie – prezydent zapewniał wcześniej, że absolutnie reformy tej nie należy traktować jako nowego podatku – ale prezydent i tak miał w czwartek świetny powód do świętowania. Gdyby Sąd Najwyższy uznał, że jego reforma była sprzeczna z konstytucją, zostałby bowiem straszliwie upokorzony, co z pewnością wykorzystałby jego republikański przeciwnik Mitt Romney. A tak Barack Obama mógł oficjalnie oświadczyć, że dzięki reformie ludzie „nie będą już musieli liczyć na szczęście” i w razie choroby ryzykować bankructwem.

Paradoksalnie wyrok sądu może być też korzystny dla Romneya, który stał się ostatnią deską ratunku dla przeciwników reformy.

– Naród amerykański musi wybrać. Jeśli chcemy pozbyć się Obamacare, musimy wymienić prezydenta – przekonywał kandydat na prezydenta Partii Republikańskiej, podkreślając, że Obamacare to podatek, który zwiększy dług Stanów Zjednoczonych, wprowadzi urzędników rządu federalnego między lekarzami a pacjentami, a także będzie miał katastrofalny wpływ na rynek pracy.

W czasach, w których bezrobotnych jest ponad 8 proc. Amerykanów, konserwatywni politycy i konserwatyści zwracają bowiem uwagę, że po wejściu w życie Obamacare przedsiębiorcom trudniej będzie podejmować decyzje o zatrudnianiu nowych osób, ponieważ będą się obawiać, iż nie będzie ich stać na pokrycie kosztów opieki medycznej. Tymczasem kryzys i coraz wyższe koszty opłacania już zmusiły niektórych przedsiębiorców do obcięcia wydatków na świadczenia zdrowotne. Według Employer Health Benefits Survey w 2011 roku ubezpieczenie medyczne oferowało swoim pracownikom 60 proc. firm, o dziewięć punktów procentowych mniej niż w 2010 roku. „ Huffington Post” zauważył zaś, że w zeszłym roku 17 proc. dużych firm – zatrudniających powyżej 500 pracowników – zaproponowało pracownikom niewielką podwyżkę – średnio 1000 dolarów rocznie – w zamian za zrzeczenie się prawa do pakietu ochrony medycznej (kosztującego średnio 11,6 tys. dolarów rocznie).

Republikanie w dalszym ciągu deklarują więc, że jeśli tylko będą mogli, to w całości obalą reformę zdrowia. Przeciwna jej jest również większość Amerykanów, tradycyjnie bardzo podejrzliwie spoglądających na wtrącanie się państwa w różne dziedziny ich życia.

Według najnowszego sondażu Rasmussena 54 proc. ankietowanych chciało, aby Sąd Najwyższy odrzucił tę ustawę. Przeciwnego zdania było 39 proc. pytanych. Co ciekawe, Amerykanie mają obecnie do Obamacare niemal taki sam stosunek co dwa lata temu. W sondażu Rasmussena przeprowadzonym w marcu 2010 roku, a więc tydzień po uchwaleniu reformy zdrowia za odrzuceniem tej ustawy opowiadało się wówczas 54 proc. pytanych, a zwolennikami nowego prawa było 42 proc. ankietowanych.

Wall Street na ogłoszenie wyroku Sądu Najwyższego zareagowała wzrostem cen akcji szpitali – które dzięki reformie będą znacznie ograniczyć koszty leczenia nieubezpieczonych pacjentów – oraz obniżką cen akcji firm ubezpieczeniowych – które będą musiały sprzedawać polisy wszystkim chętnym niezależnie od ich historii zdrowotnej, ale nie będą mogły pobierać wyższych składek od osób, które są już chore.

Sto lat marzeń o reformie

Mimo to Barack Obama dzięki tej reformie przejdzie do historii. Amerykańscy prezydenci o gruntownej reformie systemu opieki zdrowotnej marzyli od ponad stu lat. Nie zdołał jej jednak przeprowadzić ani Teddy Roosevelt – który już na początku XX wieku przekonywał, że żaden kraj nie może być silny, jeśli jego obywatele będą chorzy i biedni – ani Franklin Delano Roosevelt, ani Bill i Hillary Clintonowie.

W Stanach Zjednoczonych przed wiele dekad nie udało się wprowadzić powszechnego systemu opieki zdrowotnej. Wielu Amerykanów w obowiązku płaceniu składek widzi ograniczenie wolności jednostki, która powinna móc samodzielnie zdecydować czy i w jakim zakresie chce się ubezpieczać.

Po ciężkiej politycznej walce demokratycznemu prezydentowi Lyndonowi Johnsonowi udało się jednak doprowadzić do przyjęcia w 1965 roku ustawy, która objęła bezpłatnym ubezpieczeniem zdrowotnym emerytów powyżej 65. roku życia i rencistów (Medicare) oraz najuboższych (Medicaid). Obecnie większości Amerykanów ubezpieczenie medyczne opłacają pracodawcy i najczęściej  obejmuje ono ochroną zarówno pracownika, jak i jego rodzinę. Według Kongresowego Biura Budżetowego poprzez pracę ubezpieczonych jest obecnie 154 mln Amerykanów (ta liczba ma wzrosnąć do 161 mln w 2022).

Wraz z końcem zatrudnienia kończy się jednak również opieka medyczna. Według najnowszych danych obecnie nieubezpieczonych jest około 50 mln osób, czyli 16,3 proc. Amerykanów. Ponad połowa z nich to osoby, których nie stać na opłacanie wysokich składek, ale które nie są jeszcze wystarczająco biedne, aby kwalifikować się do systemu Medicaid. Pozostali – w tym ogromna rzesza młodych ludzi – mogłaby kupić ubezpieczenie, ale woli wydawać te pieniądze na inne cele, a ewentualne wizyty lekarskie finansować z własnej kieszeni. Największy odsetek osób bez polisy zdrowotnej jest wśród Latynosów (30,7 proc.) oraz czarnych (20,8 proc.). Ubezpieczenia medycznego nie ma również 18,1 proc. Azjatów oraz 15,4 proc. białych.

Ubodzy Amerykanie najwięcej zyskają na czwartkowym wyroku Sądu Najwyższego. Od 2014 roku większość z nich zostanie objęta ubezpieczeniem medycznym będącym swoistą mieszanką Medicaid i prywatnej polisy (prywatne ubezpieczenia będą częściowo subsydiowane przez rząd).

Reforma zdrowia Obamy zbliży więc USA do większości państw rozwiniętych, które zapewniają swoim obywatelom opiekę medyczną. 20 mln obywateli będzie musiało samodzielnie wykupić sobie ubezpieczenie (lub zapłacić karę – dla niektórych ten drugi wariant może być tańszy). W przypadku większości pozostałych mieszkańców USA, reforma niewiele zmieni.

Czy pacjent przeżyje

Konserwatyści i liberałowie zgadzają się co do jednego: obecny system służby zdrowia jest koszmarnie drogi i wymaga pilnej reformy. Koszty opieki medycznej w 2010 roku wyniosły bowiem 2,6 biliona dolarów rocznie (18 proc. PKB), osiągając wartość dziesięciokrotnie wyższą niż w 1980 roku. A eksperci przewidują, że udział sektora usług zdrowotnych w PKB w XXI wieku nadal będzie się zwiększał. Już w 2012 roku amerykańskie wydatki na opiekę zdrowotną wyniosą 3 biliony dolarów, a w 2021 roku mogą wzrosnąć – według niektórych szacunków – do 4,78 biliona dolarów (19,6 proc. PKB).

Obamacare nie doprowadzi do zmniejszenia wydatków budżetowych. Wręcz przeciwnie. Jej wprowadzenie w latach 2011-2021 podniesie wydatki na usługi medyczne o około 478 mld dolarów.

Bill Cassidy, lekarz i republikański kongresman z Luizjany przekonuje więc razem z partyjnymi kolegami, że reforma Obamy to „złe lekarstwo”. Część zwolenników Obamacare przyznaje zaś, że ubezpieczenie dodatkowych kilkudziesięciu milionów osób to dopiero pierwszy etap reformy zdrowia, po którym Biały Dom będzie musi się wziąć za trudniejszą kwestię, czyli walkę z kosztami. Konieczne są poważne zmiany zarówno w Medicare (pochłaniającej w 2010 roku 4 proc. PKB), jak i w Medicaid (3 proc. PKB).

W przeciwnym razie rosnące w szybkim tempie wydatki na ochronę zdrowia mogą doprowadzić USA do bankructwa.

(CC By-NC-SA reegone)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Amerykańskie igrzyska śmierci

Kategoria: Analizy

W USA prawie tysiąc prywatnych firm ubezpieczeniowych negocjuje z lekarzami stawki za ich usługi. Przeciętny amerykański doktor to milioner, a amerykański system ochrony zdrowia jest najdroższy na świecie. Jednocześnie 30 mln ludzi nie ma tam ubezpieczenia zdrowotnego.

Amerykańskie igrzyska śmierci