Offset w Polsce: nie brać wszystkiego co dają

Już ponad 10 lat obowiązuje ustawa offsetowa, uzależniająca zakup uzbrojenia w zamian za inwestycje w polskiej gospodarce. Doświadczenie pokazuje wyraźnie, że po ustawie obiecywano sobie zbyt wiele. Z makroekonomicznego punktu widzenia offset nie ma wielkiego znaczenia dla całej gospodarki, okazał się szansą jedynie dla wybranych przedsiębiorstw.
Offset w Polsce: nie brać wszystkiego co dają

Najbardziej spektakularna umowa offsetowa dotyczyła zakupu F-16 (CC BY-SA JoshuaDavisPhotography)

Umowa offsetowa jest elegancką formą wymuszonej współpracy polskich firm (najczęściej zbrojeniowych) z zagranicznym dostawcą, który w zamian za rządowe zamówienie jest ustawowo zmuszony do zainwestowania nie mniejszej kwoty w krajowy przemysł. Po co takie rozwiązanie?

– Żadnemu rządowi nie jest lekko przekonać społeczeństwo do wydatków na zbrojenia, więc na osłodę daje inwestycje w lokalną gospodarkę – tłumaczy genezę offsetu Adam Bartosiewicz, wiceprezes zarządu WB Electornics, firmy która jako jedna z niewielu na tyle zdołała zainteresować Amerykanów swoją technologią (nowoczesne systemy łączności do pojazdów wojskowych), że zdecydowali się kupić licencję na jej produkcję w USA. Według Adama Bartosiewicza, jest to modelowy przykład umowy offsetowej, bo zarówno know how, jak i towary przepływają w obie strony. Eksport do USA firmy WB Electronics z ostatnich dwóch lat to 7 mln dolarów.

Pierwsza była CASA

Z systemu wyrównywania wydatków, jakie Polska ponosi zbrojąc się za granicą można korzystać od 1999 roku. W tym czasie zawarto 17 umów offsetowych. Już mało kto pamięta, że pierwszą umowę o wartości 385 mln dolarów podpisano z hiszpańską firmą EADS w sierpniu 2001 roku i dotyczyła ona zakupu ośmiu (z opcją dodatkowych czterech) samolotów transportowych CASA. Właśnie samolot tego typu rozbił się w styczniu 2008 roku pod Mirosławcem. W październiku 2010 roku podpisano trzeci aneks do pierwotnej umowy dotyczący transferu technologii i praw do utworzenia centrum serwisowego dla samolotów C-295 (CASA) oraz na świadczenie usług w przyszłości.

Aneks zawiera też zobowiązanie pośrednie, skierowane do czterech polskich uczelni: Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, Uniwersytetu w Białymstoku, Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku oraz Politechniki Gdańskiej. Zgodnie z jego zapisami Uniwersytet San Pablo CEU w Madrycie zleci polskim uczelniom zadania z dziedziny medycyny, realizowane we wspólnych programach badawczo-rozwojowych i wdrożeniowych.

Ostatnią, jak dotąd, umowę offsetową podpisano w tym miesiącu. To kontrakt zawarty na 8 lat o wartości blisko 50 mln euro z niemiecką spółką Honeywell Regelsysteme na dostawę systemu nawigacji lądowej INS do kołowego transportera opancerzonego. Beneficjentem będą Wojskowe Zakłady Elektroniczne w podwarszawskiej Zielonce, które oprócz know-how otrzymają także prawa do produkcji zaawansowanych technologicznie komponentów do kołowych transporterów opancerzonych oraz wsparcie marketingowe przy sprzedaży wyrobów i usług wytworzonych przez polskie zakłady.

Czy F-16 dolecą do Bydgoszczy

Najbardziej spektakularna umowa w ramach offsetu, bo na ponad 6 mld dolarów, została podpisana w kwietniu 2003 roku na 10 lat i dotyczyła zakupu wielozadaniowych samolotów F-16 od amerykańskiej korporacji Lockheed Martin. Amerykanie na nieco ponad dwa lata przed terminem rozliczyli się z cywilnych zobowiązań offsetowych wartych 3 mld dolarów. Pozostają jeszcze do zrealizowania zobowiązania bezpośrednio dotyczące polskiego przemysłu zbrojeniowego. W Ministerstwie Gospodarki można usłyszeć, że postęp w tej dziedzinie w dużej mierze zależy teraz od rezultatów negocjacji w sprawie utworzenia centrum serwisowania polskich F-16 w bydgoskich Wojskowych Zakładach Lotniczych.

Prowadzona przez dwa lata analiza możliwości przeniesienia do Polski napraw i remontów 48 samolotów, które już służą w siłach powietrznych RP jest zakończona. Dokumenty znajdują się w Ministerstwie Obrony Narodowej i czekają na decyzję, na jakich zasadach zostaną udostępnione bydgoskim zakładom. Negocjacje z amerykańską korporacją nie są łatwe – bydgoska firma chciałaby w przyszłości naprawiać uszkodzone elementy płatowca, remontować systemy hydrauliczne i usprawniać pozostałe zaawansowane technologicznie elementy wyposażenia. Amerykanie woleliby sami serwisować należące do Polski maszyny.

W Ministerstwie Gospodarki nikt nie ukrywa, że od sukcesu tego projektu zależą rozliczenia dotyczące polskiej zbrojeniówki (offsetu bezpośredniego). Czasu jest niewiele, bo umowa z amerykańską korporacją kończy się w kwietniu 2013 roku. Jak tłumaczy Hubert Królikowski, szef departamentu offsetowego w Ministerstwie Gospodarki, warunki umowy negocjują ze sobą zainteresowane firmy bez uczestnictwa ministerstwa. Co może być przedmiotem umowy offsetowej? Zgodnie z obowiązującym prawem, może być to zakup udziałów lub akcji, wniesienie wkładów do spółki z ograniczoną odpowiedzialnością bądź spółki akcyjnej, zawarcie i zrealizowanie umowy sprzedaży, dostawy, licencji, przekazania know-how.

Kto skorzystał

Do najważniejszych cywilnych amerykańskich inwestycji offsetowych można zaliczyć przeniesienie do Polski przez General Motors montażu Opli Astra i Zafira, modernizację rafinerii Lotos, kupno części do maszyn budowlanych w zakładach Caterpillar Poland w Janowie Lubelskim, elektroniki samochodowej w Kimball Polska Poznań oraz komponentów lotniczych w zakładach Pratt&Whitney Kalisz. Warte wymienienia amerykańskie inwestycje w polską zbrojeniówkę to produkcja amunicji w skarżyskich Zakładach Metalowych Mesko, nowoczesnych granatów w Dezamecie Nowa Dęba, oraz zamówienia na lotnicze części w WSK Rzeszów.

Ze względu na wartość, umowa offsetowa z amerykańskim koncernem znalazła się dwa lata temu na celowniku Najwyższej Izby Kontroli. Wnioski były niepokojące. Zdaniem NIK, błędy popełniono już na etapie negocjacji, a proponowane projekty nie były weryfikowane przez Ministerstwo Gospodarki ani pod kątem preferowanych kierunków i miejsc ich lokowania, ani realności ich wykonania. W latach 2004-2008 niezbędne było więc wielokrotne wprowadzanie dużych zmian zarówno ilości, jak i wartości projektów.

Jedynie co czwarty ze zrealizowanych projektów spełniał wszystkie wymagania zawarte w ustawie, więc przyczyniał się do modernizacji polskiej gospodarki i restrukturyzacji konkretnych przedsiębiorstw. Pozostałe projekty offsetowe, mimo że zrealizowane, dają tylko bieżące korzyści pojedynczym zakładom, nie są związane ani z transferem nowoczesnych technologii, ani nawet z certyfikacją przedsiębiorstw, czy produkowanych przez nie wyrobów.

NIK zauważył także przewinienia Amerykanów. Dzięki wykorzystaniu naiwności strony polskiej, mogli na przykład oni wliczać koszty transportu do wartości zobowiązania, zawyżać cenę transferowanych technologii, czy inwestować w podmioty powiązane ze sobą kapitałowo. Niewykluczone, że do rozmów o powstaniu centrum serwisowania samolotów F-16 w Bydgoszczy doszło dlatego, że poprzedni inwestor – firma Aircraft okazała się wyjątkowo nierzetelna. Dostarczona przez nią dokumentacja – według NIK – nie miała wartości technicznej i technologicznej i była dostępna do kupienia przez Internet.

Kosztowny zakład w Skarżysku

Problemy polskich firm z realizacją offsetu jak w soczewce skupiły się w jednym z projektów zrealizowanych w Zakładach Metalowych Mesko, powszechnie chwalonych za realizację aż 14 zobowiązań offsetowych o wartości przekraczającej 985 mln dolarów oraz 66 mln euro. Mesko podpisało pięć umów offsetowych z międzynarodowymi koncernami: Lockheed Martin Corporation, Rafael, Oto Melara, Nammo Raufoss oraz Saab. Nic dziwnego, że w 2008 roku polska firma odebrała nagrodę Ministerstwa Gospodarki dla najlepszego offsetobiorcy. Jednym ze zrealizowanych projektów jest budowa najnowocześniejszego w Europie Zakładu Utylizacji Amunicji we współpracy z norweską firmą Nammo Raufoss. Zakład powstał kosztem 40 mln zł i zaczął działać w 2007 roku. Proces utylizacji jest prowadzony w sposób bezpieczny i ekologiczny, więc firma zdążyła przyjąć kilka nagród, w tym nagrodę III stopnia w konkursie PZITB „Budowa Roku 2007”.

Przesłanką do wybudowania zakładu był fakt, że w Polsce jest około 50 tysięcy ton starej amunicji, z którą i tak trzeba coś zrobić, a Unia Europejska wymaga, by proces ten zakończył się do 2013 roku. Krótko po otworzeniu zakładu ówczesny prezes Mesko, Piotr Mazurek żalił się w mediach, że firma została skłoniona przez rząd do przyjęcia tego projektu w ramach offsetu, ale ten nie potrafi zdecydować o zleceniu zamówień, na podstawie których zakład mógłby działać i zarabiać, choć już w 2007 roku Agencja Mienia Wojskowego podpisała z Mesko list intencyjny na 4 lata.

Do dziś niewiele z tego listu wynika. Agencja Mienia Wojskowego pozbyła się do tej pory około 16 tys. ton różnego typu i kalibru amunicji, co stanowi ok. 30 proc amunicji ciągle zalegających w wojskowych magazynach. Dzięki temu zabiegowi zarobiła ponad 10 mln złotych, a jak szacuje, oszczędziła około 32 mln złotych. Tyle bowiem zdaniem AMW trzeba byłoby przeznaczyć na jej utylizację (koszt jednej tony amunicji to średnio około 2 tys. zł). Około 80 proc zwycięzców przetargów na utylizację amunicji z polskich magazynów to kontrahenci zagraniczni (przede wszystkim z Czech i USA), a pozostałe 20 proc to firmy z Polski, w tym także Mesko.

Dlaczego większość przetargów wygrywają nasi sąsiedzi?

– Decyduje cena. Polski zakład działa według norm unijnych uwzględniających konieczność ochrony środowiska, tymczasem firmy czeskie działają na granicy nie przejmowania się ekologią – tłumaczy Andrzej Piątek, dyrektor ds. techniczno-produkcyjnych Mesko. Czy w takim razie warto było w ogóle budować zakład utylizacji amunicji? Andrzej Piątek przekonuje, że warto, bo co roku będzie przybywało amunicji do utylizacji. Dyrektor twierdzi również, że co prawda Mesko wygrało mało przetargów, ale za to są one opłacalne.

Bilans mimo wszystko dodatni

Jednak dla Zakładów Metalowych Mesko bilans offsetowy jest i tak wyjątkowo dobry. W ciągu ostatnich 20 lat polski przemysł zbrojeniowy został zmuszony do zwolnienia połowy zatrudnionych w nim pracowników. – Dzięki offsetowi nie tylko nie zwolniliśmy kilkuset osób, ale jeszcze zatrudniliśmy dodatkowych pięćdziesiąt – mówi Andrzej Piątek. W 2010 roku sprzedaż firmy osiągnęła pułap 400 mln zł, z czego 30 proc. to eksport.

Mesko znalazło się wśród zaledwie kilku podmiotów, które zdaniem Ministerstwa Gospodarki najlepiej wykorzystały możliwości offsetowe. Pozostałe to: Radmor, Wojskowe Zakłady Mechaniczne w Siemianowicach Śląskich, Przemysłowe Centrum Optyki, ZM Dezamet, WB Electornics czy Instytut Lotnictwa. – Gdyby nie offset, nikt by z nami w ogóle nie rozmawiał – szczerze mówi Grzegorz Socha, dyrektor Centrum Badań Materiałów i Konstrukcji w Instytucie Lotnictwa. Dzięki offsetowi, w instytucie powstały  wchodzące w skład centrum laboratoria badań materiałów i elementów silników lotniczych, a Instytut Lotnictwa zaczął liczyć się na świecie. Technologie (nie najnowocześniejszą) otrzymali od Amerykanów w 2003 roku.

– Gdybyśmy jej nie rozwijali i nie modyfikowali, już dawno wypadlibyśmy z gry – tłumaczy Grzegorz Socha. Instytut dobrze wykorzystał biznesowe okoliczności – wielkim koncernom lotniczym nie opłaca się utrzymywanie własnych laboratoriów. Niekorzystny jest dla nich również brak konkurencji między laboratoriami, bo pozwala nadmiernie windować ceny badań. W interesie Amerykanów leżało stworzenie dodatkowej konkurencji  dla istniejących już, rozrzuconych po całym świecie laboratoriów.

– Jesteśmy w stanie konkurować z nimi ceną, bo swoim specjalistom muszą dobrze zapłacić, więc koniec końców ceny badań są  porównywalne – tłumaczy Grzegorz Socha.

Zdaniem dyrektora CBMK, jednym z podstawowych problemów, które trzeba starannie rozważyć, decydując się na udział w offsecie, to czy dane przedsięwzięcie ma szansę utrzymać się samodzielnie na rynku.

– Bo to ma być biznes, a nie studnia do topienia pieniędzy – przestrzega Grzegorz Socha. Inną przestrogę ma dla przyszłych offsetobiorców Andrzej Piątek:

– Nie trzeba brać wszystkiego, co dają.

Najbardziej spektakularna umowa offsetowa dotyczyła zakupu F-16 (CC BY-SA JoshuaDavisPhotography)

Otwarta licencja


Artykuły powiązane

Nie chcemy płacić podatków, bo nie wiemy, co nam dają

Kategoria: Analizy
Jesteśmy sceptyczni wobec płacenia podatków a jednocześnie oczekujemy dużego zaangażowania państwa w sprawy socjalne i gospodarkę – i nie widzimy w tym sprzeczności.
Nie chcemy płacić podatków, bo nie wiemy, co nam dają