Podczas konferencji wideo przywódców Unii Europejskiej, która miała miejsce 24 kwietnia, zatwierdzony został pakiet pomocy dla gospodarek unijnych, które znalazły się w kryzysie z powodu pandemii, wartości 540 mld euro. Od czerwca pożyczki będą udostępniane przedsiębiorstwom i zadłużonym państwom.
Pomoc będzie przekazywana poprzez instytucje UE: Europejski Bank Inwestycyjny (EBI), Europejski Mechanizm Stabilizacji (EMS) i Europejski instrument tymczasowego wsparcia w celu zmniejszenia ryzyka bezrobocia w sytuacji kryzysowej (SURE). EMS jest zarezerwowany tylko dla krajów strefy euro, EBI i SURE są dostępne dla wszystkich państw członkowskich UE.
Jednak pomysł emisji wspólnych obligacji (tzw. koronaobligacji) został odrzucony. Wciąż nie ma zgody krajów północnej Europy na wzięcie odpowiedzialności za dług zaciągnięty przez kraje Południa. Kryzys zadłużenia może być poważniejszy niż w latach 2009-2012, a jego rozwiązanie wymagać będzie większej solidarności krajów mniej zadłużonych.
Strefa euro nie zdążyła obniżyć długu
W 2007 roku dług sektora instytucji rządowych i samorządowych (tzw. dług General Government lub GG) w strefie euro wynosił 66,1 proc. PKB , a w Unii Europejskiej 58,1 proc. PKB. Był to rekordowo niski poziom długu, aczkolwiek w strefie euro wyraźnie wyższy od zalecanego w Traktacie z Maastricht. Potem przyszedł światowy kryzys finansowy, który podnosił dług publiczny przez kilka kolejnych lat – do 2014 roku. Wówczas dług w strefie euro wyniósł 93 proc. PKB, a w Unii Europejskiej 87 proc. PKB.
To wyniki średnie, ale kilka krajów miało już przed kryzysem finansowym bardzo wysoki dług, w czasie kryzysu wzrósł on do poziomu uniemożliwiającego spłatę bez interwencji instytucji Unii Europejskiej, zwłaszcza Europejskiego Banku Centralnego. W Grecji dług w 2007 roku wynosił 103,1 proc. PKB, a w 2014 roku (mimo częściowego oddłużenia) 178,9 proc., we Włoszech odpowiednio 103,9 proc. PKB i 135,4 proc., we Francji 64,5 proc. i 94,9 proc., w Hiszpanii 35,8 proc. PKB i 100,7 proc., w Portugalii 72,7 proc. PKB i 132,9 proc., w Belgii 87,3 proc. PKB i 107,0 proc. PKB, w Niemczech 64,0 proc. PKB i 75,7 proc. PKB.
Podczas kryzysu finansowego Komisja Europejska objęła prawie wszystkie kraje UE procedurą nadmiernego deficytu, choć powstrzymywała się od karania krajów za deficyty przekraczające 3 proc. PKB. Ale kryzys w Grecji, a następnie w kilku innych krajach, który groził ich niewypłacalnością, skłonił Komisję do narzucenia im działań naprawczych. W 2012 roku 25 krajów członkowskich UE (bez Czech i Wielkiej Brytanii) podpisało Traktat o stabilności, koordynacji i zarządzaniu w Unii Gospodarczej i Walutowej, w której zobowiązały się do utrzymywania deficytu strukturalnego nie przekraczającego 0,5 proc. PKB w krajach mających dług ponad 60 proc. PKB i 1 proc. w krajach mniej zadłużonych.
Od 2015 do 2018 roku w Europie trwała dobra koniunktura, która powinna była przyczynić się do wyraźnego obniżenia długu GG. Tymczasem w strefie euro dług w końcu 2019 roku wynosił 84,1 proc. Oznaczało to spadek o 8,7 pkt proc. w stosunku do 2014 roku, zaś w całej Unii Europejskiej 79,3 proc. – spadek o 7,7 pkt proc., ale wiele krajów nie zdołało zredukować długu do poziomu niższego niż 60 proc. PKB. Największe postępy w obniżeniu długu dokonały: Irlandia – 45,6 pkt proc., Malta – 20,3 pkt proc., Holandia – 19,2 pkt proc., Niemcy – 15,9 pkt proc., Portugalia – 15,2 pkt proc., Słowenia – 14,2 pkt proc, Cypr – 13,7 pkt proc., Austria – 13,6 pkt proc., Chorwacja – 11,5 pkt proc., Węgry – 10,5 pkt proc.
Francja była jedynym krajem UE, w którym poziom długu w 2019 roku był wyższy niż w 2014. Słabe wyniki w oddłużaniu miało też kilka innych krajów mocno zadłużonych: Włochy (spadek o 0,6 pkt proc.), Grecja (spadek o 2,3 pkt proc.), Hiszpania (spadek o 5,2 pkt proc.), Wielka Brytania (spadek o 0,8 pkt proc.).
Pod koniec ubiegłego roku trzy kraje strefy euro miały dług wyższy niż 100 proc. PKB (Grecja, Włochy i Portugalia), zaś cztery dług wyższy niż 90 proc. PKB, choć niższy niż 100 proc. PKB (Belgia, Francja, Cypr i Hiszpania). Te siedem krajów, z których trzy (Francja, Włochy i Hiszpania) to duże gospodarki, są szczególnie podatne na kryzys zadłużenia, który nieuchronnie przyjdzie jako następstwo pandemii.
W wielkościach bezwzględnych największy dług mają Włochy – 2409,8 mld euro, Francja 2380,1 mld euro, Niemcy 2053,0 mld euro, Wielka Brytania 1622,2 mld euro i Hiszpania 1188,9 mld euro.
Dług gwałtownie wzrośnie
Epidemia koronawirusa jest wydarzeniem nieoczekiwanym, tak zwanym „czarnym łabędziem”. Prognozy, dotyczące wpływu na stan gospodarek, a także finansów publicznych krajów członkowskich Unii Europejskiej są niepewne. Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje (World Economic Outlook, April 2020), że gospodarka strefy euro skurczy się w tym roku o 7,5 proc., a w przyszłym roku odbije ze wzrostem 4,7 proc. S&P Global Rating w kwietniowej prognozie przewiduje w tym roku spadek w strefie euro o 7,3 proc., a w przyszłym roku wzrost o 5,6 proc. Była szefowa MFW, obecnie stojąca na czele Europejskiego Banku Centralnego, podczas wirtualnego spotkania MFW 16 kwietnia stwierdziła rzecz oczywistą: „Niepewność jest znacznie podwyższona i pozostanie wysoka, co sprawia, że niezwykle trudno jest przewidzieć prawdopodobny zasięg i czas trwania zbliżającej się recesji, a następnie ożywienia gospodarczego”.
Pechowo się składa, że najciężej kryzys dotyka Włochy, które i bez niego mają zadłużenie finansów publicznych ponad dwukrotnie przekraczające poziom, uznawany w Unii za dopuszczalny
Tak się pechowo składa, że najciężej kryzys dotyka Włochy, które i bez niego mają zadłużenie finansów publicznych ponad dwukrotnie przekraczające poziom, uznawany w Unii za dopuszczalny. Ciężko doświadczone epidemią i zamknięciem gospodarki to także Francja i Hiszpania – należące do czołówki krajów zadłużonych. W Grecji epidemia przebiega na razie łagodnie. Według stanu na 25 kwietnia w kraju tym potwierdzono 2534 przypadków zachorowań i 136 przypadków zgonów. Jednak dla Grecji niezwykle ważną branżą gospodarki jest turystyka, jak żadna inna dotknięta pandemią. Z tego względu MFW przewiduje spadek PKB w tym kraju o ponad 11 proc. , choć także znaczne odbicie w roku przyszłym.
Według MFW potrzeby pożyczkowe rządu Grecji mają w tym roku wynieść 9 proc. PKB, Francji – 9,2 proc., Włoch 8,3 proc., Hiszpanii 9,5 proc. Polski 6,7 proc. Co więcej, według prognoz MFW w przyszłym roku, mimo znacznego ożywienia gospodarki, finanse publiczne południowych krajów strefy euro potrzebować będą w dalszym ciągu pożyczek.
Jeżeli instytucje Unii Europejskiej nie sfinansują wydatków, związanych z ratowaniem gospodarek krajów najbardziej zadłużonych, dług Grecji w przyszłym roku zbliży się do 200 proc. PKB, Włoch przekroczy 140 proc. PKB, Francji i Hiszpanii wyniesie około 120 proc. PKB. Nawet jeżeli dzięki interwencji EBC koszt obsługi długu będzie niski, po zakończeniu kryzysu kraje te znajdą się pod presją instytucji unijnych, by ograniczyły wydatki i weszły na ścieżkę obniżania długu.
Programy ratunkowe wprowadzone w latach 2010-2011 w Grecji, Portugalii, Hiszpanii, Irlandii, na Cyprze i w Słowenii sprowadzały się do udostępnienia tańszego kapitału pożyczkowego, który pozwolił wyjść z ryzykownych inwestycji bankom komercyjnym. W zamian kraje zadłużone musiały wdrożyć programy naprawcze, które w niektórych przypadkach oznaczały drastyczne cięcia wydatków socjalnych, w tym emerytur. Kraje zadłużone obawiają się powtórki takiego scenariusza, którego skutkiem będą napięcia społeczne i polityczne. Domagają się więc bardziej solidarnego działania instytucji unijnych.
O ile w latach 2010-2011 można było argumentować, że rządy krajów, będących w kryzysie same go zawiniły, dopuszczając do nadmiernych wydatków, w przypadku Grecji także prowadzenia kreatywnej księgowości budżetowej, o tyle przy obecnym kryzysie argument ten odpada. To prawda, że sytuacja Włoch, Francji, czy Grecji byłaby lepsza, gdyby potrafiły się oddłużyć w takim stopniu jak Niemcy, Austria, czy Holandia, ale eksplozja długu, która nastąpi w najbliższych miesiącach nie jest przez te kraje zawiniona.
Duży budżet UE
Od kilku miesięcy trwają prace nad budżetem Unii Europejskiej na lata 2021-2027. Przed wybuchem pandemii spór o budżet dotyczył w gruncie rzeczy niewielkiego marginesu. Kraje Północy Unii Europejskiej opowiadały się za małym budżetem, wynoszącym 1 proc. Dochodu Narodowego Brutto (DNB) Unii. Komisja Europejska opowiadała się za budżetem na poziomie 1,11 proc. DNB, a szef Rady Europejskiej jako podstawę negocjacji przyjął 1,074 proc. DNB. Przywódców europejskich oskarżano o małostkowość – spierali się o kilkadziesiąt miliardów euro. Po wybuchu epidemii i kryzysu z nią związanego sytuacja się zmieniła. Parlament Europejski zaproponował znaczne zwiększenie budżetu, a także emisję obligacji, zabezpieczonych unijnym budżetem.
Byłoby to rozwiązanie przełomowe. Dotychczas budżet Unii był zrównoważony. Wydatki były ograniczone wpływami. Zwykle zresztą w budżecie była nadwyżka, gdyż nie wszystkie kraje były zdolne przedstawić właściwe projekty, finansowane przez Brukselę. Emisja obligacji oznaczałaby, że Unia Europejska jako całość zaciąga dług, finansowany przez inwestorów rynkowych. Nie oznaczałoby to uwspólnienia istniejącego długu, lecz dałoby to środki na przyszłe inwestycje w wielu krajach.
Dług jest wspólny?
25 marca przywódcy dziewięciu krajów, w tym Francji, Włoch i Hiszpanii, wysłali list do przewodniczącego Rady Europejskiej, w którym stwierdzili: „Musimy pracować nad wspólnym instrumentem dłużnym emitowanym przez instytucję europejską, aby zebrać fundusze na rynku ”. Prezydent Francji Emmanuel Macron powtórzył to stanowisko w wywiadzie dla „Financial Times” 16 kwietnia: „Nie ma innego wyboru niż stworzyć fundusz, który mógłby emitować wspólny dług ze wspólną gwarancją na finansowanie państw członkowskich (…) Jeśli tego nie zrobimy, populiści wygrają – dziś, jutro, pojutrze, we Włoszech, w Hiszpanii, może we Francji i gdzie indziej”.
Uwspólnienie długu jest żądaniem krajów najbardziej zadłużonych, które pojawiło się już w 2010 roku. Realizacji tego pomysły udało się uniknąć dzięki interwencji EBC, która obniżyła rentowność obligacji rządowych. Teraz jednak żądanie to powraca z nową siłą.
Asymetria, między krajami bardzo zadłużonymi a zadłużonymi umiarkowanie, jest groźna dla stabilności strefy euro, a także całej Unii Europejskiej
Asymetria, między krajami bardzo zadłużonymi a zadłużonymi umiarkowanie, jest groźna dla stabilności strefy euro, a także całej Unii Europejskiej. Kraje najbardziej zadłużone nie będą w stanie długu obniżyć, a jego obsługiwanie zależeć będzie od ciągłych interwencji Europejskiego Banku Centralnego. Nawet jeżeli nie dojdzie do niewypłacalności Grecji, czy Włoch – czego można się było obawiać, zanim EBC zaczął na masową skalę skupować aktywa – połowa krajów strefy euro będzie skazana na niski wzrost, spowodowany nadmiernym poziomem długu publicznego. Zwiększa to ryzyko przedłużającej się stagnacji gospodarczej. Być może za kilka lat konieczna będzie restrukturyzacji zadłużenia w kilku krajach (miała miejsce w Grecji w październiku 2011 roku), co zmniejszy zaufanie inwestorów do euro.
Od kredytu do kryzysu, czyli jak długi mogą zaszkodzić globalnej gospodarce
Najbardziej zadłużone kraje mogą korzystać z linii kredytowych Europejskiego Mechanizmu Stabilności. Nie palą się jednak do tego. Powód jest prosty. EMS to fundusz dla krajów znajdujących się w nadzwyczaj trudnej sytuacji, a żaden kraj nie chce przyznać, że właśnie w takiej się znalazł.
Dlatego najwięksi dłużnicy woleliby uwspólnienie długu, czyli wspólną odpowiedzialność krajów strefy euro za zobowiązania. Premier Włoch Giuseppe Conte wezwał do pakietu ratunkowego w wysokości co najmniej 1,5 bln euro, finansowanego emisją obligacji zbiorowych.
Własny plan przedstawił znany finansista George Soros. Wezwał Unię Europejską do emisji obligacji wiecznych, czyli takich, których kapitał nie byłby spłacany, Unia byłaby zobowiązana jedynie do regularnego wypłacania od nich odsetek. Obsługa obligacji wieczystych o wartości 1 bln euro oprocentowanych na 0,5 proc. kosztowałaby budżet UE zaledwie 5 mld euro rocznie. Stanowi to mniej niż 3 proc. budżetu Unii na 2020 rok.
Propozycja Sorosa nie spotkała się na razie z pozytywnym odzewem w Unii, nie mniej jest prawdopodobne, że UE, a zwłaszcza strefa euro, dla uniknięcia napięć społecznych i politycznych zdecyduje się na bardziej solidarne rozłożenie długów niż podczas kryzysu 2010-2012. Politycy krajów, zaliczanych do „skąpców” będą musieli przedstawić swym wyborcom nowe rozwiązania jako obronę dyscypliny fiskalnej.