(CC By ND Vladimir Yaitskiy)
Najpierw tzw. pomarańczowa rewolucja, później decyzja UEFA o przyznaniu organizacji Euro 2012 wspólnie z Polską – jeszcze kilka lat temu mogło wydawać się, że Ukraina rozpoczyna powolny acz zdecydowany marsz ku Zachodowi. Spodziewano się, że rozpoczną się zmiany instytucjonalne, które przybliżą ten kraj pod względem politycznym, gospodarczym i instytucjonalnym do Unii Europejskiej. Nic bardziej mylnego. Media pełne są artykułów i analiz, które można streścić krótko: Euro 2012 – stracona szansa Ukrainy. Wystarczy przeczytać ostatnią analizę w Obserwatorze Finansowym lub artykuł Ośrodka Studiów Wschodnich.
Ukraina jest skorumpowanym, związanym przez polityczne klany krajem, którego gospodarka kuleje, instytucje demokratyczne są w erozji, a społeczeństwo podzielone. Jeden z nas rozmawiał niedawno z wielkim polskim przedsiębiorcą, który od dwudziestu lat prowadzi biznes na Wschodzie. Jego zdaniem teraz w tym kraju trudniej jest prowadzić działalność niż za czasów Leonida Kuczmy. Potwierdzają to dane. Według Banku Światowego, Ukraina jest na ostatnim miejscu w Europie pod względem warunków dla biznesu, według wpływowego rankingu Doing Business.
Jakże odmienne są osiągnięcia Polski: szybki wzrost dochodu, zbudowanie instytucji demokratycznych wysokiej jakości, integracja z globalną gospodarką, napływ inwestycji zagranicznych. Pomimo długiej listy problemów, z jakimi zmaga się polska gospodarka, ostatnie dwadzieścia lat pchnęło kraj na tory, którymi nigdy w historii nie jechał. Celem tego artykułu nie jest jednak pokazanie, w czym Polska wyprzedziła Ukrainę. Chcemy raczej dokonać głębszej refleksji, dlaczego dwa tak bliskie sobie kraje, które kiedyś stanowiły jedno państwo, podążają tak odmiennymi drogami. Taka refleksja pozwoli zrozumieć, gdzie tkwią źródła sukcesu gospodarczego i gdzie leżą przyczyny porażki.
Istnieje bardzo wiele sposobów na tłumaczenie, dlaczego jedne kraje osiągnęły sukces a inne nie – spór wśród historyków, politologów i ekonomistów trwa. My wykorzystamy dość prostą metodę zaproponowaną przez Darona Acemoglu i Jamesa Robinsona.
Twierdzą oni, że sukces osiągają te kraje, które kształtują inkluzywne instytucje zapewniające obywatelom ochronę praw, bodźcujące do pracy i kreatywności. W stagnacji tkwią zaś te kraje, które kształtują ekstraktywne instytucje, zapewniające dochód elitom kosztem większości obywateli. Co ważne, Acemoglu i Robinson twierdzą, że proces powstawiania instytucji inkluzywnych lub ekstraktywnych trwa często wiele dziesiątków lub nawet set lat i wygląda jak dryf, czyli powolny i do pewnego stopnia bezwiedny proces, któremu kierunek nadają krytyczne wydarzenia.
Patrząc przez ten pryzmat, można postawić najbardziej ogólną tezę dotyczącą rozjeżdżających się dróg Ukrainy i Polski. Przez kilkaset lat Polska i Ukraina należały do wschodniej strefy gospodarczej Europy, w której kształtowały się instytucje ekstraktywne. Nieliczne elity wykorzystywały resztę obywateli. Jednak dzięki kilku krytycznym wydarzeniom i procesom, w Polsce kształtowały się instytucje mniej ekstraktywne niż na Ukrainie.
Krytyczny XVII wiek i mentalność folwarczna
Każdy wielbiciel literatury lub fan filmów polskich pamięta zapewne scenę z „Ogniem i Mieczem“, w której Jeremi Wiśniowiecki klęczy przed ołtarzem i mówi: – Ja, Jeremi Wiśniowiecki, wojewoda ruski, książę na Łubniach i Wiśniowcu, przysięgam Tobie Boże w Trójcy […] że szabli nie złożę póki każdego nieprzyjaciela do nóg Rzeczypospolitej nie zegnę, Ukrainy nie uspokoję i buntów chłopskich we krwi nie utopię“.
Wiśniowiecki nie walczył oczywiście wcale w obronie Rzeczypospolitej, lecz w obronie własnych majątków, które przynosiły mu duży zysk poprzez wyzysk ukraińskich chłopów. Okres, kiedy Wiśniowiecki tłumił powstania chłopskie na Ukrainie, można zapewne uznać za czas, kiedy losy różnych krajów Europy – również Polski i Ukrainy – zaczęły się rozjeżdżać. A Wiśniowieccy, jak i inne wielkie rody wschodnie, do tej dywergencji jawnie się przyczynili. Naturalnie nieświadomie, ale ich rola była dość symboliczna.
Powszechnie wiadomo, że XVII wiek przyniósł początek dywergencji dochodów między Europą Zachodnią i Europą Wschodnią. W związku z rozwojem miast w Europie Zachodniej wzrósł tam popyt na zboże. Dostarczyć go mogły tylko kraje Europy Wschodniej, przede wszystkim Polska. Gwałtowny napływ gotówki do Polski od zachodnich kupców (głównie niderlandzkich) w połączeniu z dużym uprzywilejowaniem prawnym szlachty względem chłopów doprowadził do wzrostu zależności chłopów od swoich szlacheckich panów. W Europie Wschodniej dominującą instytucją gospodarczą stał się folwark pańszczyźniany, na którym chłop wykonywał niewolniczą pracę na rzecz szlacheckiego właściciela, który zgarniał cały dochód z produkcji zboża.
W ramach wschodniego systemu gospodarczego sytuacja na ziemiach ukraińskich wyglądała jednak inaczej niż na ziemiach polskich. W Polsce rozdrobnienie posiadłości szlacheckich było znacznie większe aniżeli na wschodzie. W Wielkopolsce, na Mazowszu i w Małopolsce przeważały posiadłości jednowioskowe. Wysoki odsetek szlachty sprawiał, że stosunkowo duża część ludności uczestniczyła w podziale dochodu. Natomiast ziemie ruskie były typowym krajem latyfundiów, gdzie znikomy procent feudałów panował nad olbrzymimi połaciami ziemi i ludności niewolniczej. Tylko pod władzą Wiśniowieckich znajdowało się prawie 20 tysięcy kilometrów kwadratowych ziemi, co się równało rozmiarom mniejszych państw europejskich.
Tak o Polsce pisał Monteskiusz w „O duchu praw”, mając na myśli ukraińskie latyfundia: „Kilku magnatów posiada całe prowincje: cisnął chłopa aby mieć więcej zboża do wysłania za granicę i kupić za nie rzeczy, których wymaga ich zbytek”.
Gwałtowny wzrost popytu na zboże w Europie Zachodniej był zatem krytycznym wydarzeniem, które umocniło instytucje ekstraktywne w Europie Wschodniej, a szczególnie na Wschód od Bugu. Na ziemiach ukraińskich ukształtowały się typowe instytucje ekstraktywne, zapewniające dochód bardzo znikomemu procentowi ludności – klasie feudałów, podczas gdy przeważająca większość społeczeństwa pozbawiona była jakichkolwiek praw.
Rewolucja przemysłowa utrwaliła podziały
Z takimi instytucjami społecznymi Europa Wschodnia wkraczała w okres rewolucji przemysłowej, który miał krytyczne znaczenie dla kształtowania się współczesnych instytucji politycznych i gospodarczych. Początkowe różnice między Wschodem i Zachodem, a w ramach Wschodu między poszczególnymi regionami, zostały przez okres rewolucji przemysłowej tylko wzmocnione. Dane zawarte na poniższym wykresie pokazują, jak odmienne były efekty rewolucji przemysłowej w Królestwie Polskim i Wielkopolsce oraz Galicji, której większość to dzisiejsza Ukraina Zachodnia.
Rewolucja przemysłowa doprowadziła do poszerzania się ekonomicznej siły różnych klas społecznych – arystokracja przestawała być klasą dominującą, dołączała do niej burżuazja, a coraz większe przywileje posiadali również robotnicy. To sprzyjało demokratyzacji i budowaniu instytucji inkluzywnych. Im jednak dalej od Londynu, tym ten proces był wolniejszy.
Na ziemiach ukraińskich (galicyjskich) brakowało kapitału. Ekstensywne rolnictwo nie było w stanie wygenerować zysku, którego nagromadzenie umożliwiłoby inwestycje. Duża gęstość zaludnienia, a co za tym idzie tania siła robocza nie zmuszała ziemiaństwa do inwestycji mających na celu poprawę efektywności produkcji. Struktura gospodarcza nie ulegała zatem w tym regionie większym przemianom.
Co więcej, w przeciwieństwie do Prus, państwo austriackie nie prowadziło w swojej „polskiej prowincji” żadnych większych inwestycji. Austria zaniedbała Galicję, nałożyła wysokie cła, co odcinało potencjalny przemysł galicyjski od rynku zbytu. Jedynym galicyjskim artykułem przemysłowym, którego wielkość produkcji sporo znaczyła w całej Austrii, była wódka. Paradoksalnie lepiej wyglądała sytuacja na ziemiach ukraińskich znajdujących się pod panowaniem Rosji, gdzie dostęp do szerokiego rynku rosyjskiego, a także zasoby węgla kamiennego, sprzyjały rozwojowi i unowocześnieniu produkcji.
Kiedy zatem Zachód porzucał ostatecznie ancien regime, nie tylko w sensie politycznym, ale też gospodarczym i kulturowym, Wschód Europy utrwalał tylko stare instytucje i przyzwyczajenia. Im dalej na Wschód, tym mniejsza była presja na demokratyzację, mniejsza wiara w zdolność jednostek do decydowania o własnym losie, większe przywiązanie do hierarchicznych stosunków społecznych, większy opór przeciw nowoczesności i kreatywnej destrukcji. Na przykład na wsi galicyjskiej nowinki agrotechniczne przyjmowały się wolno. Chłop najczęściej nie widział związku między nowymi technikami a dochodowością gospodarstwa. Powiadał: „Jak da Bóg, to się urodzi, jak nie da, choćbyś ręce po łokcie urobił, to darmo, żyto zasiejesz, a stokłosę zbierzesz”.
XX wiek ostatecznie rozdzielił Wschód i Zachód
Drobne różnice między Polską i Ukrainą, jakie istniały przed XVI wiekiem, doprowadziły zatem w ciągu trzech-czterech wieków do ukształtowania sie odmiennych instytucji społecznych, które odegrały krytyczną rolę w dalszym rozwoju gospodarek obu krajów. W Polsce ukształtowała się stosunkowo silna burżuazja, przywiązanie do własnego państwa, a do pewnego stopnia również do instytucji demokratycznych. Ukraina pozostawała krajem niemal wyłącznie rolniczym, a ponadto przez całą historię pozbawionym własnej państwowości. Wydarzenia dwudziestego wieku wzmocniły te różnice.
Polska przez dwa dziesięciolecia między 1918 i 1939 r. tworzyła własne niepodległe państwo, do pewnego momentu całkowicie demokratyczne. Od końca II wojny światowej niepodległość Polski była znacząco ograniczona, ale mimo to kraj tworzył własną strukturę państwową. Ukraina tymczasem własnego państwa nie posiadała – jej część zachodnia przez dwa dziesięciolecia należała do państwa polskiego, ale od II wojny światowej cała Ukraina znajdowała się już w granicach ZSSR.
Trudno nie dostrzec gospodarczych konsekwencji tych procesów. W Polsce rosło przywiązanie do własności prywatnej, ochrony praw i wolności, swobody podejmowania decyzji – rozwijały się bardzo ważne elementy instytucji inkluzywnych. Wprawdzie proces ten został przerwany na kilkadziesiąt lat w okresie PRL, jednak sama tradycja odgrywała dużą rolę. Na Ukrainie tymczasem początkowo niski poziom aktywności gospodarczej obywateli, dominacja instytucji ekstraktywnych, zostały dodatkowo gwałtownie wzmocnione w okresie bolszewickim. Wprawdzie silna industrializacja przeprowadzana w całym bloku sowieckim sprawiła, że dochód na mieszkańca w Polsce i na Ukrainie pod koniec epoki komunizmu nie był znacząco różny, jednak kultura polityczna i gospodarcza, mentalność, dążenia tych społeczeństw były diametralnie odmienne.
Jakby tego było mało, kwestie geopolityczne sprawiły, że pod koniec XX wieku kolejny czynnik pchnął oba kraje na różne tory – integracja europejska. Ukraina pomimo odzyskania niepodległości została utrzymana w rosyjskiej strefie wpływów, Polska zaś zdecydowała się na przystąpienie do Unii Europejskiej. Ukraina przechodziła szybką, intensywną i samodzielną lekcję kapitalizmu i demokracji, podczas gdy Polska korzystała z całego wielkiego bagażu zachodnioeuropejskich doświadczeń. Jak wiadomo, przystąpienie do UE nałożyło na Polskę obowiązek wprowadzenia szeregu instytucji, których samodzielnie żaden kraj uczący się kapitalizmu i demokracji współcześnie nie wprowadził, Ukraina zaś została zostawiona sama sobie.
Jest wyjście z błędnego koła historii
Wszystko to nie wróży dobrze Ukrainie i jej gospodarce na najbliższe lata i dekady. Podzielamy obawy Acemoglu i Robinsona, że sukces gospodarczy krajów, które nie ukształtują prawdziwych i trwałych instytucji inkluzywnych może okazać się krótkotrwały. A Ukraina nie tylko nie buduje takich instytucji, ale rozmontowuje to, co udało się stworzyć po upadku ZSSR. Czy to zatem oznacza, że historia skazuje ten kraj i cały Wschód Europy na stagnację i biedę? Niekoniecznie.
Wiele badań pokazuje, że presja z zewnątrz pomaga w demokratyzacji. Ukraina nie dostąpi prawdopodobnie możliwości akcesji do UE przez wiele lat, ale UE nie powinna rezygnować z wywierania presji na ten kraj (i inne kraje regionu), aby przyjmował on standardy i instytucje zachodnie. Skoro nie sprawdza się strategia gwałtownej transformacji, to należałoby przyjąć strategię drążenia skały.
Ukraina, ze swoimi dużymi zasobami naturalnymi, dość szeroką bazą przemysłową, dobrym położeniem między Rosją i Europą, dużymi zasobami ludzkimi, miałaby ogromną szansę, żeby osiągnąć sukces gospodarczy. Musi tylko zacząć wykorzystywać swoje zasoby w sposób optymalny – czyli przynoszący korzyść całemu społeczeństwu, a nie tylko wąskim elitom sprawującym władzę. To będzie długi proces, pewnie dłuższy niż sądzą optymiści. Ale ma szanse na realizację.
Ignacy Morawski, Jerzy Morawski