Polska w Unii Europejskiej: 15 lat minęło

Dwukrotny wzrost PKB na mieszkańca w ciągu ostatnich 15 lat był wielkim osiągnięciem Polski. Wzrost ten wspierały fundusze Unii Europejskiej – bez nich skumulowany PKB za okres naszego członkostwa byłby o 2 proc. niższy.
Polska w Unii Europejskiej: 15 lat minęło

W 2004 roku, gdy Polska wchodziła do Unii Europejskiej, nasze PKB wyniosło 933.062 mln zł, czyli 204,8 mld euro lub 255,4 mld dolarów, według średniego rocznego kursu NBP. W przeliczeniu na głowę mieszkańca dawało to 24,4 tys. zł (5,4 tys. euro lub 6,7 tys. dolarów).

W 2018 roku PKB na głowę mieszkańca wynosiło 55,1 tys. zł, czyli 12,9 tys. euro lub 15,2 tys. dolarów. To wielkości nominalne. W ciągu 15 lat wzrosły ceny, więc realny wzrost PKB i PKB na głowę mieszkańca był mniejszy, ale znaczący.

Unijne dary

Dla ekonomistów jest oczywiste, że fundusze strukturalne, dopłaty bezpośrednie do rolnictwa i fundusze na rozwój regionów wiejskich, aczkolwiek ważne, nie są decydującym czynnikiem modernizacji polskiej gospodarki w ostatnich 15 latach.

Od maja 2004 roku do końca marca 2019 roku do Polski napłynęły z Unii transfery w wysokości 163,664 mld euro. Przyjmując w pewnym uproszczeniu, że w tym czasie skumulowany PKB Polski wyniosło 5.500 mld euro (dane Eurostatu PKB według bieżących cen rynkowych) środki unijne stanowiły około 3 proc. PKB.

W ciągu 15 lat (licząc do końca marca 2019 roku) Polska wpłaciła do budżetu UE 53,681 mld euro, a więc netto pozyskaliśmy fundusze wartości 109,993 mld euro, co stanowiło 2 proc. skumulowanego PKB. Bez obecności w Unii nasz PKB byłby więc niższy o 2 proc.

Ważniejszy był jednak efekt podażowy funduszy unijnych. Przeznaczone przede wszystkim na budowę infrastruktury, ale także na podniesienie dochodów rolników. Budowa infrastruktury wpływała na wzrost gospodarczy, zarówno od strony popytu, jak i podaży. Jedną z ważnych barier polskiej gospodarki był (i do pewnego stopnia wciąż jest) słaba sieć komunikacyjna. Fundusze Europejskie pozwoliły tę barierę obniżyć. W ciągu 15 lat wybudowano ponad 1000 km autostrad i ponad 2000 km dróg ekspresowych.

Środki unijne wspierały też budowę obwodnic wokół miast, co również przyczyniło się do przyspieszenia komunikacji. Za pieniądze unijne zmodernizowano lub zbudowano kilka tysięcy kilometrów torów kolejowych, zakupiono nowoczesne pociągi Pendolino oraz kilka tysięcy autobusów, tramwajów i trolejbusów. Wymienienie wszystkich ważnych inwestycji infrastrukturalnych, finansowanych funduszami Unii Europejskiej zajęłoby setki stron.

Z pieniędzy unijnych rolnicy uzyskali 33,664 mld euro w postaci dopłat bezpośrednich oraz 1,8 mld w postaci interwencji rynkowych, mających wpływ na dochody gospodarstw. Dopłaty są zróżnicowane i zależą od wielkości gospodarstw oraz rodzaju upraw. Niemniej, według statystyk, dochody przeciętnego gospodarstwa rolnego w latach 2004-2018 wzrosły dwukrotnie, co wynikało nie tylko z dopłat, ale też otwarcia rynku europejskiego na polskie produkty rolno-spożywcze.

Strategia doganiania

Gdy kraj biedniejszy, mniej rozwinięty technologicznie, ma dostęp do ogromnego rynku, a także do kapitału, może rosnąć szybciej, dzięki strategii doganiania (catching-up). Strategię taką stosowała Polska, co pozwalało osiągać, przy relatywnie niskich nakładach inwestycyjnych, wysoką dynamikę produkcji, dochodów i eksportu. Nakłady inwestycyjne w latach 2004-2018 wahały się od 23,1 proc. PKB w 2008 roku do 17,7 proc. w roku 2017 i były niższe niż średnia w Unii Europejskiej, a także w krajach o podobnym poziomie rozwoju co Polska. A mimo to strategia catching-up pozwalała skutecznie utrzymywać wyższy wzrost niż w krajach zachodniej Europy.

O strategii tej nie mówi żaden dokument rządowy ostatnich 15 lat, nie mniej wyznaczała ona podstawowy kierunek polityki gospodarczej.

Wejście do Unii Europejskiej utworzyło polskiej gospodarce dostęp do kapitału zagranicznego. W latach 2004-2018 do Polski napłynęło netto 110,350 mld euro w postaci inwestycji bezpośrednich. Było to nieco więcej niż napływ środków unijnych netto. Pasywa wyniosły w tym czasie 172,1 mld euro, a aktywa (transfer kapitału z Polski) 61,790 mld euro. Napłynęło też 67,7 mld euro (netto) inwestycji portfelowych.

Największy napływ przypadł na lata 2010-2012. Warto jednak zauważyć, że napływ kapitału portfelowego w żadnym roku nie stanowił więcej niż 6 proc. PKB, a przed rokiem 2008 był nieznaczny. W odróżnieniu od krajów bałtyckich oraz Bułgarii, napływ, a następnie odpływ kapitału zagranicznego, nie zdestabilizował polskiej gospodarki. Saldo obrotów bieżących było ujemne z wyjątkiem roku 2017 (w 2008 roku deficyt CA był rekordowo wysoki – 24.389 mld euro, czyli 6,6 proc. PKB), ale przeciętnie wyniósł w latach 2004-2018 3 proc. Był to bezpieczny poziom.

Napływowi kapitału zagranicznego towarzyszył napływ nowoczesnych technologii, a co równie ważne integracja polskich przedsiębiorstw z zagranicznymi, w tym międzynarodowymi korporacjami. Dzięki temu możliwy był bardzo szybki wzrost eksportu i importu. Polska gospodarka stawała się coraz bardziej otwarta. O ile w 2004 roku obroty handlu zagranicznego (eksport plus import) stanowiły 71,2 proc. PKB, to w 2018 roku 106,4 proc.

Polska największym eksporterem autobusów elektrycznych w UE

W latach 2004-2018 eksport, w cenach bieżących w euro wzrósł 3,7 razy, a import 3,4 razy. Średnioroczne tempo wzrostu eksportu wynosiło 9,7 proc., a importu 9,1 proc. W tym czasie przydarzył się kryzys światowy, który spowodował w 2009 roku spadek eksportu i importu, liczony w euro. W roku 2010 eksport był już wyższy niż przed kryzysem. Duża część eksportu i importu jest realizowana w ramach międzynarodowych korporacji, mających w Polsce zakłady produkcyjne.

Od momentu przystąpienia Polski do UE rośnie dodatnie saldo wymiany handlowej produktami rolno-spożywczymi. Polska jest liderem w Unii Europejskiej w produkcji drobiu, owoców, pieczarek. Obecnie na eksport trafia 80 proc. polskiej wołowiny, 45 proc. drobiu i 30 proc. produktów mleczarskich. W 2018 r. wartość eksportu produktów rolno-spożywczych wyniosła prawie 30 mld euro. W porównaniu z 2004 rokiem oznacza to 6-krotny wzrost wartości sprzedaży żywności za granicą – ocenia resort rolnictwa.

Polski PKB goni Europę

Wejście do Unii Europejskiej było poprzedzone intensywną pracą legislacyjną, gdyż Polska musiała przyjąć setki ustaw dostosowujących polskie prawo, zwłaszcza gospodarcze, do unijnych dyrektyw. Proces ten, trwający od podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią w 1991 roku (weszła w życie 1 lutego 1994 roku, a część handlowa 2 lata wcześniej), był wspierany przez wszystkie ugrupowania polityczne. Liczono na to, że wejście do Unii będzie możliwe w symbolicznym roku 2000. Okazało się to nie takie proste i akcesja nastąpiła dopiero 4 lata później. Niemniej wyznaczenie członkostwa w Unii jako głównego celu politycznego (obok członkostwa w NATO) nadało polityce gospodarczej w pierwszej dekadzie III RP stabilny kierunek.

Członkostwo w Unii było szansą na zbliżenie polskich dochodów do dochodów w Europie Zachodniej. Chodzi zarówno o dochody teoretyczne, czyli PKB na głowę mieszkańca, jak i realnie odczuwane przez społeczeństwo, czyli wynagrodzenia. Szansa ta została częściowo wykorzystana, choć entuzjastyczne prognozy sprzed akcesji przewidywały lepsze efekty.

W 2004 roku PKB na głowę mieszkańca w Polsce, z uwzględnieniem siły nabywczej, stanowiło 51 proc. średniej Unii Europejskiej, w 2017 roku 70 proc. Danych za rok 2018 Eurostat jeszcze nie podał, ale biorąc pod uwagę szybsze tempo wzrostu PKB w Polsce niż w Unii (5,1 proc. w Polsce wobec 2,0 proc. w UE), niższy poziom inflacji (1,2 proc. w Polsce, wobec 1,9 proc. w UE) i nieznaczące zmiany w liczbie ludności w Polsce i UE można szacować, że w ubiegłym roku poziom PKB na głowę mieszkańca w Polsce, przy uwzględnieniu PPP, wyniósł 72 proc.

W 2004 roku od najbiedniejszego kraju „starej Unii” – wówczas Portugalii – dzieliło Polskę 26 punktów procentowych (51 proc. Polska, 77 proc. Portugalia). W 2017 roku wyprzedziliśmy Grecję, która po kryzysie euro straciła ponad jedną czwartą swego PKB, a w roku 2019 prawdopodobnie zrównamy się z Portugalią.

Do Niemiec, które dla Polaków są ważnym punktem odniesienia, w ciągu 15 lat nadrobiliśmy 15 punktów procentowych. W roku 2004 nasz PKB na głowę mieszkańca w ujęciu PPP stanowił 44 proc. niemieckiego, a w 2018 roku 59 proc.

Wciąż jesteśmy jednym z biedniejszych krajów Unii Europejskiej, wyprzedzając jedynie Bułgarię, Rumunię, Grecję, Chorwację, Łotwę i Węgry. Swój awans w rankingu najbogatszych krajów UE zawdzięczamy w dużej mierze temu, że jako jedyny kraj UE nie zanotowaliśmy przez 15 lat ani jednego roku recesji.

W latach 2004-2008 Polska miała wysokie, średnioroczne tempo wzrostu PKB 5,2 proc. Ale aż 7 krajów UE (Słowacja, Litwa, Łotwa, Rumunia, Bułgaria, Czechy, Estonia) miały tempo wyższe. W latach 2004-2018 tempo wzrostu PKB w Polsce wyniosło średnio 3,92 proc. i szybsze miały jedynie 2 kraje: Irlandia (4,22 proc.) oraz Malta (3,98 proc.). Polska nieznacznie wyprzedza Słowację (3,81 proc.) – kraj o podobnym do Polski poziomie rozwoju, który w odróżnieniu od Polski należy do strefy euro (podobnie jak Malta i Irlandia).

W ostatnich siedmiu latach, a więc po zakończeniu światowego kryzysu finansowego i kryzysu strefy euro, średnie tempo wzrostu polskiej gospodarki wynosiło 3,29 proc. Szybciej niż Polska rosły: Irlandia, Malta, Rumunia i Estonia. Kryzys i recesja spowodowały głęboki spadek PKB w Grecji i we Włoszech.

W latach 2004-2018 średnia wydajność pracy w Polsce wzrosła o 60,7 proc.

Według danych OECD w latach 2004-2018 średnia wydajność pracy w Polsce (PKB dzielony przez liczbę roboczogodzin) wzrosła o 60,7 proc. W tym czasie wydajność pracy w Niemczech wzrosła o 13 proc., w Wielkiej Brytanii o 7,1 proc., we Włoszech o 1,4 proc., w Czechach o 29,5 proc., na Słowacji o 47,5 proc., na Węgrzech o 33,0 proc. Szybki wzrost wydajności, który przekładał się na wzrost PKB i wynagrodzeń, wynikał przede wszystkim z napływu nowoczesnych technologii, maszyn i urządzeń oraz sposobów zarządzania.

Osiągnięcia Polski trzeba porównywać z krajami na podobnym co Polska poziomie rozwoju, a więc regionem Europy Środkowowschodniej. Produktywność w polskiej gospodarce rosła szybciej niż w pozostałych krajach Grupy Wyszehradzkiej, a także Słowenii (30 proc.), Estonii (46,5 proc.). Szybciej wzrosła w latach 2004-2018 wydajność w Rumunii (80 proc.), Bułgarii (52,8 proc.), Łotwy (52,3 proc.).

Konwergencja wynagrodzeń

W 2004 roku średni koszt godziny pracy w Polsce, po wyłączeniu kosztów pozapłacowych, a więc m.in. składek ubezpieczeniowych, wynosił 3,8 euro (według ówczesnego kursu wymiany). Stanowiło to 18,2 proc. kosztu godziny pracy (po wyłączeniu kosztów pozapłacowych) Niemiec. Dane dotyczą przedsiębiorstw zatrudniających co najmniej 10 pracowników. W roku 2018 koszt godziny pracy, z wyłączeniem kosztów pozapłacowych, w Polsce wynosił 8,2 euro, co stanowiło 30,5 proc. kosztów w Niemczech.

Pomiędzy rokiem 2004, a 2018 płacowe koszty pracy nominalnie wzrosły w Unii Europejskiej o 40,3 proc., w Niemczech o 28,7 proc., a w Polsce o 116 proc. Konwergencja kosztów pracy (wynagrodzeń) wynikała zarówno z szybciej rosnących wynagrodzeń w naszym kraju niż w bogatych krajach Zachodu, jak też z realnej aprecjacji złotego, która zwłaszcza w latach 2004-2008 była bardzo silna.

W roku 2018 godzinowe koszty wynagrodzeń w Polsce były jednymi z niższych w Unii Europejskiej, ale wyższe niż w Bułgarii, Rumunii, Chorwacji, na Węgrzech, Litwie i Łotwie. W Grecji, której PKB na mieszkańca jest już niższy niż w Polsce, koszty godzinowe wynagrodzeń były o ponad 50 proc. wyższe niż w naszym kraju, a w Portugalii wyższe o 38 proc. Fakt ten można interpretować dwojako. Z jednej strony polskie wynagrodzenia nie nadążają za wzrostem PKB, z drugiej zaś niższe koszty pracy (także po uwzględnieniu kosztów pozapłacowych) sprawiają, że polska gospodarka jest bardziej konkurencyjna od gospodarek Europy Południowej, a tym samym ma wyższy potencjał wzrostu.

Dla pracowników ważniejsza od porównań międzynarodowych jest dynamika realnych wynagrodzeń. W latach 2004-2018 przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej wzrosło z 2290 zł do 4647 zł, czyli o 102,9 proc. Średnie ceny towarów i usług przez 14 lat wzrosły o 30,3 proc., to znaczy, że od wejścia Polski do Unii Europejskiej średnie wynagrodzenia realnie wzrosły o 55,7 proc., a średnioroczne tempo realnego wzrostu wynagrodzeń w gospodarce narodowej wyniosło 3,2 proc.

Wzrost wynagrodzeń był niewiele mniejszy od wzrostu wydajności pracy. Było to zdrowe zjawisko, które pozwalało utrzymać konkurencyjność polskiej gospodarki.

Wynagrodzenia w Polsce rosły realnie znacznie szybciej niż w krajach bogatszych od Polski, np. w Niemczech, gdzie wzrosły nominalnie w latach 2004-2018 o 33 proc., a realnie, uwzględniając inflację, o ok. 7 proc. Oznaczało to, że średnio rocznie wynagrodzenia u naszych zachodnich sąsiadów rosły realnie jedynie o 0,5 proc.

Wynagrodzenia w Polsce, z uwzględnieniem siły nabywczej, to 55 proc. wynagrodzeń niemieckich.

Według Statistisches Bundesamt w IV kwartale 2018 roku średnie wynagrodzenie brutto pracowników pełnoetatowych w Niemczech wyniosło 3938 euro, a według GUS w Polsce 4863,74 zł. Przeliczając to po średnim kursie NBP w Polsce wynagrodzenie w gospodarce narodowej w IV kwartale 2018 roku wynosiło 1131 euro, czyli 28,7 proc. średniego wynagrodzenia w Niemczech. Według OECD średni poziom cen w Polsce stanowi 52,6 proc. średniego poziomu w Niemczech (dane za rok 2016), więc wynagrodzenia w Polsce, z uwzględnieniem siły nabywczej waluty, stanowią ok. 55 proc. wynagrodzeń niemieckich. Odpowiada to w przybliżeniu relacji PKB na głowę mieszkańca, z uwzględnieniem PPP między Polską i Niemcami, która wyniosła w 2017 roku 56,5 proc.

Postępująca konwergencja polskiej gospodarki z gospodarkami Europy Zachodniej, której przejawem jest zbliżanie się poziomu wynagrodzeń, w najbliższej dekadzie zapewne nie będzie tak dynamiczna jak przez ostatnie 15 lat. Polska, zbliżając się do czołówki, nie będzie mogła polegać wyłącznie na strategii catching-up. Dla utrzymania wysokiego tempa wzrostu konieczny będzie wzrost stopy inwestycji oraz poziomu kwalifikacji pracowników.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Między produktywnością a płacą: porównanie USA i Kanady

Kategoria: Trendy gospodarcze
Autorzy znajdują mocne dowody na istnienie związku między produktywnością a płacą w USA; w przypadku Kanady dowody są mniej jednoznaczne, co wynika z faktu, że jest ona gospodarką mniejszą i bardziej otwartą międzynarodowo.
Między produktywnością a płacą: porównanie USA i Kanady

Wynagrodzenia za pracę zdalną na zglobalizowanym rynku pracy

Kategoria: VoxEU
Wynagrodzenia za prace wykonywane zdalnie są w poszczególnych krajach bardziej wyrównane niż wynagrodzenia za prace stacjonarne, jednak w dalszym ciągu występują duże różnice między płacami w różnych lokalizacjach.
Wynagrodzenia za pracę zdalną na zglobalizowanym rynku pracy

Niech dopłynie wreszcie euro do Bugu

Kategoria: Analizy
Na mapie Europy widać podział na Zachód z euro w obiegu i środkowo-wschodnie peryferia z własnymi walutami. O ile nie zdarzy się w świecie coś nie do wyobrażenia, euro sięgnie jednak w końcu Bugu, choć niewykluczone, że wcześniej dopłynie do Dniepru.
Niech dopłynie wreszcie euro do Bugu