Polskie firmy zaczęły inwestować

Przyspieszenie inwestycji przy stabilnej konsumpcji – to główne przyczyny wyższej od oczekiwanej dynamiki polskiego PKB w ubiegłym roku. Według danych GUS wzrost gospodarczy wyniósł 4,3 proc. – znacznie więcej, niż założył to rząd przy konstruowaniu założeń do budżetu na 2012 rok. Wbrew pesymistycznym oczekiwaniom ostrego hamowania gospodarki pod koniec ubiegłego roku nie było.
Polskie firmy zaczęły inwestować

(CC BY-NC s_falkow)

Ze wstępnego odczytu ubiegłorocznego PKB można wysnuć wniosek, że w IV kwartale gospodarka rozwijała się w tempie 4,2-4,3 proc. – czyli w całkiem niezłym biorąc pod uwagę to, co działo się w strefie euro w drugiej połowie roku. Taki wynik oznacza, że mimo narastającego kryzysu fiskalnego w Europie wpędzającego Stary Kontynent w recesję, polska gospodarka zwolniła nieznacznie. Przypomnijmy, że PKB w I kwartale 2011 wzrósł o 4,5 proc., w drugim o 4,3 proc., zaś w trzecim o 4,2 proc.

Ekonomiści zwracają uwagę na solidny wzrost inwestycji. Nakłady brutto na środki trwałe wzrosły w całym roku o 8,7 proc. Dla porównania w 2010 roku inwestycje spadły o 0,2 proc.

– Spora część tego wzrostu to publiczne inwestycje w infrastrukturę, co potwierdza wzrost wartości dodanej w budownictwie o 11,8 proc., jednak prawdopodobnie w drugiej połowie roku mieliśmy do czynienia z odbudową inwestycji przedsiębiorstw – uważa Urszula Kryńska, ekonomistka Banku Millennium. W komentarzu do danych napisała, że wynik całoroczny może oznaczać, że w samym czwartym kwartale inwestycje rosły w tempie 10,7-10,9 proc. To byłby najlepszy wynik od drugiego kwartału 2008 roku, kiedy w Polsce o kryzysie jeszcze nikt nie mówił.

– Jest szansa, że inwestycje prywatne pokryją oczekiwany w 2012r. spadek inwestycji publicznych i w całym 2012 roku odnotujemy wzrost nakładów na środki trwałe o 4,0 proc. – ocenia Urszula Kryńska
Na zaskakująco dobre dane o inwestycjach zwracają tez uwagę ekonomiści BRE Banku.

– W danych tych otrzymaliśmy potwierdzenie kontynuacji ożywienia inwestycji prywatnych, które mają do nadrobienia poważny ubytek zdolności produkcyjnych przedsiębiorstw. Utrzymała się prawdopodobnie pozytywna kontrybucja inwestycji w infrastrukturę. W IV kwartale z całą siłą ujawniły się również automatyczne stabilizatory z kursem walutowym na czele, co przełożyło się na prawdopodobnie przekraczającą 1,5pkt proc kontrybucję eksportu netto do wzrostu – napisali w swoim raporcie po publikacji GUS.

Dobre dane z gospodarki mogą być jednym z argumentów zwolenników zaostrzenia polityki pieniężnej. Trudno nie zauważyć narastania jastrzębiego tonu w retoryce niektórych członków Rady Polityki Pieniężnej. Świadczy o tym m.in. wypowiedź Adama Glapińskiego z drugiej połowy stycznia. Według niego stopy procentowe trzeba będzie podnieść, jeśli inflacja nie spadnie poniżej 4 proc. na koniec pierwszego kwartału.

– W mojej ocenie widać w RPP obecnie zdecydowany zwrot, radykalna większość członków RPP uważa, że nie można tolerować inflacji na wysokim poziomie. Naszym konstytucyjnym obowiązkiem i priorytetem jest walka z inflacją i to nawet wtedy, gdy perspektywy wzrostu PKB są niepewne – powiedział członek Rady cytowany przez agencję Reuters.

Tę zmianę kursu widać też w wypowiedziach szefa NBP Marka Belki. W rozmowie z TVN CNBC sprzed kilku dni stwierdził on, że wysoka inflacja to problem dla banku centralnego.

– Ta wysoka inflacja, bo to jest inflacja wyższa, niż jest możliwa do tolerowania na średnią metę, już nie mówię na dłuższą metę przez NBP, psuje jakość wzrostu gospodarczego i na to jest bank, żeby działać – powiedział prezes.

Według prezesa ewentualnemu zacieśnieniu polityki pieniężnej sprzyjać mógłby dobry stan gospodarki. Jak powiedział, jego zdaniem gospodarka radzi sobie „całkiem nieźle”, a złoty odrabia straty.

– Być może trzeba by się zastanowić, żeby rozważyć w pewnym momencie – a mówię to wszystko warunkowo – zacieśnienie polityki pieniężnej – powiedział Marek Belka.

Po piątkowych danych o dynamice PKB w 2011 roku inna członkini rady Anna Zielińska-Głębocka stwierdziła, że prawdopodobieństwo obniżek stóp maleje.

Analitycy dostrzegają stopniową zmianę kursu RPP – jednak nie są do końca przekonani, czy ostatnie dane z gospodarki uzasadniałyby podwyżki stóp. To prawda, że inflacja jest wysoka – niemniej jednak spowodowana jest ona tzw. czynnikami podażowymi, jak światowe ceny ropy, czy wzrost akcyzy na paliwa. Dynamika konsumpcji prywatnej na poziomie 3,1 proc. w 2011 roku (w porównaniu do 3,2 proc. rok wcześniej) także wskazuje na to, że presja popytowa w gospodarce nie wzrasta.

Według wyliczeń ekonomistów BRE Banku w IV kwartale ubiegłego roku dynamika konsumpcji mogła spaść poniżej 2 proc. rdr. Ich zdaniem to może oznaczać, że konsumenci coraz dotkliwiej odczuwają skutki wzrostu cen oraz zmniejszenie dochodów do dyspozycji. Od kilku miesięcy dynamika wzrostu płac w firmach nie nadąża za inflacją, co przekłada się na zmniejszenie siły nabywczej gospodarstw domowych.

– Pomimo pozytywnego wydźwięku samej dynamiki PKB jego składowe nie sugerują konieczności szybkiej reakcji ze strony RPP – ocenił BRE Bank w swoim raporcie.
Marek Chądzyński

(CC BY-NC s_falkow)

Otwarta licencja


Tagi