Powell studzi obawy o inflację

W USA rosną rentowności obligacji i oczekiwania inflacyjne, jednak przewodniczący Fed Jerome Powell przed komisją senacką uspokajał, że to nic nadzwyczajnego i należy kontynuować luźną politykę pieniężną.
Powell studzi obawy o inflację

Jerome Powell, prezes Fed (CC BY NC ND Brookings)

Amerykańscy senatorowie 23 lutego pytali szefa Fed o najróżniejsze rzeczy – od ekonomicznej dyskryminacji mniejszości, przez politykę klimatyczną, aż po cyfrowego dolara. Najciekawsze pojedynki słowne dotyczyły jednak właśnie perspektyw inflacji w amerykańskiej gospodarce.

– Podaż pieniądza M2 wzrosła w zeszłym roku o 4 bln dolarów, o 26 proc., czyli w najszybszym tempie od 1943 roku. Co to Panu mówi? – dociekał John Neely Kennedy, republikański senator z Luizjany.

– Cóż, kiedy Pan i ja studiowaliśmy ekonomię milion lat temu, M2 i generalnie agregaty monetarne miały mieć związek ze wzrostem gospodarczym. Teraz powiedziałbym, że wzrost M2, który jest dość pokaźny, nie ma ważnych implikacji dla perspektyw gospodarczych. (…) Klasyczny związek między agregatami monetarnymi a wzrostem gospodarczym, rozmiarem gospodarki, już się nie utrzymuje. Mieliśmy duże wzrosty agregatów w różnym czasie bez inflacji – odpowiadał Jerome Powell.

Przewodniczący Rady Gubernatorów Systemu Rezerwy Federalnej dodawał też, że USA pozostają w długoterminowym środowisku deflacyjnym, a Fed jest przygotowany na przyjrzenie się przejściowym wzrostom inflacji, czy to spowodowanym efektem bazy, czy nagłym wzrostem wydatków konsumenckich po otwarciu gospodarki.

Tyle że obligacje zdają się wyprzedzać wzrost inflacji już od jakiegoś czasu. Od sierpnia do końca grudnia 2020 r. dochodowość 10-letnich Treasuries zwiększyła się o 0,4 pkt. proc., a przez pierwsze dwa miesiące 2021 r. – o 0,45 pkt. proc. Wycena długu o krótszych zapadalnościach (na przykład 2-letnich) pozostaje stabilniejsza – rentowności są obecnie na takim samym poziomie jak w sierpniu, czy grudniu. To zaś oznacza, że na amerykańskim rynku stopy procentowej postępuje „wystromienie” krzywej dochodowości.

Takie zjawisko można interpretować w kontekście przewidywań gospodarczych. Rentowność krótkoterminowych obligacji (z tzw. krótkiego końca krzywej) jest determinowana przede wszystkim przez stopę procentową. Od marca 2020 r. stopa funduszy federalnych ustalana przez Fed wynosi 0,00-0,25 proc. i nic, w tym także projekcje samej Rezerwy Federalnej, nie wskazuje na to, by ten poziom miał się w horyzoncie dwóch lat zmienić.

Długi koniec krzywej, a więc instrumenty o dłuższym okresie zapadalności, np. 10-letnie i 30-letnie obligacje, są z kolei wrażliwe na przewidywania dotyczące gospodarki. Gdy rynek przewiduje spowolnienie lub recesję oraz niską inflację – wówczas rentowności spadają. Obecnie mamy do czynienia z odwrotnym trendem – różnica w rentownościach między krótkim a długim końcem rośnie, zatem rynek zakłada przyspieszenie gospodarcze i wzrost inflacji.

Te przewidywania znajdują odzwierciedlenie w danych makroekonomicznych. Deflator PCE, preferowana przez Fed miara inflacji, w grudniu wzrósł do 1,3 proc. rdr z 1,1 proc. w listopadzie. Stopa bezrobocia w styczniu spadła do 6,3 proc. z 6,7 proc., a liczba nowych miejsc zwiększyła się o 50 tys., choć w grudniu ubyło 230 tys. stanowisk. W górę wystrzeliła także sprzedaż detaliczna – w pierwszym miesiącu 2021 r. wzrosła o 5,3 proc. mdm, choć ekonomiści prognozowali dynamikę na poziomie 1,1 proc.

To wszystko sprawiło, że rynek wyjątkowo pilnie wypatrywał sygnałów ze strony Rezerwy Federalnej, np. szans na powtórzenie operacji Twist. Niemal dekadę temu Fed stopniowo sprzedawał obligacje o krótszym terminie wykupu, aby odkupić te o dłuższym terminie i tym samym nieco obniżyć ich rentowność. Jerome Powell przed Senatem nie dał jednak żadnych wskazówek, które można by interpretować jako „powtórzenie Twista”.

Pytany o rosnące rentowności odpowiedział, że to „w pewnym sensie deklaracja zaufania ze strony rynku, że będziemy mieli solidne i ostatecznie pełne ożywienie”.

23 lutego rentowność obligacji 30-letnich zamknęła się na poziomie 2,18 proc., a rynek akcji odbił po wcześniejszych spadkach. Wystąpienie Powella uznano zatem za gołębie. Parafrazując słowa ekonomistów PKO BP, szef Fed wyważył swoje wypowiedzi „pomiędzy optymizmem co do oczekiwanej poprawy koniunktury, który mógłby podsycić obawy reflacyjne i wystramiać krzywą, a pesymizmem, który mógłby zaszkodzić wycenom na rynku akcji i rozszerzyć spready kredytowe”.

Jerome Powell podkreślał bowiem, że w polityce Fed utrzymywania niskich stóp proc. i skupu aktywów, nic się nie zmienia, co więcej nie zmieni się długo.

„Gospodarka jest bardzo daleko od naszych celów w zakresie zatrudnienia i inflacji i prawdopodobnie zajmie trochę czasu, zanim osiągnięty zostanie znaczący dalszy postęp” – mówił wprost Przewodniczący Fed.

24 lutego Jerome Powell występuje jeszcze przed Izbą Reprezentantów, a następne posiedzenie Fed (z nowymi projekcjami gospodarczymi), odbędzie się 16 i 17 marca.

Do tego czasu może zostać już uchwalony pakiet stymulacyjny o wartości 1,9 bln dolarów. Steny Hoyer, lider większości w Izbie Reprezentantów zapowiedział, że głosowanie nad nim zaplanowano na 26 lutego.

Przyjęcie tego pakietu i kolejne kroki w polityce fiskalnej, o których mówi otoczenie prezydenta Joe Bidena, mogą spowodować, że pytania o rentowności obligacji i przyszłą inflację, jeszcze powrócą.

Jerome Powell, prezes Fed (CC BY NC ND Brookings)

Otwarta licencja


Tagi