Autor: Tomasz Kasprowicz

Ekonomista, jest redaktorem działu ekonomicznego w Res Publica Nowa.

Pracować krócej nie znaczy mniej

Czy zmniejszony wymiar czasu pracy może zwiększyć wydajność? Tak sądzą władze szwedzkiego Goteborga, które wdrażają w swoich urzędach nowy system pracy. Dotychczasowe eksperymenty nie dowiodły tej tezy.
Pracować krócej nie znaczy mniej

(rys. Dariusz Gąszczyk)

Część pracowników zatrudnionych w kontrolowanych przez miasto urzędach w Goteborgu ma pracować tylko 6 godz. dziennie. Reszta w tradycyjnym systemie 40-godz. Wynagrodzenie pozostanie bez zmian. Po roku wyniki obu grup mają zostać porównane na podstawie twardych danych o absencji i wydajności oraz miękkich – dotyczących samopoczucia. Władze liczą na wzrost wydajności, a więc i na oszczędności. Ważne są także zmniejszenie liczby dni zwolnień chorobowych oraz ogólna poprawa samopoczucia pracowników. Wyniki mogą mieć wpływ no ogólnokrajową debatę o długości dnia pracy w Szwecji.

Można by zbyć temat jako socjalną fanaberię administracji państwowej bogatego kraju, jednak tendencja do skracania czasu pracy jest widoczna od dekad.

Za jaką cenę

Skrócenie czasu pracy bywa wymuszone przez pracowników – wolne soboty były np. jednym z Postulatów Sierpniowych i do tego jednym z nielicznych zrealizowanych. Czasami takich zmian dokonują pracodawcy. Tak było w przypadku Willa Keitha Kelloga, magnata na rynku płatków śniadaniowych, który zamienił trzy zmiany po 8 godz. na cztery po 6 godz., obniżając przy tym pensje. Kiedy indziej czas pracy skracany jest ze względów politycznych. W Wenezueli Hugo Chavez obiecał 6-godz. dzień pracy w zamian za poparcie dla poszerzenia swojej władzy. To zresztą bardzo popularny sposób kupowania sobie poparcia nawet w mniej spektakularnych przypadkach – takich jak dodawanie nowych dni wolnych od pracy. Władze Göteborga też są o to posądzane, gdyż wybory zbliżają się wielkimi krokami.

Dotychczas przeprowadzane eksperymenty dają niejednoznaczne rezultaty. W przypadku fabryk Kelloga odniesiono wielki sukces. Skok wydajności był wyraźny i z łatwością pokrył dodatkowe koszty. Robotnicy mogli być niezadowoleni z obniżki pensji, ale nowo zatrudnieni odczuli poprawę warunków życia, gdyż eksperyment miał miejsce w okresie Wielkiego Kryzysu. Podobne efekty zaobserwowano w fabryce Toyoty w Göteborgu, gdzie czas pracy skrócono po wyeliminowaniu przerw, co podniosło wydajność. Pozostałe przypadki nie są jednak tak zachęcające.

Przypadek miasta Kiruna, także w Szwecji, gdzie zaaplikowano podobne rozwiązanie, pokazuje, że uzyskane efekty mogą być inne, niż zamierzono. Po pierwsze: nie zaobserwowano żadnego wpływu na stan zdrowia, więc oszczędności z tego tytułu się nie pojawiły. Konieczność zatrudniania dodatkowych osób okazała się za to zbyt dużym obciążeniem dla budżetu miasta.

Największy eksperyment tego typu przeprowadziła Francja, która 35-godz. tydzień pracy wprowadziła już w 2000 roku, jednak efektywnie został on zniesiony przez prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego podczas kryzysu strefy euro. Francuski przykład pokazał, że rzeczywiście można uzyskać wzrost wydajności, jednak kosztem podniesienia intensywności pracy. To zaś przeradza się w stres i przynosi konsekwencje zdrowotne. Tym samym krótszy tydzień pracy pogorszył stan zdrowia pracowników zamiast go poprawić. Wzrost wydajności, o którym mówią zwolennicy krótszej pracy, nie wynika bynajmniej ze zwiększonej motywacji i lepszego stanu zdrowia, tylko z większej presji.

Jest to spory cios w mający przemawiać na rzecz skrócenia czasu pracy argument zwiększonej wydajności. Rzeczywiście, statystyki OECD pokazują korelację pomiędzy większą wydajnością a krótszym czasem pracy. Grecy pracują najwięcej, bo aż 2 tys. godzin rocznie, podczas gdy Niemcy tylko 1,4 tys. godz., ale Grecy są przy tym o 70 proc. mniej wydajni. Korelacja nie implikuje jednak zależności. Bardziej prawdopodobne jest, że Niemcy pracują krócej, dlatego że są bardziej wydajni, a nie są bardziej wydajni, bo pracują krócej.

Nie każdą pracę można podzielić

Często podnoszonym podczas debat o skróconym czasie pracy argumentem jest redukcja bezrobocia. Krótszy czas pracy ma powodować, że zatrudnieni „podzielą się” pracą z bezrobotnymi. Takie argumenty padają też w Göteborgu. W końcu praca do wykonania pozostanie taka sama. Po pierwsze jednak praca jest często niepodzielna. O ile przykręcanie śrubek na taśmie montażowej to czynność, którą można bez znaczącego spadku wydajności podzielić i wymieniać wykonujących ją choćby co godzinę, o tyle dla większość zadań bardziej zaawansowanych taka rotacja wykonawców przyniosłaby tak katastrofalne skutki, jak częste zmiany na stanowisku projektanta mostów. Dlatego eliminacja bezrobocia metodami politycznymi poprzez „dzielenie się pracą” daje marne efekty. Potwierdzają to liczne badania naukowe. Wyraźnie skrócenie czasu pracy (podobnie jak wcześniejsze emerytury) nie rozwiązuje problemu wysokiego bezrobocia, zwłaszcza wśród młodych.

Jakie z tego wnioski dla Polski? Po pierwsze: Polska nie jest Szwecją ani Francją. Rozwiązania, które testują bogate kraje, nas raczej nie dotyczą. My powinniśmy naśladować skuteczne rozwiązania z tych krajów, kiedy były na naszym etapie rozwoju. Po drugie: najwyraźniej pracą podzielić się nie da i nasz problem dotyczący bezrobocia rozwiąże dopiero demograficzne tsunami, które dotrze do nas za kilkanaście lat. No ale dłuższy weekend marzy się chyba każdemu…

Stan badań

– Crépon i Kramarz (2002 r.) na przykładzie Francji (obniżenie czasu pracy z 40 do 39 godz.) wykazują utratę pracy przez 2–4 proc. pracowników, szczególnie tych o wyższych pensjach

– Gonzaga et al. (2003 r.) na przykładzie Brazylii (obniżenie czasu pracy z 48 do 44 godz.) – brak wpływu na bezrobocie

– Hunt (1999 r.) na przykładzie Niemiec pokazuje spadek zatrudnienia w branżach dotkniętych wynegocjowanymi redukcjami czasu pracy

– Skans (2004 r.) na przykładzie Szwecji (5-proc. zmniejszenie tygodniowego wymiaru czasu pracy w przemyśle wydobywczym i firmach produkcyjnych) wykazuje spadek liczby przepracowanych godzin

– Skuterud (2007 r.) na przykładzie Kanady (obniżenie tygodniowego czasu pracy z 44 do 40 godz. w prowincji Quebec) bez wpływu na bezrobocie, choć liczba przepracowanych godzin spadła

– Varejão (2006 r.) na przykładzie Portugalii (obniżenie tygodniowego czasu pracy z 44 do 40 godz.) wykazuje marginalny spadek bezrobocia

– Estevão i Sá (2008 r.) na przykładzie Francji (obniżenie czasu pracy z 39 do 35 godzin) wykazuje zmniejszenie liczby przepracowanych godzin i zwiększenie szans na utratę pracy

 

 

(rys. Dariusz Gąszczyk)

Otwarta licencja


Tagi