Autor: Tomasz Świderek

Dziennikarz specjalizujący się w tematach szeroko rozumianej branży telekomunikacyjnej i nowych technologii.

Prezesi z Doliny Krzemowej odchodzą, ceny akcji spadają

W Dolinie Krzemowej praktycznie od zaraz do obsadzenia jest fotel prezesa CA Technologies oraz Intela, a w perspektywie dwóch, czterech lat stanowisko szefa Cisco. W Apple do wzięcia jest posada szefa sprzedaży detalicznej. Największe szanse do zajęcia gabinetów mają w światowych koncernach menedżerowie od lat z nimi związani.
Prezesi z Doliny Krzemowej odchodzą, ceny akcji spadają

Scott Forstall, zwolniony z zarządu Apple za błędy w nowinkach technologicznych produktów firmy. (CC By paz.ca)

Ostatnie miesiące przynoszą znaczące zmiany w zarządach czołowych światowych spółek technologicznych. Tylko w ciągu trzech tygodni – między 29 października, a 19 listopada – ogłoszono je w Apple, Intel i Microsoft. Wcześniej zmianę prezesa zapowiedziano m.in. w CA Technologies i Western Digital.

Trudno jest znaleźć wspólny mianownik dla powodów jesiennych zmian. To co na pewno je łączy, to zgodna opinia komentatorów, że były zaskakujące.

Nowy prezes umacnia władzę

Za największe trzęsienie ziemi uznano odwołanie z zarządu Apple Scotta Forstalla i Johna Browetta. Forstall odpowiadał za system operacyjny iOS używany w urządzeniach mobilnych, a Browett za sprzedaż detaliczną. Rynek zareagował na wiadomość obniżką cen akcji Apple o 1,4 proc..

49-letniego Browetta praktycznie nikt nie żałował – pracował w Apple ledwie sześć miesięcy. W ocenie wielu osób zupełnie nie pasował do firmy: wcześniej kierował siecią handlową Dixons, słynącą z fatalnej obsługi klienta, podczas gdy Apple uznawany jest za jedną z firm najlepiej o niego dbających. Za to odwołanie Forstalla dla wielu było szokiem.

43-letni Forstall był jedną z ikon Apple. Należał do osób blisko związanych z nieżyjącym od roku Stevem Jobsem. W firmie pojawił się w chwili, gdy w 1997 r. współzałożyciel Apple na nowo objął jej stery. Niektórzy sądzili, że to on, a nie Tim Cook zostanie następcą Jobsa.

Media i analitycy doceniali jego rolę w rozwoju najpierw OS X, systemu operacyjnego na komputery Appla, a potem iOS, systemu operacyjnego na urządzenia mobilne. Jednocześnie podkreślano, że to on – jako wiceprezes do spraw iOS – ponosił osobistą odpowiedzialność za dwie wielkie wpadki Appla. Pierwszą okazała się niedopracowana aplikacja Siri, która zadebiutowała przed rokiem wraz ze smartfonem iPhone 4S. Drugą medialną i wizerunkową katastrofą przyniosła wprowadzona we wrześniu tego roku, wraz z iOS 6, pełne błędów mapy Apple.

Apple nie podał przyczyn zmian kadrowych. Za to w mediach szybko pojawiły się przecieki, że Forstall stracił pracę, bo nie chciał podpisać listu z przeprosinami dla klientów za wpadkę z mapami. Ten list podpisał Tim Cook i – co było wydarzeniem bez precedensu – radził w nim klientom firmy używanie map konkurencji.

Media ujawniły też, że Scott Forstall był apodyktyczny, prowokował konflikty i nie potrafił pracować zespołowo. Ponadto – podobno – zbyt łatwo przychodziły mu obietnice, których potem nie realizował. W komentarzach podkreślano, że po zwolnieniu Forstalla z odejścia z firmy zrezygnował inny z jej weteranów – Bob Mansfield.

Jednocześnie media zaczęły kreować Eddy Cue (48 lat) na osobę, która po Forstallu posprząta. Cue awansował na starszego wiceprezesa w Apple po 23 latach pracy w firmie. Objął część obowiązków Forstalla, pozostałe przejął Jonathan Ive (45 lat), główny projektant urządzeń Apple. W miesiąc po tym, jak Cue przejął nowe obowiązki, branżę technologiczną obiegła informacja, że wyrzucił z pracy menedżera bezpośrednio odpowiedzialnego za iMapy.

O ile obsadzenie stanowiska Forstalla odbyło się bez konieczności poszukiwania ludzi na zewnątrz, to następcy Browetta nie ma. Jego zespół na razie raportuje bezpośrednio do Tima Cooka. W największej pod względem kapitalizacji giełdowej spółce świata zaczęła się era „postJobsowa”.

Tarcia w zarządzie

Równie zaskakujące było odejście z władz Microsoftu Stevena Sinofsky’ego, który odpowiadał za flagowy produkt firmy z Redmond – system operacyjny Windows. Jego obowiązki podzielono między dwie długoletnie menedżerki Microsoftu: Julie Larson-Green i Tami Reller. Na wiadomość o zmianach rynek zareagował spadkiem kursu akcji spółki o 3,2 proc.

Tak jak w przypadku zwolnień w Apple i tu nie podano powodów. W pożegnalnym mailu Sinofsky twierdził, że to była jego decyzja, jednak mało kto w to wierzy. Co prawda nie raz – także w Microsoft – zdarzało się, że menedżer opuszczał firmę, gdy skończył ważny projekt, taki jak wprowadzona na rynek w końcu października nowa wersja Windows, ale zazwyczaj wiadomo było o tym na wiele miesięcy wcześniej.

Szybko zaczęły się spekulacje, że Sinofsky’ego wyrzucił Steve Ballmer, prezes Microsoftu, niezadowolony z debiutu nowej wersji flagowego produktu. Pojawiły się też informacje o tarciach między Sinofsky’m, a Ballmerem oraz wewnętrznej wojnie o władzę.

Innym, dość prawdopodobnym powodem odejścia może być to, że Sinofsky miał podobno – jak Scott Forstall z Apple – kłopoty z pracą zespołową. Znaczące jest podkreślenie w mailu informującym o zmianach, że Julie Larson-Green, bliska współpracownik Sinofsky’ego ma „sprawdzoną zdolność do skutecznej współpracy”. Komentatorzy odczytali to, jako informację, że ścisła współpraca między działami firmy będzie w przyszłości bardzo istotna dla jej rozwoju. Nie wyklucza się też, że listopadowe zmiany w zarządzie zapowiadają reorganizację Microsoftu. Jej zwolennikiem podobno jest Ballmer, a przeciwnikiem był Sinofsky.

Wczesna rezygnacja

Gdy 62-letni Paul Otellini, prezes Intela niespodziewanie ogłosił, że w maju 2013 r. przechodzi na emeryturę wszyscy zaczęli się zastanawiać dlaczego to chce zrobić. Zgodnie z zasadami panującymi w firmie do emerytury pozostały mu jeszcze trzy lata. Niepokoiło też to, że spółka nie poinformowała, kto będzie jego następcą, co skłaniało do spekulacji, że decyzja była dość nagła. W efekcie cena akcji Intela, na wieść o emeryturze prezesa, spadła o prawie 3,7 proc.

Inwestorów z Wall Street, a także biznesmenów z Doliny Krzemowej mocno zaskoczyło to, że według Intela nowym prezesem może zostać zarówno, któryś z menedżerów spółki, jak i ktoś spoza niej. To byłby pierwszy taki przypadek w historii tej firmy.

Za najmocniejsze kandydatury na sukcesora Otellini uchodzą spośród menedżerów Intela 52-letni Brian Krzanich, dyrektor ds. operacyjnych, 49-letni Stacy Smith, dyrektor finansowy oraz 47-letnia Renee James, która w spółce odpowiada za oprogramowanie. Wszyscy oni w tym samym dniu, w którym poinformowano o wcześniejszej emeryturze prezesa, zostali wiceprezesami wykonawczymi.

Jednak analitycy i komentatorzy nie wykluczają, że większe szanse na fotel szefa niż wspomniana trójka będzie miał kandydat spoza firmy. Dlaczego? Bo Intel, który jest niezaprzeczalną potęgą na rynku półprzewodników używanych w komputerach PC, ma bardzo słabą pozycję na rynku procesorów wykorzystywanych w smartfonach i tabletach. Pojawiają się opinie, że Intel zbyt późno dostrzegł znaczenie mobilnej rewolucji, jaka ma miejsce w ostatnich kilku latach. A to oznacza, że w czasach, gdy rynek PC zdecydowanie zwalnia, a rynek smartfonów i tabletów rozpędza się, spółka będzie potrzebowała w gabinecie prezesa osoby, która dokona w firmie transformacji i zmieni jej strategię.

Wielu komentatorów i analityków jest zdania, że takiej transformacji nie dokona nikt z dotychczasowych menedżerów. Idealnym kandydatem byłby ktoś taki jak Lou Gerstner, który w 1993 r. przeszedł z RJR Nabisco do International Business Machine i zamienił producenta sprzętu komputerowego w potężną firmę świadczącą usługi i doradztwo IT.

Z drugiej strony istnieje wielkie ryzyko, że wizjoner spoza firmy może zapędzić Intela w niebywałe kłopoty, tak jak w przypadku Hewlett-Packard zrobił to w ciągu 11 miesięcy swojej prezesury Leo Apotheker, były szef software’owego giganta SAP. Od września 2011 r. w HP po Apothekerze „sprząta” 56-letnia Margaret Whitman, która w latach 1998-2008 była prezesem eBay.

Moda na emerytury

Otellini nie jest jednym szefem firmy z Krzemowej Doliny, który w ostatnim czasie ogłosił emerytalne plany. Wcześniej zrobili to szef Cisco i prezesi CA Technologies i Western Digital.

Gdy we wrześniu 2012 r. 63-letni John Chambers, charyzmatyczny szef Cisco, podczas rozmowy z dziennikarzami ogłosił, że między 2014 a 2016 r. przejdzie na emeryturę powiedział również, że na liście jego potencjalnych następców jest co najmniej 10 nazwisk osób wywodzących się z firmy. W tej samej rozmowie wymienił trzy z nich i oświadczył, że to jego zdaniem najlepsi kandydaci.

Oświadczenie prezesa Cisco sprawiło, że natychmiast ruszyła giełda nazwisk potencjalnych sukcesorów. Wśród kilkunastu nazwisk, które się na niej pojawiły przeważali ludzie od lat związani z firmą, czołowym światowym producentem sprzętu do budowy sieci teleinformatycznych. I to oni – zdaniem analityków – mają największe szanse zastąpić Chambersa.

Chambers uważany jest za autora sukcesów firmy. Gdy rozpoczął w niej pracę w 1991 r. jako wiceprezes, spółka miała 70 mln dol. przychodów. Gdy w 1995 r. został prezesem – przychody wynosiły 1,2 mld dol. W roku finansowym zakończonym 28 lipca 2012 r. firma miała 46 mld dol. przychodów. Chambers nim trafił do Cisco przez osiem lat pracował w Wang Laboratories i przez sześć lat w IBM, gdzie zaczął swą karierę zawodową.

O emeryturach myślą także szefowie innych spółek technologicznych, w tym Bill McCracken z CA Technologies i John Coyne z Western Digital. Inni, jak 61-letni Samuel Palmisano z IBM, w ostatnich miesiącach już przeszli na emeryturę.

Palmisano zastąpiła w fotelu prezesa 53-letnia Ginni Rometty, która z firmą związana jest od 1981 r., a nim objęła stery koncernu była jego wiceprezesem odpowiedzialnym za sprzedaż, marketing i strategię.

69-letni Bill McCracken przejście na emeryturę zapowiedział w czerwcu, nie precyzując daty. Jak podkreślają analitycy, już w styczniu 2010 r., kiedy obejmował fotel prezesa po Johnie Swainsonie (przeszedł do Della), wiadomo było, że wkrótce ustąpi ze stanowiska. Kontrakt menedżerski kończy mu się w marcu 2013 r.

– Teraz CA szuka długoterminowego prezesa – mówił w czerwcu Matthew Hedberg, analityk RBC Capital Markets. Zadanie nie jest chyba łatwe, bo do dziś nie ogłoszono nazwiska następcy Billa McCrackena.

63-letni Coyne z firmy odejdzie 1 stycznia 2013 r. Tu nie ma kłopotu z sukcesorem. Będzie nim 49-letni Steve Milligan, który do Western Digital dołączył w tym roku, z chwilą przejęcia przez czołowego producenta twardych dysków spółki Hitachi Global Storage Technologies, której był prezesem, a wcześniej dyrektorem finansowym. Milligan nim w 2007 r. trafił do HGST przez trzy lata był dyrektorem finansowym właśnie Western Digital.

OF

Scott Forstall, zwolniony z zarządu Apple za błędy w nowinkach technologicznych produktów firmy. (CC By paz.ca)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane