Problem mundurówek rozwiązać natychmiast!

Podwyższenie wieku emerytalnego i wciągnięcie emerytur mundurowych w system ogólny to kierunek słuszny, by przywrócić równowagę finansową między wydatkami a dochodami Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Najprawdopodobniej nie uda się też uniknąć podwyższenia składki zdrowotnej, aby ratować system zdrowotny. Nie możemy przecież sprywatyzować służby zdrowia!
Problem mundurówek rozwiązać natychmiast!

Czy zaprezentowany przez premiera plan naprawy finansów publicznych rozwiązuje problem polskiego zadłużenia?

Po planie reformy finansów publicznych ogłoszonym przez premiera mamy już nowszy dokument Ministerstwa Finansów, który pokazuje zamierzenia dotyczące polityki budżetowej na lata 2010 i 2011. Wiceminister Ludwik Kotecki wyraźnie stwierdza w nim, że zarówno w roku bieżącym, jak i przyszłym nie będzie zdecydowanego ograniczania deficytu budżetowego, przewiduje się takie działania dopiero w roku 2012. To zrozumiałe – przez najbliższe dwa lata polityka ograniczania deficytu będzie łagodna ze względu na wybory samorządowe i parlamentarne. Niewątpliwie nie będzie to polityka konsolidacji sektora publicznego. Wracając do planu premiera: cel jest słuszny, ale w ogłoszonym planie trudno znaleźć konkrety.

Jak to? A reguła wydatkowa, zakładająca, że wydatki nie wzrosną bardziej niż inflacja plus 1 procent?

Pamiętajmy, że ponad 70 procent wydatków budżetu to tak zwane wydatki sztywne, zaś ogłoszona przez premiera reguła dotyczy wyłącznie niecałych 30 procent. Trudno uwierzyć, by było to remedium na ograniczenie deficytu budżetowego, bo gros wydatków pozostaje poza tą regułą. Ale nawet jeżeli uznać, że ta reguła pozwoli ograniczyć jakieś wydatki, to premier nie sprecyzował, jakie to będą wydatki. Chyba była mowa o administracji…

Ważna wydaje się propozycja, by wolne środki wszystkich agend rządowych były lokowane na koncie w Ministerstwie Finansów. Lepsze zarządzanie płynnością to chyba istotna zmiana?

Koncentracja funduszy jest jakimś sposobem na lepsze gospodarowanie zasobami pieniężnymi. Czy jednak oznacza to zwiększenie dochodów budżetowych? Mam wątpliwości. Wprawdzie agencje rządowe obracają dużymi sumami, ale też wydatki na realizację prowadzonych przez nie projektów unijnych są bardzo duże. Jeżeli chodzi o budżet środków unijnych, to on jest deficytowy, minus 14,3 mld zł. Przy tak ogromnych wydatkach nawet koncentracja środków nie zapewni budżetowi znaczących wpływów.

To znaczy, że premier nie wskazał żadnych konkretnych źródeł oszczędności czy dochodów?

Nie wskazał, gdzie konkretnie te oszczędności będą dokonywane. Generalnie rzecz biorąc, wskazuje się na administrację jako główne źródło oszczędności, ale to demagogia. Jeżeli przyjrzeć się wydatkom na administrację w roku bieżącym w planie budżetowym, to te wydatki rosną – bodajże o 5 procent – mimo licznych zapowiedzi, że będą spadać. Możemy liczyć na dodatkowe dochody z VAT w związku z obowiązkiem wprowadzenia kas fiskalnych przez lekarzy i adwokatów, ale nie będą to zniewalające wpływy.

Czy Pana zdaniem zapowiedź redukcji deficytu do 3 procent jest realna? Jak Pan by radził postępować?

Trzeba jakoś rozwiązać problem zapaści systemu emerytalnego. Tutaj jest olbrzymi niedobór, trzeba powiększyć dochody ZUS, bo ten zaczyna finansować emerytury z komercyjnych kredytów bankowych. To rzecz niepojęta!

Ale w planie premiera jest propozycja podwyższenia wieku emerytalnego i wciągnięcia emerytur mundurowych w system ogólny.

To jest kierunek słuszny, aby przywrócić równowagę finansową między wydatkami a dochodami Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Najprawdopodobniej nie uda się również uniknąć podwyższenia składki zdrowotnej, aby ratować system zdrowotny. Nie możemy przecież sprywatyzować służby zdrowia! Dlatego dla utrzymania przynajmniej obecnej jakości usług medycznych obawiam się, że jednak będzie potrzebne podwyższenie składki zdrowotnej.

Ale propozycja zmian w systemie emerytalnym coś da dopiero w perspektywie 20-30 lat…

Bo ona jest jednak zbyt nieśmiała. Tu trzeba działać zdecydowanie.

To znaczy?

Po prostu problem emerytur mundurowych trzeba rozwiązać wcześniej, najlepiej natychmiast, od razu…

Czyli wprowadzić zmiany, które obejmą także tych, którzy już pełnią służbę?

Tak. I potrzebne są bardziej zdecydowane działania na rzecz podwyższenia wieku emerytalnego.

A czy nie przeszkadza kwestia praw nabytych? Czy nie istnieje ryzyko, że sprawa znajdzie się w Trybunale Konstytucyjnym?

Nadrzędną kwestią jest zapobieżenie bankructwu systemu!

Trybunał już kiedyś w latach 90. zakwestionował naruszenie praw nabytych w przypadku emerytur…

Protesty zawsze będą, ale w imię nadrzędnego celu trzeba to jakoś załatwić jak najszybciej.

A może dług publiczny to nie jest taki wielki problem? Inne kraje mają większe długi i nie panikują…

Pozornie wydaje się, że zadłużenie sektora publicznego w Polsce nie jest wysokie w stosunku do innych krajów. To obecnie niecałych 55 proc., czyli relatywnie znacznie mniej niż w wielu innych krajach Unii. Mimo wszystko jednak sytuacja jest niebezpieczna, bo Polska nie jest krajem na tym etapie rozwoju gospodarczego, jak kraje starej Unii. Musimy płacić coraz wyższe oprocentowanie od obligacji, które emitujemy na rynkach zagranicznych w celu pokrycia deficytu budżetowego. To oprocentowanie jest już wysokie i gwałtownie rośnie nam koszt obsługi zadłużenia, odsetki przede wszystkim. A za każdą kolejną emisję trzeba będzie zapłacić więcej. Na dodatek Unia Europejska nałożyła już na nas tzw. procedurę nadmiernego deficytu budżetowego i kazała nam ograniczyć deficyt sektora publicznego do 3 procent PKB do końca 2012 roku. Czasu jest mało, a rząd odkłada bolesne cięcia.

A nie pomoże nam wzrost gospodarczy?

To kolejne pobożne życzenie. W rządowej koncepcji ograniczania deficytu budżetowego bierze się pod uwagę duży wzrost wpływów z podatków. Teoretycznie wzrost gospodarczy przynosi też zwiększenie wpływów podatkowych, skoro w ślad za wzrostem dochodu narodowego rośnie siła nabywcza społeczeństwa, sprzedaż detaliczna i wpływy z podatku VAT, z akcyzy. Najprawdopodobniej wzrosną też dochody przedsiębiorstw, a za tym wpływy z podatku dochodowego od przedsiębiorstw, dochody społeczeństwa i gospodarstw domowych, a w ślad za tym wpływy z podatku dochodowego od osób fizycznych. Ale tak naprawdę przewidywane tempo wzrostu PKB wcale nie gwarantuje wzrostu wpływu podatkowych. Aby ten wzrost rzeczywiście nastąpił, to przyrost PKB powinien wynosić przynajmniej 4,5 procent. Tymczasem przy wzroście PKB o 1,7 procent w zeszłym roku wpływy budżetu z podatków w 2009 roku spadły w stosunku do pierwotnych założeń planu budżetowego. Mam na myśli plan budżetowy uchwalony na początku 2009 roku, a więc plan przed sierpniową nowelizacją. W wyniku nowelizacji drastycznie obniżono planowane dochody budżetowe, które łatwo było następnie wykonać. Pomijając nowelizację, nie wiem, dlaczego zakłada się znaczące zwiększenie tegorocznych dochodów przy podobnym tempie wzrostu PKB jak w roku ubiegłym.

Trzeba zatem szukać oszczędności. Niektórych kusi ograniczenie wydatków na armię, to spory ciężar. Ale te wydatki są niezbędne! Powinniśmy je podnosić nawet kosztem obniżenia stopy życiowej społeczeństwa. Obrona granic wymaga poświęcenia. Nie możemy rezygnować z wydatków na wojsko w imię utrzymania konsumpcji społeczeństwa. Co zatem pozostaje? Zwiększenie podatków. Trzeba powrócić do rozwiązań, które już funkcjonowały.

Podwyższenie trzeciej stawki podatkowej?

Tak, przywrócenie wyższej stawki podatkowej i podwyższenie składki rentowej – od tego trzeba zacząć. Sama składka rentowa dałaby nam kilkanaście miliardów złotych.

Następnym krokiem byłoby podniesienie stawek VAT i akcyzy. Zwłaszcza akcyzy, bo ta jest nakładana na dobra bardziej luksusowe.

Nie boi się Pan, że podniesienie składki rentowej zdusi konsumpcję, która w zeszłym roku tak ładnie napędzała wzrost PKB?

Nie ma idealnego rozwiązania, każde ma również swoje negatywne strony, ale jeżeli uznać, że priorytetem jest ratowanie finansów publicznych, to trzeba brać pod uwagę zwiększenie obciążeń. Zwłaszcza że dochody jednak rosną. Ale zgoda – podwyższenie składki rentowej czy podatków mogłoby mieć negatywny wpływ na popyt…

…oraz na wzrost bezrobocia. Podrożyłoby koszty pracy.

Koszty pracy w Polsce nie są wysokie, jedne z niższych w Unii Europejskiej. Oczywiście, one zawsze są dla pracodawcy wysokie, ale gwałtownego wzrostu bezrobocia po podwyższeniu składek się nie boję. Wysokie bezrobocie w Polsce spowodowane jest innymi przyczynami niż koszty pracy.

Boi się Pan za to deficytu…

Przede wszystkim tempa jego narastania. To jest groźne, bo on uległo podwojeniu w stosunku do roku poprzedniego. Jeżeli dzisiaj nic nie będziemy robić, a z planów rządu wynika, że niewiele, to szybko zbliżymy się do bariery ustawowej 55 proc. relacji zadłużenia w stosunku do PKB, a potem bariery konstytucyjnej 60 proc., po przekroczeniu której trzeba zacząć równoważyć budżet.

Kiedy rozmawialiśmy w zeszłym roku, mówił Pan, że można by tę granicę podnieść…

Pewnie – tę ostrzegawczą granicę 55 procent można w ogóle znieść i nic złego się nie stanie. Problemem jest granica 60 procent i tempo, w jakim się do niej zbliżamy.

Ale zarazem i premier, i minister finansów mówią, że uda się zdusić deficyt do 3 procent PKB w ciągu kilku lat…

Nie rozumiem, jak chcą to zrobić. Bo tam są same enigmatyczne zapowiedzi – i te o wieku emerytalnym, i reformie KRUS. Chciałbym wiedzieć, co konkretnie zostanie zrobione do 2012 roku, bo to jest ta cezura czasowa, którą wyznacza nam Komisja Europejska.

W planie Tuska nie znajduje Pan odpowiedzi?

Ja jej tam nie znalazłem. I powtórzę: za pomocą reguły wydatkowej tego wyniku nie da się osiągnąć w tym czasie.

A takie rozwiązania, jak kasy fiskalne dla lekarzy i prawników, czy zmiany w VAT na samochody służbowe?

Nie sądzę, żeby to oznaczało jakieś istotne wpływy podatkowe. Popieram jak najbardziej wprowadzenie kas fiskalnych dla lekarzy, którzy nie rejestrują swoich dochodów, ale to nie jest zasadnicze rozwiązanie problemu. Brak mi jednak konkretów, jasnych pomysłów na reformę finansów.

To po co jest ten dokument?

Nie znam motywów premiera, ale na pewno jest wyrazem troski o stan finansów publicznych…

Jeszcze kwestia OFE. Wcześniej ministrowie pracy i finansów proponowali, aby istotnie okroić składki OFE, i w ten sposób ratować publiczne finanse. Ostatecznie premier z tego zrezygnował, ale minister pracy nadal przy pomyśle się upiera.

Jestem przeciwko, bo to byłoby złamanie filozofii całego systemu emerytalnego i de facto stopniowy powrót do systemu poprzedniego, czysto „zusowskiego”. Rozumiem, że OFE ponosiły straty, że pobierały zbyt duże marże, że emerytury z tej części kapitałowej będą relatywnie niewielkie, ale jednak jest to jakaś określona koncepcja i zmniejszenie udziału OFE praktycznie likwiduje cały system.

Na koniec: jak dajemy sobie radę na tle innych? Bo te problemy wysokiego deficytu, wysokiego długu, rosnących kosztów obsługi to są problemy powszechne, światowe…

Niewątpliwe to jest problem całej UE – rosnący deficyt budżetowy jako element walki z kryzysem. Na tym tle deficyt Polski jest na średnim poziomie, bo we Francji czy w innych krajach UE jest znacznie większy. Jednak pamiętajmy, że są to państwa bardziej rozwinięte, ustabilizowane i stąd większe jest zaufanie inwestorów do ich gospodarek. To ułatwia tanie pożyczanie pieniędzy i obsługę zadłużenia. Natomiast Polska jest krajem wschodzącym, który musi wykazać się stabilnością, aby podtrzymać zaufanie do własnej waluty. Bardzo łatwo jest odwrócić pozytywne nastawienie inwestorów wobec polskiego rynku, co utrudniłoby finansowanie zadłużenia sektora publicznego. O to zaufanie zagranicznych inwestorów musimy dbać szczególnie.

Myśli Pan, że plan Tuska tego zaufania nie zwiększa?

Jako deklaracja – tak. Ale to efekt na krótką metę. W długim okresie inwestorzy kierują się raczej wskaźnikami dotyczącymi stabilności gospodarki. Stąd nie sądzę, żeby ten dokument miał jakiś zasadniczy wpływ na zaufanie do polskiej gospodarki, bo problemy pozostają. I sam dokument ich nie rozwiąże – potrzebne są realne działania.

Rozmawiał: Ryszard Holzer

Prof. Andrzej Kaźmierczak jest wykładowcą warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej i doradcą Prezydenta RP. 16 lutego 2010 r. został członkiem Rady Polityki Pieniężnej.


Tagi