Autor: Karolina Baca-Pogorzelska

Pracuje w Dzienniku Gazecie Prawnej, specjalizuje się w problemach branży górniczej i energetycznej.

Prywatyzacji kopalń nie będzie

Zespół doradców Taurona pozytywnie zaopiniował plan zakupu przez tę grupę energetyczną od Kompanii Węglowej kopalni Brzeszcze. To nie jedyny zakład wydobywczy, który może w najbliższym czasie zmienić właściciela. Nazywanie tej zmiany prywatyzacją byłoby przesadą. Pomimo zmiany szyldu forma własności pozostanie nadal państwowa.
Prywatyzacji kopalń nie będzie

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Słowo „prywatyzacja” w sektorze węgla kamiennego od lat działa na związkowców jak płachta na byka. I choć prywatyzacja lubelskiej Bogdanki czy sprzedaż czeskiemu EPH kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach pokazały, że prywatny właściciel może z powodzeniem i efektywnie kontynuować wydobycie, to górnicza strona społeczna kurczowo trzyma się państwowej własności. Tylko jednak, gdy do wyboru jest zamkniecie kopalni albo jej sprzedaż, związkowcy stawiają na „mniejsze zło” – prywatyzację.

Straszenie Czarnym Ludem

Gdy w 2009 r. na GPW debiutował Lubelski Węgiel Bogdanka górnicy ze Śląska w imieniu kolegów z Lubelszczyzny głośno protestowali przeciwko wyprzedaży narodowego dobra, czyli „czarnego złota”. Debiut okazał się sukcesem, a Skarb Państwa szybko sprzedał pakiet kontrolny i kopalnia stała się w pełni prywatna. Świetnie radzi sobie do dzisiaj, nawet w czasach kryzysu. A efektywność wydobycia liczona w tonach na osobę jest w niej ok. 2,5 raza większa niż w kopalniach śląskich.

Debiut Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW) na warszawskim parkiecie w 2011 nie był już takim sukcesem, a Skarb Państwa zachował w firmie ponad 50 proc. akcji. Dziś resort skarbu nie mówi o planach sprzedaży pakietu kontrolnego akcji największego w UE producenta węgla koksowego, choć rynek aż huczy od plotek, że JSW mogłaby zostać przejęta albo przez grupę Jana Kulczyka, albo przez ArcelorMittala, dla którego koksowni w Zdzieszowicach i Krakowie jest głównym dostawcą paliwa.

– Nie komentujemy tych kwestii – mówi nam Marta Wysocka, rzeczniczka Kulczyk Investments.

– W Polsce kluczowym obszarem działalności ArcelorMittal jest produkcja stali i to na nim będziemy się koncentrować przez kolejnych kilka lat – mówi nam z kolei Sylwia Winiarek, rzeczniczka ArcelorMittal Poland.

Obecnie kapitalizacja JSW wynosi ok. 2,2 mld zł (dla przypomnienia – podczas debiutu akcje JSW kosztowały 136 zł, obecnie to niespełna 20 zł za walor).

Na państwowym garnuszku

Największa rewolucja czeka kopalnie Kompanii Węglowej. Bobrek-Centrum i Sośnica-Makoszowy zostaną podzielone. Centrum i Makoszowy trafią do Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK), podobnie jak Brzeszcze i Piekary. Wszystkie teoretycznie do likwidacji, chyba, że znajdzie się chętny na ich zakup. Już wiadomo, że Piekary kupi Węglokoks (odkupi także ruch Bobrek, ale bezpośrednio od Kompanii), a Brzeszcze – Tauron. Czyli nowymi inwestorami będą tu spółki i tak kontrolowane przez Skarb Państwa.

Zdaniem Jana Dziekońskiego, eksperta Roland Berger Strategy Consultants, zakup Brzeszcz przez Tauron ma teoretycznie sens, bo posiadający dwa własne zakłady wydobywcze (Sobieski i Janina) Tauron i tak zakładał zwiększenie wydobycia węgla (może to jednak zrobić w posiadanych kopalniach). Tauron będzie zresztą zmniejszał zużycie węgla, bo planowane nowoczesne bloki (m.in. w Jaworznie) będą po prostu bardziej efektywne.

Wyjątkiem w tej układance jest ruch Makoszowy – do jego zakupu przymierza się właściciel telewizji TVS, Andrzej Hołda – i to byłaby faktycznie prywatyzacja. Lecz jak na razie konkretów brak.

Przez chwilę „w grze” była jeszcze Universal Energy, spółka jednego z najbogatszych Polaków, Krzysztofa Domareckiego (właściciel m.in. Seleny), która wyrażała chęć przejęcia kopalń KW przenoszonych do SRK, ale sprawa ucichła. Wcześniej spółka ta, na której czele stoi Waldemar Mróz, były wiceprezes Katowickiego Holdingu Węglowego, interesowała się m.in. kopalnią Wieczorek należącą właśnie do KHW.

Pozostałe kopalnie Kompanii Węglowej, które nie trafiają do SRK wchodzą do tzw. Nowej Kompanii Węglowej, czyli spółki celowej państwowego Węglokoksu, której kapitał do końca półrocza mają podwyższyć o ok. 2 mld zł nowi inwestorzy (a konkretnie kontrolowana przez państwo energetyka). Czyli wszystko zostanie w rodzinie.

A jeśli chodzi o Katowicki Holding Węglowy (KHW) – tam na razie jest plan przeniesienia ruchu Boże Dary kopalni Murcki-Staszic do SRK. O sprzedaży innych kopalń nic nie wiadomo.

Warto jednak przypomnieć, że w 2007 r. to właśnie KHW było spółką najbardziej przygotowaną do wejścia na giełdę. Jednak na planach się skończyło.

Dlaczego nie sprzedawać

– Jeśli chodzi o sprzedaż kopalń Kompanii, to pytanie, z jakiej perspektywy na to spojrzeć. Niektórzy mogą traktować sprzedaż prywatnym inwestorom zakładów kierowanych do SRK jako możliwość pokazania, że udało się uratować zakład. W takiej jednak sytuacji paradoksalnie nowy inwestor utrzymujący wydobycie węgla energetycznego jeszcze bardziej zwiększy problem nadpodaży – mówi nam Jan Dziekoński. Eksperci szacują, że obecnie na polskim rynku węgla mamy ok. 10 mln ton nadwyżki dla energetyki.

Zdaniem Dziekońskiego np. chęć zakupu ruchu Makoszowy przez właściciela telewizji TVS to raczej działanie na krótką metę, które miałoby na celu możliwie niskimi nakładami i przy sporych cięciach zwiększenie produkcji najdroższego obecnie węgla grubego i średniego. A w przypadku zakupu Brzeszcz przez Tauron czy Piekar i kopalni Bobrek przez Węglokoks nie można mówić o prywatyzacji. Zdaniem Dziekońskiego, gdyby gdzieś udało się powtórzyć casus Silesii, którą kilka lat temu od Kompanii kupił czeski EPH, byłoby to sporym osiągnięciem.

– Większe zaangażowanie inwestorów prywatnych w polskie górnictwo przyniosłoby gospodarce więcej korzyści niż utrzymanie dzisiejszej dominacji Skarbu Państwa w sektorze. Głównym wyzwaniem właścicielskim jest przywrócenie rentowności branży w świecie niskich cen surowca. Oznacza to konieczność restrukturyzacji zatrudnienia i reorganizacji pracy, a także zmianę zasad wynagradzania w sektorze. Przykład Silesii pokazuje, że polskie górnictwo może się zmienić, ale tylko gdy zostaje postawione w sytuacji podbramkowej i nie może liczyć na wsparcie operacyjne ze strony państwowego właściciela – ocenia Aleksander Śniegocki, analityk Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych.

– Odkładanie decyzji pozbawia kopalnie najcenniejszego zasobu, czyli czasu. Czasu wymaga bowiem opracowanie planu naprawczego, jego wdrożenie, znalezienie inwestorów i przekonanie ich do sfinansowania procesu sanacji poszczególnych kopalń. W styczniu zobaczyliśmy, co się dzieje, gdy czasu brak. Zamiast dyskusji o kierunkach sanacji nierentownych kopalni mieliśmy gaszenie pożaru, a teraz ryzyko, że część potencjalnie zyskownych aktywów zostanie na trwale wycofana z użytku – dodaje Śniegocki.

9 marca w Katowicach odbyło się pierwsze ze spotkań strony rządowej ze stroną społeczną poświęcone nowej strategii dla górnictwa. Konkrety mają wypracować powołane grupy robocze.

Jak sprzedawać, to co

– Być może prywatni inwestorzy mogliby się zainteresować takimi kopalniami jak np. Marcel, Piast i Ziemowit. Marcel w ogóle nie stracił rentowności (w przeciwieństwie do reszty kopalń w Kompanii w 2014 r. – red.), a dwie pozostałe przy naprawdę niewielkich wysiłkach spokojnie wyjdą na prostą. Gdyby się po nie zgłosiła np. prywatna kopalnia lub grupa energetyczna, to byłoby nawet racjonalne – ocenia Dziekoński.

Sęk w tym, że kopalnie te nie są na sprzedaż, bo mają być ważnymi filarami Nowej Kompanii Węglowej.

A co w takim razie z kopalniami innych spółek węglowych, czy choćby z pakietem kontrolnym Jastrzębskiej Spółki Węglowej? W obowiązującej na razie strategii dla górnictwa jest zapis o tym, że kontrolny pakiet musi pozostać w rękach państwa.

– JSW to nie jest strategiczna firma z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego państwa, ponieważ produkuje przede wszystkim węgiel koksowy i jest głównie dostawcą ArcelorMittala. Sprzedaż przez państwo pakietu większościowego byłaby w tym wypadku racjonalną decyzją. Tyle, że po ostatnich strajkach potencjalni inwestorzy mogli się po prostu wystraszyć. ArcelorMittal ma doświadczenie w radzeniu sobie ze związkami zawodowymi, ale chyba aż tak nie potrzebuje kopalń JSW, przynajmniej na razie. A Jan Kulczyk? On ma chyba inną wizję biznesu energetycznego – ocenia Dziekoński.

A co z kopalniami KHW i np. wspomnianym wcześniej Wieczorkiem?

– Nie bardzo widzę szansę przedłużenia życia tej kopalni, bo w niej do maksymalnie 2020 r. skończy się węgiel. Po odjęciu Bożych Darów i z czasem Wieczorka, KHW sobie jednak poradzi. Pozostaje co prawda problem kopalni Wujek, a jej potencjalne zamknięcie jako kopalni-symbolu budziłoby mnóstwo emocji. Kopalnie Staszic i Mysłowice-Wesoła to atrakcyjne podmioty. Dodając do tego w miarę spokojne jak na górnictwo związki zawodowe nie zdziwiłoby mnie zainteresowanie prywatnego inwestora tymi właśnie zakładami – dodaje Jan Dziekoński.

Nie tylko związkowcy blokują

Związkowcy o prywatyzacji nie chcą słyszeć, jednak na razie przynajmniej nie chcę o niej słyszeć też duzi, poważni, prywatni inwestorzy.

– Dotychczasowa formuła prywatyzacji na przykładzie JSW po prostu się skompromitowała – ocenia Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki ds. górnictwa. – Rzeczywistość pokazała, że zachowanie ponad 50 proc. akcji przez Skarb Państwa pozostawia w firmie mechanizmy polityczno-związkowe, o czym przekonaliśmy się podczas niedawnych strajków, kiedy to więcej do powiedzenia mieli związkowcy, niż mniejszościowi udziałowcy. Moim zdaniem poważni inwestorzy zniechęcili się protestami w Kompanii i JSW. Teraz liczą się ci, co mogą dostać kopalnie za darmo – tłumaczy. Jego zdaniem wzorcowym przykładem jest z kolei Bogdanka, którą po debiucie giełdowym w 2009 r. rok później udało się w pełni sprywatyzować. No i Silesia.

– Jeśli na przykład pan Hołda kupiłby Makoszowy, to byłoby to przedsięwzięcie porównywalne do przejęcia Silesii przez Czechów. Tylko on musiałby tę kopalnię kupić, a nie dostać za grosze, bo dopiero ten, kto kupi kopalnie wie, co znaczy inwestować w swoją własność. Obawiam się jednak, że dzisiaj nikt nie kupi kopalń czy spółek węglowych bez znowelizowanej ustawy o związkach zawodowych i obciążonej historycznie rozbuchanym socjalem czy rozgrzebanymi sprawami z gminami – mówi nam Markowski.

Być może z czasem ktoś zdecyduje się na jeszcze innych ruch, czyli zagospodarowanie części terenu nieczynnej kopalni. Tak zrobił chociażby Jan Chojnacki, którego Siltech fedruje teraz na maleńkim kawałku dawnej kopalni Pstrowski (tudzież Jadwiga) i co roku przynosi zyski. Inny przykład to Eko-Holding w Bytomiu działający na terenie dawnej kopalni Powstańców Śląskich. Takie plany ma teraz także Fasing, który planuje wznowić wydobycie w kopalni Barbara-Chorzów z wykorzystaniem części istniejącej tam infrastruktury.

– Dziś inwestor, który ma pieniądze prędzej kopalnię zbuduje niż kupi, bo to jest bardziej racjonalne. Także z punktu widzenia Skarbu Państwa. Budujcie, dajcie pracę polskim budowniczym i górnikom. A węgiel tam wydobywany będzie na pewno wkładem w konkurencję z paliwem z importu – mówi nam Markowski, który sam zresztą doradza niemieckim inwestorom planującym wydobycie w Polsce (nie są jedyni – do budowy kopalni w Przeciszowie przymiesza się Kopex, a na Lubelszczyźnie australijska PD Co.).

Dla inwestorów – czy to kupujących, czy budujących kopalnie problemem będą także finansowe obciążenia branży, które nie maleją. Część z nich, jak np. 15 proc. wpłata z zysku jednoosobowych spółek skarbu państwa nie będzie dotyczyć prywatnego właściciela, ale znacząca większość – owszem. A opodatkowanie tony węgla kamiennego wzrosło z 35,45 zł w 2000 r. do 99,11 zł w 2013.

Problem cenowy

– Gdyby przeznaczone do likwidacji zakłady faktycznie zostały zamknięte, na pewno zmniejszyłaby się nadpodaż węgla energetycznego na rynku, bo nie ma w kraju miejsca na tyle tego paliwa. Zwłaszcza, jeśli chodzi o miały. Już, z tego co słychać, zaczęła się wojna cenowa, a jak wszyscy nawzajem zaczną „wypychać swój” produkt, to ceny jeszcze bardziej spadną. A wtedy ani Kompania Węglowa, ani Katowicki Holding Węglowy nie wyjdą na plus. Finansowo utrzyma się tylko Bogdanka – ocenia Jan Dziekoński. – A popyt w najbliższych latach nie wzrośnie. Znowu więc trzeba będzie planować zamknięcia kopalń i wracamy do punktu wyjścia. W takiej sytuacji paradoksalnie nowy inwestor utrzymujący wydobycie węgla energetycznego jeszcze zwiększy problem nadpodaży – tłumaczy.

Zresztą potencjalny inwestor z przerażeniem patrzy na to, co w ostatnim czasie robi Kompania Węglowa, która w kraju proponowała nawet 6,9 zł za 1GJ (chodzi o dość słaby węgiel typu 21, czyli 145 zł za tonę), wobec średniej ceny ok. 10 zł za 1 GJ. Warto dodać, że średni koszt wydobycia tony węgla w KW przekracza 300 zł. Dlatego konkurencja mówi wprost o dumpingu.

(infografiki Dariusz Gąszczyk)

Płatności-publiczno-prawne

(infografiki Dariusz Gąszczyk)

– Proponowane obecnie rozwiązania naprawcze dla Kompanii biorą pod uwagę tylko jeden podmiot na rynku, właśnie KW. Spodziewająca się wsparcia publicznego Kompania sprzedaje węgiel poniżej kosztów wytworzenia, co uderza w pozostałe podmioty na rynku, które działają na zasadach rynkowych, w tym Bogdankę – ocenia Zbigniew Stopa, prezes Bogdanki. – Skupianie się tylko na sytuacji Kompanii w naszej opinii jest błędem. W programie naprawczym należy brać pod uwagę całe polskie górnictwo, w przeciwnym razie jego skutki dla branży mogą być katastrofalne, łącznie z utratą miejsc pracy w kopalniach, działających znacznie efektywniej niż KW. Warto wspomnieć, że wspieranie jednego przedsiębiorcy może budzić wątpliwości natury prawnej jako niedozwolona pomoc publiczna. Komisja Europejska musiałaby uznać wsparcie KW za dopuszczalne, a naszym zdaniem – z punktu widzenia przepisów unijnych – trudno znaleźć uzasadnienie dla takiego rozstrzygnięcia – ocenia.

– To samobójstwo – mówi nam o tym, co robi Kompania osoba związana z branżą energetyczną. – To zniszczenie rynku na lata, totalny brak profesjonalizmu w kwestii sprzedaży i marketingu, zabijanie zdrowego górnictwa przez chore, ale dotowane przez podatników. To nadaje się na proces sądowy i odpowiednie postępowanie w Brukseli – wylicza.

– Z jednej strony działanie Kompanii jest zrozumiałe, bo musi szukać pieniędzy wszędzie, ale z drugiej strony to doraźnie zrujnuje rynek – przyznaje Jerzy Markowski. Jego zdaniem to jednak działanie na krótką metę, które nie powinno być zagrożeniem dla górniczych inwestorów.
Krzysztof Sędzikowski, prezes Kompanii i Wojciech Kowalczyk, wiceminister skarbu zgodnie zapewniają, że nie ma mowy o dumpingu, bo Kompania sprzedaje węgiel powyżej wartości księgowej. Pytanie jednak czy ta wartość księgowa rzeczywiście uwzględnia wszystkie koszty bezpośrednie i pośrednie. Dotyczy to na przykład odpisu cenowego. KW dokonała korekty ceny uwzględniając to obniżenie w wyniku za 2014 r., czyli poniosła stratę w ubiegłym roku, a w tym teoretycznie sprzedaje z zyskiem – czyli np. w sytuacji gdy faktyczny koszt tony to 300 zł, a strata z tego tytułu w 2014 r. 160 zł, to koszt tony węgla na zwale obecnie to 140 zł. Czyli są to ukryte dopłaty, a koszty te poniesie przypuszczalnie energetyka, bo ona ma być najbardziej prawdopodobnym inwestorem w tzw. Nowej Kompanii Węglowej, czyli spółce celowej, którą utworzył Węglokoks.

(infografika Dariusz Gąszczyk)
Płatności-publiczno-prawne

Otwarta licencja


Tagi