Autor: Marek Pielach

Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych

Przygrywka do bitwy o wieloletni budżet unijny

Ponownie głośno jest budżecie Unii Europejskiej. Nic dziwnego - jesteśmy świadkami kolejnej odsłony tradycyjnego przeciągania liny między krajami, które więcej do budżetu UE na 2013 rok wpłacą, a tymi które więcej z niego otrzymają. Starcie potrwa długo, bo jest jednocześnie próbą generalną przed negocjacjami ram finansowych na lata 2014-2020.
Przygrywka do bitwy o wieloletni budżet unijny

CC BY-ND Soroll

8,9 mld euro – taki wzrost budżetu UE na przyszły rok zaproponowała w środę Komisja Europejska. Budżet miałby wzrosnąć o 6,8 proc – ze 129,1 mld euro do 138 mld euro. Zaproponowanie czegoś takiego kiedy jednocześnie wymusza się oszczędności na państwach członkowskich wymagało odwagi. Komisja musiała zdawać sobie z tego sprawę, bo na środowej konferencji prasowej przewodniczący KE José Manuel Barroso poddenerwowany mówił: „nie zgadzam się, że tego rodzaju środki są przeznaczone na Brukselę lub Strasburg, one wracają potem do państw członkowskich”.

Poparł go przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz. „Nie możemy zaproponować więcej działań przy mniejszych pieniądzach. Budżet musi być ambitny” – mówił na środowej konferencji. Wyjaśnił też, że wspólny budżet UE to zaledwie jedna trzecia budżetu krajowego Niemiec, więc ten dodatkowy miliard w tę czy tamtą stronę nie „zrobi panu Schäuble (niemiecki minister finansów – przyp. red) różnicy”.

Prawdą jest, że budżet unijny to około 2 proc. zsumowanych wydatków 27 budżetów państw UE i w dodatku musi być on zbilansowany. Co gorsza jest to budżet kończący wieloletnią perspektywę finansową 2007-2013, a więc skumulowały się w nim wszystkie niezapłacone wcześniej zobowiązania.

Komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski już na początku roku ostrzegał, że musi znaleźć 11 mld euro na faktury, które trafiły do Komisji pod koniec grudnia 2011 roku, czyli już po uzgodnieniu porozumienia w sprawie budżetu na 2012 rok. Te wyjaśnienia jednak nikogo nie przekonują. Wielka Brytania, Francja, Holandia i Austria, czyli państwa które są płatnikami netto zapowiedziały, że budżet na 2013 rok w takim kształcie zablokują.

Barroso na przykładzie Wielkiej Brytanii udowadniał  jednak, że kraje, które chcą najwięcej zaoszczędzić jednocześnie po cichu domagają się jak największego wsparcia na wspólne projekty, które leżą w ich interesie. Oczywiście obok płatników netto są także beneficjenci, szczególnie polityki spójności oraz Wspólnej Polityki Rolnej. Ich uwaga koncentruje się jednak głównie na przyszłej perspektywie finansowej lat 2014-2020, do której budżet z 2013 roku ma być punktem wyjściowym.

Komisja Europejska zaproponowała, żeby nowa wieloletnia perspektywa finansowa opiewała na 972 mld euro rozdzielanych na poszczególne cele w podobnych proporcjach jak dziś, z drobnymi korektami na badania i rozwój oraz wspólne projekty infrastrukturalne i politykę imigracyjną. Oznaczałoby to, że nadal ponad 70 proc. budżetu będzie przeznaczane na politykę rolną (371 mld euro) oraz politykę spójności, choć wydatki na tę ostatnią w porównaniu z poprzednią siedmiolatką mają spaść – z 354 mld euro do 336 mld euro.

Z owych 354 mld euro w obecnej perspektywie Polsce przypadło aż 67 mld, a w nowej mogłoby to być nawet  80 mld euro. Oczywiście jeśli wieloletnia perspektywa nie zostanie zmniejszona, a jest to pierwsze pole gdzie płatnicy netto szukają oszczędności. Wspólna Polityka Rolna jest znacznie trudniejsza do ruszenia, bo ma poparcie Francji.

Nic dziwnego, że premier Donald Tusk był inicjatorem listu 13, w którym grupa mniejszych państw UE zaapelowała o pozostawienie środków na dotychczasowym poziomie. Polska stoi na stanowisku, że jeśli cięcia mają dotknąć politykę spójności, powinny dotknąć także wszystkich innych budżetowych wydatków. Problem w tym, że jak przyznają dyplomaci możemy być pewni tylko poparcia Słowacji. Czechy przesuwają się już do grona płatników netto, Węgry spierają się z Brukselą, a Rumunia i Bułgaria walczą o przystąpienie do strefy Schengen i mówiąc wprost – w sprawie głównie polskich pieniędzy nie będą chciały się narażać. We wtorek płatnicy netto potwierdzili, że chcą cięcia nowej perspektywy finansowej o minimum 100 mld euro. Nadal nie są jednak zgodni gdzie tych cięć dokonać.

W ustalaniu budżetu obowiązuje zasada jednomyślności. Dlatego płatnicy netto oraz z drugiej stroni beneficjenci mający za sobą Komisję Europejską i Parlament Europejski zaczynają licytację wysoko, aby w czasie negocjacji mieli z czego ustępować. Cały proces wygląda bowiem tak, że Komisja Europejska przedstawia swoją propozycję wieloletnich ram finansowych, potem Rada Europejska (a więc głównie premierzy państw członkowskich) wyraża swoje stanowisko, a następnie Parlament Europejski przyjmuje je lub odrzuca.

Jeśli Parlamentowi nie uda się porozumieć z Radą, o co może być teraz wyjątkowo ciężko, poziomy budżetu z 2013 roku będą obowiązywały do czasu osiągnięcia porozumienia. Walka o budżet na przyszły rok jest więc jednocześnie próbą generalną do walki o perspektywę finansową na lata 2014-2020. Z tego powodu ani łatwa, ani szybka nie będzie. Potrwa jeszcze kilka miesięcy.

CC BY-ND Soroll

Otwarta licencja