Autor: Witold Kwaśnicki

Pracował w Instytucie Nauk Ekonomicznych na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego.

Rapsodia optymizmu

W tych trudnych czasach, kiedy wydaje nam się, że świat zwalił się nam na głowę, warto spojrzeć na to, co się dzieje wokół nas z innej perspektywy. Warto stanąć z boku i zobaczyć, czy faktycznie jest aż tak źle?
Rapsodia optymizmu

W kwietniu 2020 roku zaproponowałem „nutę optymizmu”, dzisiaj proponuję „rapsodię optymizmu” (a może przyjdzie czas na „symfonię optymizmu”?).

Rozwój, czy to w wymiarze indywidualnym, czy społecznym, nigdy nie jest procesem linearnym, gładkim, harmonijnym. Zwykle przebiega meandrami, lepsze okresy przeplatane są gorszymi, a nawet – upadkami (z których, z reguły wzmocnieni, szybko się podnosimy). Kiedy jednak spojrzymy wstecz, to z reguły ten „lokalny, chwilowy pesymizm” może być w pełni zneutralizowany trendem „globalnego optymizmu”. Wierzę, że tak będzie już niedługo, kiedy pandemię i lockdowny wspominać będziemy jak zły sen.

Takie optymistyczne spojrzenie z perspektywy długofalowych tendencji rozwojowych proponują Ronald Bailey i Marian L. Tupy w, trochę nietypowej, pełnej wykresów, książce pt. Ten Global Trends Every Smart Person Should Know: And Many Others You Will Find Interesting (Dziesięć globalnych trendów, które każdy inteligentny człowiek powinien znać: i wiele innych, równie interesujących).

Książka jest nacechowaną optymizmem, amalteistyczną odpowiedzią na dominujący w dyskursie publicznym pesymizm, ze stałym wieszczeniem globalnej katastrofy przez zaangażowanych ekologów, „zielonych” i neomaltuzjan. To systematyczne i zorganizowane straszenie nieuchronną katastrofą w skali globalnej zaczęło się w latach 60. ubiegłego wieku, kiedy to w 1962 roku Rachel Carson opublikowała Silent Spring (Milczącą wiosnę). W książce tej Carson opisała skutki stosowania pestycydów w naturalnych ekosystemach oraz przypadki ludzkiego zatrucia tymi substancjami, które mogą prowadzić do wzrostu zachorowań (zwłaszcza rozwoju nowotworów). Przedstawiła tam ponurą wizję świata, starając się wykazać, że jeśli ludzkość się nie opamięta i dalej będzie stosować szkodliwe środki ochrony roślin, to grozi nam globalna katastrofa. Publikacja Silent Spring uznawana jest za początek globalnego ruchu ekologicznego.

Nuta optymizmu

Paul Ehrlich w opublikowanej w 1968 roku ‘Bombie demograficznej’ (The Population Bomb) straszył tym, że setki milionów ludzi umrą z głodu w niedalekiej przyszłości, w następstwie niekontrolowanego wzrostu liczby ludzi na świecie. Proces straszenia katastroficzną wizją rozwoju świata nabrał przyspieszenia po opublikowaniu w 1972 roku Granic wzrostu (The Limits to Growth), pierwszego raportu dla Klubu Rzymskiego. W raporcie tym wieszczono nieuchronne wyczerpanie się zasobów naturalnych (ropy, gazu ziemnego, metali, …), osiągnięcie katastrofalnego poziomu zanieczyszczenia środowiska naturalnego, załamanie się produkcji przemysłowej i rolniczej.

Możemy zadać pytanie: dlaczego tak łatwo akceptujemy te pesymistyczne, katastroficzne wizje i z takim oporem przyjmujemy twarde dane o tym, że w istocie od 200 lat doświadczamy stałej poprawy warunków życia, oraz, że dosyć dobrze radzimy sobie z pojawiającymi się problemami? Nie miejsce tutaj na szerszą odpowiedź na te pytania (która wymagałaby napisania potężnej książki). W największym skrócie, można powiedzieć, że korzeni takiego zachowania powinniśmy szukać w naszym rozwoju biologicznym, że dziedziczymy to po naszych dalekich przodkach. Kiedy kilkadziesiąt tysięcy lat temu nasi przodkowie słyszeli szelest, to uznawali, że lepiej założyć gorszy wariant, że pochodzi on od lwa, pantery, czy tygrysa i, że trzeba jak najszybciej uciekać, a nie zakładać, że pochodzi on od wiatru i pozostać na miejscu, czekając na miły powiew zefirka. Ewentualna pomyłka w takiej ocenie sytuacji mniej szkodziła, co najwyżej taki przestraszony człowiek zmęczył się, ale miał szansę na dalsze życie. Pomyłka w drugą stronę kosztowałaby go na pewno utratę życia. Hipotezę tę potwierdzają liczne badania antropologów, psychologów ewolucyjnych i psychologów behawioralnych.

Badania struktury naszego mózgu wskazują, że tzw. ciało migdałowate odgrywa istotną rolę w generowaniu negatywnych emocji, agresji oraz wyzwala reakcje obronne, ponieważ pobudza układ współczulny. Informacje wizualne, słuchowe, czuciowe trafiają bezpośrednio do ciała migdałowatego, które jest częścią naszego mózgu odpowiedzialną za wściekłość, strach i pierwotne emocje. Wiele wskakuje na to, że z powodów ewolucyjnych, wszystkie informacje, które otrzymuje nasz mózg, są odbierane przez tę właśnie określoną część naszego mózgu, która zawsze szuka czegoś, czego możemy się obawiać.

Negatywne wiadomości uznajemy za ważniejsze, ponieważ są bardziej dramatyczne (klęski żywiołowe, wojny i głód), nagłe i spektakularne. W całkiem odmienny sposób traktujemy wydarzenia pozytywne, które są zwykle stopniowe, gradualne, wolniejsze. Tę naszą ewolucyjną przypadłość wykorzystują też twórcy programów informacyjnych, którzy te negatywne wydarzenia  przedstawią (opisują) w sposób znacznie bardziej atrakcyjny („seksowny”) niż trudniejsze w przekazie wiadomości pozytywne. Powódź w jakiejś części świata jest zdecydowanie atrakcyjniejsza i łatwiejsza w przekazie, niż to, że w ostatnich dniach kolejne kilkadziesiąt tysięcy Nigeryjczyków, czy Tajwańczyków wydźwignęło się z ubóstwa.

„Nastawienie negatywne” jest jeszcze bardziej wzmacniane w erze mediów społecznościowych. W przeszłości tradycyjne instytucje (państwowe, kościelne, partie polityczne, związki zawodowe, kluby sportowe) w pewien sposób „neutralizowały” takie skrajne postawy, skrajne stanowiska. Obecnie te tradycyjne autorytety straciły swoją moc przekonywania i wychowywania. Nowe formy komunikacji i interakcji pozwalają ludziom kontaktować się bezpośrednio ze sobą, a zwłaszcza z ludźmi o podobnych poglądach, w tym – o skrajnych postawach. Nawet jeśli te społeczności są małe, to w naturalny sposób czują się silniejsze niż faktycznie są. Ci spokojniejsi, nastwieni pojednawczo czują się marginalizowani.

W kilku badaniach psychologicznych, przeprowadzonych na dużych grupach ludzi, zadano pytanie o to, jakie wiadomości najbardziej interesują tych respondentów. Prawie wszyscy odpowiadali, że interesują ich pozytywne wiadomości, że chcą czytać i oglądać dobre wiadomości. W następnym etapie eksperymentu pokazywano uczestnikom, na podzielonym ekranie, złe i dobre wiadomości. Okazało się, że oczy ludzi natychmiast kierowały się w stronę złych wiadomości, ponieważ to właśnie one przyciągają naszą uwagę jako pierwsze. Jak się szacuje, dziesięć razy więcej uwagi poświęcamy wiadomościom negatywnym niż pozytywnym.

Postęp, którego nie dostrzegamy

Optymizmem napawa to, że wiele innych badań pokazuje, że tę naturalną skłonność ku zauważania zdarzeń negatywnych można pokonać w wyniku odpowiedniego treningu. Okazuje się, że nasz wrodzony pesymizm może być zwekslowany ku optymizmowi, i to w wymiarze indywidualnym jak i społecznym (w niektórych społeczeństwach, jak np. w amerykańskim, taki kulturowy optymizm zdaje się dominować). Proces „wyuczonego optymizmu” opisał Martin E. P. Seligman w wydanej w 1991 roku książce Learned Optimism: How to Change Your Mind and Your Life.

Nie jest zatem czymś zaskakującym to, jak pokazują przeprowadzane sondaże, że większość ludzi wierzy, że stan świata pogarsza się, a nie poprawia. W 2016 r. przeprowadzono szeroko zakrojone badania w których zapytano ludzi w 17 krajach: „Biorąc pod uwagę wszystkie kwestie, czy uważasz, że świat się poprawia, czy staje się gorszy, czy też nie poprawia się, ani się nie pogarsza?”. Pięćdziesiąt osiem procent respondentów uważało, że stan świata się pogarsza. Tylko 11 procent uważało, że sytuacja się poprawia. W Stanach Zjednoczonych 65 procent Amerykanów sądziło, że sytuacja na świecie się pogarsza, a tylko 6 procent Amerykanów odpowiedziało, że świat się poprawia.

Ten mroczny pogląd na perspektywy rozwoju ludzkości i stanu świata przyrody jest w dużej mierze błędny (czego dowody usilnie zbieram w swoje szufladzie „Lepszy świat”). By wykazać, że mamy powody do zadowolenia ze stałej poprawy warunków naszego życia, Ronald Bailey i Marian L. Tupy wykorzystują godne zaufania, niekontrowersyjne dane statystyczne zaczerpnięte z oficjalnych i naukowych źródeł.

Bailey i Tupy uczciwie przyznają, że niektóre światowe trendy są negatywne. Takim jest np. zmiana klimatu spowodowana przez człowieka, wynikająca głównie z rosnących stężeń dwutlenku węgla w atmosferze, uwalnianego ze spalania paliw kopalnych, co może stać się poważnym problemem dla ludzkości w tym stuleciu. Za podobne negatywne zjawiska uznać można rozprzestrzenianie się plastikowych śmieci w morzach i oceanach, zmniejszanie się liczebność wielu dzikich zwierząt, oraz kurczenie się obszarów lasów tropikalnych. Ponadto, mimo stałej poprawy, zdecydowanie zbyt wielu ludzi jest nadal niedożywionych i umiera w konfliktach społecznych i religijnych na całym świecie. Do tych negatywnych zjawisk można też dodać obecną pandemię koronawirusa.

Jak jednak pokazano w tej książce, wiele z opisanych globalnych trendów już teraz pomaga w rozwiązaniu tych problemów. Na przykład spadające ceny odnawialnych źródeł energii zachęcają do odchodzenia od paliw kopalnych. Coraz bardziej produktywne rolnictwo zmniejsza odsetek ludzi, którzy są głodni, a jednocześnie uwalnia ziemię, tak że obecnie obszary leśne powiększają się w dużej części świata. Bezprecedensowo szybkie badania naukowe pozwalają na opracowanie szybkich i coraz skuteczniejszych technologii testowania, śledzenia i leczenia, co pozwala np. łagodzić zarażenie koronawirusem.

Ekonomia szczęścia

Vernon L. Smith, laureat nagrody im. Alfreda Nobla z ekonomii, zachęca do przeczytania tej książki zwracając się do jej potencjalnego czytelnika: „Przeczytaj tę książkę i dowiedz się, dlaczego, jeśli nie jesteś optymistą, to powinieneś nim być.”

Oprócz zapowiadanych w tytule dziesięciu globalnych trendów, w książce przedstawiono jeszcze 68 innych, podzielonych na osiem grup tematycznych (życie człowieka, zdrowie, przemoc, praca, zasoby naturalne, rolnictwo, technologia, rozwój Stanów Zjednoczonych).

Każdy trend przedstawiony jest w postaci wykresu z jego jedno-dwustronicowym opisem. Nie jestem w stanie przedstawić tutaj wszystkich 78 trendów, dlatego ograniczę się do kilku wybranych.

Przedstawione w rozdziale pierwszym dziesięć najważniejszych trendów globalnych odnoszą się do:

  1. Spektakularnego wzrostu gospodarczego – produkcji przemysłowej, rolniczej i usług w ostatnich 200 latach (wielkość światowej gospodarki wzrosła ponad stukrotnie, a światowa populacja wzrosła nieco mniej niż ośmiokrotnie). Między 1500 a 1820 rokiem światowy produkt brutto rósł o około 0,3 proc. rocznie. W miarę jak w XIX wieku niektóre kraje zaczęły budować gospodarkę rynkową, a praworządność rozprzestrzeniała się wraz ze wzrostem handlu międzynarodowego, tempo wzrostu gospodarczego wzrosło do 1,3 procent rocznie. W kolejnym stuleciu światowy wzrost gospodarczy wynosił średnio nieco ponad 3 proc. rocznie;
  2. Redukcji ubóstwa – na początku XIX wieku 90 proc. żyjących ówcześnie ludzi na świecie żyło w skrajnej biedzie, obecnie wskaźnik ten spadł poniżej 10 proc.;
  3. Braku sygnałów o wyczerpywaniu się zasobów naturalnych – realne średnie ceny 50 podstawowych towarów obejmujących energię, żywność, materiały i metale wykazują wyraźną tendencję malejącą;
  4. Wyraźne spowolnienie wzrostu populacji w skali całego świata i prognozowane osiągnięcie stabilnego poziomu w końcu XXI wieku;
  5. Koniec głodowania – dzięki rozwojowi produkcji żywności i stałemu wzrostowi produktywności w rolnictwie, średnio rzecz biorąc, nawet w najbiedniejszych regionach globu ludzie mają dostęp do odpowiednio kalorycznego wyżywienia i przestają głodować;
  6. Zwiększenie obszarów naturalnego rozwoju roślinności – wiele wskazuje na to, że w ostatnich dekadach „ludzkość rozpoczęła proces wycofywania się ze świata przyrody, co z kolei zapewni innym gatunkom większe możliwości odrodzenia się i rozwoju”;
  7. Urbanizacji – według ONZ odsetek ludzi żyjących w miastach wzrósł z 751 milionów (29 proc.) w 1950 roku do 4,2 miliarda (55 proc.) w 2018 roku. OECD szacuje, że do 2100 roku 85 procent światowej populacji będzie żyło w miastach;
  8. Rozwój demokracji – odsetek krajów zakwalifikowanych jako pełnoprawne demokracje, wzrósł z 31 proc. w 1989 r. do 49 proc. w 2017 r. Odsetek krajów, zakwalifikowanych jako autokracje, spadł z 39 proc. do 11 proc. w tym samym okresie;
  9. Rosnący pokój w relacjach międzypaństwowych – obserwowana od wielu dziesięcioleci tendencja w liczbie i skali wojen międzypaństwowych jest spadkowa i przewiduje się, że następnych dekadach tendencja ta będzie utrzymana;
  10. Bezpieczniejszy świat – zagrożenie śmiercią w wyniku katastrofy naturalnej – trzęsienia ziemi, powodzi, suszy, burzy, pożarów, osunięcia ziemi lub epidemii – spadło o prawie 99 proc. od lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku.

Wbrew temu, co niektórzy próbują nam wmawiać, że nierówności w skali globalnej wyraźnie rosną (np. Thomas Piketty, aktywiści Oxfam) twarde dane wskazują, że w istocie te nierówności maleją, i to w wymiarze indywidulanym jak i międzypaństwowym (trend 14).

Spektakularna jest też redukcja analfabetyzmu i wzrost wykształcenia, obserwowany w skali globalnej w ostatnich 200 latach (trendy od 18 do 21).

Innowacje – koło zamachowe rozwoju cywilizacyjnego

Poprawa jakości życia zilustrowana jest m.in. danymi dotyczącymi: wzrostu oczekiwanej długości życia w momencie narodzin (trend 24), spadku wskaźników śmiertelności (trendy 25, 26, 27), sukcesów w walce z wieloma chorobami (trendy 28 do 32). Do tego dołączmy trendy związane z malejącym czasem pracy (trend 42), wzrostem bezpieczeństwa pracy (trend 43) czy redukcją pracy dzieci (trend 44).

Tu przestanę wymieniać pozostałe czterdzieści trendów i przyłączę się do opinii Matta Ridleya (o którego książkach niedawno pisałem na łamach Obserwatora Finansowego): „Chcę, żeby każdy młody człowiek przeczytał tę książkę i zaczął sprzeciwiać się agresywnej indoktrynacji w pesymizmie, indoktrynacji obecnej zarówno w mediach jak i w systemie edukacji. Stała poprawa warunków życia i uczynienie świata znacznie lepszym miejscem do życia jest oczywiście możliwe”.

Wbrew agresywnym pesymistom: ‘I tak warto żyć’.

Otwarta licencja


Tagi