Autor: Karolina Baca-Pogorzelska

Pracuje w Dzienniku Gazecie Prawnej, specjalizuje się w problemach branży górniczej i energetycznej.

Repolonizacja elektrowni w ramach prewencji

Rząd chce odzyskać kontrolę nad strategicznymi siłowniami – tak wicepremier Mateusz Morawiecki określił plan przejęcia przez polskie koncerny elektrowni Rybnik i Połaniec należących do Francuzów. Resort energii zablokował ich sprzedaż chętnym firmom z zagranicy.
Repolonizacja elektrowni w ramach prewencji

(CC By Peter Kaminski)

– Myślę, że częściowo ten sektor będzie repolonizowany – powiedział w rozmowie z Onet.pl Mateusz Morawiecki, wicepremier, minister rozwoju i finansów, mając na myśli branżę energetyczną.

Nie chodzi bynajmniej o to, że rząd planuje zdjęcie z giełdy największych koncernów energetycznych i tak kontrolowanych przez Skarb Państwa, czyli PGE, Enea, Tauron i Energa. Co więc może odzyskać?

Dyskusja wokół repolonizacji sektora rozgorzała kilka miesięcy temu, gdy francuskie koncerny Engie i EDF ogłosiły sprzedaż swoich aktywów w Polsce. Dodajmy, że słowo repolonizacja jest tu bardziej właściwe niż renacjonalizacja – oba koncerny bowiem kontrolowane są przez Francuzów (przez spółki francuskiego Skarbu Państwa), a ponieważ ci rezygnują z węglowych aktywów na rzecz atomu postanowili sprzedać swoje aktywa w Polsce. I tak EDF pozbywa się elektrowni w Rybniku oraz kilku elektrociepłowni, z kolei Engie rezygnuje z siłowni w Połańcu.

Nie byłoby w tych transakcjach nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że Francuzi nie mogą sprzedać swoich aktywów tak po prostu, komu chcą. Polski rząd wpisał bowiem oba źródła wytwórcze na listę obiektów strategicznych. A to oznacza, że ich sprzedaż wymaga zgody polskiej strony. I tu zaczęły się schody. Zwłaszcza w przypadku EDF – spółka zagroziła nawet postępowaniem sądowym, bo resort energii nie wydał zgody na podział polskiego EDF.

EDF chciała sprzedać aktywa ciepłownicze australijskiemu funduszowi IMF, a rybnicką siłownię czeskiemu EPH. Podział był konieczny. Polska skorzystała z przysługującej jej możliwości zablokowania tego działania. Resort energii chce, by aktywa EDF odkupiły polskie firmy energetyczne – Enea, Energa, PGE i PGNiG. Na domknięcie tej transakcji potrzeba jednak ponad 1 mld zł, a spółki te są już dość mocno zaangażowane w ratowanie górnictwa. Poza tym realizują własne inwestycje. Poznańska Enea jesienią 2015 r. za 1,4 mld zł przejęła kontrolę w lubelskiej kopalni Bogdanka, która była w 100 proc. sprywatyzowanym podmiotem. Ta sama Enea kończy też budowę bloku 1075 MW w elektrowni Kozienice. PGE, Energa i PGNiG Termika w 2016 r. wyłożyły po 500 mln zł na powstanie Polskiej Grupy Górniczej. Enea i Energa zaś kosztem 5,5 mld zł mają budować nowy blok 1000 MW w elektrowni w Ostrołęce.

Niewykluczone, że w finansowaniu przejęcia majątku EDF pomoże australijski fundusz IMF, ten sam, który wcześniej chciał samodzielnie od EDF odkupić aktywa ciepłownicze – taką informację podał „Puls Biznesu”.

Czesi z EPH, którzy są właścicielami kopalni Silesia w Czechowicach Dziedziecach (będącej dostawcą węgla do bloków w Rybniku), nie zamierzają jednak łatwo rezygnować z walki. Obawiają się bowiem, że Silesia jako jedyny duży górniczy podmiot prywatny nie poradzi sobie na węglowym rynku w Polsce, gdzie preferowane są kopalnie państwowe.

Dlaczego nie można było pozwolić Francuzom na sprzedaż elektrowni wybranym przez nich podmiotom? Dlatego, że nie wiadomo, co z elektrowniami stałoby się potem

Niewykluczone, że w przypadku fiaska rozmów z polską stroną EPH zdecyduje się na wycofanie również z Silesii i wystawi kopalnie na sprzedaż. Na razie nie jest ona na liście obiektów strategicznych, jej zbycie nie wymaga zgody rządu i, teoretycznie, może zostać sprzedana dowolnemu inwestorowi. Nie znaczy to jednak, że na listę nie trafi, jeśli rząd faktycznie myśli poważnie o repolonizacji energetyki, której ponad 80 proc. w Polsce opiera się na węglu kamiennym i brunatnym.

W przypadku Engie i Połańca sprawa nie została postawiona na ostrzu noża, jak w przypadku EDF. I to, mimo iż polska oferta na Połaniec od poznańskiej Enei za ok. 1 mld zł była o kilkaset mln zł niższa od propozycji pozostałych oferentów, w tym np. z Chin. Trwa dopinanie transakcji przejęcia Połańca przez Eneę. A ta może się cieszyć, że będąca w jej grupie Bogdanka (Enea ma w tej kopalni ponad 60 proc. udziałów) będzie miała zapewniony zbyt węgla (w grupie dodatkowo będą bowiem docelowo elektrownie Kozienice i Połaniec). Ba, dzięki temu Bogdanka będzie mogła nawet zwiększyć wydobycie. Resort energii nadzorujący sektor węglowy i energetyczny ma pewność, że Połaniec nie będzie sprowadzał węgla z zagranicy, co mogłoby mieć miejsce, gdyby kupił go inwestor spoza Polski.

Czy w takim razie blokująca postawa resortu energii to dobre posunięcie? Dlaczego nie można było pozwolić Francuzom na sprzedaż elektrowni wybranym przez nich podmiotom? Dlatego, że nie wiadomo, co z elektrowniami stałoby się potem. O ile bowiem EPH raczej inwestowałby w Rybnik (trzeba tam zbudować nowy blok węglowy), by zapewnić zbyt węgla swojej kopalni, to nie wiadomo, czy nie chciałby potem sprzedać zmodernizowanego zakładu – być może w pakiecie z kopalnią. Podobne ryzyko dotyczy Połańca.

Skoro polska energetyka i górnictwo są w przeważającej większości kontrolowane przez państwo, ruch resortu energii nie powinien dziwić. Można sobie wyobrazić przecież i taką sytuacje, że sprzedane prywatnym inwestorom elektrownie wcale nie musiałyby zaopatrywać się w polski węgiel, który wcale tani nie jest. Ich nowi właściciele mogliby się zdecydować na import paliwa – np. z Rosji, skąd przyjeżdża do nas najwięcej zagranicznego surowca. Obie te elektrownie odpowiadają za mniej niż 10 proc. produkcji energii elektrycznej w Polsce, jednak zużywają kilka milionów ton węgla kamiennego, przy rocznej krajowej produkcji na poziomie 70 mln ton  (to pierwsze miejsce w UE i drugie w Europie – po Rosji). Państwowy właściciel kopalń stara się więc dbać o ich interesy.

Z drugiej strony jednak próby blokowania zagranicznych inwestorów zawsze niosą za sobą pewne ryzyko. Jeśli dziś zablokujemy plany chętnych, by wybudować w Polsce nowe kopalnie, to za kilkanaście lat może nam zabraknąć węgla. Krajowe spółki węglowe borykające się z gigantycznymi problemami finansowymi nie mają pieniędzy na budowę nowych zakładów (ostatnia kopalnia oddana w Polsce do użytku to Budryk w Ornontowicach – w latach 90. XX w.).

Widać pewien dysonans w decyzjach polityków. Wspierają górnictwo, ale nie myśląc o jego rozwoju. A może nie myślą o nowych kopalniach, bo planują doinwestować energetyka odnawialną, do której rozwoju obliguje nas członkostwo w UE? Bruksela wymaga od nas redukcji emisji dwutlenku węgla, czyli de facto ograniczenia energetyki węglowej. Już w 2020 r. 15 proc. energii elektrycznej powinniśmy produkować ze źródeł odnawialnych. Dzisiaj to ok. 12,3 proc., ale na sporo więcej się nie zanosi, ponieważ przepisy wprowadzone w ubiegłym roku praktycznie zablokowały powstawanie farm wiatrowych. Klimat dla nich od jakiegoś czasu nie był przyjazny. W efekcie sporo siłowni od prywatnych inwestorów odkupiły spółki energetyczne kontrolowane przez… Skarb Państwa.

(CC By Peter Kaminski)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Atom daje tanią energię i niskie emisje

Kategoria: Ekologia
Uranu wystarczy na co najmniej 200 lat, a może nawet na dziesiątki tysięcy lat – mówi dr inż. Andrzej Strupczewski, profesor Narodowego Centrum Badań Jądrowych.
Atom daje tanią energię i niskie emisje