Autor: Leon Podkaminer

Profesor ekonomii, doradca prezesa NBP

więcej publikacji autora Leon Podkaminer

Rosnący kredyt napędza inflację? Nie teraz!

Współcześnie polityka pieniężna sprowadza się głównie do zmieniania wysokości oficjalnych stóp procentowych. Ale dlaczego właściwie wyższe stopy procentowe miałyby hamować inflację?

Banki centralnie często mają skłonność do kręcenia jedynym im dostępnym „pokrętełkiem” – podstawową stopą procentową – to w lewo, to w prawo, nawet gdy brak ku temu merytorycznej podstawy w skrupulatniejszej analizie sytuacji gospodarczej. Ma to często miejsce w trakcie przyspieszonej/wysokiej inflacji. Bank centralny, który w takich okolicznościach, działając wedle najlepszej wiedzy, nie podnosiłby swojej podstawowej stopy procentowej naraża się na powszechna krytykę. Zwłaszcza ze strony mediów i domorosłych ekspertów, uwielbiających proste diagnozy i proste recepty: Inflacja? Podnieść stopy!

Ale dlaczego właściwie wyższe stopy procentowe miałyby hamować inflację?

Ale dlaczego właściwie wyższe stopy procentowe miałyby hamować inflację? Często sądzi się, że wyższe stopy procentowe w jakiś bliżej nieokreślony sposób „studzą (raczej niezdefiniowane) oczekiwania inflacyjne”, co ma się przekładać na spowolnienie tempa wzrostu płac i cen. Do tej doktryny radzę nie przywiązywać większej wagi. Bardziej znaczące może być oddziaływanie rosnących stóp na kursy wymienne. Wzmocnienie waluty krajowej implikuje relatywne tanienie importu, co może przyczyniać się zmniejszenia presji inflacyjnej (także poprzez wzmożenie konkurencji na rynku krajowym). Ponadto, wyższe stopy procentowe banku centralnego często bezpośrednio przekładają się na wyższe koszty obsługi kredytów już zaciągniętych. Tym samym dochodzi tu do „drenowania” zasobów finansowych podmiotów zadłużonych. W ostateczności może to redukować bieżące wydatki konsumpcyjne, a więc i zagregowany popyt, a tym samym do pewnego stopnia – „studzić” inflację.

Wysokie stopy procentowe nie powstrzymają inflacji fiskalnej

W tradycyjnej makroekonomii funkcjonuje pojęcie krzywej IS (Investment-Saving). Zakłada się, że istnieje negatywny związek pomiędzy poziomem stóp procentowych a rozmiarami kredytu (głównie inwestycyjnego) zaciąganego przez gospodarkę prywatną (gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa niefinansowe) w bankach komercyjnych. Stąd wnioskuje się, że negatywne oddziaływanie stóp procentowych na inflację w dużej mierze dokonuje się poprzez redukowanie rozmiarów kredytu (głównie inwestycyjnego). Wynika to z poglądu, że nadmierne rozmiary kredytu (względnie jego za wysoka dynamika) mogą przyczyniać się do przyspieszenia inflacji. (Oczywiście, pojęcie „nadmierności” zależy od wielu okoliczności).

W praktyce jednak związek pomiędzy tempem wzrostu zadłużenia kredytowego sektora prywatnego a inflacją nie jest jednak tak oczywisty, jak mogłoby wynikać z popularnych podręczników makroekonomii. Fakt ten ilustruje wykres obrazujący dynamikę (12-miesięczną) należności (głównie kredytowych) od sektora prywatnego (obejmującego gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa niefinansowe) i inflacji, od początku 2010 r.

Okazuje się, że tylko do początku 2014 r. inflacja była mocno (wręcz „podręcznikowo”) skorelowana z tempem wzrostu należności. W okresie następnym (do końca 2016 r.) utrzymywała się raczej wysoka dynamika zadłużenia, jednak równolegle inflacja na początku obniżała się, po czym zaraz przeszła w deflację. W kolejnym okresie (początek 2017 r.–koniec 2019 r.) tempo wzrostu należności przyspieszyło, ale inflacja pozostawała na niskim poziomie (mniej niż ok. 2 proc.).

Od połowy 2019 r. tempo wzrostu należności gwałtownie się obniża. Od sierpnia 2020 r. do maja 2021 r. rozmiary należności wręcz się kurczą – w tym okresie sektor prywatny zmniejszał rozmiary swojego zadłużenia. Inflacja obniżała się również, chociaż nie tak wydatnie. Wreszcie, od początku 2021 r. doświadczamy gwałtownego przyspieszenia inflacji. Jest jednak znamienne, że fakt ten bardzo trudno przypisać ekspansji kredytowej. Rozmiary należności podążają za inflacją – rosną dużo wolniej od niej. Od kwietnia 2020 r. ceny wzrosły o ok. 9,6 proc. – a należności jedynie o 2,3 proc. Ta dysproporcja trwa także w 2021 r.: od stycznia do grudnia 2021 r. ceny wzrosły o ok. 7,2 proc. a należności od sektora prywatnego tylko o 4,3 proc.

Inflacja może być przejściowa, ale do wyższych cen trzeba się przyzwyczajać

Jak widać, związek pomiędzy tempem wzrostu należności od sektora prywatnego a inflacją jest raczej nieoczywisty. Ściślej mówiąc, można twierdzić, że w omawianym okresie dynamika należności nie miała wpływu na dynamikę inflacji. Prawdopodobieństwo tego, że dynamika należności nie wpływała na inflację wynosi – według moich obliczeń – blisko 59 proc. Tymczasem prawdopodobieństwo tego, że inflacja nie wpływała na dynamikę należności jest bardzo niskie (0,2 proc.). Innymi słowy, inflacja była przyczyną (w sensie Grangera) dynamiki należności – ale dynamika należności nie była przyczyną (w sensie Grangera) inflacji.

Powyższe wnioski stosują się także do krótszego, przedcovidowego okresu (styczeń 2010-styczeń 2020). Dla tego okresu prawdopodobieństwa wynoszą odpowiednio 43 proc. i 0,9 proc.

Jest więc dosyć oczywiste, że inflacja obecna zerwała się ze „smyczy kredytowej”. Po raz pierwszy od 2005 r. (tj. odkąd dysponujemy odpowiednimi statystykami) inflacja jest wyższa – i to wyraźnie – od dynamiki należności od sektora prywatnego. Przyczyn obecnej inflacji nie należy więc poszukiwać po stronie popytowej. To nie popyt (w tym zwłaszcza generowany przez kredyt bankowy) jest motorem obecnej inflacji. Inni szatani są tu czynni…

Przyczyn obecnej inflacji nie należy więc poszukiwać po stronie popytowej. To nie popyt (w tym zwłaszcza generowany przez kredyt bankowy) jest motorem obecnej inflacji.

W tych okolicznościach nie ulega (dla mnie) wątpliwości, że dalsze znaczące podnoszenie stóp procentowych motywowane „potrzebą zdławienia nadmiernej akcji kredytowej” nie przyniesie wiele dobrego na froncie walki z inflacją. Ale może przynieść znaczący collateral damage gospodarce realnej. Wyrazem tego jest postępujący od czerwca 2020 r. spadek realnej wartości kredytów udzielanych gospodarce prywatnej (por. wykres). Spadek realnej wartości kredytów nie rokuje dobrze, jeśli idzie o perspektywy wzrostu inwestycji – tym bardziej, że jest on połączony z rosnącymi kosztami tychże kredytów.

 

Autor jest doradcą Prezesa NBP. Tekst wyraża poglądy autora.

Artykuł został jednocześnie opublikowany w numerze 4. wydania papierowego Obserwatora Finansowego w magazynie weekendowym „Dziennika Gazety Prawnej”, wraz z innymi artykułami autorów piszących dla OF.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Globalna R*

Kategoria: Polityka pieniężna
Artykuł analizuje długoterminowe czynniki globalnego trendu stopy procentowej, czyli globalnej R*, w ciągu 70 lat poprzedzających pandemię. Od szczytu w połowie lat 70. XX wieku globalna R* obniżyła się o ponad trzy punkty procentowe, co wynikało z wolniejszego wzrostu produktywności i rosnącej długowieczności społeczeństw. Bez odwrócenia tych trendów czy pojawienia się nowych sił mogących je zrównoważyć, długoterminowa globalna wartość R* prawdopodobnie pozostanie niska.
Globalna R*

Mechanizm transmisji polityki pieniężnej w Polsce: wybrane wnioski z najnowszych badań

Kategoria: Instytucje finansowe
W seriach wydawniczych Materiały i Studia NBP oraz NBP Working Papers został niedawno opublikowany raport przedstawiający wyniki najnowszych badań dotyczących mechanizmu transmisji polityki pieniężnej w Polsce. Z wielu wątków poddanych analizie wybraliśmy trzy, które streszczamy w niniejszym artykule. Rozpoczynamy od czynników wpływających na możliwie zmiany mechanizmu transmisji polityki pieniężnej. Następnie analizujemy siłę i opóźnienia, z jaką decyzje Rady Polityki Pieniężnej oddziałują na gospodarkę. W ostatniej części artykułu przyglądamy się bliżej funkcjonowaniu kanału kredytowego polityki pieniężnej w Polsce.
Mechanizm transmisji polityki pieniężnej w Polsce: wybrane wnioski z najnowszych badań

Konsekwencje nieefektywnej windykacji należności kredytowych dla firm europejskich

Kategoria: Sektor niefinansowy
Nieefektywne systemy restrukturyzacji należności kredytowych mogą prowadzić do powstania firm zombie, a negatywne skutki tego zjawiska mogą rozprzestrzeniać się na pozostałą część gospodarki. W niniejszym artykule twierdzimy jednak, że słabe systemy restrukturyzacji należności kredytowych przynoszą korzyść w postaci odizolowania słabych firm od wstrząsów finansowych i makroekonomicznych. Na podstawie danych z poziomu firm i banków z Europy wykazaliśmy, że w przypadku słabej windykacji należności kredytowych wielkość sprzedaży i zatrudnienia firm zombie po wystąpieniu negatywnych wstrząsów jest stabilniejsza.
Konsekwencje nieefektywnej windykacji należności kredytowych dla firm europejskich