Autor: Paweł Smaga

Doradca w Departamencie Stabilności Finansowej NBP i profesor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie

Ryzyko systemowe niczym potwór z Loch Ness

Globalny kryzys finansowy ujawnił istotnie niedoszacowane ryzyka systemowego przez instytucje i podmioty gospodarcze. Trudno jednak określić skalę zagrożenia, gdy pomimo bogatych badań brak wciąż konsensusu co do definicji ryzyka systemowego. Podobnie jest z definicjami stabilności finansowej. W obu przypadkach jest to podstawa z perspektywy nadzoru makroostrożnościowego.
Ryzyko systemowe niczym potwór z Loch Ness

"Rzadkie finansowe zwierzę zaobserwowano w połowie 2007 r. na rynkach finansowych". (CC BY-NC-ND LHG Creative Photography)

Ryzyko systemowe najprościej można określić jako „potwora z Loch Ness”. Jest ono tym samym dla uczestników rynku finansowego, co potwór dla Szkotów (i nie tylko). Wszyscy wiedzą, że w jakieś części systemu finansowego ono jest i wszyscy są go świadomi. Ryzyko systemowe, jak Nessie jest wszechobecne, lecz nikt nie wie dokładnie kiedy i gdzie się ponownie zmaterializuje. Brak bezsprzecznych dowodów, że ktoś kiedyś je napotkał, ale nikt nie wątpi że ono istnieje (w jakiejś części jeziora przecież musi być!).

Ryzyko systemowe jest więc jeszcze nie do końca odkrytym gatunkiem dzikiego zwierzęcia w (eko)systemie finansowym, które można zaobserwować w przyrodzie, lecz którego nie udało się jeszcze naukowcom dokładnie zbadać, nie mówiąc już o próbach jego „udomowienia”.

Niewyobrażalne może stać się prawdziwe

Tego typu rzadkie finansowe zwierzę zaobserwowano w połowie 2007 r. na rynkach finansowych – był to czarny łabędź, który pojawił się nagle i wprawił wszystkich w wielkie osłupienie (a szczególnie system finansowy na świecie). Jest niezmiernie trudno zidentyfikować moment pojawienia się czarnego łabędzia na horyzoncie (gdyż w jego przypadku wykorzystanie danych historycznych zawodzi), choć w praktyce pojawia się częściej niż może się to powszechnie wydawać.

Błędem jednak byłoby ignorować to zwierzę, tylko z tego powodu że nie potrafimy przewidywać kiedy się pojawi. Można powiedzieć, że czarny łabędź ma „gruby ogon”, co świadczy o tym, że ryzyko systemowe (tu jako łabędź) może występować częściej i nieść ze sobą o wiele większe straty, niż wynika to z przyjętych modeli statystycznych, które dają przecież tylko 99 proc. pewności. A Nessie i czarny łabędź ukrywają się właśnie w tym pozostałym 1 proc.

Istota ryzyka systemowego zawiera się w efekcie zarażania i negatywnym wpływie na gospodarkę oraz utracie zaufania do systemu finansowego. Analiza definicji ryzyka systemowego prowadzi do wniosku, że badacze skupiają się na różnych aspektach tego zjawiska (oprócz wspominanych), tj. nierównowagach, powiązanych transakcjach instytucji finansowych, asymetrii informacji, efektach zwrotnych, bańkach na rynkach aktywów i negatywnych efektach zewnętrznych. Brak konsensusu w literaturze co do skomplikowanej natury ryzyka systemowego implikuje konieczność opracowania wielu miar i zasad pomiaru tego zjawiska.

Ryzyko systemowego cechuje się szerokim zakresem podmiotowym. Praktycznie każda instytucja finansowa może być nim mniej lub bardziej dotknięta. Trudno jest określić skalę zagrożenia tym zjawiskiem, gdyż w okresie turbulencji zmienia się to dynamicznie. Ryzyko to może mieć swoje źródła w samym systemie finansowym lub poza nim i wynikać z wzajemnych powiązań instytucji i rynków finansowych oraz ich ekspozycji na gospodarkę.

Ze względu na liczne kanały powiązań makrofinansowych między gospodarką a systemem finansowym trudno jest jednoznacznie rozgraniczyć źródła ryzyka systemowego.

Katalog potencjalnych źródeł ryzyka systemowego jest więc otwarty – wiemy że należy ono do królestwa zwierząt zamieszkujących na styku systemu finansowego i gospodarki, choć nie wiemy jednak o jaki gatunek chodzi konkretnie. Może być ono rozumiane, jako skutek upadłości instytucji o znaczeniu systemowym (systemically important financial institution, czyli tak zwane „SIFI”, a u nas po prostu zwierzę systemowe). Nie do końca wiemy jak je klasyfikować, stąd trudno je jednoznacznie identyfikować.

Ryzyko systemowe ma w sobie coś z kameleona. Lubi modyfikować swoje oblicze i ma zmienną naturę, co powoduje, że stopień narażenia instytucji finansowych na ryzyko systemowe nie zależy wyłącznie od działań przez nie podejmowanych, ale również od czynników zewnętrznych i procykliczności. Trudno jest więc trwale odróżnić na ile dane zjawisko (zwierzę) jest systemowe, a ryzyko systemowe może się właśnie w nich ukrywać.

Ryzyko systemowe rozpatrywane z perspektywy funkcjonowania pojedynczej instytucji, może być postrzegane jako stopień, w którym dana instytucja „zanieczyszcza” ekosystem finansowy i jego stabilność (rozumianą jako dobro publiczne), poprzez wytwarzanie negatywnych efektów zewnętrznych. Następuje to gdy nie uwzględnia skutków ubocznych swojej działalności, odczuwanych jednocześnie przez inne podmioty np. panika bankowa na skutek upadłości grubego zwierza (SIFI), który podejmuje nadmierne ryzyko w nadziei, że w kłopotach „państwo zawsze pomoże”. Jeśli znacząca liczba instytucji postępuje w ten sposób, to nasze zwierzęta systemowe mogą ulegać zjawiskom stadnym i nadmiernie zwiększać swój apetyt na ryzyko, niewspółmiernie do możliwości (potem niestrawność przyniosłaby dewastujący efekt dla systemu finansowego, co można było obserwować od połowy 2007 r.).

Ponadto, instytucja mająca pozornie niewielkie znaczenie systemowe w okresie boomu, w okresie recesji może okazać się wysoce „systemowo” znacząca. Ze względu na zjawiska asymetrii informacji i braku informacyjnej efektywności rynków finansowych (przecież nie wszyscy wiedzą o swoich kontrahentach tyle ile by chcieli), wzrost ryzyka systemowego w wyniku funkcjonowania zwierząt systemowych nie jest w wystarczającym stopniu odzwierciedlany w zmiennych na rynku finansowym. Zwierzęta systemowe czasem dobrze się maskują i trudno poznać czy występują w danym środowisku.

Skąd i kiedy płyną zagrożenia

Ryzyko systemowe następuje nie tylko w wyniku choroby, a potem „śmierci” zwierzęcia systemowego, ale również gdy problemy dotyczą grupy zwierząt (banków) o mniejszych rozmiarach, lecz o podobnym profilu działania (tego samego gatunku np. kryzys banków oszczędnościowych cajas w Hiszpanii). Ryzyko systemowe, jako niezbadany gatunek podlega dodatkowo ewolucji wraz rozwojem rynków finansowych, zmianami strukturalnymi i regulacyjnymi w systemie finansowym. Niemniej jednak, najczęściej w literaturze można wyróżnić dwie, wzajemnie ze sobą powiązane, odmiany ryzyka systemowego. Ryzyko systemowe występuje w czasie i przestrzeni.

Najprościej odmianę przestrzenną można określić jako zrobienie zdjęcia kondycji systemu finansowemu w danym momencie. Jest to odmiana, która prezentuje jak ryzyko systemowe jest rozmieszczone w strukturze systemu finansowego. Na przykład w jakich jego częściach ukrywają się zwierzęta systemowe, jakie zachodzą interakcje między nimi, czy są od siebie podobne i co ich łączy, a mogłoby stanowić potencjalny przekaźnik szoków finansowych („choroby”).

Druga odmiana, czasowa to po prostu oglądanie filmu, kiedy ryzyko systemowe („fabuła”) rozwija się (narasta, ewoluuje) wraz z upływem czasu. Na przykład jak i dlaczego rosną zwierzęta systemowe, dojrzewają oraz jakie zagrożenia mogą wynikać z ich kolektywnych zachowań. Istotą tej odmiany jest zjawisko procykliczności, wspominany nadmierny apetyt na ryzyko banków na jednym końcu w okresie boomu i wielki brak odpowiedzialności w okresie recesji na drugim końcu, poprzez równie nadmierne ograniczenie akcji kredytowej (delewarowanie), opóźniając proces ożywienia.

Jak może rozwijać się choroba

Taki podział ryzyka systemowego warunkuje użycie odpowiednich narzędzi zapobiegawczych. W odmianie czasowej powinny one mieć charakter antycykliczny i dążyć z jednej strony do ograniczania podejmowania nadmiernego ryzyka w okresie boomu, a z drugiej do mniejszej skali delewarowania w okresie recesji, by choćby częściowo poskromić cykl finansowy. W odmianie przestrzennej narzędzia powinny być również nakierowane na wzmacnianie odporności systemu finansowego na szoki, zmniejszając potencjał do ich rozprzestrzeniania się (aby choroba nie przenosiła się między zwierzętami).

Ryzyko systemowe nieodłącznie wiąże się z efektem zarażania, rozumianym jako przenoszenie się ryzyka systemowego przez różne kanały. Jest to po prostu przenoszenie się niestabilności (wirusa) na inne instytucje finansowe o słabszej kondycji lub nawet całkiem zdrowe. Ważna jest skala zjawiska – jeśli jest ona znaczna (systemowa) to można mówić o epidemii – właśnie zmaterializowało się ryzyko systemowe i ktoś zauważył Nessie. Jeśli jednak upadnie jedna lub parę instytucji o niewielkim systemowym znaczeniu, to nie ma mowy o efekcie zarażania. Takie rozumienie przyjmuje dwa założenia tj. efekt zarażania nie może wystąpić bez pierwotnego szoku, a jego transmisja przekracza skalę i tempo, które można by oczekiwać w „normalnych” warunkach. Czyli potrzeba by kondycja którejś instytucji finansowej się pogorszyła oraz by wirus przenosił się szybciej i dalej niż normalnie.

Przykładem efektu zarażania jest klasyczny efekt domina w systemie bankowym, polegający na negatywnym oddziaływaniu upadłości pojedynczej instytucji finansowej (np. banku) na cały system finansowy tj. powodując łańcuchową reakcję kolejnych upadłości (kolega mnie zaraził, to i ja zarażam koleżankę itd.).

Wynika to z przenoszenia się efektu zarażania przykładowymi kanałami:

– bilateralny: powiązania finansowe dwu-(lub więcej)stronne (wiadomo – poligamia zwiększa narażenie na wirusa),

– informacyjny: gdy załamie się zaufanie na całym rynku finansowym, występują  zachowania nieracjonalne (stadne), paniczna wyprzedaż itp. i cierpią nawet te (niewinne) instytucje, które pierwotnie się do tych zjawisk się nie przyczyniły (stado tratuje wszystko na swojej drodze),

– strukturalny: podobieństwo w strukturze aktywów i/lub pasywów (gdy instytucje są do siebie podobne, wtedy bardziej narażone są na ten sam typ wirusa),

– systemu płatniczego: powiązania między (pośrednimi i bezpośrednimi) uczestnikami systemów płatności i systemów rozliczeniowych (jeśli ja ci nie zapłacę, to ciebie może nie być stać zapłacić komuś innemu).

System bankowy jest ze swej natury bardziej narażony na efekt zarażania. Taki urok banków z gatunku instytucji finansowych. Wynika to z faktu, iż pełnią funkcję międzyokresowej transformacji oszczędności w inwestycje (z lokat Kowalskiego dajemy Nowakowi kredyt), co odbywa się w znacznej mierze poprzez transformację terminów (zamieniamy depozyt 6-miesięczny na 40-letni kredyt).

Narażenie na efekt zarażenia może wynikać ze stosowania agresywnej strategii zarządzania płynnością tj. oparcia źródeł finansowania w większym stopniu na niestabilnych krótkoterminowych pożyczkach międzybankowych. Ponadto dźwignia finansowa oraz wydłużenie i spadek przejrzystości procesu pośrednictwa finansowego (rozrost instytucji finansowych, które lubią przebywać „w cieniu”, czyli poza obszarem regulowanym) sprzyjają wzmacnianiu przenoszenia się szoków.

Lepiej zapobiegać niż leczyć

Co więc mogą zrobić strażnicy stabilności finansowej, czyli sieć bezpieczeństwa finansowego z bankiem centralnym na czele? Lepiej zapobiegać (ryzyku systemowemu), niż leczyć (efekt zarażania), czyli stosować narzędzia polityki makroostrożnościowej. Należy dokładnie badać i studiować gatunki zwierząt występujące w systemie i identyfikować kanały, przez które mogą one między sobą przenosić wirusa kryzysu oraz to czy wraz z upływem czasu nie narastają jakieś czynniki sprzyjające większej zachorowalności.

Równie ważne jest przeprowadzanie testów i badanie odporności na choroby (tzw. testy warunków skrajnych). Potem profilaktyka, czyli wzmacnianie odporności systemu finansowego na szoki (dbamy o zdrowie i kondycję zwierząt). Wiemy już, że jeden gatunek zwierząt – zwierzęta systemowe – przysparza nam szczególnych trosk. Dążmy więc do tego by nie urosły zbyt duże i nakładajmy wobec nich specjalne, dodatkowe wymogi by były bardziej odporne i nie zachorowały.

Jednocześnie nie należy zapominać, że materializacja ryzyka systemowego jest częścią samooczyszczającego mechanizmu „twórczej (kreatywnej) destrukcji” i pozwala na wyeliminowanie ze środowiska, słabych (nieefektywnych) osobników, które by tylko przenosiły wirusa. Z perspektywy systemu finansowego jako całości może to być korzystne. Przetrwają tylko najsilniejsi, jak to w przyrodzie.

Autor ukończył studia doktoranckie w Kolegium Zarządzania i Finansów w Szkole Głównej Handlowej, pracuje w Departamencie Systemu Finansowego NBP. Artykuł przedstawia poglądy autora i nie jest wyrazem oficjalnego stanowiska NBP ani SGH.

OF

"Rzadkie finansowe zwierzę zaobserwowano w połowie 2007 r. na rynkach finansowych". (CC BY-NC-ND LHG Creative Photography)

Otwarta licencja


Tagi