Rzecznik Praw Podatnika, czyli Robin Hood w sądzie

Toczy się dyskusja wokół pomysłu powołania Rzecznika Praw Podatnika. Opinie ekonomistów i przedsiębiorców wahają się między: umiarkowanie przychylne, sceptyczne, a negatywne. Mało kto wierzy, że rzecznik jest w stanie wygrać z ministrem finansów.

Rzecznik Praw Podatnika to pomysł Fundacji Republikańskiej. Klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości złożył przygotowany przez Fundację projekt o powołaniu RPP (używając skrótu istnieje niestety ryzyko mylenia tej nazwy z nazwą konstytucyjnego organu sprawowania polityki pieniężnej) do laski marszałkowskiej. Głównym zadaniem rzecznika miałoby być wstawianie się za podatnikami, głównie przedsiębiorcami, którym żyć nie daje skarbówka.

Wedle założeń rzecznik ma:

– Wspomagać podatników w sporach z urzędami skarbowymi w przypadku wątpliwości co do legalności działań organów podatkowych.

– Działania te będzie podejmował na wniosek zainteresowanych bądź z urzędu.

– Będzie mógł uczestniczyć w postępowaniach podatkowych przed sądami administracyjnymi.

– Ma mu przysługiwać prawo do wniesienia skargi na interpretacje ministra finansów w sprawach podatkowych.

– Może również zwracać się do ministra finansów z wnioskiem o wydanie ogólnej interpretacji przepisów prawa podatkowego. Teraz podatnicy mogą zwracać się z wnioskiem o interpretację prawa w konkretnych sprawach, lecz zabezpiecza ona jedynie podatnika, który ją otrzymał. Inni podatnicy nie mogą się na nią powoływać, a Ministerstwo Finansów wydaje rozbieżne interpretacje.

– Rzecznik będzie mógł zwracać się z wnioskiem o podjęcie inicjatywy ustawodawczej w sprawach związanych z podatkami.

– Do jego kompetencji ma również należeć informowanie Rzecznika Praw Obywatelskich o zasadności skierowania danej sprawy do Trybunału Konstytucyjnego.

– Ma składać Sejmowi raporty o stanie przestrzegania prawa podatkowego w Polsce oraz prowadzić działalność edukacyjną i informacyjną.

Samodestrukcja stanowiska

Rzecznika ma powoływać Sejm na wniosek marszałka lub grupy 35 posłów. Konieczna jest też zgoda Senatu. Kadencja ma trwać 5 lat, bez możliwości ponownego wybrania. Ważną nowością w projekcie ustawy jest zastosowanie funkcji automatycznej samodestrukcji (sunset clause). Według projektu ustawy rzecznik zostanie powołany tylko na jedną kadencję. Po tym okresie instytucja automatycznie ulegnie rozwiązaniu. Jeśli instytucja Rzecznika Praw Podatnika się sprawdzi, Sejm będzie mógł przedłużyć okres funkcjonowania ustawy.

Taka konstrukcja wymusi na prawodawcy dokonanie oceny czy rzecznik rzeczywiście jest potrzebny. W ten sposób twórcy ustawy chcą wprowadzić do polskiego systemu prawnego element samooczyszczenia znany ze świata anglosaskiego – przepisy i instytucje, które się nie sprawdziły ulegają likwidacji, a nie trwają siłą bezwładu. To znakomity i sprawdzony gdzie indziej pomysł. Na przykład bank centralny Stanów Zjednoczonych był powoływany trzykrotnie. Za pierwszymi dwoma razami, po 20 latach funkcjonowania jego mandat wygasał, ponieważ praca nie została oceniona pozytywnie.

Rzecznik Praw Podatnika ma przeciwdziałać skutkom inflacji prawa. Widać, że twórcy ustawy nie chcą by projekt był przejawem inflacji prawa – kolejnym urzędem do spraw walki z biurokracją. Biorą pod uwagę, że pomysł może się nie sprawdzić. W tej chwili istnieje już Rzecznik Praw Obywatelskich, Rzecznik Praw Dziecka, Rzecznik Praw Pacjenta, toczą się prace nad powołaniem Rzecznika Praw Żołnierza. Nie jest oczywiste, czy korzyści z tych instytucji, mimo dobrych intencji przyświecających ich twórcom, przeważają nad kosztami.

Kontrowersje wokół stanowiska

Pomysł powołania nowej instytucji nie podoba się wielu ekonomistom i przedsiębiorcom.

– W Polsce poza Rzecznikiem Praw Obywatelskich należy zlikwidować urzędy wszystkich rzeczników, bo każdy jako obywatel jest dzieckiem, pacjentem czy podatnikiem. Nie ma sensu zwiększać ciężaru dla podatnika po to tylko, aby powołać urząd – uważa Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha.

– Ja jestem umiarkowanym zwolennikiem pomysłu przedstawionego w Sejmie, choć nie należy spodziewać się wyraźnej poprawy sytuacji. Rzecznik Praw Obywatelskich nie ma za bardzo serca do podatków, a jest potrzebna instytucja, która będzie równoważyła przewagę organów skarbowych nad podatnikiem. Zdarza się, że w sytuacji sporu organy podatkowe mieszczą się w formalnych procedurach, ale przeciągają sprawy, czy naruszają zasadę proporcjonalności. Przydałaby się interwencja autorytetu, który mógłby wpłynąć na administrację.– mówi Rafał Iniewski z Rady Podatkowej PKPP Lewiatan.

Jego zdaniem sensownym rozwiązaniem mogłoby być przekazanie środków wydatkowanych na Wydział Podatkowy RPO wyspecjalizowanemu Rzecznikowi Praw Podatnika.

– Mam mieszane uczucia – mówi Wojciech Papis, przedsiębiorca, wiceprzewodniczący Kongregacji Przemysłowo-Handlowej Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej. – Z jednej strony pomysł powołania rzecznika wydaje się słuszny, z drugiej strony nasuwa się cały szereg wątpliwości, abstrahując od tego, że ta propozycja może być odczytana jako element kampanii wyborczej. Wiele przepisów Ordynacji Podatkowej jest niezgodnych z konstytucją. Przepisy te naruszają chronione konstytucyjnie prawo własności obywateli, równość obywateli i organów państwa wobec prawa, czasem odbierają prawo do sądu. Należałoby więc przede wszystkim zacząć od zmiany obowiązujących ustaw podatkowych.

Podatki – słaby punkt

Prawo podatkowe przypomina pole minowe. Rzecznik Praw Podatnika miałby pomagać przez nie przechodzić i udzielać pomocy gdyby komuś zdarzyło się nieszczęście. Jest jednak oczywiste, że celem powinno być rozminowanie pola, a nie umiejętność przebrnięcia przez nie. Czy powołanie nowej instytucji przyczyni się do tego? By tak się stało RPP musiałby mieć zdolność wymuszania zmian – na przykład na Ministerstwie Finansów – zgodnych ze swoimi decyzjami. Organizacje pracodawców od lat publikują czarne listy barier, media katalogują buble prawne, itp., ale to zwykle do niczego nie prowadzi. A kiedy już coś udaje się zmienić, efekty są radykalnie niewspółmierne do oczekiwań.

Przykład: Ministerstwo Finansów właśnie negatywnie zaopiniowało projekty uproszczeń podatkowych zaproponowane przez Ministerstwo Gospodarki w drugim pakiecie deregulacyjnym. W uzgodnieniach międzyresortowych MF skrytykowało wszystkie zmiany dotyczące podatków, nawet tak trywialne jak te, że wystawca faktury korygującej nie powinien być zmuszony do zdobycia potwierdzenia, że odbiorca otrzymał dokument.

– Zniesienie obowiązku potwierdzania korekt faktur zagraża wpływom podatkowym – orzekło MF, nie przedstawiając żadnych argumentów na poparcie tej tezy.

MF udowadniał swoje stanowisko na gruncie teoretycznym i pokazywał, że obecna praktyka jest zgodna z prawem UE. O losie drugiej ustawy deregulacyjnej zdecyduje rząd, ale takie stanowisko MF właściwie zamyka dyskusję – w sprawach dotyczących podatków zwykle górę bierze resort finansów.

Jeśli taka jest odpowiedź MF na propozycję innego ministerstwa – i to w dość trywialnej sprawie – czy można się spodziewać lepszych rezultatów pracy rzecznika? Rafał Iniewski dostrzega taką szansę.

– Można powiedzieć, że prawo podatkowe jest poza kontrolą polityczną. 90 proc. zmian rodzi się w głowach urzędników ministerstwa finansów, którzy są zainteresowani wyłącznie maksymalizowaniem wpływów budżetowych. Politycy w Sejmie nie są w stanie nawiązać z nimi równorzędnej dyskusji. Posłowie nie ufają MF, ale z drugiej strony boją się zaufać zewnętrznym ekspertom. Być może politycy chcieliby mieć kogoś na posiedzeniu Komisji Finansów Publicznych, kto byłby przeciwwagą dla MF i jednocześnie był urzędnikiem – spekuluje Iniewski.

Być może. Żeby jednak uznać ten argument za wystarczający trzeba najpierw uwierzyć, iż w razie poważnego sporu o podatki, posłowie w Sejmie mogą mieć więcej do powiedzenia niż minister finansów. A tego nie przyznają nawet sami, zawsze mający wiele do powiedzenia na każdy temat, posłowie.

Otwarta licencja


Tagi