Autor: Grażyna Śleszyńska

Analizuje zjawiska makroekonomiczne i polityczne. Współtworzyła Forum Ekonomiczne w Krynicy

Saudowie szukają przyszłości poza ropą

Szok naftowy z 2020 r. potwierdził słuszność polityki Saudów, polegającej na zmniejszaniu zależności od ropy i hojnych darach państwa opiekuńczego na rzecz otwierania się na nowe gałęzie przemysłu z przewagą sektora prywatnego.

Saudyjski sektor naftowo-gazowy generuje blisko połowę PKB kraju i niemal 80 proc. wpływów z eksportu. U zarania pandemii COVID-19, gdy cena ropy zjechała do 20 dolarów za baryłkę, liczono się z faktem, że Arabia Saudyjska może stać się dłużnikiem netto. Stopniowo jednak, m.in. dzięki czasowemu wyłączeniu amerykańskich rafinerii zasypanych śniegiem, notowania „czarnego złota” wróciły do poziomu ze stycznia 2020 r., tj. do 65 dolarów. Mimo to z danych MFW wynika, że zadłużenie wzrosło z 22,8 proc. PKB w 2019 r. do 33,4 proc. w 2020 r. Natomiast rezerwy walutowe kraju na koniec 2020 r. spadły o 290 mld dolarów w stosunku do 2014 r. i wyniosły 441,2 mld dolarów. Wciąż jednak daleko do tragedii. Notabene w przeszłości skarbiec Saudyjskiego Banku Centralnego był znacznie gorzej zaopatrzony: w 2002 r. rezerwy wynosiły zaledwie 37,4 mld dolarów, a więc blisko 12-krotnie mniej niż obecnie.

Gospodarka Arabii Saudyjskiej jeszcze przed pandemią borykała się z trudnościami, których symbolem było ślimacze, zaledwie 0,3-proc. tempo wzrostu gospodarczego oraz kryzys w sektorze budowlanym. PKB w przeliczeniu na mieszkańca spadł z 25 tys. dolarów w 2012 r. do 23 tys. dolarów w 2019 r. i 19 tys. dolarów w 2020 r. „Magiczna dekada”, czyli boom na ropę w latach 2003–2014, która przyniosła królestwu Saudów bezprecedensowy dobrobyt, podwajając jego PKB i czyniąc je 19. gospodarką świata, była już tylko wspomnieniem. Spadek cen ropy naftowej na przełomie 2014 i 2015 r. wyżłobił deficyt budżetowy. W latach prosperity gospodarka Arabii Saudyjskiej nie przeszła transformacji strukturalnej: do 2015 r. współczynnik aktywności zawodowej wynosił 41 proc., a tempo wzrostu wydajności w latach 2003–2013 wynosiło zaledwie 0,8 proc. rocznie, daleko w tyle za większością gospodarek wschodzących.

Jest kryzys, muszą być oszczędności

W Arabii Saudyjskiej podatek dochodowy obciąża wyłącznie cudzoziemców (stawką 20 proc., z uwzględnieniem zysków kapitałowych). Notabene w królestwie Saudów na stałe pracuje około 10 mln nisko opłacanych robotników z państw arabskich spoza Zatoki Perskiej (z Egiptu, Sudanu, Jordanii, Libanu, Syrii, Tunezji), którzy żyją w fatalnych warunkach socjalnych, a to, co zarobią, wysyłają do rodzin w swoich ojczyznach. Rodowici Saudyjczycy płacą tylko VAT, wprowadzony w 2018 r. we wszystkich państwach regionu Zatoki Perskiej, i składkę na ubezpieczenie społeczne. W ramach rekompensaty, po tym jak rząd podniósł krajowe ceny gazu i narzucił VAT, pracownicy sektora publicznego otrzymywali jednak comiesięczne dopłaty o równowartości ponad 260 dolarów.

W obliczu drastycznego spadku ceny ropy wiosną 2020 r. i zaglądającej w oczy wizji zubożenia państwa rząd, wbrew powszechnemu w świecie trendowi, zdecydował się na oszczędności. Podczas gdy inne kraje raczej obniżają daniny publiczne i wypłacają świadczenia zapomogowe, w Arabii Saudyjskiej potrojono stawkę VAT z 5 do 15 proc. i wstrzymano miesięczne dopłaty dla pracowników sektora publicznego. Pracownicy przymusowo zamkniętych obiektów otrzymują tylko 60 proc. wynagrodzenia. Samo anulowanie pielgrzymek do Mekki, która przyciąga nawet 10 mln odwiedzających rocznie, oznaczało stratę 8 mld dolarów. Również bodźce fiskalne odbiegają rozmiarem od tych, na jakie dla złagodzenia skutków pandemii, pozwoliły sobie małe państwa regionu Zatoki Perskiej. Na wsparcie gospodarki w okresie lockdownu Arabia Saudyjska przeznacza 1 proc. PKB, podczas gdy Katar – 5,5, Bahrajn – 3,9, a Zjednoczone Emiraty Arabskie – 1,8 proc. PKB.

Samo anulowanie pielgrzymek do Mekki, która przyciąga nawet 10 mln odwiedzających rocznie, oznaczało stratę 8 mld dolarów.

Polityka zaciskania pasa działa jak miecz obosieczny: owszem, budżet zaoszczędzi, ale globalnie gospodarka się skurczy, bo zmniejszy się popyt na wszelkiego rodzaju dobra – od samochodów po kosmetyki i sprzęt AGD. To strategia ryzykowna, bo prowadząca do erozji hojnego systemu opieki społecznej, a w konsekwencji do podważenia funkcjonującej od dziesięcioleci umowy społecznej. Per saldo Saudyjczycy wciąż mają wyższe świadczenia socjalne niż obywatele innych państw rozwijających się, ale bez wątpienia cięcia uderzyły ich po kieszeni.

Lojalność ludu kosztuje

W Arabii Saudyjskiej panuje niepisana umowa między społeczeństwem a dynastią rządzącą: lud akceptuje absolutną władzę, która tępi wszelkie przejawy nieprzychylnego jej aktywizmu obywatelskiego, ponieważ w zamian dostaje obietnicę dostatniego życia. W obliczu powolnego, ale przesądzonego schyłku ery paliw kopalnych rodzi się pytanie: co będzie, gdy załamie się popyt na ropę, a wraz nim fundamenty saudyjskiego dobrobytu? W jaki sposób Saudowie kupią sobie lojalność poddanych? Ryzyko konfrontacji z ludem potęguje wewnątrzkrajowa presja demograficzna, za sprawą której populacja rdzennych Saudyjczyków (bo tylko ci są w kręgu zainteresowania władzy) wzrośnie w ciągu najbliższej dekady o niemal 6 mln. Te dwie przesłanki legły u podstaw przekonania, że nie ma innego wyjścia, niż poszukać alternatywnych strumieni dochodów.

Lekcja pokory dla zbyt pewnego siebie księcia

Teoretycznie najprościej byłoby dokapitalizować Publiczny Fundusz Inwestycyjny (PFI), który od 1971 r. gromadzi i inwestuje nadwyżki dochodów z eksportu ropy naftowej. Tyle że samo to nie wystarczy. Jak wyliczyli analitycy MFW, produkcja 10 mln baryłek dziennie po cenie 65 dolarów za sztukę daje roczny dochód na Saudyjczyka w wysokości 11 tys. dolarów. Zakładając, że populacja Arabii Saudyjskiej w perspektywie 2030 r. wzrośnie do około 26 mln, fundusz majątkowy musiałby dysponować między 5 a 7 bln dolarów, aby wygenerować równoważny poziom dochodów z aktywów finansowych. Dlatego nawet gdyby Arabia Saudyjska częściowo zrzuciła zależność od petrochemii i rozbudowała fundusz majątkowy do 1 bln dolarów, to i tak nie byłaby to kwota wystarczająca do wygenerowania ekwiwalentu utraconych dochodów z ropy.

Vision 2030 – wyścig z czasem

Strukturalna reforma gospodarki jest więc niezbędna, aby zabezpieczyć byt przyszłych pokoleń Saudyjczyków. Uruchomiona w 2016 r. „Saudi Vision 2030” stanowi wprawdzie kontynuację serii 5-letnich planów rozwojowych, realizowanych w latach 1975–2015, lecz przerasta je rozmiarem i intensywnością. Ta śmiała inicjatywa zmierza do dywersyfikacji źródeł dochodu królestwa w kierunku zmniejszenia zależności od ropy. Chodzi o przekształcenie go w samowystarczalną gospodarkę, której lokomotywą będzie sektor prywatny. Aby tak się stało, konieczne jest inwestowanie w obszary o wysokim potencjale wzrostu, takie jak turystyka, opieka zdrowotna, finanse, produkcja. Mohammed bin Salman (MBS), następca tronu, któremu wiekowy ojciec de facto już oddał władzę, rozumie, że jeśli gospodarka nie będzie rosła w tempie powyżej 6,5–7 proc., to stopa bezrobocia wśród młodych nie spadnie, nawet nie pozostanie na tym samym poziomie, ale wzrośnie, a to jest tykająca bomba zegarowa. Stąd pomysł rozwinięcia sektora prywatnego kosztem uszczuplenia sektora publicznego, który zatrudnia 70 proc. saudyjskich pracowników. Pierwotnie zakładano podwojenie PKB w perspektywie roku 2030 i stworzenie 6 mln nowych miejsc pracy, które wchłoną armię bezrobotnych młodych ludzi. Ale czy uda się ten cel osiągnąć?

Książę ujarzmia pustynię i… wiesza księżyc

Transformację gospodarki, obejmującą rozbudowę branż i tworzenie miejsc prac w sektorze prywatnym, napędzają megainwestycje realizowane w ramach Vision 2030. Największą z nich jest NEOM („Nowa Przyszłość) – szacowany na 500 mld dolarów projekt zagospodarowania pustynnych terenów nad Morzem Czerwonym i utworzenia tam high-techowej strefy biznesowej. Okrętem flagowym przedsięwzięcia będzie „The Line” – futurystyczne 100-mln megamiasto, w pełni zautomatyzowane i bezemisyjne, które połączy wybrzeże Morza Czerwonego z północno-zachodnią częścią Arabii Saudyjskiej. Dalej jest i strasznie, i śmiesznie: nad miastem zabłyśnie sztuczny księżyc, zasiewanie chmur zapewni życiodajny deszcz, mieszkańcy będą przemieszczać się latającymi taksówkami, o czystość zadbają roboty, a ludzie będą lepszymi wersjami samych siebie dzięki modyfikacji genomów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że książę MBS, delikatnie mówiąc, dał się ponieść wybujałej fantazji, a ponieważ otacza go krąg sowicie opłacanych potakiwaczy, nikt nie śmie zakwestionować przynajmniej niektórych pomysłów.

The Line” – to wizja futurystycznego megamiasta, w pełni zautomatyzowanego i bezemisyjnego, nad którym zabłyśnie sztuczny księżyc.

Na obszarze 28 tys. km² rozciągającym się wzdłuż wybrzeża Morza Czerwonego, postępuje inna gigantyczna inwestycja deweloperska, powstająca z myślą o rozbudowie przemysłu turystycznego, słabo rozwiniętego w Arabii Saudyjskiej. Poza plażami obejmie ona całą gamę elementów krajobrazu: archipelag 90 dziewiczych wysp (z których dwie trzecie takimi pozostanie), rafę koralową, pustynię, góry i wulkany. Projekt zakłada budowę hoteli, apartamentów, willi, a także obiektów rekreacyjnych, handlowych i rozrywkowych. Po ukończeniu inwestycji, oferta turystyczna ma przyciągać milion zagranicznych urlopowiczów rocznie, stworzyć 70 tys. miejsc pracy i zwiększyć PKB Arabii Saudyjskiej o 5,86 mld dolarów rocznie.

Dwie trzecie populacji Arabii Saudyjskiej stanowią młodzi ludzie w wieku poniżej 35 lat. To głównie z myślą o nich 40 km od centrum Rijadu powstaje Qiddiya – kompleks rozrywkowy o łącznej powierzchni 334 km², który będzie się składał z parków wodnych, terenów sportowych, ścieżek rowerowych, a nawet toru wyścigowego, na którym w 2024 r. odbędzie się Grand Prix Formuły 1. Wedle przedpandemijnych założeń w 2030 r. będzie z niego korzystać 17 mln odwiedzających. Projekt Qiddiya ma być odpowiedzią na rekreacyjne i kulturalne potrzeby społeczeństwa, a jednocześnie ma przekierowywać z powrotem do kraju część z 30 mld dolarów, które Saudyjczycy wydają co roku na turystykę za granicą.

Publiczny Fundusz Inwestycyjny – perła w koronie Saudów

Centralną rolę w finansowaniu megaprojektów deweloperskich odgrywa wspomniany już Publiczny Fundusz Inwestycyjny (PFI). Do niedawna funkcjonował on jak typowy państwowy fundusz majątkowy, czyli inwestował w aktywa finansowe i kumulował zyski na poczet świadczeń socjalnych przyszłych pokoleń Saudyjczyków. Mandat instytucji uległ rozszerzeniu, gdy w 2015 r. Mohammed bin Salman przedstawił plan Vision 2030, czyniąc Publiczny Fundusz Inwestycyjny prymarnym źródłem jego finansowania.

Jednym z pierwszych kroków księcia MBS po przejęciu bezpośredniego nadzoru nad PFI było współfinansowanie kwotą 45 mld dol. Vision Fund – funduszu inwestycyjnego stworzonego przez japoński SoftBank. Za jego pośrednictwem PFI został inwestorem startupów technologicznych z Doliny Krzemowej, w tym pechowego WeWork. Tuż przed pandemią (w grudniu 2019 r.) państwowy gigant naftowy Saudi Aramco przeprowadził największą w skali świata pierwszą ofertę publiczną. Kwota 29 mld dolarów, jaką uzyskał ze sprzedaży 1,5 proc. swoich akcji na rijadzkiej giełdzie Tadawul, zasiliła bilans PFI.

Saudyjski gigant naftowy najzyskowniejszą firmą świata

Saudyjski fundusz majątkowy, który operuje obecnie aktywami o wartości 339 mld dol., zajmuje dopiero 8. miejsce na świecie, ale mierzy wysoko: w perspektywie 2030, wolą księcia MBS, chce być największym państwowym funduszem majątkowym na świecie, z aktywami o wartości 2 bln dol., wyprzedzając nie tylko abuzabijski i kuwejcki, ale także chiński i norweski. Pandemiczna recesja nie wpłynęła na rewizję tych planów. Uskrzydlony poprawą sytuacji na rynku ropy saudyjski następca tronu potwierdził, że zamierza kontynuować inwestycje w ramach Vision 2030. W styczniu 2021 r. zadeklarował, że w ciągu kolejnych 5 lat PFI będzie wstrzykiwał w saudyjską gospodarkę co najmniej 40 mld dolarów rocznie – co odpowiada około 5 proc. PKB kraju, zwiększy swoje aktywa do 1,07 bln dolarów (4 bln rialów) i doprowadzi do stworzenia 1,8 mln miejsc pracy. Analitycy spodziewają się, że PFI zmniejszy międzynarodową ekspozycję inwestycyjną, dążąc do spieniężenia akcji i zdyskontowania zysków na fali startupowych debiutów na Wall Street.

Saudyjski fundusz majątkowy w ciągu kolejnych 5 lat będzie wstrzykiwał w gospodarkę co najmniej 40 mld dolarów rocznie – co odpowiada około 5 proc. PKB kraju.

PFI będzie wnosił tylko kapitał początkowy w inwestycje realizowane w ramach Vision 2030. Biorąc pod uwagę ich rozmiary, nie obejdzie się bez finansowania zewnętrznego. I tu pojawia się pewien zgrzyt. Arabia Saudyjska, zresztą podobnie jak inne kraje Zatoki Perskiej, nie ma w zwyczaju publikować informacji na temat swoich długów i aktywów. Ten brak transparentności, w połączeniu z agresywnym profilem inwestycyjnym PFI i dostrzykiwaniem środków z Saudyjskiego Banku Centralnego, może zniechęcać inwestorów zagranicznych.

Długi cień wahabizmu

Nad wykonalnością wielce ambitnego planu Vision 2030 kłębią się znaki zapytania, i to nie tylko finansowe. Po pierwsze, brakuje narodowego rezerwuaru know-how, który umożliwiłby ciągłość postępu technologicznego. Poziom nauczania w saudyjskich szkołach podstawowych i średnich w zakresie matematyki i fizyki należy do najniższych na świecie. Bez rodzimego kapitału ludzkiego w zakresie technologii królestwo Saudów będzie skazane na importowane technologie i zagranicznych inżynierów. Po drugie, niedawne przyznanie kobietom prawa do prowadzenia pojazdów to kosmetyczny drobiazg. Dopóki nie będą one mogły swobodnie uczestniczyć w rynku pracy, dopóty efekt modernizacji będzie powierzchowny. Zmiana tego stanu rzeczy nie wydaje się możliwa w systemie, który opiera się na więzi między rodziną królewską Saudów a kapłanami wahabickimi, reprezentującymi szkołę muzułmańskiego tradycjonalizmu i postawę antynaukową.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Wszystko może być bronią

Kategoria: Trendy gospodarcze
W walce o swoje interesy państwa posługują się przeróżną bronią. Opisuje to Mark Galeotti w książce „The Weaponisation of Everything. A Field Guide to the New Way of War” (polski tytuł to „Bronią może być wszystko. Przewodnik terenowy po nowym sposobie prowadzenia wojny”).
Wszystko może być bronią

Co z tą ropą?

Kategoria: Analizy
Po ataku Rosji na Ukrainę cena ropy naftowej przebiła barierę 100 dolarów za baryłkę po raz pierwszy od 2014 r. Obecny wzrost cen powodują przede wszystkim czynniki podażowe.
Co z tą ropą?