Autor: Jan Cipiur

Dziennikarz ekonomiczny, publicysta Studia Opinii

Sposoby i skutki unikania podatków

Podatki nie są sprawiedliwe i takie nie będą. Warto jednak chwytać za młotek, żeby kruszyć skałę, która być może kiedyś pęknie. Takim młotkiem jest raport „50 twarzy unikania podatków” punktujący m.in. rolę UE w tych złych praktykach. Sporządziło go 15 organizacji pozarządowych, nie jest więc wyważony. To żadna szczególna wada, bo druga strona też nie wyważa swoich racji.
Sposoby i skutki unikania podatków

Wśród europejskich organizacji stojących za tą publikacją jest m.in. polski Instytut Globalnej Odpowiedzialności, który „opowiada się za rozwojem z ludzką twarzą, czyli takim, który przyczyniając się do eliminacji ubóstwa na świecie, ma u swych podstaw poszanowanie godności ludzkiej oraz opiera się na zasadach sprawiedliwości społecznej”. Aspekt niesprawiedliwości i wielkiej nierównowagi w relacjach gospodarczych Północ – Południe dominuje w raporcie, ale znalazło się też miejsce na wątki ekonomiczno-biznesowe i prawne.

Do 120 mld dol. mniej dla biednych krajów

W epoce globalizacji – oznaczającej wielki rozrost i przyrost liczby korporacji transnarodowych – bardzo wyraźny i istotny stał się wymiar międzynarodowy podatków dochodowych. Szkodliwe praktyki uprawiane w jednym kraju mogą zaburzać ściąganie podatków w innym. Z badania zleconego przez Komisję Europejską (SME taxation in Europe, 2015) wynika, że wszystkie duże spółki krajowe płaciły wyższy CIT niż stosujące planowanie podatkowe spółki międzynarodowe. Szacowana różnica dla firm o podobnej wielkości może sięgać 3,5 pkt proc. Wyższe podatki niż spółki międzynarodowe płacą także małe i średnie krajowe przedsiębiorstwa z UE, choć te ostatnie korzystają przecież często z rozmaitych ulg i preferencji fiskalnych.

UNCTAD (Konferencja ONZ ds. Handlu i Rozwoju) oceniła, że zaniżanie przez korporacje międzynarodowe podatków dochodowych powoduje w krajach rozwijających uszczuplenie przychodów budżetowych o 70–120 mld dol. rocznie. Wymownym tłem jest tu 215 mld dol. rocznie – kwota wymieniana przez UNCTAD w „World Investment Report 2015” jako łączny CIT płacony przez korporacje transgraniczne na rzecz państw rozwiniętych.

UNCTAD oszacowała, że tylko 3 proc. inwestycji podejmowanych przez przedsiębiorstwa w państwach rozwiniętych pochodzi formalnie z rajów podatkowych. Dla państw rozwijających się oraz na etapie tzw. gospodarki przejściowej wskaźnik ten wynosi obecnie odpowiednio 21 proc. i 41 proc. Negatywna wymowa tych proporcji polega przede wszystkim na praktycznej niemożności dochodzenia przez te państwa swoich racji na Bermudach, Kajmanach czy innych Bahamach.

Oszustwa w białych rękawiczkach

Podtytuł raportu o „50 twarzach unikania podatków” brzmi „Rola W Unii Europejskiej we wspieraniu niesprawiedliwego, światowego systemu podatkowego”. W odróżnieniu od typowych rajów podatkowych, w UE i na innych obszarach bogatej Północy złe praktyki odprawiane są najczęściej w wykwintnych rękawiczkach.

Najbardziej typowy mechanizm to manipulowanie cenami w ramach przemieszczania towarów między spółkami tej samej grupy w różnych krajach, czyli stosowanie tzw. cen transferowych, oraz ustalanie przez zagraniczną centralę wygórowanych opłat za używanie marki, przekazywane know-how itp. Praktycznie zawsze chodzi o podniesienie kosztów (a więc obniżenie podstawy opodatkowania) spółki danego koncernu operującej w państwie o wysokiej realnej stopie podatkowej i o niezapłacenie CIT w ogóle lub zapłacenie go tam, gdzie realne stawki są najniższe.

Przed rokiem wyszły na jaw działania określane potocznie jako LuxLeaks. Według danych ujawnionych przez grupę europejskich dziennikarzy śledczych przynajmniej 300 międzynarodowych spółek uzyskało od luksemburskiego fiskusa niezwykle przychylne decyzje sprowadzające się do obniżania podatku dochodowego do poziomów symbolicznych. Jest na to barwne określenie sweetheart deals, czyli znane doskonale w Polsce interesy po znajomości. Skorzystały na nich m.in. Fiat i Starbucks. Sprzeciw opinii publicznej i organów UE byłby zapewne mniejszy, gdyby korzystne interpretacje podatkowe rozciągano w Luksemburgu na wszystkie firmy, a nie po uważaniu.

Inna świeża afera to SwissLeaks (wygląda na to, że ludzie klawiatury nie potrafią już wymyślić niczego poza „gate” lub leaks”). Jej protagonistą jest wielki brytyjski bank HSBC, który potajemnie przekazywał pieniądze prominentnych klientów do rajów podatkowych. Wśród ludzi, którzy w ten sposób „optymalizowali” swoje podatki dochodowe są także „osoby związane z Polską”. Przez pół roku na przełomie lat 2006 i 2007 (tego okresu dotyczy przeciek danych) przez konta 100 tys. klientów HSBC oraz 20 tys. spółek offshore (tj. zarejestrowanych w rajach podatkowych) przepłynęło 180 mld euro.

Autorzy raportu wskazują, że machinacje genewskiego oddziału HSBC to z pewnością kropla w morzu. Przywołują oceny, że mieszkańcy państw Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej wytransferowali i utrzymują za granicą łącznie 2 500 mld dol. Raport podkreśla namacalne konsekwencje w postaci ubytku przychodów podatkowych w łącznej wysokości szacowanej na 72 mld dol. Są też jednak inne, mniej rzucające się w oczy, ale poważniejsze. Chodzi o to, że rozwój państw zabiedzonych i na dorobku spowalnia wskutek odpływu wielkich kapitałów, które są tam dobrem szczególnie rzadkim.

Katalog przekrętów

W literaturze przedmiotu oraz w języku prawa rozróżnia się kilka terminów związanych z ucieczką przed podatkami. Metody siłowe polegające na łamaniu przepisów to tax dogding, czyli mniej lub bardziej zuchwałe przekręty. Bardziej dopracowane działania niezgodne z prawem to tax evasion, tj. uchylanie się od podatków. Jest też wyrafinowana praktyka tax avoidance, a więc unikanie podatków dzięki prawno-finansowej zabiegom, które dzięki sprytowi i korzystnym interpretacjom są formalnie zgodne z literą prawa, choć jako żywo kłócą się z jego duchem oraz z zasadami, na których opiera się przyzwolenie nowoczesnych społeczeństw na daniny finansowe.

W portfelu tax avoidance jest bardzo wiele metod. Ostatnio, wśród firm aktywnych w co najmniej kilku państwach zyskują na popularności koncepty nazywane innovation box czy patent box. W Polsce stosowana jest nazwa „kancelaria patentowa”. Nie oddaje ona jednak istoty sprawy, bo sugeruje, że chodzi o łebskich prawników, choć jest to mechanizm wprowadzany przez rządy. W największym skrócie chodzi tu o transfer zysków do państw, które wprowadziły preferencje podatkowe dla dochodów z opatentowanych wynalazków, technologii i innowacji, czyli tzw. własności intelektualnej. Dzięki takim rozwiązaniom rośnie ponad miarę i tak już wielka renta intelektualna (np. marża zysku koncernu Apple na Iphone sięga 70 proc.). Wskutek stosowania takich preferencji maleje zdolność państw aspirujących do nadążania za czołówką światowych liderów, a tym samym rośnie zagrożenie, że popadną one w pułapkę średniego dochodu.

Omawiany raport przypisuje winę za niespójną, niesprawiedliwą i szkodliwą politykę podatkową władzom państw rozwiniętych. Jest w tym sporo racji, bo każde rozwiązanie podatkowe ze swej istoty musi mieć promotorów pośród władz wykonawczych i ustawodawczych, a także sądowniczych (ostateczne interpretacje). Otwarte oskarżanie instytucji UE oraz OECD jest jednak nie na miejscu, m.in. z powodu ich ograniczonych lub nieistniejących uprawnień stanowiących i wykonawczych.

Potrzeby i możliwości

OECD spełnia swoją rolę jako organ analityczny oraz niezwykle solidna instytucja badawcza, która diagnozuje problemy i wskazuje możliwe drogi jego poprawy i naprawy. Organizacja ta przedstawiła niedawno podsumowanie prac prowadzonych w sprawie „Erozji bazy podatkowej i przenoszenia zysków” (Base Erosion and Profit Shifting – BEPS). Przystępując do projektu, OECD podkreśliła (w zgodzie ze swymi kompetencjami), że (ewentualne) reformy „nie mają na bezpośrednio na celu zmiany międzynarodowych standardów dotyczących praw do nakładania podatków na dochody transgraniczne”. Chodzi zatem o realne w danych warunkach likwidowanie luk, a nie o pozbawione dziś szans, choć istotnie pożądane, zmiany standardów.

Unia Europejska jest dziś raczej w odwrocie i bardziej się broni przed naporem ze strony narodowych „-izmów” niż kwapi roztaczać ambitniejsze wizje. W sytuacji zastoju, a nawet regresu aktywności UE, oklaskiwanego przez wiele państw członkowskich, oczekiwanie bardziej radykalnego podejścia do podatków jest co najmniej nierozważne. Po brukselskich gmachach krąży m.in. idea wspólnej i skonsolidowanej podstawy CIT (Common Consolidated Corporate Tax Base – CCCTB). Polegać miałoby to w pierwszej kolejności na ustaleniu w całej Unii wspólnych zasad określania podstawy dla podatku dochodowego od osób prawnych, a na następnym etapie na obliczaniu CIT od międzynarodowych korporacji na poziomie unijnym, żeby potem dzielić wpływy między państwa członkowskie, w których naprawdę powstawał przychód danych korporacji. Taka reforma jest jednak dziś absolutnie nie do przyjęcia. Można tylko pomarzyć, że kiedyś będzie.

Raport zawiera dużą dozę krytyki słusznej, a nawet konstruktywnej. Przykładem może deklarowane przez OECD poparcie dla przepisów, które zmuszałyby międzynarodowe korporacje do raportowania ze swej działalności i wyników w podziale na państwa, w których działają. W praktyce jednak ostateczne rekomendacje OECD przekształcają ten postulat w nieużyteczną ozdóbkę. Wymóg ten miałby bowiem obowiązywać jedynie spółki z obrotem ponad 750 mln euro rocznie, więc według szacunków samej OECD wykluczałby 85–90 proc. wszystkich spółek międzynarodowych. Po drugie sprawozdania z podziałem na kraje byłyby wyłączone spod obowiązku upublicznienia i przekazywane jedynie „wybranym administracjom podatkowym”. Na dodatek z powodów infrastrukturalnych większość państw rozwijających się nie mogłaby uczestniczyć w automatycznej wymianie informacji podatkowych, m.in. za przyczyną zagrożeń dla poufności.

Raport spełnia swoją rolę w tym zwłaszcza aspekcie, że kluczem do wszelkich zmian jest jak najszersza informacja pozwalająca mobilizować ludzi i całe społeczeństwa przeciw temu, co im szkodzi. Sztuczne i cwaniackie zaniżanie podatków na niekorzyść państw na niższym, a zwłaszcza najniższym szczeblu rozwoju, jest haniebne i w dodatku przeciwskuteczne. Proceder ten utrwala szkodzącą biznesowi nierównowagę globalną polegającą na olbrzymiej i marnotrawnej nadkonsumpcji w państwach najbogatszych oraz zaniżonej, małej lub wręcz minimalnej w około setce państw Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej. Według ostatnich wiarygodnych szacunków przytaczanych przez Bank Światowy w 2012 r. co siódmy mieszkaniec Ziemi utrzymywał się za 1,90 dol. dziennie i mniej. Liczba biedaków i nędzarzy zmniejsza się systematycznie, ale żadna to pociecha dla całego jeszcze miliarda wykluczonych i odsuniętych od dorobku cywilizacji.

Ustanowienie systemu skutecznie niszczącego machinacje i tzw. optymalizacje podatkowe jest dziś marzeniem bardziej niż długoterminowym. Wymagałoby przede wszystkim przywrócenia restrykcyjnej kontroli transgranicznych przepływów kapitałowych, podczas gdy żyjemy w ferworze i zgiełku globalizacji. W kontekście uszczuplania dochodów podatkowych państw biednych i zapóźnionych konieczny do spełnienia byłby także warunek ustanowienia w nich uczciwych rządów, bo dziś obfitsze wpływy zasilałyby głównie przeróżnych kierowników fasadowych demokracji, dyktatorów, kacyków oraz ich służalcze i interesowne kręgi. Także ten postulat wydaje się dziś nie do spełnienia. Pozostaje wyciągać złe i niecne praktyki na światło dzienne, czekając, aż świat dojrzeje i zacznie je skuteczniej wypleniać.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Wzrost cen i płac wróży także wzrost podatków

Kategoria: Oko na gospodarkę
Wysoka inflacja to w dużej mierze cena za wyjście gospodarki światowej z kryzysu wywołanego pandemią i wojną w Ukrainie. Nawet w najbardziej rozwiniętych krajach świata wzrost cen zbliża się już do 10 proc. w skali rocznej. Kosztem jest także wzrost długów, a inną realną konsekwencją – wzrost podatków.
Wzrost cen i płac wróży także wzrost podatków