Stłuczki nie da się już zataić

W ciągu najbliższych miesięcy zacznie zwiększać się rozpiętość między składkami płaconymi za ubezpieczenie auta przez ostrożnych doświadczonych kierowców, a wydatkami na polisy młodych lub mniej ostrożnych. Młody człowiek kupujący Peugeota 106 czy Forda Fiestę, będzie płacił przyzwoite składki na polisę. Ale dla młodzieńca kupującego 15-letniego Opla czy Audi, będą one zaporowe.
Stłuczki nie da się już zataić

Już wkrótce ubezpieczyciel będzie mógł sprawdzić w nowej bazie danych ile stłuczek ma na swoim koncie każdy kierowca. (CC BY-NC-SA Matti Mattila)

Coraz więcej młodych mieszkańców Irlandii Północnej rezygnuje z posiadania własnego samochodu. Powodem są rosnące stawki ubezpieczenia. Zdarza się, że młody kierowca musi płacić nawet 27 tys. funtów rocznie za polisę na swoje auto. (http://www.mojawyspa.co.uk/artykuly/27721/Mlodych-kierowcow-nie-stac-na-ubezpieczenie). Na razie ta informacja nie dotyczy naszego rynku. Na razie, bo i w Polsce już wkrótce młodzi kierowcy, a także ci, którzy powodują dużo szkód (najczęściej młody wiek i duża liczba szkód idą w parze), będą musieli przed zakupem auta sprawdzić czy będzie ich stać na ubezpieczenie.

Dlaczego? Towarzystwa dostały możliwość szybkiego sprawdzenia ile szkód naprawianych z polis OC i AC spowodował w ostatnim czasie klient. Bo po wielu latach ubezpieczyciele dopracowali się systemu wymiany informacji o szkodach spowodowanych przez kierowców, które były naprawiane z polisy OC lub AC. Do programu prowadzonego przez Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny przystąpiły niemal wszystkie towarzystwa, kontrolujące 99,8 proc. rynku ubezpieczeń komunikacyjnych. Według Elżbiety Wanat-Połeć, prezes UFG, system którego budowa pochłonęła 80 mln zł w siedem lat, ma się zwrócić towarzystwom w czasie krótszym niż rok.

Nieuchronne zmiany

I nic w tym dziwnego, bo przystąpienie do programu pozwala na wprowadzenie dwóch istotnych zmian w tzw. systemie bonus – malus, określającym zasady stosowania zwyżek i zniżek, ze względu na liczbę szkód.

Po pierwsze, posiadanie takiej informacji pozwala na wyliczanie składki ze względu na liczbę wszystkich spowodowanych wypadków (a nie tylko tych spowodowanych własnym autem). Po drugie, na sprawdzanie liczby wypadków klienta tuż po zawarciu umowy, a nawet –wkrótce – już w momencie jej podpisywania.

Ten pierwszy element jest najistotniejszy, bo obecnie większość systemów bonus – malus opiera się na kuriozalnym założeniu badania liczby wypadków dla danego samochodu. Tak, jakby to auto, a nie kierowca powodował szkodę. Teraz towarzystwa sprawdzą nie tylko czy dane auto nie uczestniczyło w wypadku, ale też czy dana osoba nie spowodowała kraksy. To oznacza, że klienci będą karani zwyżkami nie tylko gdy np. pożyczą komuś auto i zostanie ono rozbite, ale też gdy sami rozbiją pożyczony albo służbowy samochód.

Ważna jest też możliwość wyłapania tzw. szkodowych klientów, jeszcze przed spowodowaniem przez nich wypadku. Do tej pory towarzystwa usiłowały weryfikować prawdomówność klienta dopiero po wypadku. A to oznaczało, że większości udawało się uniknąć zwyżek.

Ostrożni skorzystają

System bonus – malus był dziurawy i często naginany do potrzeb sprzedawców. Na przykład ulubionym  trickiem młodych kierowców, było dopisanie w dowodzie rejestracyjnym rodzica, jako współwłaściciela czy głównego właściciela pojazdu. To wystarczyło, żeby zapłacić niższe składki i wypracowywać sobie samodzielnie historię ubezpieczeniową. Zdarzało się, że np. po dwóch latach młody klient kupując nowe auto nie fatygował już rodzica, tylko ubezpieczając auto pokazywał poprzednią polisę z 60 proc. zniżkami i takie też składki płacił. Co prawda stopniowo to zjawisko było ograniczane np. przez żądanie wyższych składek jeśli rodzic deklarował przy zawieraniu umowy, że autem będzie jeździł młody kierowca. W praktyce jednak składki były i tak niższe, niż gdy młody człowiek sam ubezpieczyłby auto wyłącznie na swój rachunek.

Po zmianie sposobu naliczania składek na skutek uruchomienia systemu wymiany informacji o szkodach, taki scenariusz nie będzie już możliwy. O wysokości zniżki będą decydowały informacje z oświadczenia kierowcy dotyczące liczby szkód, które potem będą weryfikowane w bazie UFG. Zaświadczenie o braku szkód od poprzedniego ubezpieczyciela będzie potrzebne już tylko w przypadku, gdy dane podawane przez UFG będą błędne. Towarzystwa zdając sobie sprawę z możliwych błędów w systemie, powinny uznawać prymat zaświadczenia od braku szkód.

Zmiany odczują też np. kierujący firmowymi autami. Do tej pory stłuczki przez nich spowodowane obciążały tylko konto firmy. Teraz mogą być odnotowane w bazie UFG. Co prawda w praktyce na razie jakość raportowania szkód spowodowanych przez kierowców flotowych pozostawia wiele do życzenia, to jednak nie ma już pewności czy informacja o szkodzie nie trafi do bazy danych.

Ten system ma też dobrą cechę – oczywiście z punktu widzenia tych, którzy jeżdżą ostrożnie.

Towarzystwa żądając od kierowców powodujących dużo wypadków adekwatnych do ryzyka składek będą mogły w mniejszym stopniu obciążać nimi bardziej ostrożnych kierowców. Mimo, że tylko niewielka część powoduje szkody, to jednak są one istotnym obciążeniem dla innych. W OC komunikacyjnym  tzw. częstość szkód to ok. 5 proc. (to znaczy, że około 5 proc. klientów ma w ciągu roku szkodę). Ponieważ średnia wypłata to około 5 tys. zł, a średnia składka około 400 zł, łatwo policzyć, że na jedną szkodę musi złożyć się przeciętnie 12 kierowców. W AC częstość jest jeszcze większa – około 15 proc.

Zyskają też ci, którzy jeździli autem służbowym, ale ostrożnie. Teraz będą mogli liczyć na zniżki za doświadczenie i brak szkód, bo łatwo będzie sprawdzić ich szkodowość w bazie. Dodatkowym wymogiem może być np. dostarczenie zaświadczenia z firmy, że rzeczywiście użytkowaliśmy przez określony czas samochód.

Mniejsze ryzyko, mniejsza składka

Skutkiem takich zmian, będzie zwiększenie rozpiętości stawek między najniższymi płaconymi przez ostrożnych i doświadczonych kierowców, a tych młodych i pechowych. Obecnie ta ostatnia grupa, choć płaciła wyższe składki, to nie były one zaporowe. W krótkim okresie można się więc spodziewać, większego zainteresowania takich klientów wprowadzeniem do umowy tzw. udziałów własnych. Perspektywa pokrywania 10, 20 czy 30 proc. szkody z własnej kieszeni ma skłaniać do większej ostrożności na drodze.

W dłuższej perspektywie pojawią się specjalne programy dla np. młodych kierowców. Będą oni mogli ubezpieczyć się za niższą niż rynkowa stawkę, jeśli będą pasowali do profilu określonego przez towarzystwo. Młody człowiek kupujący Peugeota 106 czy Forda Fiestę, będzie płacił przyzwoite składki. Ale dla młodzieńca kupującego 15-letniego Opla Vectrę czy Audi, będą one zaporowe. To efekt założenia opartego na praktycznych obserwacjach, że kierowcy z tej drugiej grupy częściej powodują wypadki, bo takie duże auta dają większe poczucie bezpieczeństwa, są szybkie, a niestety nie zawsze w pełni sprawne.

Ciekawe pomysły podpowiada też rynek brytyjski, gdzie oferowanie programów ubezpieczeniowych powiązane jest ze sprzedażą aut (np. http://www.youngmarmalade.co.uk/scheme). Co ważne w ofercie są głównie małe samochody i nowe lub niemal nowe samochody. Z kolei polisy przewidują np. ograniczenie odpowiedzialności za wypadki w godzinach od 23 do 5 rano. Za to ceny polis są dla młodych kierowców niższe, niż z pełną 24-godzinną ochroną.

Marcin Jaworski jest analitykiem w TUiR Warta. Prezentowanych w tekście opinii nie należy utożsamiać ze stanowiskiem instytucji, w której pracuje.

Już wkrótce ubezpieczyciel będzie mógł sprawdzić w nowej bazie danych ile stłuczek ma na swoim koncie każdy kierowca. (CC BY-NC-SA Matti Mattila)

Otwarta licencja


Tagi