Autor: Krzysztof Bień

Departament Analiz Ekonomicznych NBP.

Świąteczny pomiar inflacji

Jeśli tegoroczne zakupy przed Wielkanocą okażą się trochę droższe niż rok temu, to na Boże Narodzenie powinno być taniej. Chociaż odczujemy inflację podsumowując obecne spożywcze przedświąteczne zakupy, to później powinna ona słabnąć. Pod koniec roku może nas w tej dziedzinie czekać nawet deflacja.

Ceny żywności i napojów bezalkoholowych w lutym 2018 r. były wyższe o 3,4 proc. niż przed rokiem – wynika z ostatniego komunikatu GUS. W porównaniu z sytuacją w 2017 r. najsilniej zdrożały jaja – o 35,7 proc., masło o 21,8 proc., owoce o 12,7 proc. oraz jogurt, śmietana i inne wyroby mleczne – o 8,3 proc., drób – o 5,8 proc. Poniżej przeciętnej wzrosły ceny wieprzowiny, mleka, ryb. O 4,9 proc. tańsze były warzywa, a aż o 28,1 proc. – cukier.

Indywidualne odczucia każdego konsumenta dotyczące poziomu cen mogą być inne. Kształtują je zróżnicowane subiektywne doświadczenia zbierane w trakcie codziennych i okazjonalnych zakupów artykułów spożywczych. Inne są ceny w małych sklepach spożywczych, na bazarach, a inne w sieciach handlowych. Pomiędzy tymi ostatnimi też są duże różnice, na co wskazują popularne internetowe porównywarki cenowe. W grę wchodzą także różnice w gatunku i w jakości nabywanych artykułów.

Różnice te, być może dzięki porównywarkom, generalnie się zmniejszają. Zdarza się jednak nadal, jak np. w przypadku jaj, że mogą mieć się jak 1 do 2 i to w obrębie jednego tylko, nie największego nawet miasta.

Problemem są także precyzyjne pomiary cen artykułów spożywczych – jak się to często czyni – „w porównaniu z poprzednimi świętami”. Łatwiej to zrobić w przypadku mających stałą datę Świąt Bożego Narodzenia niż ruchomych w kalendarzu Świąt Wielkanocnych. Rok temu Wielkanoc przypadała dwa tygodnie później, a to dla wiosennej wegetacji roślin spora różnica. Jeszcze nie wszystko co jadamy – choć na tej drodze jesteśmy znacznie zaawansowani – pochodzi ze szklarni i z fabryk.

Kłopoty z pomiarami wielkanocnych cen powodują, że zabiera się za nie niewiele ośrodków badawczych. W prognozach jakie pojawiły się przed świętami „świąteczna” inflacja wyniesie przypuszczalnie 6 – 7 proc. Specjalizujący się w bankowej obsłudze m.in. rynku rolnego i przemysłu spożywczego Bank BGŻ BNP Paribas przewiduje, że wielkanocny koszyk Polaka zdrożeje ze 165 zł w ubiegłym roku do 176 złotych w roku bieżącym. Więcej niż przed rokiem ważyć w nim będą zwłaszcza jaja oraz masło. W obu przypadkach przesilenie wzrostu cen już nastąpiło, ale są one nadal znacznie wyższe niż w 2017 r.

Perspektywy zmian cen żywności optymistycznie ocenia Departament Analiz Ekonomicznych NBP.

W projekcji zawartej w ostatnim, marcowym, Raporcie o inflacji przewiduje się stopniowe słabnięcie wzrostu cen żywności. Statystyka posługuje się porównaniami do analogicznego okresu roku poprzedniego. A rok 2017 w przypadku cen żywności był szczególny i nietypowy.

Najpierw z powodu przymrozków na południu Europy zdrożały importowane owoce i warzywa, później przymrozki zaszkodziły uprawom owoców w Polsce. Ubiegłoroczny wzrost cen masła wynikał ze światowych perturbacji na tym rynku, jaja też drożały nie z rodzimych powodów; po uwolnieniu cen w Unii Europejskiej od października tanieje cukier.

W sumie – nie ma powodów do przewidywania wzrostu cen żywności. Część analityków rynkowych nie wyklucza, że pod koniec roku może nas w tej dziedzinie czekać nawet deflacja.

Jeśli więc tegoroczne zakupy przed Wielkanocą okażą się trochę droższe niż rok temu, to na Boże Narodzenie powinno być taniej.

Autor pracuje w Departamencie Analiz Ekonomicznych NBP. Jego opinie nie reprezentują oficjalnego stanowiska banku centralnego.

Otwarta licencja


Tagi