Autor: Marek Pielach

Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych

Symbolicznie ważny pakt

Sejm przyjmie dziś prawdopodobnie pakt fiskalny. Merytorycznie to wydarzenie bez znaczenia, bo pakt będzie nas obowiązywał tylko jeśli wejdziemy do strefy euro, a większość restrykcji i tak jest już w naszym prawie. Ważniejsza będzie symbolika – oto rząd stawia pierwszy krok na drodze do eurolandu widząc, że ten coraz bardziej będzie się oddalał od reszty UE.
Symbolicznie ważny pakt

Premier Tusk podpisuje Traktat o stabilności, koordynacji i zarządzaniu w unii gospodarczej i walutowej, 2 marca 2012 r. (Fot. The Council of the European Union)

„Traktat o stabilności, koordynacji i zarządzaniu w Unii Gospodarczej i Walutowej pomiędzy Królestwem Belgii, Republiką Bułgarii, Królestwem Danii, Republiką Federalną Niemiec, Republiką Estońską, Irlandią, Republiką Grecką, Królestwem Hiszpanii, Republiką Francuską, Republiką Włoską, Republiką Cypryjską, Republiką Łotewską, Republiką Litewską, Wielkim Księstwem Luksemburga, Węgrami, Maltą, Królestwem Niderlandów, Republiką Austrii, Rzecząpospolitą Polską, Republiką Portugalską, Rumunią, Republiką Słowenii, Republiką Słowacką, Republiką Finlandii i Królestwem Szwecji” – tak brzmi pełna nazywa dokumentu, nad którym będzie debatował polski parlament.

Jej długość wynika z trybu przyjęcia. Jest to bowiem umowa zawarta między 25 rządami, pod którą oficjalnie nie mogła podpisać się Unia Europejska, ponieważ dwa państwa członkowskie – Wielka Brytania i Czechy na własne życzenie zostały poza paktem. Wszedł on w życie 1 stycznia 2013 roku po ratyfikacji przez 12 z 17 krajów strefy euro (co było wymogiem), a także przez Danię, Litwę, Łotwę i Rumunię.

Istotą paktu ma być przestrzeganie trzech zobowiązań – deficyt strukturalny (deficyt sektora finansów publicznych, nie uwzględniający dochodów i wydatków wynikających z wahań cyklicznych) sygnatariuszy nie może przekraczać 0,5 proc. PKB, dług publiczny – 60 proc. PKB, a deficyt budżetowy – 3 proc. PKB. Na wyższy deficyt strukturalny do 1 proc. PKB będą mogły sobie pozwolić państwa, w których dług publiczny jest wyraźnie niższy niż wspomniane 60 proc. PKB. Zaleca się też wprowadzenie tych wymogów do konstytucji. Nie jest to jednak konieczne, bo jeżeli któryś z trzech wskaźników zostanie złamany, wówczas kraj będzie musiał liczyć się z karą finansową w wysokości 0,1 procent PKB.

Tylko na pozór brzmi to groźnie, bo po pierwsze 0,1 proc. PKB to mało, po drugie owe postanowienia nie obowiązują od chwili ratyfikowania paktu. Strony zobowiązują się tylko do szybkiej konwergencji budżetów do nowych reguł, ale nie określono ile ma to potrwać. Wystarczy popatrzeć na dane Eurostatu, żeby zorientować się, że zajmie to całą wieczność.

W 2011 roku dług publiczny Grecji wynosił ponad 170 proc. PKB, Włoch ponad 120 proc, Francji 86 proc., nawet Niemiec – najżarliwszego zwolennika paktu fiskalnego – przekraczał 80 proc. Do 60 proc. wymaganych przez kryteria z Maastricht, a powtórzonych przez pakt fiskalny sporo więc brakowało i to najważniejszym krajom strefy euro.

Prawda jest taka, że pakt fiskalny budził emocje tylko miesiąc po jego przyjęciu. „W marcu podpisali oni pakt fiskalny, który w efekcie przedstawia zaciskanie pasa jako rozwiązanie wszystkich problemów. (…) Zamiast przyznać, że się mylili, przywódcy europejscy wydają się zdeterminowani, aby strącić swoją gospodarkę w przepaść. Cały świat za to zapłaci” – ostrzegał noblista prof. Paul Krugman.

„Przywódca bardziej rozważny niż pani Merkel zbudowałby silniejszą Unię Europejską, pomagając swoim sąsiadom wyjść z długów, a nie dusił ich, aż się załamią. Rozważny przywódca przypomniałby także niemieckim wyborcom, że pomyślność ich własnej, zależnej od eksportu gospodarki wymaga trwałego i wysokiego popytu w krajach sąsiednich” – dodawał w tekście redakcyjnym „New York Times”.

To były gorące komentarze zza oceanu, w których nie zauważono, że brukselską nowomową zapisano tyle wyjątków, że można nawet stwierdzić, że pakt fiskalny nie ma żadnego praktycznego znaczenia. W przeciwieństwie do mówiącego mniej więcej o tym samym „sześciopaku”, który wszedł w życie 13 grudnia 2011 roku i w przeciwieństwie do „dwupaku” nad którym kończą się prace. Pakt fiskalny to produkt powstały na potrzeby określonej sytuacji politycznej rok temu – Angela Merkel chciała pokazać Niemcom, że zmusi całą Europę do oszczędności i spłaty długów, a Nicolas Sarkozy zgodził się na to, bo chciał wygrać wybory we Francji jako zbawca Europy. Jak to się dla niego skończyło wszyscy wiemy.

Czemu zatem Polska chce przyjąć ten drugiej świeżości plan polityczny jakim jest pakt fiskalny? Wszystko zaczęło się pewnie od o wiele poważniejszego projektu unii bankowej. Już przy pierwszym etapie – wspólnym nadzorze – okazało się, że kraje spoza strefy euro mają w nim o wiele mniej do powiedzenia niż członkowie unii walutowej. Co prawda dzięki rozmaitym łamańcom prawnym uda się tę różnicę nieco załagodzić, ale polski rząd zrozumiał jedno – różnice między krajami euro, a non-euro będą coraz większe, dlatego czas odświeżyć temat wspólnej waluty. Odbyło się to zapewne za aprobatą Niemiec, które są największym partnerem handlowym Polski i niekwestionowanym liderem gospodarczym i politycznym strefy euro.

Kreśląc scenariusze na przyszłość nietrudno sobie wyobrazić, że strefa euro pod przewodnictwem Niemiec będzie się coraz bardziej integrować i zwiększać dystans do reszty Unii Europejskiej. Wystarczy przypomnieć, że to Berlin zaproponował wspólny budżet strefy euro i to z powodu sprzeciwu Berlina nie będzie w Europie żadnej wyraźniej formy uwspólnotowienia długów. Na czerwcowym szczycie Rady Europejskiej mają być za to dyskutowane kontrakty na reformy strukturalne jako osłoda dla zobowiązań cięć budżetowych.

„Proponuję, byśmy wprowadzili nowy element solidarności – fundusz, z którego można uzyskać środki w ograniczonym czasie i na konkretne projekty. Nie wszystkie kraje będą bowiem w stanie przeprowadzić jednocześnie konsolidację budżetów i dokonać koniecznych inwestycji w przyszłość” – tak zapowiadała ten pomysł w październiku 2012 roku kanclerz Angela Merkel. Mamy zatem kij i marchewkę – poszczególne kraje będzie podpisywać kontrakty na reformy, nadal polegające pewnie na cięciu wydatków, w zamian będą jednak zyskiwać dostęp do wspólnej puli pieniędzy na inwestycje.

Jest to jednocześnie wyjście naprzeciw propozycjom prezydenta Francji – Francoisa Hollande’a, który krytykował pakt fiskalny i mówił o dużym funduszu wyrównującym wahania koniunkturalne. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, aby przewidzieć, że jeśli taki fundusz powstanie składać się będą i korzystać z niego tylko państwa strefy euro. To zaś może oznaczać za jakiś czas po prostu wspólny budżet dla państw unii walutowej, a więc rozwiązanie, którego Polska podczas zakończonych właśnie negocjacji wieloletnich ram finansowych za wszelką cenę chciała uniknąć. Jeśli będziemy w strefie euro nasza optyka może się oczywiście zmienić.

Na ratyfikowanie przez nas paktu fiskalnego trzeba więc patrzeć w znacznie szerszym kontekście – jako na poparcie niemieckiego, ale wspieranego także w kluczowych punktach przez Francję, pomysłu na Europę i jako początek drogi do strefy euro. Nieprzypadkowo debatę o pakcie fiskalnym w Sejmie połączono z oceną szczytu budżetowego UE.

Chyba też nieprzypadkowo Ministerstwo Finansów zakłada, że deficyt strukturalny, o ograniczeniu którego mowa jest w pakcie fiskalnym, spadnie w Polsce do 1 proc. w 2015 roku. Jeśli będziemy mieli wówczas dług publiczny poniżej 60 proc. PKB według metodologii unijnej, zmieścimy się w szerokich ramach paktu fiskalnego. 2015 rok jest także terminem początku drogi do euro ogłoszonym przez prezydenta. Jej koniec może przypaść na rok 2019, w którym będą już prowadzone negocjacje na temat kolejnych wieloletnich ram finansowych bądź to Unii Europejskiej bądź strefy euro.

Dobrze, aby całego tego planu dotyczyła dzisiejsza, zapowiadana na minimum sześć godzin, debata w Sejmie, bo skupianie się na samych postanowieniach paktu fiskalnego byłoby w tej sytuacji zwykłą krótkowzrocznością.

OF

Premier Tusk podpisuje Traktat o stabilności, koordynacji i zarządzaniu w unii gospodarczej i walutowej, 2 marca 2012 r. (Fot. The Council of the European Union)

Otwarta licencja


Tagi