Autor: Andrzej Godlewski

Specjalizuje się w problematyce gospodarki niemieckiej.

Szkoły wyższe w Niemczech chcą być jeszcze wyżej

Od 2018 r. niemieckie uczelnie będą otrzymywać aż 533 mln euro rocznie na wsparcie ich międzynarodowej pozycji. Niemieckie uczelnie należą już do najlepszych w Europie, ale daleko im do ośrodków akademickich w USA. Zmniejsza się też ich przewaga nad uczelniami w Azji.
Szkoły wyższe w Niemczech chcą być jeszcze wyżej

„Od czasu, kiedy narodowi socjaliści zabili najlepszych naukowców albo wypędzili ich do krajów anglosaskich, Niemcy nie odzyskały swojej wiodącej pozycji w świecie nauki” – pisał w styczniu w dzienniku „Frankfurter Allgemeine Zeitung” prof. Axel Meyer z Uniwersytetu w Konstancji.

Jego zdaniem w Niemczech zbyt długo dominowało egalitarystyczne podejście, według którego wszyscy są tak samo uzdolnieni, a wszystko co wiązało się z pojęciem „elita” uważane było za podejrzane. „Niemcy jako ośrodek badawczy i przemysłowy biorą udział w międzynarodowej konkurencji o najbardziej innowacyjnych uczonych. Dlatego potrzeba garści uniwersytetów, które byłyby widoczne na świecie i które by przyciągały naukowców o najwyższych kwalifikacjach” – uważa prof. Meyer.

Koncepcja, którą przestawia zasłużony biolog ewolucyjny, nie jest w Niemczech nowa, ale nadal budzi kontrowersje. Od prawie dekady niemieckie władze wzmacniają dodatkowymi funduszami najsilniejsze ośrodki akademickie, a niedawno zdecydowały, że przeznaczą dla nich jeszcze więcej pieniędzy. Polityka „dodawania tym, którzy już mają” przynosi w Niemczech coraz lepsze efekty.

Mimo różnych pomysłów w najbliższej przyszłości nie powstanie tam żaden federalny uniwersytet, który byłby utrzymywany z budżetu centralnego i miałby być wzorcową uczelnią. W Niemczech działa 415 uczelni wyższych, w tym 106 uniwersytetów. Niewielka część jest prywatna, reszta pozostaje w gestii władz regionalnych, które zgodnie z konstytucją RFN są odpowiedzialne za edukację. W roku akademickim 2016/2017 liczba studentów w Niemczech przekroczyła 2,8 mln, czyli osiągnęła poziom najwyższy w historii. Jeszcze dziesięć lat temu studentów było mniej niż 2 mln; to oczywiście również najwięcej w całej UE.

Na szkolnictwo wyższe Niemcy wydają ok. 1,4 proc. PKB (Eurostat, 2012), czyli trochę więcej niż średnia w Unii, ale poniżej poziomu krajów nordyckich, gdzie ten wskaźnik przekracza 2 proc. To, z czego Niemcy mogą być dumni, to fakt, że ich uczelnie wysoko plasują się w międzynarodowych rankingach i po brytyjskich są najlepsze w Europie.

Spośród trzech najbardziej prestiżowych rankingów wyższych uczelni (Academic Ranking of World Universities zwanym też rankingiem szanghajskim, QS World University Rankings oraz Times Higher Education World University Rankings) niemieckie uczelnie szczególnie dobrze wypadają w tym ostatnim. W pierwszej setce najlepszych uczelni świata według THE World University Rankings sklasyfikowano w 2016 r. aż dziewięć uniwersytetów z Niemiec, co dało temu krajowi trzeci miejsce na świecie (za USA z 42 uczelniami i Wielką Brytania z 12).

W ocenie autorów tego zestawienia do najlepszych 500 uczelni świata należy 39 niemieckich szkół wyższych, podczas gdy najlepsze polskie uczelnie (UW i Politechnika Warszawska) klasyfikowane są dopiero na miejscach 500-600. Eksperci chwalą szczególnie poziom badań, jakość publikacji niemieckich naukowców oraz skuteczność w pozyskiwaniu pieniędzy od sponsorów, w tym z przemysłu. W tej ostatniej kategorii nieoficjalnym mistrzem świata jest Uniwersytet Ludwika Maksymiliana (LMU) w Monachium, który w przeliczeniu na pracownika naukowego zbiera rocznie prawie 400 tys. dolarów od prywatnego biznesu (dane za 2013 r.).

Ta monachijska uczelnia jest powszechnie uznawana za najlepszą szkołę wyższą w Niemczech (w niektórych zestawianych ustępuje uniwersytetowi w Heidelbergu).

W zeszłym roku niemieckie landy oraz rząd federalny przyjęły Strategię Doskonałości (Exzellenzstrategie), czyli specjalny program wspierania najlepszych uczelni w Niemczech. Jest to rozwinięcie poprzedniego programu (Exzellenzinitiative, tj. Inicjatywa Doskonałości), który działa od 2006 r. do tego roku włącznie i w ramach którego przekazano przez 12 lat wyróżniającym się ośrodkom łącznie 4,6 mld euro. W porównaniu do najlepszych uniwersytetów na świecie, które co roku dysponują miliardowymi budżetami (np. Uniwersytet Stanforda 3,5 mld euro, Massachusetts Institute of Technology 1,8 mld euro, Uniwersytet w Oksfordzie 1,4 mld euro, Politechnika ETH w Zurychu 1,3 mld euro) to oczywiście niewiele. Również w relacji do łącznego budżetu wszystkich uczelni wyższych w Niemczech (blisko 10 mld euro rocznie) to nie były wielkie środki.

Kluczem, który wymusił pozytywne zmiany w niemieckim szkolnictwie wyższym, był sposób wydatkowania tych funduszy. Pieniędzy nie rozdzielono po równo na wszystkie uczelnie (wówczas budżet każdej z nich wzrósłby o niewiele znaczące 4 proc.), ale przekazywano je najlepszym. W tym celu stworzono rodzaj uniwersyteckiej ligi, z której można było spaść albo i awansować. Dzięki temu w pewnych okresach roczne budżety uniwersytetów w Konstancji i Berlinie (Wolny Uniwersytet, FU) wzrosły o już znaczące 14 proc.

Dzięki Inicjatywie Doskonałości (Exzellenzinitiative) możliwe było zwiększenie liczby młodych pracowników naukowych zatrudnionych na tych uniwersytetach oraz polepszyła się ich współpraca z samodzielnymi instytutami badawczymi. Autorzy raportu ewaluującego Inicjatywę Doskonałości zwracają uwagę na ogromny wzrost cytowalności publikacji powstających w ramach dofinansowywanych projektów – aż 26 proc. z nich należało do grupy 10 proc. najczęściej cytowanych publikacji naukowych na świecie (dane za lata 2008-2011).

To również pozytywnie wpłynęło na pozycję tych uczelni w międzynarodowych rankingach. „W gremiach decydujących o dofinansowaniu naukowcy stanowili większość i dzięki temu mogliśmy wybierać najlepsze projekty, nie kierując się opiniami polityków. Gdy opowiadałam o tym, kolegom we Francji, zupełnie nie mogli zrozumieć, że politycy pozwolili się tak zdominować” – wspominała w jednym z wywiadów prof. Christine Musselin, dziekan ds. badań na Sciences Po w Paryżu, która jako zagraniczny ekspert została zaproszona do rady naukowej programu.

Kiedy w zeszłym roku dyskutowano na temat przedłużenia i modyfikacji programu, bardzo głośni byli jego przeciwnicy. Domagali się, by uczelnie znów stały się „dostępne dla wszystkich, a nie tylko dla elit” oraz by „bardziej sprawiedliwie” dzielić środki na naukę.

Krytykowali oni również, że projekty badawcze realizowane w Niemczech coraz bardziej koncentrują się na tym, co jest gospodarczo użyteczne i przydatne dla przemysłu. Te opinie wyrażali przede wszystkim przedstawiciele Hamburga i mniejszych ośrodków, które nie miały sukcesów w tej dziedzinie. Próba powrotu do przeszłości udała się częściowo, bo małe uczelnie uzyskają specjalne wsparcie w ramach nowej puli. Generalna zasada wspierania najlepszych szkół wyższych nie tylko jednak została utrzymana, ale środki na ich wsparcie będą jeszcze większe.

Według Strategii Doskonałości, która będzie realizowana od 2018 r., na wsparcie niemieckiej nauki rząd będzie przeznaczać 533 mln euro rocznie. W ramach tej kwoty 385 mln euro ma zasilić projekty naukowe o międzynarodowym znaczeniu realizowane przez niemieckie uczelnie (samodzielnie lub w konsorcjach). 148 mln euro będą otrzymywać na swoją działalność najlepsze uniwersytety, których ma być 11.

Fundusze uzyskają tylko te ośrodki, które udowodnią, że ich badania znajdują sia na najwyższym międzynarodowym poziomie. Po siedmiu latach ma nastąpić ewaluacja osiągnięć wspieranych uczelni. W razie negatywnych ocen mogą zostać one zastąpione przez inne. Dodatkowo uczelnie uzyskają 1,5 mld euro, które w ciągu dekady mają zostać przeznaczone na wykształcenie młodej kadry akademickiej.

To, co ma sprawić, że niemieckie szkolnictwo wyższe będzie jeszcze bardziej konkurencyjne na świecie, to program jego umiędzynarodowienia. Już dziś na niemieckich uczelniach studiuje ponad 300 tys. cudzoziemców (najwięcej z Azji, Rosji i państw sąsiednich, w tym z Polski). Na przykład na uniwersytecie w Heidelbergu aż 20 proc. studentów ma obce obywatelstwo, a wśród tamtejszych doktorantów ten wskaźnik osiągnął 1/3. Według planów ministerstwa ds. edukacji i badań RFN liczba zagranicznych studentów w Niemczech ma dojść do poziomu 350 tys. w 2020 r.

Możliwe jednak, że przy obecnej dynamice ten wskaźnik zostanie osiągnięty wcześniej. „Międzynarodowe otwarcie i współpraca wzmacniają pozycję Niemiec, jako ośrodka badań i innowacji. Poprzez połączenia sieciowe i digitalizację powstaje globalna społeczność wiedzy. Kryje się za tym niesamowity potencjał, który należy umiejętne wykorzystać, co chcemy osiągnąć” – zapowiedziała prof. Johanna Wanka, minister ds. edukacji i badań, przedstawiając na początku lutego strategię internacjonalizacji nauki i badań w Niemczech.

Częścią tego programu jest ściąganie do Niemiec utalentowanych naukowców z zagranicy. W ostatniej dekadzie liczba zagranicznych pracowników naukowych zatrudnionych w Niemczech wzrosła o prawie 85 proc. i dochodzi już do 50 tys. Dodatkowo niemieckie ośrodki mają ściślej współpracować z zagranicznymi partnerami, a już teraz blisko połowa publikacji naukowych powstających w Niemczech realizowana jest przy współpracy zagranicznych autorów. Jakość niemieckiej nauki ma wzmacniać m.in. także udział w europejskich programach badawczych.

Czy dzięki tym programom niemieckie uczelnie polepszą swoją międzynarodową pozycję? Przykład uniwersytetów z Francji, Hiszpanii i Włoch, które plasują się coraz niżej w różnego rodzaju rankingach, dowodzi, że już utrzymanie dotychczasowego miejsca jest dużym wyzwaniem. Co prawda nadal europejskie i amerykańskie uczelnie dominują we wszystkich zestawieniach, ale wyraźnie rośnie rola i pozycja uniwersytetów z Singapuru, Japonii, Chin i Korei.

Według ekspertów niewykorzystaną rezerwą jest sposób zarządzania w szkolnictwie wyższym w Niemczech. Postulują oni, by przestać traktować uniwersytety jako agendy ministerstw nauki poszczególnych landów, ale pozwolić im działać samodzielnie i myśleć rynkowo. W ślad za tym ma iść wzmocnienie władzy rektora, zwiększenie jego kompetencji w podejmowaniu decyzji, a tym samym ograniczenie roli kolegialnych gremiów, które blokują lub opóźniają rozwój. Dla wielu niemieckich akademików te opinie są szokujące i nie do przyjęcia, ale jeszcze niedawno jako herezję traktowano tam myśl, że uniwersyteckie pieniądze i etaty nie będą dzielone po równo.

>>czytaj również:

Studenci rekomendują: Jak budować innowacyjne pokolenie


Tagi