Szybszy rozwój firm zależy od wzrostu zaufania

W polskiej gospodarce dominują firmy małe i mikro, które nie są w stanie skutecznie konkurować z firmami zagranicznymi. Są też słabymi partnerami dla dużych sieci handlowych. Warunkiem szybszego rozwoju firm jest łączenie biznesów, czemu na przeszkodzie stoi brak zaufania między firmami i do państwa. O tym jak zbudować płaszczyznę do współpracy rozmawiamy z Jeremim Mordasewiczem z PKPP Lewiatan.
Szybszy rozwój firm zależy od wzrostu zaufania

Jeremi Mordasewicz fot. K. Rainka

Obserwator Finansowy: Chlubimy się tym, że mamy najwyższy w Unii wskaźnik przedsiębiorczości mierzony liczbą zarejestrowanych firm – 1,3 mln jednoosobowych i 600 tys. firm, które zatrudniają do pięciu pracowników. Słuszny powód do dumy?

Jeremi Mordasewicz: O przedsiębiorczości nie świadczy sama liczba firm. Ważna jest struktura gospodarki. Gospodarka grecka nie jest lepsza od norweskiej, choć w Grecji firm jest więcej. Najbardziej syntetycznym wskaźnikiem jest jednak wzrost PKB. W kraju, który nie ma bogactw  naturalnych – bo nasz węgiel  jest bogactwem coraz bardziej dyskusyjnym – o wzroście PKB decyduje liczba zatrudnionych i ich produktywność. O konkurencyjności gospodarki decyduje więc nie liczba firm, ale ich konkurencyjność, której istotnymi składnikami są innowacyjność, produktywność, poziom inwestycji.

Do tej pory korzystamy z renty zapóźnienia i z prostych rezerw oraz z unijnego dofinansowania. Nasze rolnictwo z powodu dopłat niestety zmienia się wolniej, wolniej przebiega konsolidacja gospodarstw rolnych. Zmniejsza się skłonność właścicieli małych gospodarstw do ich sprzedaży, migracji do miast i podejmowania pracy w innych, wyżej rentownych sektorach gospodarki. Każda dotacja osłabia motywację do racjonalizacji zachowań, w górnictwie tak samo jak w rolnictwie.  Produktywność właścicieli małych gospodarstw rolnych jest bardzo niska. Gdyby je sprzedali i przeszli do bardziej produktywnej działalności, to wzrosłaby również produktywność w rolnictwie.  W efekcie cała gospodarka byłaby bardziej produktywna i konkurencyjna.

W każdym kraju najwięcej jest jednak firm małych, a im większe, tych jest ich mniej – coś w rodzaju piramidy. Czy Polska odbiega pod tym względem od innych krajów?

Polska gospodarka jest za bardzo rozproszona w sensie przestrzennym – gdzie indziej są ludzie, gdzie indziej praca. Konsolidacja jest konieczna, jeśli rozwój gospodarczy ma być szybszy. Za mało jest u nas też firm średniej wielkości, takich, które są w stanie szybko akumulować kapitał, zwiększać eksport, zwiększać innowacyjność i produktywność. Firmy zaczynają eksportować, co jest zrozumiałe, dopiero po przekroczeniu pewnego progu wielkości.

Tempo wzrostu gospodarczego zależy od liczby zatrudnionych i ich produktywności. W okresie transformacji produktywność rośnie o ok. 3 proc. PKB rocznie. W większych firmach to tempo jest szybsze, bo potrafią one wykorzystywać efekt skali i specjalizacji. Konkurencja będzie zatem powodować konsolidację. Ona może być wymuszona lub dobrowolna, ale nie da się jej uniknąć. Ma kluczowe znaczenie dla utrzymania wzrostu gospodarczego.

Konsolidacja może się odbywać albo poprzez eliminację słabszych firm, wypieranie ich z rynku, albo przez fuzje i przejęcia. Dlaczego tak się nie dzieje?

Możliwa jest także konsolidacja poprzez współpracę – tworzenie grup producenckich, wspólnych marek produktów. I w Polsce to się dzieje, ale bardzo powoli. Powstało kilka sieci sklepów z krajowym kapitałem, ale producenci rolni prawie się nie łączą. Daleko nam np. do Danii, jeśli chodzi o konsolidację w hodowli i przetwórstwie mięsa.

Mamy bardzo rozdrobnione rolnictwo i przetwórstwo, co powoduje, że koszty produkcji żywności na każdym etapie są wysokie. I te małe, w najlepszym przypadku średnie firmy muszą konkurować z wielkimi spółkami duńskimi czy niemieckimi.

Nieduzi producenci stają też naprzeciw wielkich sieci handlowych, którym nie są  w stanie zaoferować i zagwarantować powtarzalnej jakości towaru w odpowiedniej ilości i w określonym czasie. Problem ten dotyczy też innych naszych branż, choćby motoryzacji. Dostawcy części muszą  gwarantować jakość, terminowość i wielkość dostaw, muszą też być elastyczni. A to jest możliwe dopiero po osiągnięciu pewnej wielkości przedsiębiorstwa.

Od lat mówi się, że lada chwila w polskiej gospodarce zacznie się konsolidacja. Jakoś jej nie widać. Rośnie zaś liczba firm jednoosobowych i zatrudniających do 5 pracowników. Większych nie przybywa wcale. Dlaczego?

Ważnym powodem braku konsolidacji jest w Polsce brak zaufania. Badania wskazują, że niski poziom wzajemnego zaufania powstrzymuje nas przed podejmowaniem bliższej współpracy, więc małym firmom pozostaje tylko ścieżka organicznego rozwoju. Gdybyśmy nauczyli się lepiej ze sobą współpracować, rozwój gospodarczy mógłby być szybszy. Nie da się bez zaufania budować silnych więzi kooperacyjnych, nie można bez niego rozwijać outsourcingu. Szybszy rozwój firm zależy w dużej mierze od budowania dobrych relacji opartych na zaufaniu. Brak zaufania oznacza dla firm dodatkowe koszty, bo trzeba się obwarować różnymi zabezpieczeniami. Dlatego właśnie państwo powinno usprawnić system dochodzenia roszczeń. Gdy firmy zawierają między sobą kontrakty, to powinny mieć pewność, że jeśli sprawa trafi do sądu, nie trzeba będzie dwóch lat na otrzymanie wyroku. Teraz uczciwi przedsiębiorcy są bezradni, a nieuczciwi bezkarni.

Podobna jest sytuacja przedsiębiorcy w sporze z organami państwa, przede wszystkim z urzędami skarbowymi. Wyrok na jego korzyść może zapaść, gdy firma już dawno zbankrutowała. Co można zrobić dla odbudowy zaufania do państwa?

Udało nam się wprowadzić do ordynacji podatkowej zapis o wstrzymaniu wykonalności wyroku do jego uprawomocnienia się. Są więc pewne zmiany na lepsze, ale prawo to jedno, a sprawne jego wykonywanie to drugie. Dlaczego w jednych krajach odzyskuje się w procesie upadłości 80 proc. zobowiązań, a w innych 20 proc.? W Polsce, gdy upadłość ciągnie się trzy lata, to potem nie ma już czego zbierać. Państwo musi pilnować przestrzegania umów handlowych tak samo jak pilnuje zobowiązań obywateli wobec państwa.

Poziom wzajemnego zaufania jest w Polsce niski – pomiędzy sąsiadami, pracownikami i pracodawcami, obywatelami i władzą. Jak to zmienić ?

W budowaniu zaufania pomiędzy obywatelami a władzą pierwszy krok musi zrobić władza, obywatele są zbyt rozproszeni. Takim testem będzie przejście od kultury zaświadczeń do kultury oświadczeń. Przejście od papierków z podpisami i pieczątkami do oświadczeń obywateli. W tym kryje się kilka niebezpieczeństw – ktoś może w dobrej wierze oświadczyć coś, co nie jest prawdą, bo się pomylił lub nie pamiętał, inny może świadomie kłamać. Ale takie ryzyko warto podjąć. Efektem będzie szybszy rozwój gospodarczy.

rozmawiał Jan Bazyl Lipszyc

Jeremi Mordasewicz jest doradcą zarządu Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan

Jeremi Mordasewicz fot. K. Rainka

Otwarta licencja


Tagi