Jak ukraińscy migranci wpływają na gospodarki krajów europejskich
Kategoria: Trendy gospodarcze
(©Envato)
Obserwator Finansowy: W listopadzie ukazały się dwa raporty: „Sytuacja życiowa i ekonomiczna migrantów z Ukrainy w Polsce w 2024 r.” i po raz pierwszy „Sytuacja życiowa i ekonomiczna migrantów z Białorusi w Polsce w 2024 r.”. Czy poza NBP ktoś jeszcze prowadzi tego rodzaju badania?
Dr Beata Dudek (BD): Temat migracji jest badany na całym świecie. International Organization of Migration, agenda ONZ, publikuje co roku „World Migration Report”. Stamtąd wiemy, że na całym globie jest 280 mln migrantów, co stanowi 3,6 proc. ludności. Także OECD oraz UNHCR (ang. United Nations High Commissioner for Refugees – Wysoki komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców – przyp. red.) prowadzą badania, zbierają dane i publikują raporty dotyczące migracji na świecie, w tym uchodźców z Ukrainy. W Polsce badania imigrantów z Ukrainy prowadzą zarówno ośrodki naukowe, takie jak np. Ośrodek Badania nad Migracjami w Warszawie, jak i inne instytucje np. samorządy, które mają uchodźców na swoim obszarze. Wydaje nam się jednak, że nasze badanie jest jedynym badaniem cyklicznym i ogólnopolskim.
Dr hab. Paweł Strzelecki (PS): Nie znam innego badania ankietowego imigrantów w Polsce, które byłoby realizowane na tak dużej próbie i które miałoby tak szeroki zestaw pytań. Zwykle badania migracji w Polsce dotyczą wybranych tematów realizowanych w ramach projektów naukowych. Mimo skali imigracji problemy z dotarciem do imigrantów ma także statystyka publiczna. Nasze badanie przynajmniej częściowo uzupełnia tę lukę ze względu na ogólnopolski charakter, dużą próbę oraz pytania dotyczące nie tylko przekazów pieniężnych, sytuacji na rynku pracy, ale także na przykład sytuacji rodzinnej.
No właśnie – NBP realizował badania transferów, głównie na potrzeby bilansu płatniczego, obecnie media cytują raczej inne aspekty – to, kim są Ukraińcy, jakie są ich plany. Chyba ten „środek ciężkości” badania się przesunął?
BD: Rzeczywiście badania migracji w NBP zaczęły się w 2007 r., przy czym było to badanie Polaków za granicą, imigrantów z Ukrainy zaczęliśmy badać od 2012 r. Natomiast w 2022 r., kiedy rozpoczęła się fala uchodźcza na dużą skalę, bank zdecydował się prowadzić badania migrantów poprzez 16 oddziałów okręgowych – nie tylko migrantów zarobkowych (tak zwanych przedwojennych), ale również uchodźców z Ukrainy. Myślę, że udało się nam uchwycić moment, jak rodzi się migracja na większą skalę w Polsce – jak z kraju emigrantów stajemy się krajem migracji w obydwie strony.
Czy przesunął się środek ciężkości? Niekoniecznie. Pytania dotyczące transferów pozostały, ale uznaliśmy, że do stałego zestawu pytań dołożymy np. te dotyczące dzieci, bo dzieci ukraińskich w Polsce jest około 400 tysięcy. Chcieliśmy w ten sposób zahaczyć o ważne tematy społeczne. Nasze badania realizujemy dzięki współpracy z szeregiem instytucji zewnętrznych. Realizujemy je poprzez pracowników oddziałów okręgowych, ale oni z kolei współpracują z firmami, z organizacjami społecznymi, z urzędami. Chcieliśmy, żeby te badania były użyteczne również dla tych podmiotów.
Gdzie jeszcze te badania się przydają?
PS: W analizach przeprowadzanych w NBP informacje z badań są używane do odpowiedzi na wiele pytań ekonomistów dotyczących zmian w polskiej gospodarce. Na przykład do oceny tego, na ile migranci wpływają na potencjał wzrostu PKB Polski, jak ważne są preferencje imigrantów odnośnie do konsumpcji poszczególnych dóbr, czy też tego, na ile obecność imigrantów wpływa na kształtowanie się wynagrodzeń w polskiej gospodarce. Przy okazji prowadzenia tak szerokiego badania można zadawać pytania także na bieżąco – o inne, bardzo ciekawe i ważne tematy z punktu widzenia społecznego. I to właśnie robimy. Wiemy, że jest duże zainteresowanie instytucji publicznych wynikami, a to sprawia, że czujemy, że wypełniamy pewną lukę w badaniach i analizach polskiej gospodarki.
Skoro badanie ma tak duże znaczenie, to czy jego wyniki uprawniają do stawiania wniosków o całej populacji imigrantów? Czy faktycznie możemy przyjąć, że tak jak w badaniu, w całej populacji mamy aż 67 proc. Ukrainek i 33 proc. Ukraińców?
Adam Panuciak (AP): Badania migracyjne prowadzone w NBP zostały przeprowadzone na szerokiej próbie i wyniki zostały przeważone przez PESEL UKR. To wszystko pozwala sformułować wiarygodne wnioski dotyczące badań migracyjnych. Ponadto, w celu zapewnienia reprezentatywności próby, badania zostały przeprowadzone w 16 miastach wojewódzkich. W mniejszych miejscowościach respondenci byli dobierani z firm, urzędów pracy, miejsc kwaterunku i innych po to, by wyeliminować nadreprezentatywność próby. Dominacja kobiet (wspomniane 67 proc. migrantów) wynika z tego, że Ukraina nałożyła ograniczenia na wyjazd mężczyzn z kraju, dotyczące mężczyzn w wieku 18-60 lat, którzy są zdolni do służby wojskowej. Oczywiście tu też są jakieś wyjątki i dotyczą one określonych grup, wśród nich są np. osoby niepełnosprawne czy opiekunowie tych osób, niektórzy sportowcy, artyści. Brak tych wszystkich restrykcji wobec kobiet sprawia, że one dominowały, co do pewnego stopnia tłumaczy asymetrię w strukturze płci.
Czyli to po wybuchu wojny zmieniła się struktura płci wśród Ukraińców?
PS: Oczywiście tak. Napłynęły do Polski przede wszystkim kobiety oraz dzieci i pokazuje to nie tylko nasze badanie ankietowe, ale też rejestry. Przy tej okazji dodam, że jesteśmy świadomi, że dysponujemy danymi z próby nie opartej na tzw. operacie losowania, tak jak wygląda to w przypadku ankiet wśród polskich obywateli, których można wylosować z bazy danych PESEL lub można wylosować mieszkania i przeprowadzić badanie. W naszym badaniu staramy się, aby jego siłą było zróżnicowanie i dobieranie próby w taki sposób, aby reprezentowała ona wszystkie regiony, by była w niej zawarta informacja, którą mamy z danych zawartych w rejestrach. Te dane zawierają m.in. informację o proporcjach płci. Chociażby w rejestrze PESEL UKR mamy dokładną informację o tym, ile napłynęło kobiet oraz dzieci. Wyniki z naszego badania są spójne z tym, co wiemy z tych dodatkowych źródeł, co zwiększa wiarygodność naszych wniosków
Można je wykorzystywać także w prowadzeniu polityk publicznych?
PS: Oczywiście tak, siłą naszych badań jest to, że są zarazem całościowe i zawierają wiele informacji niedostępnych w innych źródłach. Mamy co prawda publicznie dostępne dane o uchodźcach z zestawień z rejestru PESEL UKR (PESEL UKR został wprowadzony na mocy specustawy o pomocy obywatelom Ukrainy z dnia 12 marca 2022 r. – przyp. red.) skąd możemy dowiedzieć się o proporcjach według wieku, regionów itd., ale nie mamy wielu innych kluczowych informacji takich jak status na rynku pracy, sytuacja rodzinna czy finansowa. Ponadto w dostępnych statystykach mamy bardzo ograniczona wiedzę o imigrantach, którzy przybyli do Polski przed wybuchem wojny w 2022 r.
Z kolei w systemie ZUS mamy wiele ciekawych informacji o imigrantach pracujących i płacących składki, ale nie ma bardzo wielu informacji, które mogłyby być przydatne z perspektywy polityk publicznych, a my o nie pytamy.
To porozmawiajmy o wynikach. Chociaż duży odsetek imigrantów utrzymuje się z pracy, bezrobocie wśród Ukraińców i Białorusinów w Polsce jest wysokie. Czy perspektywa migrantów może przypomnieć nam mankamenty polskiego rynku pracy, o których zapomnieliśmy ze względu na niskie bezrobocie?
PS: Tak, to bardzo istotny problem. Zmiany struktury popytu na pracę w Polsce doprowadziły do tego, że nie tylko osoby z wyższym wykształceniem, ale także osoby ze średnim i niższym wykształceniem mogły znaleźć pracę. Stopa bezrobocia w Polsce spadła do rekordowych poziomów po 1989 r. Wydaje się, że to trochę zamaskowało problemy, które cały czas na rynku pracy istnieją. Można zwrócić uwagę chociażby na jakość oferowanego pośrednictwa pracy. Dla migrantów mogło być korzystne to, że mamy relatywnie dużo ofert pracy dla osób z niższymi kwalifikacjami, pod warunkiem, że łatwiej mogliby odnaleźć te, które najlepiej odpowiadałyby ich kwalifikacjom i sytuacji.
Ponadto, jeśli chodzi o uchodźców, mieliśmy do czynienia z osobami, które zwykle nie są aż tak bardzo aktywne na rynku pracy. To znaczy ich celem przemieszczania się do Polski nie było, przynajmniej początkowo, znalezienie pracy, ale dostanie się do bezpiecznego miejsca. Okazało się jednak, że ich aktywność zawodowa mimo wszystko jest relatywnie wysoka, natomiast ze względu na różne uwarunkowania bezrobocie wśród imigrantów jest wyższe niż wśród polskich obywateli. Po prostu muszą oni mieć czas, aby zaadaptować się do naszego rynku pracy, nauczyć się języka, znaleźć odpowiednich pracodawców. W mojej opinii pomogłoby tu lepsze pośrednictwo pracy.
Tylko ono?
PS: Nie tylko. Kolejnym mankamentem polskiego rynku pracy jest niewielka możliwość znalezienia pracy na część etatu, co dla takiej wrażliwej grupy jak kobiety, które przyjeżdżają do Polski z dziećmi jest bardzo ważne, dlatego że to umożliwiałoby im pogodzenie obowiązków rodzinnych z aktywnością na rynku pracy.
Czy w ankiecie są pytania o to, jak imigranci znaleźli zatrudnienie?
PS: Nie zadawaliśmy pytań o to, w jaki sposób imigranci poszukują pracy. Ten poziom bezrobocia, który obserwujemy, wskazuje na to, że dość efektywne jest znajdowanie pracy sezonowej. W 2022 r. polscy pracodawcy czasami deklarowali, że jako formę wsparcia dla walczącej Ukrainy stosują to, że tworzą tymczasowe miejsca pracy dla uchodźców, którzy pojawili się w Polsce. Z biegiem czasu ten specjalny status uchodźców w Polsce nie pozwala im już na zwiększanie szans na rynku pracy. Relatywnie wysoka stopa bezrobocia pokazuje, że duża część migrantów, którzy deklarują, że poszukują pracy, po prostu nie może jej znaleźć. Stąd bezrobocie wśród imigrantów sięga 20 proc., a nasze badania wskazują, że ponad połowa bezrobotnych imigrantek z dziećmi poszukuje pracy tylko na część etatu.
BD: Generalnie jednak 78 proc. imigrantów z Ukrainy w Polsce posiada zatrudnienie, dla porównania – w Niemczech pracuje jedna czwarta uchodźców, czyli zdecydowanie mniej. Mankamenty na polskim rynku pracy oczywiście istnieją, ale należy podkreślić, że jesteśmy w korzystnej sytuacji w porównaniu z wieloma innymi krajami, do których uchodźcy z Ukrainy trafili.
Czy przykład Niemiec może uzasadniać, dlaczego tylko 2 proc. Ukraińców i 3 proc. Białorusinów rozważa wyjazd z Polski do innego niż ojczyzna kraju?
PS: Tu jest wiele przyczyn. Nasze pytanie miało pokazać niekoniecznie to, czy ktoś w ogóle rozważa taki wyjazd, ale bardziej to, czy ktoś albo podjął już decyzję, albo jest bliski podjęcia takiej decyzji w ciągu jednego roku. Ważne jest podkreślenie tej krótkoterminowej perspektywy. Chodziło nam o to, aby była to odpowiedź użyteczna w przewidywaniach. Odpowiedzi na to pytanie pokazują, że relatywnie niewielki odsetek migrantów chciałby w tym momencie wyjeżdżać. Może być to związane z tym, że większość z nich znalazła zatrudnienie, albo jest w takiej sytuacji życiowej, że trudno jest im się przemieścić z Polski do innego kraju. Oczywiście, kuszącą perspektywą są wysokie zarobki w krajach Europy Zachodniej, ale należy także wziąć pod uwagę koszty życia, a także ryzyko, które podejmuje się w związku z przemieszczaniem się dalej.
BD: Zadaliśmy pytanie, jakie czynniki mogą zdecydować o tym, że migrant zostanie w Polsce na długo. W odpowiedziach pojawia się przede wszystkim praca. Przed wybuchem wojny mieliśmy w Polsce migrację zarobkową, określaną przez nas mianem przedwojennej. Ludzie z tej grupy przebywają w Polsce już na tyle długo, że zdołali już się zakorzenić, nierzadko sprowadzić rodziny, wzrasta też odsetek migrantów, którzy kupują mieszkania w Polsce, co powoduje, że trudno im teraz się gdzieś przeprowadzić. Myślę też, że Ukraińcy pamiętają, jak dobrze zostali przyjęci uchodźcy po wybuchu wojny. No i wreszcie język. Ci, którzy byli przed wojną, już zdołali się nauczyć języka, bo bez tego trudno o awans i dobrą pracę. Jeśli migranci już podjęli trud i nauczyli się języka, to niekoniecznie chcą to przekreślić i powtarzać ten proces w innym kraju.
Z Państwa badania wychodzi jednak duża niepewność Ukraińców. W przeciwieństwie do Białorusinów, to często ludzie na walizkach, czekający na jakieś rozstrzygnięcie wojny. Może z tego punktu widzenia Niemcy, a nie Polska, to już jeden kraj za daleko?
PS: Być może to racja o tyle, że wciąż duża część uchodźców nie wie, co dalej się może zdarzyć w ich życiu. Nie ma sprecyzowanych planów i pozostaje w relatywnej bliskości swojego rodzinnego kraju. Powstaje pytanie – jakie decyzje będą podejmować migranci, jeśli sytuacja na Ukrainie zacznie się, miejmy nadzieję, klarować? Czy o powrocie na Ukrainę, czy pozostaniu w Polsce, czy być może w poszukiwaniu lepszych szans rozwoju – o wyjeździe za granicę? Wydaje się, że dość pozytywną perspektywą jest to, co deklarują osoby, które przyjechały do Polski jeszcze przed wojną. Większość z nich twierdzi, że chciałaby pozostać w Polsce na stałe, więc być może po pewnym czasie także migranci wojenni będą podejmowali takie decyzje.
BD: Możliwym scenariuszem jest także częściowa migracja cyrkulacyjna. Jeżeli sytuacja się ustabilizuje, to szczególnie imigranci z Ukrainy Zachodniej mogą funkcjonować tak, jak migranci zarobkowi przed wybuchem wojny w 2022 r. – część czasu spędzając w Polsce pracując, a pozostałą część na Ukrainie. Dużo zależy od czasu trwania wojny – im dłużej będzie trwała, tym więcej będzie tych ludzi z Polską łączyć i więcej z nich pozostanie. Pytaliśmy też migrantów o to, jak długo, ich zdaniem, ich dzieci zostaną w Polsce. Odsetek odpowiedzi, że zostaną na wiele lat, był wyższy, niż w przypadku, gdy migranci mówili o samych sobie.
Sporo zatem wiemy o Ukraińcach. Badanie migrantów z Białorusi było pilotażowe. Czym ta grupa różni się od migrantów z Ukrainy?
BD: W grupie imigrantów z Ukrainy mamy imigrantów ekonomicznych i przymusowych. W grupie imigrantów z Białorusi też możemy wyróżnić podgrupy. Są osoby, które przyjechały przed 2020 r., głównie z powodów ekonomicznych i edukacyjnych oraz osoby, które zaczęły przyjeżdżać od 2020 r., które jako główny powód wyjazdu deklarują kwestie związane z represjami politycznymi na Białorusi oraz przyczyny ekonomiczne. W grupie migrantów z Białorusi występuje dodatkowy podział. Są osoby o korzeniach polskich, które stanowią 24 proc. naszych respondentów i reszta. Ten duży odsetek osób o korzeniach polskich odróżnia tę grupę od migrantów z Ukrainy.
Migranci z Białorusi są także młodsi niż migranci z Ukrainy. Tylko 1 proc. stanowią w tej grupie osoby powyżej 60. roku życia, a połowa jest poniżej 34. roku życia. Są także dobrze wykształceni. Prawie połowa z nich przyjechała z rodzinami. Wyższy niż w przypadku Ukrainy odsetek migrantów z Białorusi chce zostać w Polsce na długo – zadeklarowało tak aż 68 proc. z nich, a wśród Ukraińców to nieco ponad 45 proc. Migracja białoruska wydaje się bardziej osiadła. To też migracja na dużo mniejszą skalę – wedle szacunków mamy ok. 150 tys. migrantów z Białorusi, czyli – opierając się na danych Urzędu do Spraw Cudzoziemców – nie więcej niż 10 proc. migracji ukraińskiej.
Zobacz również:
Ukraińcy i Białorusini w Polsce częściej szukają pracy niż świadczeń
PS: Częstą cechą imigrantów z Białorusi jest dobra znajomość języka polskiego i wyższe wykształcenie. W próbie mieliśmy 13 proc. osób, które deklarowały, że pracują w branży IT, co jest bardzo dobrym wynikiem. Jest to większy odsetek, niż gdybyśmy podobne badanie przeprowadzili wśród Polaków i zapytali, w jakich branżach pracują. Jeśli Białorusini nie wykorzystują swojego wyższego wykształcenia, to trafiają często do zawodów i branż, w których jest bardzo duży niezaspokojony popyt na pracowników, np. do branży transportowej, budowlanej. Jest to zatem niewielka, ale bardzo cenna migracja z punktu widzenia polskiego rynku pracy.
To brzmi jak obraz wymarzonego imigranta – wykształcony informatyk, znający język polski, który chce zostać na stałe.
BD: Cóż, wygląda na to, że migranci z Białorusi radzą sobie lepiej niż migranci z Ukrainy, pomimo, że w części przypadków to migracja wymuszona. Jednak też borykają się z problemami. Mężczyźni z Białorusi radzą sobie bardzo dobrze, natomiast kobiety migrujące z Białorusi są dotknięte przez podobne problemy, z którymi borykają się imigrantki z Ukrainy. Kobiety pracują głównie w sektorze usług, w których wynagrodzenia są niższe, częściej bywają bezrobotne. Nie jest to do końca tak, że Białorusini czy Białorusinki są migrantami idealnymi. Są to po prostu imigranci, którzy są cenni, wartościowi z punktu widzenia rynku pracy. Co istotne, obydwie grupy imigrantów chcą pracować. To jest migracja pracująca.
Czyli nie przyjeżdżają do nas po transfery?
PS: Tak, nawet jak ich pytamy co by im pomogło w Polsce, to rzadko spotykaliśmy się z odpowiedziami, że oczekują świadczeń. Dużo częściej odpowiedzi dotyczyły tego, że migranci chcieliby otrzymać dokumenty pobytowe, które w Polsce pozwolą mi zostać dłużej, lub że chcieliby nauczyć się języka polskiego w ramach kursu. Migranci wskazywali też potrzebę tego, żeby pośrednictwo pracy w Polsce umożliwiło mi szybsze znalezienie lepszej pracy, albo w ogóle znalezienie pracy. Pojawił się również temat nostryfikacji dyplomów.
BD: Zgadza się. Jednym z głównych problemów obydwu grup migrantów jest legalizacja pobytu. Na Białorusi wprowadzono rozwiązania prawne, które powodują, że np. przedłużenia ważności dokumentów nie można już załatwić w konsulacie w Polsce. Trzeba wrócić na Białoruś, a obecnie, jeżeli ktoś tam powróci, to może już nie wyjechać powtórnie do Polski. Dlatego aż 68 proc. migrantów z Białorusi, którzy nie mają korzeni polskich, wskazało, że ich głównym problemem jest kwestia legalizacji pobytu. To jest też problem dla rynku pracy, bo pracownik z nieuregulowanym statusem pobytowym może być mniej cennym pracownikiem. Pojawiają się zatem aspekty związane z zatrudnieniem, nie pojawiają się raczej roszczenia socjalne, np. o wzrost wysokości zasiłku.
Jak udało się rozwiązać problem niedoszacowania liczby osób pracujących wynikający z zatrudnienia w szarej strefie?
PS: Siłą badań ankietowych jest to, że w porównaniu, na przykład, z rejestrami podatkowymi zwracamy się anonimowo do konkretnych osób, zadając im niezobowiązujące pytania. Dlatego liczymy na to, że duża część z tych osób, które pracują w Polsce nielegalnie potwierdzi, że pracuje. Możliwość uchwycenia, przynajmniej częściowo, pracy nielegalnej w badaniach ankietowych jest większa, niż w rejestrach.
BD: Pochwalmy się, że mamy też całkiem niezłą kafeterię. W pytaniu o sytuację na rynku pracy mamy odpowiedzi typu „inna praca”, „praca doraźna”, gdzie ktoś, kto nie pracuje legalnie może to zaznaczyć, nie używając określenia „pracuję nielegalnie”, ponieważ wiemy, że skłonność do takiej odpowiedzi byłaby bliska zeru. W ten sposób próbujemy wyłapać te osoby, które pracują w inny sposób. Pojawiło się w przeszłości pytanie „czy jest płacona składka na ZUS”. Porównujemy również nasze wyniki dotyczące wynagrodzeń z danymi ZUS dotyczącymi zarobków. Te kwoty wychodzą nam wyższe, niż w statystykach ZUS, co pośrednio może być dowodem, że uchwyciliśmy w jakimś stopniu pracę w szarej strefie.
Badanie Ukraińców trwa już od 2012 r. Co wiemy dzięki tej regularności?
BD: Bardzo dużo daje nam to, że choć dodajemy nowe pytania, to rdzeń jest niezmienny. Mogliśmy dzięki temu obserwować, jak migracja się rodzi i jak po 2022 r. zmieniła charakter z wyjazdów dla celów ekonomicznych na bardziej uchodźczą. Sądzę, że nasze badania dobrze to pokazały i dopiero w takich porównaniach długoletnich doskonale widać pewne tendencje, ważne dla naszej gospodarki i dla naszego życia społecznego.
– Rozmawiali Patrycja Guzikowska i Marek Pielach
Zobacz także: Publikacje o przepływach migracyjnych