Autor: Michał Kozak

Dziennikarz ekonomiczny, korespondent Obserwatora Finansowego na Ukrainie.

Ukraińska giełda zagrozi GPW?

Warszawska Giełda Papierów Wartościowych już niebawem może zyskać nowego konkurenta – stworzenie odpowiednika zapowiedział niedawno ukraiński rząd. To z jednej strony zagrożenie dla Polski, ale z drugiej, przy umiejętnym rozegraniu, szansa dla polskiego kapitału i specjalistów.
Ukraińska giełda zagrozi GPW?

(©Envato)

We wrześniu premier Denis Szmyhal zapowiedział utworzenie na Ukrainie giełdy papierów wartościowych. „Powinniśmy stworzyć rynek papierów wartościowych dla biznesu i osób fizycznych na Ukrainie, dlatego że są to zasoby, których szukamy za granicą, a na Ukrainie leżą miliardy dolarów. Dlatego to priorytet, będziemy się tym zajmować” – mówił.

Teoria kontra praktyka

Teoretycznie rynek papierów wartościowych nad Dnieprem istnieje – funkcjonuje aż pięć giełd papierów wartościowych, jednak po trzydziestu latach od upadku komunizmu rynek wciąż jest w powijakach. Według danych Narodowej Komisji Rynku Kapitałowego w zeszłym roku 78 firm wyemitowało akcje na łączną sumę 63,5 mld hrywien. W tym samym czasie zarejestrowała 88 emisji obligacji na łączną kwotę 11,2 mld hrywien. W 2019 r. łączne obroty na wszystkich giełdach wyniosły 305 mld hrywien, z czego 295 mld hrywien, czyli 96,8 proc., stanowił obrót obligacjami rządowymi.

W latach 2015-2019 wstrzymano obrót papierami wartościowymi 273 emitentów i anulowano 136 licencji na prowadzenie działalności na rynku papierów wartościowych.

O jakości ukraińskiego rynku kapitałowego doskonale świadczą dane banku centralnego NBU. W latach 2015-2019 ukraiński regulator „w ramach oczyszczania rynku papierów wartościowych i systemowej walki z manipulowaniem cenami na rynku kapitałowym” wycofał z obrotu papiery wartościowe 49 emitentów ze względu na „oznaki fikcyjności”, wstrzymano obrót papierami wartościowymi 273 emitentów i anulowano 136 licencji na prowadzenie profesjonalnej działalności na rynku papierów wartościowych na skutek naruszenia prawa przez ich posiadaczy.

Blokady obrotu „śmieciowymi” papierami pozwoliły, zdaniem NBU, otrzymać obiektywniejszy obraz ukraińskiego rynku kapitałowego, jak się okazało zdominowanego przez papiery niskiej jakości. NBU podkreśla, że w efekcie wolumen obrotu akcjami i obligacjami zmalał w 2018 r. o 80 proc. w porównaniu z 2014 rokiem.

Nad Dnieprem spór o pieniądze z helikoptera

Jak wyglądało to w praktyce, pokazuje policyjna informacja sprzed trzech lat. Jesienią 2017 r. policja wraz z prokuraturą generalną rozpracowały wypuszczenie na rynek „śmieciowych” papierów wartościowych o kapitalizacji zawyżonej w sumie na 25 mld hrywien, czyli licząc po ówczesnym kursie około miliarda dolarów. Grupa osób, w tym przedstawiciele działających nad Dnieprem giełd, sztucznie zawyżała cenę papierów kontrolowanych przez siebie emitentów prowadzących fikcyjną działalność spółek, „nakręcając” ją nawet dwudziestokrotnie, a następnie sprzedawała innym ukraińskim firmom. Za te usługi pobierano 2-3 proc. ostatecznej ceny giełdowej. Z usług finansowych oszustów korzystały głównie fundusze inwestycyjne i firmy ubezpieczeniowe, które kupione papiery „wykorzystywały w swoich przestępczych schematach” – informowała policja.

Brak ochrony praw inwestorów sprawia, że firmy z Ukrainy wolą szukać kapitału na giełdach zagranicznych.

„Żadna normalna gospodarka nie może rozwijać się bez rynku kapitałowego. Ukraina zajmuje jedno z ostatnich miejsc np. pod względem poziomu rozwoju rynku kapitałowego w odniesieniu do PKB. Nawet w Mongolii jest on bardziej rozwinięty” – oceniał Jurij Jakowienko z firmy inwestycyjnej Eavex Capital. Jego zdaniem to skutek m.in. nieprawidłowo przeprowadzonej prywatyzacji, oligarchicznej gospodarki i monopolizacji.

Rynek kapitałowy był w sztuczny sposób blokowany po to, żeby uniemożliwić rynkową wycenę sprzedawanych za kopiejki firm państwowych. Jakowienko zwraca też uwagę na brak ochrony praw inwestorów, co powoduje, że firmy z Ukrainy wolą poszukiwać kapitału na giełdach zagranicznych. Rynek kapitałowy funkcjonuje więc w szczątkowej formie, głównie jako rynek obligacji rządowych, i zupełnie nie wypełnia swojej głównej funkcji – kierowania kapitału do realnego sektora gospodarki.

Jak nie zostać na bocznym torze

Polska mogłaby włączyć się do gry, nie czekając na ostateczne decyzje ukraińskiego rządu. Kolejka chętnych robi się powoli coraz dłuższa. We wrześniu, na spotkaniu z przedstawicielami Amerykańskiej Izby Handlowej, Szmyhal poinformował, że władze rozpoczęły ze specjalistami konsultacje dotyczące stworzenia na Ukrainie rynku papierów wartościowych. I zaprosił członków Izby do prac. „Jestem przekonany, że z zaangażowaniem międzynarodowych ekspertów rozwiniemy ten temat i za rok stworzymy rynek kapitałowy” – mówił.

Ukraina: życie na kredycie

Podczas wizyty w Londynie w październiku ukraiński prezydent Wołodymyr Zelenski odwiedził m.in. tamtejszą giełdę i spotkał się z jej kierownictwem. Zaproponował brytyjskim finansistom włączenie się do projektu stworzenia Kyiv City, w szczególności rozwoju rynku kapitałowego, prywatyzacji państwowych obiektów i budowy infrastruktury finansowej. „Chcielibyśmy zbudować Kyiv City, żywe centrum finansowe, finansowe serce, a także dzielnicę, w której chce się pracować i żyć. Doświadczenie, ekspertyzy i pomoc londyńskiego City jako czołowego, światowego centrum byłyby dla nas nadzwyczaj przydatne” – przedstawiał ukraińskie plany. W październiku rozmowy z przedstawicielami giełdy londyńskiej prowadził ukraiński bank centralny NBU – omawiano m.in. kwestie związane ze strategią częściowej prywatyzacji ukraińskich banków państwowych.

Jak widać liczba potencjalnie zainteresowanych uczestnictwem w ukraińskim projekcie graczy zagranicznych może być coraz większa. Uczestnictwo zagranicznych ekspertów już na najwcześniejszych etapach prac organizacyjnych i przygotowania ustawowego środowiska, to nad Dnieprem norma. Polska mogłaby skorzystać na planach ekipy Zelenskiego, ale oznacza to konieczność aktywnego włączenia się w ukraińskie prace przygotowawcze już teraz i silnego wsparcia polskich decydentów, co umocniłoby pozycję przetargową.

Bez depozytu ani rusz

O cywilizowanym obrocie akcjami przedsiębiorstw nie ma co mówić bez ich dematerializacji, a do tego potrzebny jest budzący zaufanie depozytariusz prowadzący cyfrowe rejestry. Z tym zaś na Ukrainie, jak pokazuje sytuacja z rejestrami nieruchomości i osób prawnych, wciąż krucho.

Ministerstwo Sprawiedliwości już w zasadzie przyznało się do porażki i odsunęło od siebie odpowiedzialność za sytuację – na początku listopada rząd zapowiedział przekazanie dotychczasowych uprawnień ministerstwa do rozpatrywania odwołań od bezprawnie dokonywanych zmian sądom powszechnym.

Fala fałszerstw rejestrów, dzięki którym aferzyści na gigantyczną skalę przejmują własność prawowitych właścicieli, która zalała Ukrainę, to rezultat decyzji z 2015 r. Przekazała ona prawo do dokonywania zmian w rejestrach w ręce rejestratorów nieponoszących żadnej odpowiedzialności. Wcześniej takie zmiany mogło robić wyłącznie ministerstwo sprawiedliwości.

(©Envato)

Otwarta licencja


Tagi