Autor: Megan Greene

ekonomistka i analityk Economist Intelligence Unit

UE nie straci, gdy Grecja wypadnie ze strefy euro

Grecja ma ogromną dziurę budżetową i wielki dług publiczny. Ratingi jej obligacji, po raz pierwszy w historii strefy euro, spadły poniżej poziomu inwestycyjnego A. Czy rząd Jeoriosa Papandreou uratuje gospodarkę Grecji przy systemowej korupcji i kontestujących reformy związkach zawodowych?

Czy greccy ministrowie finansów umieją liczyć? Jeszcze we wrześniu odchodzący rząd Nowej Demokracji upierał się, że deficyt budżetowy w 2009 r. wyniesie 3,7 proc. PKB…

Tak, tak, kilka tygodni później minister finansów odchodzącego rządu przyznał, że deficyt będzie raczej na poziomie ok. 6 proc. PKB. Na kilka dni przed wyborami prezes Banku Grecji oświadczył, że deficyt wyniesie około 10 proc., a potem 20 października na konferencji EcoFin przedstawiciel nowego rządu socjaldemokratycznej partii PASOX mówił już o 12,5 proc. i długu publicznym na poziomie 110 proc. PKB. W listopadzie, kiedy projekt budżetu został wysłany do parlamentu, prognozę deficytu podniesiono do 12,7 proc., a długu publicznego do 113 proc. PKB. Tydzień temu w prasie pojawiły się plotki, że te poziomy mogą jeszcze wzrosnąć, w zależności od tego, jaką część długów szpitali, sięgających kwoty 6 mld euro, zdecyduje się spłacić rząd.

Agencje ratingowe obniżyły ocenę długu Grecji. I tak 12 grudnia Fitch obniżył rating Grecji z  A- do BBB+ z możliwością dalszego pogorszenia. To jest pierwszy raz, kiedy kraj strefy euro spadł poniżej oceny A, więc ta zmiana ma duże znaczenie.

Tydzień później Standard and Poor’s także obniżył rating długu Grecji z A- do BBB+ z możliwością dalszego pogorszenia.

Wreszcie rating obniżył Moody’s, ale spadek oceny był mniejszy niż się spodziewano, do poziomu A2, więc to nie było tak dotkliwe jak w poprzednich dwóch wypadkach. Na skutek tych negatywnych informacji spread pomiędzy 10-letnimi obligacjami rządu greckiego i ich niemieckimi odpowiednikami sięgnął w połowie grudnia prawie 270 punktów bazowych. I to napędziło dyskusję na temat możliwości ogłoszenia niewypłacalności przez rząd Grecji.

 Czy w tej chwili jest to realne ryzyko?

 

Ryzyko bankructwa Grecji istnieje, ale moim zdaniem nie jest to najbardziej prawdopodobny scenariusz. Rząd grecki radzi sobie z regulowaniem zobowiązań bez większych problemów. Ważny test nadejdzie wiosną, kiedy Grecja musi zrolować dużą porcję swojego długu. To będzie dla greckich finansów czas prawdy – okaże się wtedy, czy nadal jest popyt na grecki dług państwowy.

 

Skąd wzięły się tak duże deficyty? To wina niezdyscyplinowanych wydatków czy spadku wpływów podatkowych?

 

Powiedziałabym, że oba te czynniki są istotne. Grecja, w przeciwieństwie do innych krajów, boryka się nie tylko z recesją i spadającymi na jej skutek wpływami budżetowymi. Problemy Grecji mają charakter strukturalny, a nie cykliczny, w szczególności po stronie wydatków. Grecki rząd marnotrawi mnóstwo pieniędzy, wydatki są nieefektywne. Sam premier przyznał, że w Grecji istnieje systemowa korupcja.

 

Także system podatkowy jest nieszczelny, co wpływa na przychody budżetu.

 

Ponadto w Grecji zadziałał jeszcze czynnik zaskoczenia. Inaczej niż na przykład w przypadku Irlandii, Grecja dopiero w ciągu ostatnich miesięcy zdała sobie sprawę z tego, jak wielki jest deficyt budżetowy.

 

Trzeba wspomnieć o jeszcze jednym czynniku. 4 października 2009 r. do władzy doszedł nowy rząd. Dla Grecji jest dosyć typowe, że nowy rząd szacuje wysoko rozmiar deficytu i próbuje zrzucić odpowiedzialność za ten stan rzeczy na rząd, który odchodzi. Takie rzeczy zdarzały się w przeszłości i nie zdziwiłabym się, gdyby tak było tym razem. Taka strategia pozwoliłaby rządowi PASOX obciążyć winą Nową Demokrację, jeśli spadek deficytu w 2010 r. byłby większy niż się obecnie przewiduje.

 

Nowo utworzony rząd premiera Papandreou zamierza ograniczyć deficyt budżetowy. W jaki sposób?

 

Szczegóły jeszcze nie są znane. Premier Papandreou przedstawił swoje główne założenia w orędziu do narodu 14 grudnia; planuje zwiększenie przychodów przez poszerzenie bazy podatkowej – objęcie podatkami nowych kategorii przychodów i zwiększenie progresji tak, aby większa część podatków była płacona przez osoby zamożne.

 

A więc podwyżki podatków?

 

Tak. Nacisk jest położony na zwiększenie obciążeń dla bogatych – posiadaczy dużych nieruchomości. Rząd proponuje także nałożenie dodatkowych podatków od konsumpcji. Szczegóły tych propozycji mogą się jeszcze zmienić. Propozycje po stronie wydatków z pewnością nie idą tak daleko, jakby oczekiwała tego Unia Europejska. Obejmują zamrożenie poziomu wynagrodzeń w sferze budżetowej dla pensji przekraczających 2000 euro na miesiąc i obcięcie dodatków dla wyższych urzędników. Zgłoszona została też propozycja odchudzenia strefy budżetowej, która w Grecji jest ogromna. Na pięciu odchodzących pracowników sektora publicznego może zostać zatrudniony tylko jeden nowy. Planowane jest  stworzenie centralnej bazy pracowników sektora budżetowego, dzięki czemu rząd będzie wiedział, ile osób ma na liście płac i czy przestrzegany jest zakaz zatrudniania nowych funkcjonariuszy.

 

Najpoważniejszą propozycją Papandreou jest reforma emerytalna. Planuje zmniejszenie liczby państwowych funduszy wypłacających emerytury z 13 do 3 i chce, aby kobiety pracowały tak samo długo jak mężczyźni, to jest do 65. roku życia. Takie projekty pojawiają się nie po raz pierwszy. Poprzedni rząd miał podobne plany. Jednak w Grecji realizacja takich reform jest szczególnie trudna, ponieważ związki zawodowe są ich zdecydowanymi przeciwnikami.

 

Papandreou zapowiada walkę z oszustwami podatkowymi. Zorganizował spotkanie z przedstawicielami innych partii, żeby zastanowić się, jak wyeliminować korupcję w greckim sektorze publicznym.

 

Wiele z propozycji nowego premiera dotyczy reform systemowych. Są one niezbędne, ale potrzeba na nie dużo czasu. Problem tkwi w tym, że nie poprawią sytuacji w krótkim terminie. Projekty reform krótkoterminowych nie zostały jeszcze przedstawione, a tego właśnie oczekuje Unia Europejska. Grecja jest w trakcie negocjowania z UE swojego programu stabilności i rozwoju, który ma zarysować jej drogę do redukcji deficytu i długu publicznego do akceptowalnych poziomów. Poprzednio rząd Grecji obwieścił docelowe poziomy długu i deficytu i został skrytykowany przez UE. Żeby uniknąć powtórnego załamania na rynkach finansowych, tym razem rząd zaprosił przedstawicieli UE do siebie, ale szczegóły tych negocjacji są utrzymywane w tajemnicy.

 

Czy plan Papandreou ma szansę się powieść?

 

Myślę, że przedstawione rozwiązania, jeśli zostaną wprowadzone, mogą pomóc Grecji. Nie jestem jednak przekonana, że tak właśnie się stanie. Już w tej chwili, gdy jeszcze rząd nie podjął żadnych działań, związki zawodowe grożą strajkami.

 

Co myślą zwykli Grecy na temat trudności, jakie przechodzi rząd? Czy są gotowi zaakceptować wyrzeczenia? Czy też może mają nadzieję, że w razie zaostrzenia sytuacji z pomocą przyjdzie im EBC albo MFW?

 

Obawiam się, że grecka opinia publiczna nie zdaje sobie w pełni sprawy z tego, co się dzieje. Nie jest gotowa zaakceptować koniecznych wyrzeczeń. Grecy uważają, że problem dotyczy wyłącznie rządu, który dopuścił do powstania deficytu i korupcji, i nie ma powodu, dla którego zwykli ludzie mieliby odpowiadać finansowo za jego błędy przed UE. Dlatego właśnie zadanie, które stoi przed premierem Papandreou, jest tak trudne. Włochy borykały się z podobnymi problemami budżetowymi w latach 90. Tam jednak związki zawodowe były nastawione na współpracę i wsparły rząd w reformach. W Grecji trudno oczekiwać takiego scenariusza.

 

Jak ocenia Pani ryzyko, że Grecja zostanie wyrzucona ze strefy euro?

 

Nie sądzę, żeby istniało takie zagrożenie. Gospodarka Grecji jest bardzo mała, więc praktycznie rzecz biorąc, Unia Europejska nie ucierpiałaby bardzo, gdyby usunięto Grecję ze strefy euro. Ze względów prestiżowych to rozwiązanie moim zdaniem nie będzie jednak brane pod uwagę.

 

Grecja ma bardzo wysoki deficyt na rachunku obrotów bieżących. Będąc w strefie euro, nie może się uciec do narzędzi polityki monetarnej i kursowej, aby sobie poradzić z tym problemem. Czy może zrobić to w jakiś inny sposób?

 

Myślę że tak, chociaż nie stanie się to w bliskiej przyszłości. Grecja notuje wysoki deficyt na rachunku obrotów bieżących od połowy lat dziewięćdziesiątych i jego zniwelowanie będzie wymagało zmian strukturalnych. Gospodarka Grecji operuje na pożyczonych pieniądzach od dziesięcioleci. To się będzie musiało zmienić. Kryzys finansowy w grudniu zeszłego roku jest tego najbardziej wymownym przejawem.

 

Ma Pani pomysł na rozwiązanie finansowych problemów Grecji?

 

Byłabym bogata, gdybym miała takie rozwiązanie (śmiech). Nie mam szczegółowego planu, ale myślę, że rząd będzie musiał podejść do problemu dwutorowo. Z jednej strony musi się skupić na długoterminowych zmianach strukturalnych – tak jak zdaje się czynić to Papandreou. Ale jednocześnie Grecja musi wypracować i przedstawić projekty zdecydowanych reform, które zadziałałyby od razu. Tego do tej pory brakowało, ale mają się pojawić w okresie najbliższych kilku tygodni, kiedy zostanie oficjalnie opublikowany program stabilności i rozwoju.

 

Jak rysują się prognozy dla greckiej gospodarki?

 

W 2010 roku spodziewamy się, że spadek PKB wyhamuje z 2,5 proc. rocznie do 1,2 proc. a w 2011 r. pojawi się znów wzrost. Ale jest mnóstwo czynników, które mogą zmienić te prognozy. Grecki sektor bankowy polega na finansowaniu z EBC bardziej niż jakikolwiek inny kraj w strefie euro. To może być przyczyną kłopotów, bo EBC zaczyna wycofywać się z ułatwień dla banków, jakie wprowadził po wybuchu kryzysu. Greckie banki nie będą więc miały dostępu do tego finansowania. Na dodatek EBC przyjmuje od banków jako zabezpieczenie obligacje, które mają co najmniej rating A-. Jeśli wszystkie agencje ratingowe obniżą ratingi na greckie obligacje poniżej A-, greckie banki zostaną całkowicie odcięte od operacji refinansowych EBC. W konsekwencji będą musiały dokonać dużych odpisów w swoich bilansach, co będzie naprawdę katastrofalne dla całego sektora finansowego i realnej gospodarki.

 

Czy Grecja ma szansę wypracować model radzenia sobie z nadmiernym deficytem budżetowym, który mógłby być naśladowany potem przez inne kraje?

 

Zawodowo zajmuję się też innymi krajami i wiem, że grecki sektor finansowy radził sobie stosunkowo dobrze w porównaniu z innymi krajami UE. W tym sensie może to stanowić dobrą lekcję dla innych krajów. Myślę, że grecki bank centralny zachowywał się naprawdę mądrze. Jest to takie małe pocieszenie pośród rzeki złych wieści płynących ostatnio z Grecji.

 

Rozmawiał: Krzysztof Nędzyński


Tagi