30 stycznia 2019 r. „Financial Times” poinformował, że wysoki urzędnik niemieckiej spółki Wirecard, odpowiadający za operacje w rejonie Azji i Pacyfiku, jest podejrzany o fałszowanie operacji księgowych i pranie pieniędzy. Wirecard okreslił artykuł jako „fałszywy, niedokładny, mylący i zniesławiający” oraz pozwał gazetę, oskarżając ją o podawanie błędnych danych i manipulację na rynku akcji. W dniu opublikowania artykułu akcje Wirecard otworzyły się na poziomie 167 euro, a pod koniec sesji kurs wyniósł 145,15 euro. Prokuratura w Monachium wszczęła dochodzenie przeciwko Danowi McCrumowi, który był autorem tekstu w „FT”, podejrzewając go o naruszenie niemieckiej ustawy o obrocie papierami wartościowymi. Niemiecki nadzór finansowy BaFin na pewien czas zakazał krótkiej sprzedaży akcji Wirecard. Przez kilka miesięcy wydawało się, że niemiecka korporacja jest górą. Kurs się ustabilizował, a w kwietniu ponownie zaczął iść w górę, osiągając na początku września 2019 roku 158 euro. Ale z tego szczytu akcje ponownie zaczęły się zsuwać. 15 października 2019 r. Financial Times opublikował dokumenty, które potwierdzały wcześniejsze tezy o fałszowaniu rachunków spółki. W mediach pojawiły się pytania „czy Wirecard to »niemiecki Enron«?”
Fintech droższy od tradycyjnych banków
Początki firmy były tajemnicze. Prawdopodobnie powstała w 1999 roku, gdy na giełdach panowała gorączka spółek internetowych, która w 2000 roku doprowadziła do pęknięcia bańki spekulacyjnej i zmiotła wiele firm. Wirecard przetrwał, ale tak naprawdę zaczął się rozwijać dopiero od 2002 roku, kiedy do firmy dołączył wówczas 33-letni Markus Braun – austriacki inżynier i menedżer. Zasilił spółkę kapitałem, przejmując pakiet kontrolny. Został jej prezesem (CEO) i dyrektorem technicznym (CTO).
Specjalnością Wirecard była bezpieczna obsługa płatności internetowych. Ważnymi klientami była branża pornograficzna i hazard. Według raportu Zatarra Research & Investigation z 2016 roku Wirecard na swym serwerze gościł witryny z treściami pornograficznymi i obsługiwał kasyna on-line, przede wszystkim należące do Club Casino World.
Na początku lat 2000. spółka była, jak na standardy niemieckie, przedsiębiorstwem średniej wielkości, nienotowanym na giełdzie. Weszła na nią tylnymi drzwiami, kupując we wrześniu 2004 roku niewielką spółkę giełdową Infogenie Europe AG, która dostarczała usługi informacyjne, między innymi prowadziła telefony zaufania. Po konsolidacji obu firm pod nazwą Wirecard AG, jej kapitalizacja wynosiła 50-60 mld euro, a akcje przez kilka lat wahały się w przedziale 3,5-4 euro.
Kolejnym krokiem było stworzenie własnego banku. W 2005 roku Wirecard rozpoczął starania o zakup niewielkiego banku XCOM Bank AG, który miał uniwersalną licencję bankową i licencje na wydawanie oraz akceptowanie kart kredytowych. Wirecard AG przejął wszystkie akcje XCOM Bank AG za pośrednictwem spółki zależnej, a transakcja została sfinalizowana 1 stycznia 2006. Cena zakupu wraz z kosztami inwestycji wyniosła około 18 mln euro.
Zmieniono nazwę na Wirecard Bank. Był pionierem w opracowaniu wirtualnej karty prepaidowej. Działa tak jak karta kredytowa, więc można ją używać do zakupów internetowych lub rezerwacji hoteli, czy usług komunikacyjnych. Nie jest jednak powiązana z linią kredytową. Klient sam ją ładuje (podobnie jak prepaidowe karty telefoniczne), mając gwarancje, że w razie włamania do systemu, przepadnie mu jedynie suma, która jest na karcie. Podobnie jak jego konkurenci, grupa Wirecard przyjęła i rozpowszechniła nowe technologie płatności zbliżeniowych, stosowane na całym świecie, dzięki czemu produkty spółki zdobywały akceptację w innych krajach. W 2012 roku firma uruchomiła strategię „białej etykiety” – karty, które nie miały logo i mogły być stosowane przez różne instytucje finansowe. Dzięki tym działaniom już w 2010 roku firma staje się poważnym konkurentem globalnych gigantów, jak WorldPay, czy Global Payments.
Tradycyjne, niemieckie banki, w tym największe – Deutsche Bank i Commerzbank – wprowadzały nowe technologie z opóźnieniem. Po kryzysie w 2008 i 2009 roku przez wiele lat miały kłopoty, ich kapitalizacja spadała. Tymczasem Wirecard zaczął w drugiej dekadzie XXI wieku szybko rosnąć. W końcu 2010 roku akcje kosztowały nieco ponad 10 euro, rok później 45 euro, na początku 2018 roku przekroczyły 100 euro, a w sierpniu 2018 roku osiągnęły szczytowy poziom 191 euro. Kapitalizacja grupy przekraczała 24 mld euro, przewyższając wartość największego banku – Deutsche Bank, który wówczas na giełdzie wart był 23 mld euro.
We wrześniu 2018 roku Wirecard dostał się do prestiżowego indeksu DAX, zastępując Commerzbank. Dzięki temu akcje spółki mogły się znaleźć w portfelach inwestycyjnych funduszy emerytalnych na całym świecie. Braun, który posiadał pakiet akcji wówczas wart 1,6 mld euro przekonywał inwestorów, że sprzedaż i zyski podwoją się w ciągu najbliższych dwóch lat.
We wrześniu 2018 roku Wirecard dostał się do indeksu DAX, zastępując Commerzbank. Akcje spółki mogły się znaleźć w portfelach funduszy emerytalnych na całym świecie.
Zagraniczna ekspansja
„Widzieliśmy, że wielcy kontrahenci, tacy jak linie lotnicze, firmy turystyczne, a nawet firmy technologiczne w Dolinie Krzemowej, mogą odnieść korzyści z konsolidacji relacji partnerów płatniczych. Dlatego postanowiliśmy zostać globalnym graczem” – mówił w wywiadzie prasowym Burkhard Ley, który przez 12 lat był dyrektorem finansowym Wirecard.
Ekspansją międzynarodową kierował Jan Marsalek, Austriak, protegowany Brauna, ale młodszy od niego o kilkanaście lat. W 2010 roku, mając 30 lat, został dyrektorem operacyjnym spółki. Poinformował pracowników, że firma ma ambicje globalne, więc angielski staje się głównym językiem komunikacji.
Wirecard wyemitował kolejną serię akcji, którą sprzedał za pół miliarda euro i zaczął te pieniądze inwestować w zakup spółek oraz tworzenie podmiotów zależnych. Wkrótce w regionie Azji i Pacyfiku miał spółki w 11 krajach, w tym w Singapurze, Australii, Wietnamie i Indiach.
W 2016 roku firma weszła na rynek amerykański, kupując Citi Prepaid Card Services. Citi Prepaid wydało karty dla klientów korporacyjnych, w tym dostawców usług telekomunikacyjnych, firm farmaceutycznych, globalnych producentów IT i elektroniki, Internetu, klientów sektora publicznego.
Ostatnim znaczącym zakupem zagranicznym Wirecard było nabycie udziałów w chińskiej firmie płatniczej AllScore Payment Services. Założona w 2007 roku firma jest lokalnym dostawcą usług płatniczych. Nabycie jej udziałów umożliwiło oferowanie chińskim handlowcom, działającym na międzynarodowym rynku, swoich usług, w tym rozliczeń w lokalnej walucie oraz innowacyjnych rozwiązań cyfrowych. Ponadto międzynarodowi klienci Wirecard zyskali dostęp do chińskich konsumentów dzięki możliwości akceptacji cyfrowych płatności mobilnych. Wirecard zaczął wydawać w Chinach karty płatnicze klientom indywidualnym i firmom.
Reputację Wirecard wzmocniła transakcja dokonana w kwietniu 2019 roku z SoftBankiem – japońskim konglomeratem działającym w branżach: energetycznej, medialnej i finansowej. SoftBank nabył obligacje Wirecardu wartości 900 mln euro, zamienne na akcje. Transakcja została przeprowadzona już po publikacji „FT”, która podważyła wiarygodność niemieckiej spółki.
Zarzuty pojawiły się wcześniej
W maju 2008 roku na forum Wallstreet Online, które służy niemieckim inwestorom giełdowym do dyskusji, pojawił się tekst podpisany pseudonimem „memyselfandi007”, którego autor przedstawił szereg zarzutów wobec sposobu prowadzenia księgowości w Wirecard. Wpis miał 17,8 mln odsłon, co świadczy o tym, że czytelnicy, zwykle osoby znające się na rynku kapitałowym, potraktowali go poważnie. Wyglądało na to, że autor jest aktualnym lub byłym pracownikiem Wirecard.
Zarzucał zarządowi niemieckiej spółki nieprzejrzyste raportowanie. Pisał, że niektóre pozycje przepływów pieniężnych zgłaszane są w niewłaściwej kategorii. W efekcie nie jest jasne, czy gotówka faktycznie należy do Wirecard, czy do klienta. Opisywał dziwne fuzje i przejęcia, które nie wiadomo czemu służyły, naciągane zyski, zaangażowanie Marcusa Brauna w spółkę o nazwie 10tacle, która zbankrutowała. Sugerował możliwość prania pieniędzy poprzez prowadzenie hazardu online dla obywateli USA. Wirecard próbował wpis zablokować, a kolejne posty memyselfandi007 zostały usunięte. Autor został ostatecznie wyrzucony z forum.
Dla służb specjalnych znalezienie autora wpisu nie było problemem. „memyselfandi007” został przesłuchany przez niemiecką policję kryminalną, która podejrzewała go o manipulowanie kursem akcji. Ostatecznie zarzutów mu nie postawiono, a Wirecard w kolejnym raporcie rocznym poprawił niektóre oczywiste błędy.
Ta historia zostałaby zapomniana, gdyby nie to, że zarzuty anonima zostały potwierdzone 10 lat później. Przez te 10 lat Wirecard z firmy średniej wielkości przekształcił się w największy w Europie fintech.
W kwietniu 2015 roku Financial Times zaczął publikować serię artykułów pod wspólnym tytułem House of Wirecard, w oczywisty sposób nawiązujący do słynnego, amerykańskiego serialu „House of Cards” o korupcji na najwyższych szczeblach władzy. „FT” sugerował, że w bilansie grupy Wirecard jest dziura w wysokości 250 mln euro. Spółka wynajęła brytyjską kancelarię prawną Schillings i firmę FTI Consulting, która miała poprawić jej wizerunek.
W 2016 roku opublikowany został raport Zatarra Research & Investigation, w którym pojawiają się zarzuty o pranie pieniędzy przez Wirecard. Spółka wszystkiemu zaprzeczyła, a BaFin, wszczął dochodzenie mające ustalić, czy osoby związane z Zatarrą (firmą faktycznie nie istniejącą) nie manipulują rynkiem.
Sygnały o nieprawidłowościach w niemieckim fintechu nie skłoniły nadzoru do przeprowadzenia skrupulatnej kontroli. Sama spółka nieprzychylne informacje tłumaczyła atakiem spekulantów zainteresowanych krótką sprzedażą. Informacje prowadziły do spadków akcji, których kurs ponownie stopniowo rósł. To rzeczywiście stwarzało możliwości nieuczciwych zarobków. Kontrolę finansów grupy utrudniał charakter globalnych operacji prowadzanych wirtualnie. Granica między pieniędzmi posiadanymi przez klientów a należącymi do Wirecard nie była łatwa do ustalenia.
Kontrolę finansów utrudniał charakter globalnych operacji wirtualnych. Granica między pieniędzmi posiadanymi przez klientów a należącymi do Wirecard nie była łatwa do ustalenia.
Bomba wybucha
W październiku 2018 roku do redakcji Financial Times zgłosiły się osoby, które poinformowały o nieprawidłowościach w singapurskiej spółce Wirecard. Twierdziły, że wszczęte było wewnętrzne dochodzenie, które zostało przerwane. Po publikacji w „FT”, BaFin rozpoczął dochodzenie. Śledztwo rozpoczyna także policja w Singapurze, która przeprowadziła rewizję w biurach Wirecard.
Rynek wciąż nie mógł uwierzyć, że ma do czynienia z ogromnym skandalem finansowym. We wrześniu 2019 roku Wirecard wyemitował obligacje warte 500 mln euro, które otrzymały wysoką ocenę agencji ratingowej Moody’s. Credit Suisse sprzedawał inwestorom obligacje zamienne, posiadane przez SoftBank.
W kolejnych artykułach „FT” podał informację, że połowa działalności Wirecard jest faktycznie zlecana na zewnątrz, a przetwarzanie płatności jest obsługiwane przez partnerów, którzy wypłacają Wirecard prowizję. Niektórzy z tych partnerów okazali się „słupami”. Na przykład na Filipinach firma, która rzekomo obsługiwała płatności mieściła się w domku emerytowanego marynarza. FT kontynuował śledztwo, zdobywając informacje świadczące o tym, że za większość światowych zysków grupy odpowiedzialne były trzy firmy partnerskie prowadzące płatności: na Filipinach, w Singapurze i Dubaju. W artykule opublikowanym w październiku 2019 dziennikarze „FT” stwierdzili, że klienci, wymienieni w dokumentach dostarczonych firmie audytorskiej EY nie istnieją. EY badał księgi spółki za rok 2018 i nie stwierdził większych uchybień. Tyle, że badał dokumenty w wielu miejscach sfałszowane.
Pod naciskiem inwestorów została wyznaczona firma KPMG do przeprowadzenia specjalnego audytu. 74-stronicowy raport KPMG został opublikowany 28 kwietnia 2020. Podkreślił uchybienia w prowadzeniu dokumentacji. Niektóre niezbędne dokumenty dotarły w ostatniej chwili, a wiele nigdy nie dotarło. Brakowało między innymi oryginalnych dokumentów potwierdzających płatności w wysokości miliarda euro. Audytorzy napisali, że jedynym dowodem na istnienie tej sumy były dokumenty dostarczone przez powiernika z Singapuru, który zerwał współpracę z Wirecard w chwili rozpoczęcia specjalnego audytu.
KPMG nie mógł dotrzeć do dokumentów, gdyż kilku wysokich urzędników Wirecard tuż przed rozpoczęciem audytu zrezygnowało z pracy. Gdy KPMG poprosiło o protokoły kwartalnych spotkań z zewnętrznymi partnerami biznesowymi, Wirecard napisał, że w 2016 i 2017 roku takie protokoły nie powstały. Potem okazało się, że jednak istnieją. Raport KMPG nie był jednoznacznym oskarżeniem o fałszerstwa, ale pokazał ogromną skalę nieprawidłowości. Po jego publikacji akcje spółki spadły o 20 proc. i dalej spadały, mimo zapewnień Brauna, że wszystkie wątpliwości zostaną wyjaśnione na korzyść Wirecard.
Niezależnie od KPMG audyt za rok 2019 prowadziła też firma EY. 18 czerwca 2020 roku jej audytorzy poinformowali, że nie mogą się doszukać kwoty 1,9 mld euro, która była zaksięgowana w bilansie. Pieniądze te miały się rzekomo znajdować na koncie na Filipinach, należącym do jednego z powierników Wirecard, ale Bank Centralny Filipin stwierdził, że takie konto nie istnieje.
I to był koniec kariery Markusa Brauna oraz jego podwładnego Jana Marsalka. Braun podał się do dymisji i 22 czerwca został aresztowany, Marsalek, który był odpowiedzialny za operacje, prawdopodobnie jest w Chinach. Nie wiadomo, czy zamierza stawić się przed niemieckim lub singapurskim wymiarem sprawiedliwości. Wirecard złożył wniosek o upadłość 25 czerwca. Jest pierwszą spółką wchodzącą w skład indeksu Dax 30, która zbankrutowała.
Wciąż działa wiele spółek zależnych i bank, prowadzone są operacje płatnicze przy pomocy kart Wirecard. Chociaż kłopoty Wirecard AG nadszarpnęły jego wizerunek, to nie spowodowały zamknięcia. Bank ma własną podmiotowość prawną, jest członkiem Funduszu Ochrony Depozytów Stowarzyszenia Banków Niemieckich i podlega nadzorowi Federalnego Urzędu Nadzoru Finansowego (BAFin).
Minie jeszcze sporo czasu, nim kulisy afery zostaną wyjaśnione. Nie wiadomo, czy Braun i jego współpracownicy wyprowadzali pieniądze, czy też prowadzili kreatywną księgowość, by podbijać kurs akcji. Wątpliwości budzi też bierność niemieckiego nadzoru finansowego, który mając wiele sygnałów o nieprawidłowościach reagował z opóźnieniem.
Rodzi się też pytanie – czy Międzynarodowe Standardy Księgowości wystarczająco uwzględniają operacje w wirtualnym świecie, dokonywane w skali globalnej?