Autor: Adam Kaliński

Dziennikarz specjalizujący się w tematach dotyczących Chin.

W relacjach Chin i UE cieplej, ale do harmonii wciąż daleko

UE znajduje się w punkcie zwrotnym historii, obmyślając sposoby na wyjście z kryzysu oraz nadanie gospodarce nowej dynamiki. Podobnie jest z Chinami. UE wciąż jednak odmawia statusu rynkowego chińskiej gospodarce, z czego Pekin jest mocno niezadowolony. Prezydent Chin apelujeo lepsze warunki dla chińskich inwestorów w Europie.
W relacjach Chin i UE cieplej, ale do harmonii wciąż daleko

PAP

UE znajduje się w punkcie zwrotnym historii, obmyślając sposoby na wyjście z kryzysu oraz nadanie gospodarce nowej dynamiki. Podobnie jest z Chinami. Wprawdzie doświadczają one jedynie spowolnienia gospodarczego, jednak deklarowana tam determinacja w sprawie reform prorynkowych dowodzi, że to koniec dotychczasowego modelu wzrostu w Chinach.

Mimo to Unia wciąż odmawia przyznania statusu rynkowego chińskiej gospodarce, z czego Pekin jest mocno niezadowolony. Teraz mówi się, że status ten będzie nadany Chinom w 2016 r. i ostatnie prorynkowe deklaracje Pekinu powinny to znacznie ułatwić.

Bilion dolarów ma wynieść dwustronna wymiana handlowa Chiny-UE w 2020 r. Taki cel postawiły sobie obydwie strony podczas pekińskiego szczytu gospodarczego, który wytyczył także plan współpracy na kolejną dekadę.

Trzeba podkreślić, że było to pierwsze takie spotkanie szefów UE z nowym kierownictwem ChRL. Unia to obecnie największy partner handlowy Chin, a Chiny są drugim – po Stanach Zjednoczonych – największym partnerem Unii. Wartość wzajemnej wymiany handlowej przekroczyła w pierwszych 10 miesiącach tego roku 456 mld dol. i była o 0,5 proc. większa niż w analogicznym okresie 2012 roku. Gdy jednak przed dekadą nawiązywano oficjalne partnerstwo, to oczekiwania co do współpracy gospodarczej i jej efektów były o wiele większe.

W ostatnich miesiącach we wzajemnych relacjach handlowych mocno iskrzyło. Mówiło się nawet o groźbie wojny handlowej. Poszło, przypomnijmy,  o chińskie panele słoneczne, które zdaniem Brukseli są sprzedawane w Europie znacznie poniżej kosztów. Strona chińska na zapowiedź dodatkowych ceł na te wyroby odpowiedziała groźbą retorsji odnośnie m.in. francuskich win eksportowanych do Państwa Środka. Chińczycy odpowiadają bowiem, że wspólna polityka rolna Unii, to nic innego, jak ukryta forma dotowania sektora gospodarki przez Brukselę, co nijak ma się do szermowanych przez nią haseł o przestrzeganiu reguł wolnego rynku – europejska żywność sprzedawana do Chin jest de facto dofinansowywana i to nawet w większym stopniu, niż chińskie panele słoneczne.

Powiało optymizmem

Spór na jakiś czas zażegnano i ostatni szczyt mógł odbyć się bez większych zgrzytów, choć do załatwienia wciąż pozostało wiele spornych spraw.

Podczas spotkania padło dużo słów o równych szansach w handlu, przejrzystości i wzajemnym zaufaniu, zaś unijny biznes dobrze przyjął deklarowaną przez chińskie kierownictwo „decydującą rolę rynku w alokacji zasobów”, co ma uczynić gospodarkę Chin bardziej zrównoważoną i otwartą.

Nowy model regulacji rynku, ma być w mniejszym niż dotąd stopniu kształtowany przez państwo, państwo nadal będzie jednak decydować w sprawach najistotniejszych we wzajemnych relacjach. Chodzi przede wszystkim o dwustronną umowę inwestycyjną, która ma znieść wiele istniejących barier, tak po chińskiej, jak i po unijnej stronie.

Szczyt stanowił początek negocjacji umowy, która zapewni większą ochronę inwestycji i łatwiejszy dostęp do rynków. Zrobiono w tej sprawie „krok naprzód”, ale do ostatecznego porozumienia droga jeszcze daleka. Byłaby to pierwsza taka umowa podpisana przez Unię Europejską. Na razie padły deklaracje o „wzajemnym otwarciu rynków, sprzeciwianiu się protekcjonizmowi i rozstrzyganiu sporów handlowych poprzez dialog i konsultacje”.

Zdaniem premiera Li Keqianga „kombinacja dwóch kultur i dwóch rynków podniesie relacje Chiny – Europa na nowy, wyższy poziom”.

Udział chińskich bezpośrednich inwestycjach zagranicznych (BIZ) w Europie wynosi zaledwie 2,2 proc. Unijne BIZ w Chinach stanowią także tylko około 2 proc. (dla porównania w Stanach Zjednoczonych europejskie inwestycje bezpośrednie stanowią 30 proc.). Chiński biznes uważa, że choć UE deklaruje otwartość na inwestycje z Państwa Środka, to jest ich w Europie niewiele, a kiedy przychodzi do konkretów, wynajdywane są różne formalne powody, aby inwestorów z Chin zablokować lub zniechęcić. Gdy brakuje argumentów merytorycznych i prawnych, wtedy, jak twierdzą, pojawia się argument mówiący o zagrożeniu dla bezpieczeństwa narodowego.

Zdaniem Chińczyków zagrożenie tzw. „chińską falą”, która rzekomo miałaby zalać osłabioną gospodarczo Europę, ma podłoże polityczne. Chińskie media zwracają uwagę, że przed laty z podobnymi obawami traktowano w świecie inwestycje japońskie, wyolbrzymiając ich skalę i zagrożenie, które – rzekomo – niosą ze sobą.

Nawet sam chiński prezydent Xi Jinping nie omieszkał przy okazji szczytu zaapelować do UE o zaoferowanie lepszych warunków dla chińskich inwestorów w Europie.

Ten kij ma dwa końce, bo podobne żale można usłyszeć ze strony biznesu europejskiego, skarżącego się na chińską korupcję, niejednoznaczność przepisów i inne bariery.

Bi Hua, prezes Greatview Aseptic Co Packaging, firmy inwestującej m.in. na rynku niemieckim, mówi że „współpraca i konkurencja między Chinami a Europą są wciąż w powijakach, ale będą się pogłębiać w nadchodzących latach. Inni przedstawiciele chińskiego biznesu cytowani przez media podczas szczytu, jak np. wiceprezes Huawei Jiang Yafei, dość zgodnie twierdzili, iż potencjał we wzajemnych kontaktach nie jest wykorzystywany. O znalezienie „nowych mechanizmów współpracy” apelował również Cui Hongjian, szef studiów europejskich w chińskim Instytucie Studiów Międzynarodowych, podobnie, jak Wan Jifei, szef Chińskiej Rady Promocji Handlu Międzynarodowego.

Wydaje się, że tak przedstawiciele Unii, jak i chińskie władze świadomi są barier we wzajemnych stosunkach gospodarczych, ale czekają, licząc, że to druga strona uczyni pierwszy krok w kierunku ich przełamania.

Firmy europejskie duże nadzieje wiążą z deklarowaną w Państwie Środka zmianą modelu gospodarczego, który ma zostać oparty głównie na innowacyjnych branżach, takich jak biotechnologia, czystą energią, ochrona środowiska, informatyka i IT.

– W tych dziedzinach Europa jest bardziej zaawansowana od Chin, więc liczy na większe pole do współpracy – podkreśla David Frey, partner w KPMG.

Pekiński szczyt przyniósł podpisanie wielu umów dotyczących energetyki, ochrony własności intelektualnej i rolnictwa.

Chiński premier Li Keqiang mocno ostatnio zaangażował się w – jak określają to chińskie media – „dyplomację ekonomiczną”. Wizyta w Rumunii, gdzie brał udział w spotkaniu z przywódcami Europy Środkowej i Wschodniej (wartość handlu Chin z tym regionem po 10 miesiącach tego roku przekroczyła 52 mld dol.) zaowocowała podpisaniem wielu umów i kontraktów gospodarczych.

Hu Zucai, zastępca dyrektora Narodowej Komisji Rozwoju i Reform, uważa, że europejska wizyta, to sposób na radzenie sobie z „nadmiarem mocy w chińskiej gospodarce”. Wiele chińskich przedsiębiorstw, głównie budowlanych, energetycznych, kolejowych czy połowowych, by przetrwać musi szukać szans za granicą. Chiński rynek powoli się dla nich kończy. Nasz region Europy Chiny uznają obecnie za swą największą szansę – uważają, że jest łatwiejszy do zdobycia, aniżeli rynek starej Unii, czyli Zachodniej Europy.

Dla Europy i Chin rozpoczyna się drugi etap wyścigu. Do 2020 r. Chiny zaplanowały stać się „umiarkowanie dostatnim społeczeństwem”, Unia do tego czasu zamierza odzyskać konkurencyjność i uporać się z kryzysem finansowym. Ciekawe, kto osiągnie więcej.

OF

PAP

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Długi marsz Chin na pozycję numer 1

Kategoria: Trendy gospodarcze
Profesor Bogdan Góralczyk, jeden z najwnikliwszych znawców Chin w Polsce, podejmuje kolejny raz temat Państwa Środka. W tomie „Nowy Długi Marsz” autor opisuje, jak chińskie władze dążą do odzyskania pozycji największego mocarstwa na świecie.
Długi marsz Chin na pozycję numer 1