Wojna przyspieszy rozstanie z oparami przemysłu

Co czwarta z 36 mld ton emitowanego w świecie do atmosfery dwutlenku węgla powstaje w przemyśle. Emisje najtrudniej ograniczyć w produkcji stali, cementu i chemicznej. Istnieją już prototypowe rozwiązania, ale barierą są wysokie koszty. Wybuch wojny i sankcje mogą zmienić ten rachunek.

Najwięcej dwutlenku węgla (ponad 21 proc.) emitują do atmosfery elektrownie, w tym zwłaszcza te, które na energię elektryczną przetwarzają w tradycyjny sposób paliwa kopalne – ropę naftową, gaz ziemny a nade wszystko węgiel. Ok. 14 proc. emitowanego w świecie do atmosfery dwutlenku węgla pochodzi ze spalania paliw w silnikach samochodowych. Udział w emisjach CO2 pochodzącego z działalności rolniczej, uprawiania ziemi, pozyskiwania kopalin oraz z gospodarstw domowych mieści się – w każdej z tych dziedzin – w przedziale od 10 do 12,5 proc.

Postęp techniczny, przede wszystkim w rozwoju i wykorzystaniu odnawialnych źródeł energii, w tym zwłaszcza fotowoltaiki, pozwala przypuszczać, że w perspektywie najbliższych 30 lat gwałtownie obniżą się koszty pozyskania energii. Również transport będzie w stanie (albo będzie musiał) obyć się bez tradycyjnych paliw silnikowych. Dzięki temu realna jest w tym czasie możliwość ograniczenia emisji dwutlenku węgla o 40 – 50 proc. Wciąż to jednak za mało dla zatrzymania nieustannego ocieplania się atmosfery ziemskiej, z wszystkimi tego negatywnymi konsekwencjami klimatycznymi.

Najgorsze – stal, cement i chemia

Najtrudniejszym orzechem do zgryzienia może okazać się ograniczenie emisji dwutlenku węgla w tradycyjnych dziedzinach przemysłu, określanych mianem ciężkiego. Największe znaczenie ma wśród nich produkcja stali, cementu oraz wyrobów chemicznych, bez których to podstawowych materiałów trudno sobie dziś wyobrazić jakikolwiek rozwój gospodarczy. W okresie dwóch ostatnich dekad – przypomina opublikowany w końcu maja 2022 r. raport Międzynarodowej Agencji Energetycznej – ludność świata powiększyła się o 25 proc. W tym czasie globalny PKB podwoił się, ale produkcja i zużycie stali wzrosło szybciej – o 110 proc., cementu o 140 proc., a jedynie wyrobów chemicznych tylko o 80 proc.

Najtrudniejszym orzechem do zgryzienia może okazać się ograniczenie emisji dwutlenku węgla w tradycyjnych dziedzinach przemysłu, określanych mianem ciężkiego.

W tych trzech najbardziej emisyjnych dziedzinach przemysłu kluczowe znaczenie ma spalanie lub przetwarzanie paliw. Wynika to albo ze stosowanych technologii albo z chęci pozyskania znajdujących się w paliwach składników chemicznych, niezbędnych do dalszego przemysłowego przetwórstwa, co też wymaga użycia energii. Ekologicznym kosztem tych procesów jest emisja ok. 6 gigaton (GT) dwutlenku węgla rocznie (6 miliardów ton), co odpowiada ok. 70 proc. wszystkich przemysłowych emisji. Skupia na nich obecnie swoją główną uwagę Międzynarodowa Agencja Energetyczna (MAE).

Prognozy zmuszają do działania

Ograniczenie zużycia energii i emisji w ciężkich gałęziach przemysłu jest ważną częścią powstałej rok temu ambitnej strategii zrównoważenia do 2050 r. dalszego globalnego rozwoju i emisji. W odpowiedzi na tę alarmistyczną prognozę MAE powstały liczne globalne i regionalne inicjatywy zmierzające w kierunku ograniczenia zużycia energii i emisji. Należy do nich m.in. pakiet zmian prawnych i regulacyjnych Unii Europejskiej znany pod hasłem Fit for 55 (Gotowi na 55). Chodzi w nim o osiągnięcie pośredniego celu, jakim jest redukcja w krajach UE 55 proc. emisji w porównaniu z sytuacją z początku lat 90. Celem strategicznym pozostaje zapewnienie do 2050 r. neutralności klimatycznej w rozwoju.

Technologie znane, ale drogie

Osiągnięcie postawionych celów – strategicznego i pośredniego – wymaga zastosowania nowych technologii produkcyjnych. Wiele przyszłościowych rozwiązań jest już dziś, w sensie koncepcji, znanych. Największe nadzieje wiązane są z trzema z nich. Chodzi o wykorzystanie w procesach hutniczych wodoru, zastosowanie w przemyśle technologii CCUS (wychwytywanie, transport, składowanie i utylizacja dwutlenku węgla) – co może być rozwiązaniem konkurencyjnym wobec wodoru oraz technologii bezpośredniej elektryfikacji. Żadna z nich nie jest jednak technicznie na tyle dojrzała by móc znaleźć zastosowanie w poważniejszej skali.

Dalsza zwłoka to śmierć – uważa ONZ

Na przeszkodzie stoją nie tylko problemy techniczne, ale także ekonomiczne. Można mówić o wzajemnym ich sprzężeniu. Produkcja i handel wyrobami hutniczymi, cementem i innymi materiałami budowlanymi, a także produktami ciężkiej chemii odbywają się na globalnych, bardzo konkurencyjnych rynkach – zwraca uwagę raport MAE. Niskie marże jakie są na nich osiągane nie zachęcają producentów do większych inwestycji, zwłaszcza że są one w tych dziedzinach bardzo kapitałochłonne.

Indywidualni producenci nie chcą w tej sytuacji podejmować pospiesznych decyzji o nowych kosztownych inwestycjach, chyba że zostaną do nich albo finansowo nakłonieni – dopłatami, ulgami, albo zmuszeni przyjmowanymi regulacjami, dotyczącymi na przykład dopuszczalnego poziomu emisji.

Indywidualni producenci nie chcą w tej sytuacji podejmować pospiesznych decyzji o nowych kosztownych inwestycjach, chyba że zostaną do nich albo finansowo nakłonieni – dopłatami, ulgami, albo zmuszeni przyjmowanymi regulacjami, dotyczącymi na przykład dopuszczalnego poziomu emisji. I w tym właśnie eksperci MAE widzą szczególną rolę najbardziej rozwiniętych krajów świata.

Liderzy muszą dać przykład

Gospodarki krajów G7, siedmiu najbardziej uprzemysłowionych państw świata – ich szefowie obradowali właśnie w niemieckich Alpach m.in. nad globalną przyszłością energetyczną – mniej niszczą środowisko niż reszta świata. Razem tworzą mniej więcej 40 proc. globalnego PKB, zużywają 30 proc. energii i emitują 25 proc. dwutlenku węgla. Wytwarzają tylko 17 proc. stali, 8 proc. cementu i 28 proc. produktów ciężkiej chemii. Dysponują jednak zarazem największym kapitałem i możliwościami wdrożenia technologii pozwalających ograniczyć zużycie energii oraz emisje gazów cieplarnianych.

Niezbędnym ku temu etapem jest budowa pilotażowych fabryk i instalacji pozwalających sprawdzić na skalę przemysłową technologie znane na razie z laboratoriów. Przykładem takiej inwestycji jest budowa w Szwecji fabryki wodoru i zastosowania go do wytopu stali. Pilotażowy zakład HYBRIT ma być gotowy w 2026 r. Są i inne przykłady. ArcelorMittal przy współpracy z rządem Kanady buduje w prowincji Ontario kosztem ponad 1,7 mld dol. kanadyjskich zakład wychwytywania dwutlenku węgla z huty stali. Stosowanie wodoru w wytwarzaniu stali testują na dużą skalę także Chiny, największy jej producent (53 proc.) w świecie.

Eksperci MAE uważają, że rządy państw G7 – taka jest intencja raportu o emisjach w ciężkim przemyśle – powinny przyjąć na siebie rolę liderów we wdrażaniu nowych technologii i w torowaniu im drogi do powszechnych zastosowań komercyjnych. W praktyce oznacza to większe zaangażowanie środków publicznych. Nic w tym specjalnie nowego jeśli pamięta się, że takie urządzenia jak komputer, telefon komórkowy czy baterie słoneczne też by nie powstały gdyby nie początkowe wsparcie z pieniędzy publicznych.

Wojna zmienia myślenie

Zaangażowanie rządów najbogatszych państw świata stało się jeszcze bardziej palące w kontekście agresji Rosji wobec Ukrainy i sankcji wobec gospodarki rosyjskiej ze strony cywilizowanego świata. Na krótką metę wojna spowodowała gwałtowny wzrost cen energii, zwłaszcza w krajach uzależnionych dotychczas od importu gazu i ropy z Rosji. Rządy wielu krajów, m.in. Niemiec z obawy przed inflacją uruchamiają na nowo wyłączone wcześniej z powodu nadmiernych emisji elektrownie węglowe.

Czy oznacza to odwrót albo opóźnienie w realizacji polityki klimatycznej? Najwyżej chwilowy. Boleśnie odczuwany przez konsumentów wzrost cen energii – podobnie jak to było po poprzednich kryzysach energetycznych – zwiększać będzie opłacalność rozwiązań zmniejszających jej zużycie i eliminujących przy okazji szkodliwe dla środowiska i atmosfery ziemskiej emisje.

>>> Międzynarodowa Agencja Energetyczna o emisjach w przemyśle

Otwarta licencja


Tagi